Najnowsze artykuły
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
- ArtykułyBracia Grimm w Poznaniu. Rozmawiamy z autorkami najważniejszego literackiego odkrycia tego rokuKonrad Wrzesiński2
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać5
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jakub Krzysztof Nowak
2
5,6/10
Pisze książki: literatura piękna, powieść historyczna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,6/10średnia ocena książek autora
36 przeczytało książki autora
62 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Pan Zmierzchów Jakub Krzysztof Nowak
6,5
Pan Zmierzchów wciągnął mnie dosłownie od pierwszej strony, choć na początku trudno było mi połapać się z imionami bohaterów, rozeznać kto jest kim, no i jeszcze ta mnogość przypisów! Zwłaszcza ostatni fakt nieco mnie przeraził, teraz jednak wiem, że niepotrzebnie: okazały się wielce przydatne podczas czytania, ponieważ autor zarchaizował język, używając do opowiedzenia historii Nieluba pięknej staropolszczyzny, za co ma u mnie wielkiego plusa. Jak już tworzyć przygody osadzone w XI wieku, to z dbałością o szczegóły! Choć na owych szczególikach panu Nowakowi nóżka się nieco powinęła... Ale o tym później.
Jakub Krzysztof, jak już wspomniałam, nadzwyczaj szczegółowo oddał realia XI wiecznej Polski. Pod tym względem mogę porównać go z moim ukochanym Jackiem Komudą. Bynajmniej nie mówię tu o staropolszczyźnie, a o perfekcyjnej znajomości ówczesnych bóstw, obrządków związanych z czczeniem ich oraz o realistycznie opisanym życiu codziennym tamtejszych ludzi. Podczas czytania nie czuje się separacji z bohaterami, którą mógłby wywoływać czas; wręcz przeciwnie: pisarz subtelnie udowadnia nam, że nasi przodkowie wcale tak bardzo się od nas nie różnią. Kreuje postacie w iście mistrzowskim stylu, mimo iż z taką ich mnogością nie było to łatwe zadanie. Z kolei jeśli o fabułę idzie, nie mam autorowi nic do zarzucenia. Poprowadził główny wątek perfekcyjnie, dorzucając do niego inne, poboczne i otrzymał efekt trzymający w napięciu, sprawiający, że Czytelnik zapoznaje się z historią Nieluba na wydechu oraz zarumieniony z emocji.
Kiedy wspomniałam o małym potknięciu pana Nowaka, miałam na myśli wtrącanie znienacka współczesnych słów. Nie zdarzało się to często - na szczęście - ale jednak i czasami wywoływało wręcz komiczny efekt. Bo... Jak sądzicie - czy w XI wieku w przyszłej RP byli debile? Albo czy uprawiano parkour? Wychodzi na to, że tak. Ba, prestidigitatora też by się tam znalazło! Nie odejmuję za to punktów przy ocenianiu, gdyż takich wpadek było zaledwie kilka na kilkaset stron niemalże doskonałej historii. No i co tu kryć - Nielub, Bruno, Amazonki - oni wszyscy mnie oczarowali!
Pana Zmierzchów polecam wszystkich fanom fantasy oraz powieści historycznych. I jedni, i drudzy znajdą w tej powieści coś dla siebie. A wszystkim pozostałym mogę powiedzieć jedno: z tą książką warto się zapoznać, gdyż J.K. Nowak stanowi najlepszy dowód, że w Polsce mamy wyśmienitych pisarzy.
Skarb wilkołaka Jakub Krzysztof Nowak
4,6
Akcja książki rozgrywa się w pewnym sensie dwutorowo. Zarówno bowiem w XI wieku, jak i pod koniec XX wieku.
Wiek XI: niedobitki pogańskiego bractwa planują zbrojne powstanie przeciwko spadkobiercy Bolesława Chrobrego. Wierzą, że pozbawiony odziedziczonego po ojcu talizmanu, Mieszko II utraci władzę.
Wiek XX: dwaj architekci Andrzej i Krzysztof prowadzą prace inwentaryzacyjne w cysterskim opactwie. W czasie tych prac odkrywają preromańską kryptę, co powoduje kontynuację zdarzeń sprzed tysiąca lat. Do życia na nowo budzą się złe moce, a spokojny dotychczas klasztor staje się miejscem ich zmagań. Upiorne wycie rozbrzmiewające wśród pogrążonych w ciemnościach jesiennej nocy krużganków wirydarza, stanowi zapowiedź wydarzeń, które zburzą spokój mieszkańców opactwa. Młodzi inżynierowie, posiłkując się specyficznym poczuciem humoru będą musieli stawić czoła narastającej grozie. Wezmą udział w poszukiwaniu starożytnego skarbu i poznają jego strażnika.
Lubię klimaty grozy, lubię gdy dużo się dzieje, lubię też zjawiska paranormalne, a nade wszystko cenię sobie prowadzenie akcji w czasach nowożytnych i gdzieś dawno temu, czyli w starożytnych i dlatego czytając opis, byłam przekonana, że ta książka jest odpowiednią pozycją dla mnie. Myliłam się.
"Skarb wilkołaka" nie potrafił mnie wciągnąć. Już od pierwszej strony czułam, że to nie to, że ta historia będzie mnie nużyła i dłużyła się, jak przysłowiowe falki z olejem. Autor może i miał całkiem niezły pomysł, no bo wilkołaki, upiory, stare opactwo, i do tego skarb, powiązany z przeszłością. To wszystko brzmiało bardzo ciekawie. Jednak zabrakło dobrego wykonania, klimatu, o tak, przede wszystkim zabrakło klimatu tej powieści. No, bo jak tu wczuć się w sytuację bohaterów, jak poczuć grozę sytuacji, gdy na jednego z bohaterów wszyscy wołają Misiek? Jak poczuć strach, gdy owi architekci w sytuacjach, gdy wokół nich dzieją się dziwne rzeczy, umawiają się co i rusz, który z nich dzisiejszego dnia wyruszy po piwo?
Poza tym powiedzieć trzeba, że autor znacznie sobie wszystko uprościł. Skupia się on bowiem tylko na wieczorach, pomijając w swej opowieści dni, tak jakby w ogóle ich nie było. I tak czytamy sobie o tym, że bohaterowie wstają i są głodni, idą więc na śniadanie, a następnie mamy już od razu zachód słońca i wycie jakiegoś upiora. O, jeśli zaś o wycie chodzi, to jest element, który wiedzie w książce prym. Wycie jest jednego wieczora, wycie jest drugiego wieczora i trzeciego też mamy wycie, itp, itd. Brakuje elementu zaskoczenia. Już się człowiek przyzwyczaił i nawet czytać nie musiał, bo z góry wiedział, w którym momencie rozlegnie się wycie.
Specyficzne poczucie humoru, o którym mowa na okładce jest bardzo specyficzne. Mnie w ogóle nie śmieszyły fragmenty, które, jak się domyśliłam miały czytelnika śmieszyć. Może się nie znam.
Przy czytaniu odpływałam myślami gdzie indziej. Byłam wszędzie tylko nie w fabule powieści. Nie ma chyba nic gorszego, niż powieść, która nie wciąga. Można autorowi wybaczyć wiele: kiepski styl, jakieś niedociągnięcia, czy nawet lekkie pomieszanie faktów, ale przecież powieść musi na pierwszym miejscu zainteresować, zachwycić fabułą, to połowa sukcesu.
Niestety nic mnie w tej książce nie urzekło. Zupełnie nic. Nawet okładka pozostawia wiele do życzenia...