Mickiewicz by dzisiaj rapował - wywiad z Andrzejem Stasiukiem

Zofia Karaszewska Zofia Karaszewska
15.02.2018

Pisarz Andrzej Stasiuk, wraz z ukraińską formacją ethno-rockową Haydamaky z Kijowa, nagrali wspólny album „Mickiewicz-Stasiuk- Haydamaky”. To 10 kompozycji inspirowanych twórczością Adama Mickiewicza. O płycie, tremie, muzyce, polszczyźnie, patriotyzmie i polskości z Andrzejem Stasiukiem rozmawia Zofia Karaszewska.

Mickiewicz by dzisiaj rapował - wywiad z Andrzejem Stasiukiem

Na płycie znalazły się w większości sonety pochodzące ze zbioru „Sonety krymskie”, otwierające płytę „Stepy akermańskie”, ale jest też „Reduta Ordona”, fragmenty z „Dziadów” czy „Konrada Wallenroda” oraz „Liryki lozańskie”.

Zofia Karaszewska: Jak to jest - nagrać płytę z Mickiewiczem?

Andrzej Stasiuk: Jeszcze nie wiem.

Przecież już po premierze.

Jeszcze jej w całości nie słuchałem.

Dlaczego?

Wstydzę się po prostu. Nie czytam swoich książek, nie oglądam programów ze sobą. Mam coś takiego ze sobą dziwnego, ale oczywiście będę się musiał wziąć za to i zrobię to... no, tak… Ale to jest radość! Powiem tak - to jest radocha, że to się udało, że miałem zaszczyt z muzycznym kozactwem wystąpić na płycie.

Czy to było spełnienie marzenia z młodości? O śpiewaniu w zespole?

Jakie tam śpiewanie. To jest pomrukiwanie, pochrząkiwanie. Ja zawsze byłem zanurzony w kulturze muzycznej, rockowej. Przez przyjaciół. Muzyka zawsze była dla mnie bardzo ważna, ale gdyby to nie byli Haydamaky i Mickiewicz, to pewnie bym się nie zdecydował. Zaczęło się od tego, że ja sobie cenię kapele ukraińskie w ogóle. Haydamaków też. Oni mają inną muzyczność niż Polacy. Moim zdaniem lepszą. Głębszą. Ucieszyłem się, gdy przyszła propozycja, a jeszcze ten szalony pomysł, że Mickiewicz. Mickiewicz? Przecież ja go nie czytałem od dwudziestu lat! A potem przeczytałem te kawałki i stwierdziłem - to się da zrobić! Spróbuję, bo to się gdzieś spina - da się pożenić wybitną mickiewiczowską polszczyznę z tym, że tak kulturalnie powiem, idiomem muzycznym haydamackim.

Czy muzyka to pana nowy środek wyrazu?

Stary. Przecież ja muzycznie myślę, jak piszę książki. Jak to wszystko składam, musi być cisza, żebym słyszał, czy te wszystkie słowa do siebie pasują. To się muzycznie odbywa. Nie na poziomie sensu czy tam dyskursu. Ja mam inaczej, sens jest drugorzędny.

Zrobiłem zresztą parę płyt w życiu. Z Mikołajem Trzaską na przykład nagrywałem. Tylko to jest inny rodzaj grania. Miko, wybitny polski saksofonista free jazzowy, z którym się przyjaźnimy, na innej zasadzie działa. Bierze mój głos, tnie, sampluje, bawi się tym jak instrumentem. Nie jest to tak wprost literackie jak to, co z Haydamakami zrobiliśmy. Innymi słowy Mikołaja nie obchodzi, co ja czytam, tylko głos mu się podoba i z tego głosu coś robi. Ze dwie płyty nagraliśmy. Niszowe, w takiej super wytwórni Kilogram Records. Z tej współpracy jestem też dumny. Nawet parę koncertów było. Boże, w filharmonii gdańskiej graliśmy! Lud był wstrząśnięty. Ja się darłem, a tam przyszło takie filharmonijne towarzystwo - konsternacja była! Materiał na trzecią płytę jest już gotowy. Tak że... nie jest to dla mnie pierwszyzna.

Język jest dla pana muzyką?!

No bo tak jest. A dla Mickiewicza nie jest? Słychać przecież, że on się klei muzycznie. Wszystko tam płynie. To nie jest jakaś norwidowska wymyślna fraza - awangarda, asonanse dziwne. Mickiewicz po prostu płynie. Płynie. Musi być muzycznie, bo sensem się nie nadąży np. za Wielką Improwizacją. Przecież to nie może być ułożone w głowie, bo człowiek nie nadąża za tym. To musi być na zasadzie tonalności, muzyczności, melodyjności. Trzeba słyszeć melodię, żeby ją w polszczyźnie oddać i to z sensem. Desygnaty ze słowem się zgadzają. To wielkość! Mickiewicz zresztą by rapował dzisiaj. Stałby na scenie z mikrofonem w szerokich gaciach. Albo w wąskich. Nie, w wąskich nie…

Tak pan sądzi?

Gdyby współcześnie żył, to byłby jego naturalny środek wyrazu, a nie książka i wieczór autorski. Tak mi się wydaje. Polszczyzna go rozsadzała!

Szkoła potrafi zrazić do wieszcza, a pan odkrywa go na nowo i to z rockowym beatem.

Oczywiście, że potrafi zrazić i oczywiście mnie zraziła. Co ja z tego Mickiewicza pamiętałem? „Matecznik” z „Pana Tadeusza” mogę pani wyrecytować. Na szczęście byłem dosyć odporny na szkołę, więc ona nie potrafiła mnie skrzywdzić, może dzięki temu też nie skrzywdziła Mickiewicza we mnie. Jak ktoś żyje w polszczyźnie, żyje w polskiej literaturze – ja sobie pochlebiam, że jednak należę do tej sekty języka polskiego – to ten Mickiewicz jest w krwiobiegu. W genach. Nie trzeba go czytać. Wszyscy wiemy, że jesteśmy spod płaszcza Mickiewicza, że jakby się człowiek nie szarpał, to się z tego sznura nie urwie. I nie ma sensu.

Świadomie, ze zrozumieniem i z przyjemnością czytałem go jako trzydziestolatek, a to jest kolejny powrót do niego. Powrót i jednoczesne odkrycie nowych dróg.

Jakich?

Mickiewiczowskich. Współpraca z nim, z tym co stworzył, z jego polszczyzną przenosi w inny rejon. Nadaje mu nowe życie, inny smak niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, do poważnego Mickiewicza, samotnego poety.

Ktoś go już śpiewał, ale to była poezja śpiewana, dość dziwny rodzaj twórczości. Takie upupianie. A te dzikie Haydamaky wiedziały, co zrobić. Akerman to jest Turcja przecież! To jest ich wielka zasługa, że go z tej ciasnoty polskiej wyjęli, wrzucili Mickiewicza we wschodnią przestrzeń, do której on przynależał. A jednocześnie jest to opowieść o polskości, która stamtąd też się brała. Z kresów, z krwi, z rozpaczy. Z tej przestrzeni, która się gdzieś przemienia w nieskończoność na tym cholernym stepie. Przecież koniec stepu to jest Mandżuria. Tak się o tym myśli.

Powiedział pan kiedyś: Bez geografii i przestrzeni nie mógłbym pisać.

Jestem z powołania epikiem, a epika jest dzieckiem przestrzeni. Kto robi najlepszą prozę na świecie? Ruscy i Amerykanie. To się bierze z otchłani. Z tego małego człowieka, który próbuje istnieć w tej gigantycznej naturalnej i metafizycznej przestrzeni. To jest najlepsza proza. Dla mnie osobiście.

Jak doszło do współpracy zespołem Haydamaky?

Czuję się związany z Ukrainą, chociażby dlatego, że jako wydawca dosyć ważną rzecz zrobiliśmy, przyswajając literaturę ukraińską; mam nadzieję i wrażenie, że najwybitniejszą, jaka tam powstaje. Także powiązani jesteśmy siecią przyjaźni z pisarzami, siecią wydawniczą. Z Andruchowyczem jak bracia byliśmy przez jakiś czas. Mówiło się, że Andruchowycz i Stasiuk, to jak Kuroń i Michnik za komuny (śmiech). Teraz nam się trochę życia rozeszły, ale to nie znaczy, że się oddaliliśmy. Te Haydamaky były czymś naturalnym dla mnie. Byłem zadowolony z tego, że to oni. Tak było. A przynajmniej ja to teraz pani tak opowiadam, bo jak było, to diabeł wie. Różne rzeczy sobie wyobrażamy, żeby to jakoś potem wyglądało.

Na propozycję zgodziłem się natychmiast, bo zobaczyłem step, na który jeżdżę, tylko od drugiej strony. To jest ten pejzaż! Ta sama mongolska cywilizacja jeźdźców stepowych. Dlatego tak to szybko poszło. Myśmy to zrobili w tydzień. Nie musiałem tego studiować, przejmować się sensami, bawić się w intonacje. Czasami mi się zdarzyło pomylić, ale studio czyni cuda. Nie musiałem się zastanawiać, jak to robić. Po prostu czytałem go najprościej, jak to jest możliwe. Po prostu czytałem Mickiewicza. Cała reszta to te chłopaki. Oni w sposób świetny pchnęły tą mickiewiczość na Wschód. Tam są tatarskie rytmy, tureckie i bałkańskie brzmienia. Wysłali Mickiewicza na tatarskie stepy z tym jego zachwytem nad nowym światem, nad orientem. To też jest współcześnie prowokacja. Nowy kontekst.

Czy ta płyta to też głos w dyskusji o patriotyzmie i wolności?

Na pewno to jest głos, że ludzie powinni porozumiewać się, a nie nieustannie żyć historią. Prawdziwą lub wyimaginowaną. Robić z tego oręż współczesności.

Jedni i drudzy. I oni, i ja mieliśmy świadomość, że robimy w dzisiejszym podłym czasie rzecz ważną. Poza względami artystycznymi, które były najważniejsze oczywiście, bo w końcu jesteśmy artystami. Ale akurat Pan Bóg zesłał takie czasy, w których ta płyta brzmi jeszcze lepiej.

Mimo, że jestem lumpem i chuliganem, to jestem Polakiem, jestem obywatelem. Zależy mi na tym, żeby ten kraj nie obudził się z ręką w nocniku jak w roku ’39, kiedy nie mógł liczyć na nikogo. Ukraina jest jednym z elementów tej negatywnej układanki. Co nam zostanie? Węgry.

Tak, miało to społeczny, polityczny sens. Dla chłopaków tak samo. To jest polityczna płyta dla Ukraińców, „Reduta Ordona” jest dla nich współczesnym kawałkiem teraz. Co, mam wrażenie, czuć muzycznie na płycie. Największe wzmożenie muzyczne to jest właśnie, jak oni to grają. Żarty się skończyły po prostu, jak graliśmy „Redutę Ordona”. Więc też tu polityka w szerszym, nie tylko polsko-ukraińskim sensie występuje.

Nagranie płyty poprzedziły wyprawy na Ukrainę z zespołem? W tworzenie wpisana była podróż?

W Kijowie nagrywaliśmy razem. To nie jest tak, że pojechaliśmy na stepy. Chłopaki pojechali do Biłhorodu (Akerman tak się teraz nazywa) i twierdzili, że spędzili tam kilka dni w jakiejś furgonetce, grzmocąc wino miejscowe, żeby wejść w klimat. Oni to zrobili. Ja nie. Pewnie pojedziemy tam z jakimś pomysłem na teledysk.

Będą koncerty?

E, pewnie będą. Ale trzeba się tego nauczyć. To są zawodowcy, a ja jestem amator.

W filharmonii?

Nie sądzę. Upadek rock and rolla zaczął się, kiedy biedni, ostrzy chłopcy zaczęli z filharmonikami grać. Przecież to jakiś absurd. To zaprzeczenie jest. Zresztą jaka filharmonia nas zaprosi? W Jarocinie mamy grać, w moich Gorlicach i na festiwalu w Gorajcu. Wszystko jednak zależy od tego, jak będą próby szły. Trzeba to zrobić profesjonalnie.

Ma pan tremę na scenie?

Nie mam. Mam tremę, żeby nadążyć muzycznie, rytmicznie. Nie mam tremy, przecież ja występuję przed ludźmi. Różne publiczności mi się udało zgromadzić, w dodatku samotnie, a tu będzie jeszcze wsparcie zespołu. Mam tylko wątpliwości, co do poziomu profesjonalizmu, który jestem w stanie osiągnąć. Mam świadomość wyzwania. Jak to się nie będzie udawało, to tego nie zrobimy i tyle, ale chłopcy lubią występować. Dziewczyny piszczą - fajnie jest (śmiech). Wszyscy poeci na pewno by chcieli mieć tłumy, a nie tam świeczka na stole i cztery osoby ich słuchają.

Czego pan słucha w domu, w samochodzie?

Tylko w samochodzie. W domu nie słucham, bo tam jest cudowna cisza. Słucham amerykańskiej muzyki, czarnej muzyki, folku, rocka. Z klasycznej muzyki - baroku. Barok jest rockandrollowy.

Dylana bardzo dużo słucham, J.J. Cala, Casha. Takich folkowców. Roberta Johnsona, czyli najprostszego bluesa. Tysiące płyt mam w samochodzie.

Pracuje pan teraz nad nową powieścią?

Z panią rozmawiam zamiast siedzieć i pracować. Tak to wygląda, jak człowieka opęta wizja estradowca. Powinienem siedzieć w chałupie i pisać. Piszę książkę historyczną i będzie to powieść z dialogami, ze strzelaniną, z seksem, z bohaterami, czyli z tym, na co czasami moi czytelnicy narzekają, że tego im brakuje w ostatnich moich książkach. Też mnie to zmęczyło i postanowiłem wrócić do fabuły i to jeszcze historycznej. 1941 rok. Nad Bugiem. Na Podlasiu. To będzie książka o złożoności tamtych stron, tamtych układów, które do tej pory trwają. Mój ojciec jest stamtąd, ja tam często jeździłem. Uwielbiam pejzaż nadbużański. On jest filmowy, trochę step przypomina. Generalnie będą: Szkopy, Ruskie, Żydy, Polaki. I raczej wszyscy przegrywają, będzie też romans. Ja chcę pisać książkę, a mi na koncerty każą jeździć, przecież ja zaraz umrę i tyle z tego będzie. Umrę na koncercie na przykład. Na serce. Przecież ja nie mam takiej wydolności jak hajdamacka młodzież.

To proszę na siebie uważać.

Proszę uważać?! Przecież ja nie mogę oszukiwać, że na pół gwizdka coś robię. Saszka na scenie to jest diabeł, demon. Jakże ja mu dorównam, a rywalizacja męska będzie musiała nastąpić (śmiech).


komentarze [12]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
allison 17.02.2018 11:02
Czytelniczka

Świetny wywiad, który udowadnia, że o wielkich rzeczach można mówić bez zadęcia, w dodatku przekonująco i porywająco.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Moni 16.02.2018 08:28
Czytelniczka

Świetny muzyczny projekt! Stasiuk i tęskna, drapieżna muzyka ukraińskiego zespołu bardzo tu pasuje. Stasiuk zdaje się przywrócił szkołom Mickiewicza!
Zofio Karaszewska, kolejny świetny wywiad!

Wracając jednak do poglądów zespołu- nie znam ich, ale niepokojące jest jednak swoiste "przywiązanie" Ukraińców do wspomnień ludobójstw na Polakach... Może bierze się to stąd, że...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
konto usunięte
16.02.2018 06:40
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

konto usunięte
16.02.2018 06:29
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

konto usunięte
16.02.2018 05:33
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Halina Wiśniewska 15.02.2018 19:58
Czytelniczka

Wywiad płynie jak muzyka, piękna muzyka - zachwycił mnie, czekam na koncerty, a książkę przeczytam na pewno

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Piratka 15.02.2018 18:09
Czytelniczka

"Mickiewicz by dzisiaj rapował" co proszę?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mateusz Cioch 16.02.2018 11:36
Czytelnik

We freestyle już wtedy się bawił.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Stefi 15.02.2018 14:54
Czytelnik

Ja tylko chciałam, (ba musi mi Pan to obiecać) prosić Pan Andrzeja żeby już nigdy nie wsiadał do latających samochodów. (Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi). Pozdrawiam

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Stefi 15.02.2018 22:39
Czytelnik

Chodzi o felieton Opowieść sylwestrowa 22.12.2017 TP.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Zofia 15.02.2018 11:52
Autorka/Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post