Po deszczu przy księżycu Akinari Ueda 7,3
Przygodę z serią Yume zaczęłam od ostatniego (aktualnie) tomu, którego tytuł brzmi Miasto kotów. Od tego czasu sukcesywnie, acz niechronologicznie odkrywam kolejne części, folklor oraz wierzenia ciągle żywe w Kraju Kwitnącej Wiśni. Po deszczu przy księżycu okazało się zupełnie innym zbiorem, jeśli chodzi o klimat, jaki wokół siebie roztaczają. I być może to kwestia tego, iż powstały one w drugiej połowie XVII wieku, a może stylu Akinariego Uedy, który pod podszewką opowieści o marach, duchach i zjawach komentował ówczesne wydarzenia społeczno-polityczne. Niezaprzeczalnie jednak była to lektura ciekawa i warta każdej poświęconej jej minucie.
Patrząc na liczbę stron Po deszczu przy księżycu to najgrubsza książka serii i jednocześnie ma najbardziej ascetyczną okładkę z nich wszystkich. Nie oznacza to jednak, że nie przykuwa wzroku. Przynajmniej dla mnie okładka ma w sobie coś takiego, co nie pozwala przejść obok niej obojętnie. A gdy weźmie się ten tytuł na chwile w ręce, to nie chce się go odkładać, póki nie zgłębi się treści, którą w sobie skrywa.
A skrywa bardzo dużo i nie mam tu na myśli tylko dziewięciu opowiadań.
Byłam miło zaskoczona tym, że w książce znalazło się wyjaśnienie tego, jak wymawia się japońskie wyrazy. Do tej pory próbowałam wyciągnąć tę wiedzę od mojego brata, który jest zafascynowany Japonią i jej kulturą, zdaje się, dużo bardziej niż ja, ale nie był w stanie mi tego objaśnić. Tymczasem niespełna strona tekstu zawarta w Po deszczu przy księżycu uczyniła to za niego i od tej pory odczytywanie imion, nazw miejsc i jakichkolwiek innych słów nabrało więcej sensu i płynności.
Co ciekawe znaczny procent książki stanowią Objaśnienia, które znajdują się na końcu każdego opowiadania. Oczywiście byłoby dużo wygodniej, gdyby pojawiały się one u dołu strony, każdorazowo, gdy opowieść wymagała tego, by coś czytelnikowi wyjaśnić, niemniej przez wzgląd na obszerność tychże objaśnień, byłoby to mimo wszystko mało wygodne i nie prezentowałoby się najlepiej. Pozostaje więc w przypadku Po deszczu przy księżycu albo wertowanie stron i bieżące sprawdzanie znaczeń lub zapoznanie się z nimi tuż po lekturze. Ja wybrałam tę drugą opcję i wcale nie czułam, że straciłam coś z przekazu danego opowiadania. Powiedziałabym nawet, że miałam okazje spojrzeć na nie dwa razy. I każde to spojrzenie było inne, acz równie właściwe i poprawne.
Akinari Ueda z pewnością miał naturalny talent do snucia opowieści, które miały w sobie wiele z przenośni i alegorii. Oczywiście można rozumieć te historie bardzo dosłownie, jako opowieści wypełnione wierzeniami i folklorem Japonii. Jednak gdy zajrzy się głębiej w tekst i będzie się miało na uwadze, o czym tak naprawdę opowiada autor, ujrzy się jego komentarz dotyczące czasów, w jakich przyszło mu żyć oraz wartości, które ceniono i napiętnowano. I to wszystko wplecione w folklor, który nadal odgrywa dużą rolę w życiu mieszańców japońskich miast i wsi.
Lektura Po deszczu przy księżycu, choć zajęła mi w sumie trzy noce, okazała się wyjątkowym przeżyciem. Może nie najłatwiejszym, bo w czasie czytania odnajdywałam w tych opowiadaniach dużo smutku i tęsknoty, jednak i takie lektury są w życiu każdego czytelnika potrzebne. Ta książka, jak i pozostałe z tej serii z pewnością zainteresują każdego, kto interesuje się Japonią i jej kulturą. Ciekawostką będą też komentarze zawarte na końcu książki dotyczące Akinariego Uedy i jego twórczości. Dla laika będą to takie „smaczki”, które wartościowo wypełnią czytelnicze luki i z całą pewnością pozwolą poszerzyć horyzonty. Polecam!