Muszę zacząć od odniesienia się do – zapewne prowokacyjnego dla wielu – tytułu książki, wypracowanego na końcowym etapie prac nad tomem. Tra...
Muszę zacząć od odniesienia się do – zapewne prowokacyjnego dla wielu – tytułu książki, wypracowanego na końcowym etapie prac nad tomem. Traktuję go jako wyraz określenia tożsamości badawczej autora, a także jako próbę nazwania wyzwań i zadań wymagających programowego podjęcia, tym bardziej, im mniej jeszcze są one uznane czy uświadamiane w dominującej narracji przestrzeni akademickiej i praktyki społecznej. Dla wielu zwrot „humanistyka stosowana” będzie jedynie niedopuszczalnym oksymoronem, skoro zwyczajowe, banalne (obok biurokratycznych nakazów, o czym dalej) skojarzenia – także wśród samych humanistów niestety – pierwszy człon wiążą z bezinteresownością odniesień do sentymentalizowanej sfery symbolicznej (języka i kultury),a drugie ogniwo upomina się o przyziemne praktyczne wdrożenia, służące czemuś i podporządkowane interesowi czy mierzalnemu zyskowi. Tymczasem moich ponad 40 lat pracy akademickiej uświadomiło mi, jak naiwne, niedojrzałe, nawet szkodliwe dla obu stron (refleksji i zastosowań) są te polaryzacje. Z jednej strony owa rzekoma bezinteresowność staje się de facto interesownym utrwalaniem prawa do zaślepiającej odmowy poważnego pogłębiania własnego bycia w świecie i do wygodnego, a maskowanego spłycania w odbiorze największych dzieł humanistów, „kompletnych” w ich dawaniu do myślenia, odnoszących refleksję do życia, jego obszarów i pułapek (aż po zło – zbrodnię i ludobójstwo). Z drugiej strony ulegający tej interesowności i kierujący się mierzalnym zyskiem nie są w stanie (i to jest ich nierozpoznana często strata) uświadamiać sobie własnych ograniczeń ani dostrzegać alternatyw projektujących inny sens i wartość własnego zaangażowania.