Mam mieszane uczucia co do tej książki. Zabierałam się za jej czytanie jak pies do jeża... heh! Szło co najmniej opornie, ale... gdzieś tak w okolicach setnej strony, tak mnie zaciekawiła, że jednego wieczoru przeczytałam ją do ostatniej kropki...
Wydaje mi się, że ma to związek z tym, co autorka opisywała. Związek z Simonem nie był dla niej dobrym, pozytywnym wspomnieniem (a dla mnie ciężkim materiałem do przebrnięcia). Styl i lekkie pióro pojawiło się dopiero jak autorka związała się z Davidem, wspominała początki pracy dziennikarskiej oraz ludzi, którzy mieli na nią wpływ. Widać, że są to dla niej miłe momenty, które w pewien sposób ją ukształtowały, a także dodały skrzydeł i odwagi, by realizować się zawodowo.
Końcówka smutna - to bardzo trudne obserwować jak ukochana osoba odchodzi.
Filmu nie oglądałam...
Kupiłam tę książkę z ciekawości, żeby sobie poczytać o życiu w Anglii w latach 60-tych, i rzeczywiście przez 1/3 czytało się fajnie. A potem autorka utknęła w temacie swojej kariery, małżeństwa, i tak się to ciągnęło już do końca.
Można więc powiedzieć, że podziwiam Lynn Barber jako odważną babeczkę, zaczynającą pracę w czasach, kiedy mało komu się śniło brać na poważnie kobietę dziennikarkę (btw, Lynn podobno znana była z zadawania swym rozmówcom zawstydzających pytań),ale po tej książce spodziewałam się większej dawki obyczajowości, zamiast opisów wspinania się po szczeblach kariery zawodowej.
Film mi tego niedosytu nie zrekompensował, ale całokształtem był przyjemny i ładnie oddawał dojrzewanie nastoletniej bohaterki do decydowania o sobie. Aż mam ochotę obejrzeć go teraz jeszcze raz (a dzięki książce wiem też, że jest w tej historii pewien polski akcent ;))