Zbyt piękne, żeby było prawdziwe Sheila O'Flanagan 5,7
ocenił(a) na 75 lata temu Pozornie zwariowana historia, która jednak ma w sobie to wszystko, co w tego typu książkach lubię najbardziej. Prawdę o ludziach, mądrość ukrytą między wierszami, ciepły klimat (wbrew pogmatwanym relacjom bohaterów) i pokrzepiające przesłanie.
Carey i Ben poznają się w samolocie do Nowego Jorku. A następnie czeka ich:
* jedna impreza
* jedna wspólna noc
* szybki ślub w Las Vegas :)
Szalone? Oczywiście! I to nawet dla nich samych ;)
Do momentu powrotu do Dublina są jednak pewni swego. Obawiają się jedynie reakcji najbliższych. Czy słusznie? I czy tylko tego powinni się obawiać?
No cóż...
Szybko okazuje się, że nie.
Rodzina, oczywiście nie ułatwia, ale mimo, że ani rodzice Carey oraz jej siostra Sylvie ani tym bardziej siostra Bena, Freya, nie są entuzjastami tego związku, to jednak nie oni stanowić będą źródło problemów.
Wspólne życie okaże się zupełnie czymś innym niż te kilka szalonych dni w Nowym Jorku. Carey i Ben będą zmuszeni zmierzyć się z poznawaniem siebie od podstaw, czego na pewno nie ułatwi im upominająca się o siebie przeszłość obojga.
Na scenę wkroczy Leah - przyjaciółka Bena, która była pewna (i wcale nie bezpodstawnie),że jest kimś więcej.
Pojawia się też Peter - mężczyzna który (całkiem niedawno, trzeba dodać) złamał Carey serce.
Ale jak to w życiu bywa, mimo, że komplikacji mnóstwo, wszystko jest możliwe i naprawdę ciężko jest przewidzieć jak zakończy się historia Carey i Bena :)
Nie jest to typ literatury, w której bardzo zżywam się z bohaterami, jednak naprawdę polubiłam tę dwójkę szalonych nowożeńców.
Nie są ideałami. Nie zawsze wiedzą jak się zachować. Komplikują to, co proste. Ale przy tym wszystkim są autentyczni. Pogubieni w swych emocjach, jak każdy z nas czasem bywa.
Polubiłam rodzinkę Carey. Szczególnie jej mamę, Maude. Ciepłą, wrażliwą i pełną zrozumienia.
Osobny temat to Freya, siostra Bena.
Początkowo rysuje się jako zimna i nieprzystępna, jednak jej problemy i związek z Brianem odsłaniają zupełnie inne jej oblicze.
Również jej nieoczekiwana przyjaźń, z Maude i Sylvie, ma wpływ na ocieplenie wizerunku.
Podsumowując.
Historia z pozoru zwariowana, okazuje się wcale taką nie być.
Z zakończeniem oczywiście szczęśliwym, ale na szczęście nie oczywistym :)
Dużo tutaj kolorów, półcieni i cała gama emocji.