Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
- ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
- ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Annalee Newitz
5
5,7/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,7/10średnia ocena książek autora
28 przeczytało książki autora
128 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Cztery zaginione miasta Annalee Newitz
6,6
Pozycja ciekawa. Trzeba jednak mieć na uwadze, że napisała ja dziennikarka i popularyzatorska, a nie archeolożka bądź antropolożka. Nie jest to zatem pozycja naukowa. Przedstawione treści to jedynie sugestie, zresztą cała archeologia na nich się opiera. Jest to ciekawa podróż w czasie, pokazującą życie miejskie nie od strony warstw najbogatszych i najwyżej uplasowanych społecznie, lecz średniaków i pospólstwa. Słusznie, bo przecież nie tylko patrycjat zamieszkuje w miastach. Autorkę interesuje przede wszystkim upadek miast, rzecz wg niej równie mozolna jak ich zakładanie i budową, ponieważ ludzie odchodzą z miasta pomału i nawet po katastrofach naturalnych próbują wracać, odbudowywać, żyć nadal, chyba, że rzeczywiście już się nie da. Autorka stawia tezę iż ludzie w taki sam sposób opuszczają miasta jsk je budują: jest to proces społeczno polityczny, rozciągnięty na stulecia. I to jest jeszcze dla mnie w tej książce jasne. Natomiast próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie z nich odchodzą jest dość infantylna. Autorka pisze tak, jakby nie umiała pojąć procesu miasto i państwotwórczego. Ona po prostu tego nie czuje, albo czegoś się nie douczyła. Odniosłam wrażenie, że książka została napisana przez kogoś, kto nie bardzo rozumie, o czym pisze, ale gruntownie odrobił zadanie domowe, starannie wszystko opisał, tyle, że niczego donie nie poukładał w głowie. Autorka w analizie upadku Ankor Wat nie pisze o bardzo prostej możliwej przyczynie jego upadku. Jeżeli król przenosi stolicę do innego miasta, bo np. Nie pochodzi z rodziny królewskiej i nie czuje się bezpiecznie wśród lokalnej arystokracji, w której żyłach płynie więcej królewskiej krwi niż w nim samym, to oczywiste jest, że natychmiast zacznie się upadek miasta i to zauważalny. Bo za deorem podążą do nowej siedziby bankierzy, rzemieślnicy prezentyjacy najwyższy kunszt, najbogatsi kupcy, najlepsi prawnicy i lekarze, artyści, aktorzy, medycyna i filozofowie, krawcy, fryzjerzy, modystki oraz lichwarze i złotnicy, ptostytutki z najwyższej półki, muzycy, zespoły aktorskie, ponieważ im wszystkim dawał utrzymanie dwór. Klasie średniej, czy będącej w niełasce arystokracji artystyczne rzemiosło i sztuka nie jest aż tak potrzebna do celów reprezentacyjnych, oni nie muszą olśniewać ani prezentować się u dworu. Naciskanie na demokratyzację upadku jest bezsensowne, bo wraz z upadkiem splendoru, spada znaczenie polityczne i finansowe, a z biedniejacego miasta ludzie się wyniosą. Oczywiście ktoś zawsze zostanie, ale to już nie będzie to. Duże znaczenie mają także rozrywki, religia i sport, ale jeśli nie ma w mieście władzy, która na ren cel loży, nie ma również rozrywek, a przynajmniej nie ta pewnym poziomie. Jak było naprawdę, nie dowiemy się nigdy. Jedno jest pewne: ludzie mieszkają tam, gdzie mogą zarobić i zabawić się, bo miasta nie są ani bezpieczne, ani najzdrowsze do zamieszkania. Prawdopodobnie jeśli sami sobie nie odpowiemy na pytanie, co nas trzyma w mieście, dlaczego że swoich miast jesteśmy dumni lub opłakujemy ich stratę, nie dowiemy się nigdy, dlaczego nasi przodkowie je porzucali.
Książka zostawia czytelnika z dużo większym zbiorem pytań niż odpowiedzi i to jest moim zdaniem w niej najlepsze. Przyczyn jest mnóstwo i prawdopodobnie wciąż funkcjonują wśród nas. Najczestrze to te, że nie ma pracy, a w ogóle to jest nudno. I ten ostatni banał nawet najeieksza gwiazda współczesnej archeologii musi się liczyć. Nuta potrafi opróżnić miasto nie gorzej niż najstraszliwszą epidemią.
Made To Order: Robots and Revolution Peter F. Hamilton
3,0
Ocena dotyczy wyłącznie jednego opowiadania.
Zbiór opowiadań zawierający kontynuacje opowiadania "Sonnie ma przewagę". I to było jedyne opowiadanie, które mnie interesowało i które przeczytałem. Reszta zawartych w książce mnie nie interesuje. Niestety jestem nim zawiedziony, bo poszło w kompletnie innym kierunku, niż bym myślał. Fabuła całkowicie poszła w inną stronę. Sporo się zmieniło w tym świecie.
Spoilery ->
Walki zostały całkowicie zakazane po tym jak niektórzy ludzie stwierdzili, że sterowanie bestią to idealna okazja do obrabowania banku. Po drodze oczywiście nie odbyło się bez wielu ofiar. I tak oto walk już nie ma, a bestie innych drużyn są likwidowane. Przyjaciele Sonnie zostali zamordowani. Nim jednak do tego doszło ciało Sonnie, ludzkie ciało, dostało ogromny upgrade od nich. Khanivore został zastrzelony. I to chyba główny powód, dlaczego mi to nie podeszło. Właśnie on, czy raczej ona, mnie przyciągała do tego świata. Tym, że Sonnie jest nim, w tym ciele, tym ciałem. To był mój główny powód, dlaczego tak bardzo mnie to fascynowało. A tutaj Khanivore jest na chwilę i ginie. A Sama Sonnie nie jest już nim, a ma swoje "ludzkie" ciało.