Księgi zaginione, nieukończone, niezaczęte oraz nieczytelne. Od Homera po dzieła XX wieku. Nieszczęśliwy splot wydarzeń, zawirowania historii, osobiste dramaty. W miarę czytania ogarnia nas coraz większa melancholia i zaduma nad kruchością naszego świata, arcydzieł - tych zachowanych i tych zaginionych. Złudności sławy i wielkości. Fajerwerki erudycji, kopalnia ciekawostek i zapomnianych faktów i zdarzeń... Warto poświęcić nieco czasu na westchnienie w intencji ksiąg zagubionych w dziejach świata.
Spodziewałam się więcej po tej książce :/ Liczyłam, że będzie to fachowy punkt wyjścia do dalszych dociekań nad zaginionymi książkami, poparty solidną bibliografią. Nic z tego. Co do bibliografii - autor sprytnie się wytłumaczył, że próżno podawać bibliografię, skoro opowiada o książkach, których fizycznie nie ma. No, ok, ale przecież musiał bazować choćby na biografiach i monografiach pisarzy i poetów, których opisuje? Chyba że wszystkie niezbędne informacje wyczytał w jakichś pokątnych i mało wiarygodnych źródłach? Przynajmniej we mnie ten manewr wzbudził takie podejrzenie...
Sporo tu puszczania oka do czytelnika, czego bardzo nie lubię w opracowaniach, które, jak by nie było, przekazują pewną sprawdzalną fachową wiedzę. Albo ktoś pisze pracę badawczą, albo czytadło dla zabicia czasu. Po co wszystko trywializować?
Autor wybrał dość irytujący sposób na przekazanie informacji o zagubionych i zniszczonych książkach, skupiając się bardziej na ich autorach. Stąd uporządkowanie rozdziałów według chronologii i poszczególnych twórców, stąd przydługie nieraz wtręty biograficzne. Przy kilkunastu nazwiskach w zasadzie trudno się nawet doszukać, które z ich dzieł można uznać za zaginione - tak pokrętnie prowadzony jest cały wywód.
Tak więc w moim odczuciu słowo "rozczarowanie" najlepiej opisuje wrażenia po lekturze...