S.R. Masters dorastał w okolicach Birmingham, interesuje się filozofią oraz kulturą pop. Regularnie publikuje opowiadania na brytyjskiej platformie The Fiction Desk, jest laureatem nagrody Writer’s Award za opowiadanie Just Kids, a jego inny utwór: Desert Walk, wszedł w skład prestiżowego zbioru Press Start to Play, wydanego w 2016 r. przez Penguin Random House USA. Mieszka w Oxfordzie z żoną i synem. Nigdy się nie dowiesz to jego pierwsza powieść.http://www.sr-masters.com/
Nigdy się nie dowiesz to debiut literacki autora S.R. Masters. Niestety ciężko mi określić to jako dobry czy wybitny debiut. Dla mnie raczej mierny i jest mi z tego powodu dość przykro. Liczyłam na dobry thriller, a większość czasu bardzo się męczyłam by przebrnąć dalej. Momentami wręcz zmuszałam się by czytać z nadzieją, że może jednak w końcu coś mnie urzeknie, coś powali na kolana. Nic takiego nie miało niestety miejsca aż do samego końca. Przykro mi, bo czuję, że w miejsce tej pozycji mogłam czytać jakiś naprawdę wciągający thriller, ale z drugiej strony nie wszystkie książki po które sięgamy będą nam się zawsze podobać, prawda? Jedne zachwycają, inne rozczarowują. Ostatnio miałam do czynienia tylko z naprawdę dobrymi pozycjami, także dla zachowania równowagi w końcu musiała się trafić jakaś gorsza.
Jedyne co według mnie broni tej książki to sam pomysł na fabułę. Bardzo ciekawy, ale niestety wydaje mi się, że nie został „wyciśnięty jak cytryna” przez autora. Zabrakło… czegoś. Akcja moim zdaniem wlokła się niemiłosiernie. Zabrakło dynamiki. Brakowało mi też czegoś w kreacji bohaterów. Momentami wydawali mi się paskudnie nudni, bezbarwni. A zakończenie? Kiepskie. Przewidywalne. Przewróciłam ostatnią stronę i zastanawiałam się „A gdzie reszta?”. Zdecydowanie można to było zakończyć inaczej. Brakowało mi tego zaskoczenia, które zwykle towarzyszy mi gdy czytam thrillery.
Nigdy się nie dowiesz to opowieść o paczce przyjaciół, którzy spędzali razem wakacje w wieku nastoletnim w niewielkiej mieścinie w Wielkiej Brytanii. Po latach czwórka z piątki spotyka się ponownie w okresie świąt Bożego Narodzenia i wspominają swoje ostatnie spotkanie jako dzieciaki. Rozmawiali wtedy o tym kim będą w przyszłości. Każde z nich miało jakieś marzenia. Tylko Will, który jest nieobecny na spotkaniu, zażartował, że zostanie seryjnym mordercą i opisał dość szczegółowo swój plan. Jen, której nie udało się zostać aktorką, Rupesh, lekarz po rozwodzie, Adeline, która prowadzi dość popularny podcast i Steve, który nie zdradza zbyt wiele z swojego dorosłego życia wspominają tamto ognisko i przywołują słowa Willa. Zaczynają zastanawiać się czemu nie ma go z nimi. Natrafiają na serię dziwnych zbiegów okoliczności, które zaczynają sprawiać iż zastanawiają się czy Will nie wprowadził w życie swojego planu. Bawią się w detektywów na miarę paczki Scooby Doo. Czy wyniknie z tego coś dobrego dla kogokolwiek? Czy odnajdą Willa i dowiedzą się prawdy? Czy warto odgrzebywać przeszłość? Czy przyjaźń z dzieciństwa może przetrwać w dorosłym życiu?
Postacie bardzo proste i irytujące bo z jednej strony autor chciał wykreować ich na dojrzałych ale z drugiej strony ich decyzje były wciąż dziecinne, zakończenie na tak niskim poziomie jak w książce i ono po prostu irytuje. Sama książka uważam ma jakieś wątki rozpoczęte i niezbyt dopracowane na dalszych etapach albo co gorsza nie są dokończone