Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Julia Franck
6
1
6,3/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,3/10średnia ocena książek autora
134 przeczytało książki autora
203 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Berlin Tales
Wladimir Kaminer, Julia Franck
Cykl: City Tales (tom 3)
4,0 z 1 ocen
5 czytelników 1 opinia
2009
Najnowsze opinie o książkach autora
Południca Julia Franck
6,7
W tym roku obiecałam sobie, że będę czytać więcej własnych książek, zamiast zachłannie rzucać się wyłącznie na obficie zaopatrzone w nowości i bestsellerowe tytuły półki mojej biblioteki. Obietnicę, póki co, realizuję, przy czym zaiste jakaś diabelska siła prowadzi mą rękę. Trzeba bowiem nie mieć litości, by po gęstej i dość mrocznej „Toni” (bibliotecznej),kazać mi zdjąć z własnej półki stojącą tam od ponad dziesięciu lat „Południcę – równie gęstą i jeszcze bardziej mroczną. Przy tym o ile w „Toni” widać było nie tylko przebłyski, ale i całe pasma światła, o tyle „Południca” ściska za gardło tak, że jedyne co widać, to ciemność.
Przypuszczam, że kupiłam ją z uwagi na to, że jej akcja częściowo dzieje się dokładnie tu gdzie mieszkam obecnie lub mieszkałam przez minione lata. Pojawiające się w tle wzmianki o budowie fabryki benzyny syntetycznej w Policach czy o transporcie więźniów wykorzystywanych do pracy w tej fabryce, to historie, które znam od wielu lat. Byłam w tych miejscach, mieszkam tu, gdzie mieszkali opisani w książce Niemcy, ba! jem z ich talerzy. Może dlatego ta lektura dusiła mnie i dławiła, a może to po prostu taka książka?
Pierwszą osobą, którą poznajemy jest Peter, około dziesięcioletni. Mieszka w Szczecinie razem z matką, Alicją, pielęgniarką. Jest czerwiec 1945 roku, czas gdy Szczecin jest miastem niczyim. Jeszcze niemieckim, choć w zasadzie już nie. Pełno tu radzieckich żołnierzy, znacznie mniej Polaków, którzy nie wierzą, że to miasto będzie leżało po polskiej stronie granicy (administracja polska oficjalnie pojawiła się tu dopiero 5 lipca). Miasto, po dywanowych nalotach przeprowadzonych przez aliantów latem 1944 roku, jest morzem ruin. Na wstępie dostajemy między oczy wojennym gwałtem, ręką oderwaną od ciała, porzuconym dzieckiem. Potem następuje cięcie i przenosimy się do Budziszyna, tuż po pierwszej wojnie światowej. Mieszkają tam Helena i Marta, dwie siostry oraz ich dziwna, popadająca w obłęd matka, z pochodzenia Żydówka. Od tej pory czytelnik patrzy na świat oczami Heleny – razem z nią dorasta, snuje marzenia o przyszłości i zderza się z rzeczywistością. Razem z nią przeprowadza się też do międzywojennego Berlina, z jego całym rozedrganym i rozbuchanym życiem nocnym, artystycznym i erotycznym. Wspólnie przeżywa pierwszą miłość i jedną z wielu śmierci. Obok dzieje się historia, dobrze nam znana z kart podręczników, jednak obserwowana oczami jednostki zyskuje inną perspektywę.
Tytułowa południca to postać ze słowiańskiej legendy, żywej również w podaniach saksońskich (Budziszyn to tereny Saksonii właśnie). Nienawidziła dzieci, atakowała głównie około południa, zabijając lub wpędzając w chorobę. W powieści Franck pojawia się przywołana przez Maryjkę, służącą opiekującą się matką bohaterek, Selmą, jako wytłumaczenie dla zachowania tej kobiety, odrzucającej żyjące córki, a skupionej na opłakiwaniu zmarłych w niemowlęctwie synów oraz gromadzeniu rzeczy. Ci, którzy w nią wierzą, zobaczą jej działanie jednak również w innych, opisanych w książce, sytuacjach. Czy to wystarczy, aby ułożyć sobie wszystko w głowie, znaleźć usprawiedliwienie dla zachowań bohaterów? Dla mnie nie, ale ja odczytuję „Południcę” jako opowieść o cierpieniu, które sprawia, że brakuje słów i przez które najprostszą opcją wydaje się zapadnięcie w milczenie, zamknięcie się w sobie.
„Południca” została sfilmowana. Angielskie tłumaczenie tytułu filmu to „Blind at heart” czyli „ślepa na serce”. Julia Franck próbuje pokazać proces, który do takiej sercowej ślepoty doprowadza. Nie ocenia, nie podsuwa odpowiedzi, pokazuje. Ciężko się to czyta, wielokrotnie ma się ochotę odwrócić wzrok. Czy warto? To już musi ocenić każdy samodzielnie. Ja nie żałuję.
Berlin Tales Wladimir Kaminer
4,0
Jak to zwykle bywa ze zbiorami - nierówno, można tu znaleźć i opowiadania perełki, i zupełne nieporozumienia, ale to, co boli mnie najbardziej, to to, że w tych opowiadaniach prawie nie ma miasta. "Z marszu" mogłabym wymienić przynajmniej pięciu autorów, których teksty stanowią piękny portret Berlina różnych epok i zostawiają mniej niedosytu niż zbiorek pań Constantine i Marven, ale wiadomo - wybór tekstów do zbiorów i antologii to sprawa subiektywna.
Zaczyna się nieźle - od Doblina, Kracauera i dwóch jadowitych, ciętych, celnych miniaturek Tucholsky'ego, które wprowadzają nas w czasy upadku Republiki Weimarskiej. To przecież czasy najbardziej symboliczne dla Berlina i chyba najbardziej dla miasta "brandingowe", a tempo opowiadań wyraźnie zwalnia.
Jest jeszcze śliczne, wzruszające i bardzo subtelne opowiadanie Kunerta o pogromach, ale potem zaczyna się sinusoida: sentymentalne opowiadanko Schnurrego o kradzieży drzewka z miejskiego parku w czasach Wielkiego Kryzysu, żeby zrobić sobie choinkę, kilka słów Johnsona o sentymencie do metra, a potem nagle wspaniały popis flaneuryzmu w najlepszym stylu Moniki Maron.
I znowu: nudnawe opowiadanie o ucieczce z NRD widzianej oczami dziecka (Julia Franck) i historia artystycznego gastarbeitera z Turcji (Sevgi).
Koszmarnie irytująca, ale wciąż charakterna historyjka o squattersach Inke Bach i w najgorszym stylu banalna opowiastka Groschner o tym, jak pena para cofa się w czasie do nalotów pod koniec wojny i porównuje obecny wygląd miejsc z aktualnym.
Małe tableau z drobnym żulikiem w metrze Banciu i znowu przegadana, ale i intrygująca opowieść o nieśmiałym uczuciu rodzącym się na tle "alternatywnej" i artystowskiej grupki znajomych (Boehning i do pewnego stopnia też Roggla).
I znowu: wspaniałe miejskie pejzaże (Schley),zaprawione ciętym dowcipem (Kaminer) przy szkicach, w których nie bardzo wiadomo, po co powstały (Grunbein) albo opowiadaniach ciekawych, ale nijak mających się do tematu (historia złodziejki spermy autorstwa Draesner).
Berlin jest, w gruncie rzeczy, miastem na ogół architektonicznie nieciekawym, ale ma świetną markę i inne walory, którymi rekompensuje nudnawą miejską architekturę. Z kolei zbiorek odcinający kupony od marki miasta jest odwrotnością tego zjawiska: kusi nazwą, ale nie zostawia w pamięci żadnych wrażeń.