Kontrowersyjny projekt Google’a

LubimyCzytać LubimyCzytać
16.10.2013

O sprawie Google Books przez długi czas mówiono, by później zapadła o niej cisza na kilka tygodni. Jednak jej echa wciąż powracają. Czego dotyczą kontrowersje wokół projektu? Jaki kurs przybiera w ostatnich miesiącach? Czego możemy się spodziewać ze strony Google’a i wydawców?

Kontrowersyjny projekt Google’a

Google Books Search (Google Książki) to projekt realizowany przez firmę Google, w ramach którego powstała wyszukiwarka książek, obejmująca swoim zasięgiem tomy zgromadzone w największych księgarniach i bibliotekach na świecie, w tym w bibliotekach uniwersytetów Stanforda, Harvarda i Princeton, a także w Nowojorskiej Bibliotece Publicznej. Wiele znajdujących się w niej książek można było przeczytać w całości, gdyż wygasły do nich prawa autorskie i nie było osób, które mogłyby być zainteresowane ich chronieniem. Pozostały księgozbiór Google’a był dostępny jedynie w ograniczonej formie: widoczny był podgląd strony tytułowej i spisu treści, a także fragmenty książki, w których pojawiały się wpisane w wyszukiwarce słowa kluczowe.

Teraz jednak pod tą samą nazwą funkcjonuje księgarnia z ebookami założona przez Google'a - działająca również w Polsce. Czy to próba wybrnięcia z twarzą z całej sytuacji, czy jedynie chwilowy kamuflaż?

Kontrowersje wokół projektu

Wciąż nierozstrzygnięta pozostaje kwestia legalności projektu Google Books. W praktyce bowiem polega on na skanowaniu książek i udostępnianiu ich zawartości online. Takiemu procederowi sprzeciwiają się wydawcy i pisarze, którzy odczuwają go jako łamanie przynależnych im praw autorskich. Fala protestów objęła najpierw Stany Zjednoczone, lecz wkrótce, po rozpowszechnieniu się informacji o pomyśle amerykańskiej korporacji, zalała większość świata i głosy sprzeciwu rozległy się w całej Europie, w tym w Polsce, i w Azji.

Nie oznacza to, że projekt nie znalazł swoich zwolenników. Studenci i naukowcy korzystają z niego, widząc w nim przede wszystkim niezwykle użyteczną bazę, w której można znaleźć praktycznie każdą książkę. Baza stanowi kuszącą alternatywę dla katalogów bibliotecznych: umożliwia korzystanie ze światowego księgozbioru bez wychodzenia z domu o każdej porze dnia i nocy. Dostęp do niego mają setki milionów ludzi. Wystarczy wpisać jedno słowo kluczowe, by w przeciągu kilku sekund znaleźć książki, które w jakimś stopniu wiążą się z badanym przez nas tematem.

Wszystkie zalety i wady projektu przedstawione zostały w filmie dokumentalnym „Google And The World Brain”, którego premiera odbyła się na tegorocznym festiwalu Sundance. Jego reżyserem jest Ben Lewis. „Nasz film przedstawia historię najbardziej ambitnego projektu, jaki przedsięwzięto w Internecie”, piszą jego twórcy na swojej stronie internetowej. „W 2002 roku Google rozpoczął skanowanie milionów książek po to, by stworzyć gigantyczną globalną bibliotekę, posiadającą każdą istniejącą książkę. Już wcześniej założyciele Google stawiali sobie jeszcze ambitniejszy cel – stworzenie wyższej formy inteligencji, czegoś, co przepowiadał w swoim eseju z 1937 roku „World Brain” H.G. Wells. Jednak ponad połowa zeskanowanych przez Google’a książek okazała się podlegać prawom autorskim. Ich autorzy rozpoczęli kampanię wymierzoną przeciwko akcji Google’a. Jej kulminacyjny moment rozegrał się w nowojorskiej sali sądowej w 2011 roku. Nasz film opowiada o marzeniach, dylematach i zagrożeniach związanych z działaniami w Internecie”. 

Sprzeciw polskich pisarzy

O ile interpretacja działań Google’a jako starań wiodących do przejęcia kontroli nad umysłami wszystkich ludzi na świecie i zmonopolizowania całej wiedzy zdobytej przez naszą cywilizację wydaje się zbyt daleko idącą ideą fixe, o tyle wspomniane w filmie protesty pisarzy i wydawców należy ocenić jako jak najbardziej zasadne.

Spora część pozycji została umieszczona w bazie bez poszanowania praw autorskich. Choć w założeniu możliwe jest jedynie wyszukanie książek zaliczanych do powszechnego dziedzictwa, niechronionych prawami autorskimi i takich, których wydawcy się na to zgodzili, w rzeczywistości wiele książek zeskanowano nielegalnie.

Pierwsze głosy sprzeciwu ze strony pisarzy odezwały się w 2005 roku. Sądowy spór zakończył się wówczas ugodą, jednak ostatecznie została ona odrzucona w 2011 roku, gdy sędzia stwierdził, że Google Books posunęło się jednak za daleko w łamaniu praw autorskich. Sprawa wróciła na wokandę. Od tej pory regularnie odbywają się kolejne rozprawy, w których stronami są Google i północnoamerykańska Gildia Pisarzy, czyli organizacja reprezentująca interesy wszystkich autorów.

Protestują zresztą nie tylko amerykańscy pisarze, ale także większość tych twórców, którzy usłyszeli o projekcie. Jak pokazano w filmie, Google Books wywołuje sprzeciw autorów niemieckich, francuskich i chińskich. A to tylko kilka głosów, które przedstawiają twórcy dokumentu. Projektowi mają też sporo do zarzucenia polscy pisarze – sprecyzujmy: ci, którzy dowiedzieli się w ogóle o istnieniu tego przedsięwzięcia Google’a. Zapytani o to w 2011 roku Jerzy Pilch, Jacek Dehnel, Ewa Lipska i Olga Tokarczuk nigdy o nim wcześniej nie słyszeli.

Małgorzata Musierowicz powiedziała, że negatywnie ocenia projekt: „Inicjatywa Google’a może być pożyteczna, jedynie gdy książka jest niedostępna, wyjątkowa”. W sprzeciwie wtóruje jej Wojciech Kuczok: „Jeśli to ma być legalizacja piractwa, jestem przeciwny”. Daniel Odija komentuje chłodno: „Nie ma sensu się opierać, to nieuchronna kolej rzeczy. Wierzę jednak, że drukowana książka pozostanie przyjacielem człowieka”. Krzysztof Varga: „Pomysł biblioteki oceniam pozytywnie, tym bardziej że na mnie Google się nie dorobi. Ale jako czytelnik nie jestem nią zainteresowany. Nie będę wertował „Ulissesa” online”.

W zdecydowanie ostrzejszym tonie reagują polscy wydawcy. „Projekt Google’a zagraża istnieniu wydawnictwa”, mówi Jerzy Illg, redaktor naczelny Społecznego Instytutu Wydawniczego Znak. „Metody działania firmy są grubym nieporozumieniem”.

Jeden tylko Janusz Leon Wiśniewski jest entuzjastą pomysłu. „Idea jest genialna: pozwoli ocalić wiele rękopisów, utrwalić bezcenną wiedzę. Za 70 lat nie będzie mnie i praw do moich książek, więc Google oferuje mi poniekąd furtę do wieczności”.
Czyżby?

SF czy autentyczne zagrożenie?

Zatwierdzenia lub zdelegalizowania Google Books nie możemy się spodziewać lada dzień. Sprawa ciągnie się już od kilku lat i nic nie zapowiada rychłego jej rozstrzygnięcia. Zupełnie nieryzykowne jest w tym kontekście założenie, że jeszcze wielokrotnie usłyszymy o tym projekcie i związanych z nim dylematach. Na którą szalę przechyli się ostateczna decyzja? Trudno przewidzieć. Pozostaje nam tylko czekać.

Zanim to nastąpi, możemy zastanawiać się, czym jest projekt Google’a i jakie są prawdziwe motywy kierujące założycielami internetowego giganta. Czy działalność Google’a to urzeczywistnianie powieści SF? Czy skanując książki, firma ta próbuje zbudować bazę do działania wyższej formy inteligencji? Czy to kolejna metoda koncernu na zbieranie o nas danych i kontrolowanie wszystkiego, co robimy? Nawet największych sceptyków może zaniepokoić taka wizja, choć początkowo wydaje się absurdalna i niedorzeczna. Trudno uwierzyć, że coś, o czym pisał słynny twórca powieści science fiction, H.G. Wells, może faktycznie stać się naszym udziałem. Jednak, kiedy wyszukiwarka Google wyświetla w dniu naszych urodzin dedykowanego nam doodle’a, nie wydaje się to aż tak śmieszne i nieprawdopodobne, prawda?

Abstrahując od tych dalekosiężnych teorii spiskowych, skupmy się przez moment jeszcze na praktycznym wymiarze sprawy. Co jest ważniejsze i szlachetniejsze: udostępnianie całej wiedzy wszystkim ludziom na świecie czy poszanowanie praw autorskich? Czy myśl o wszechpotężnej bibliotece obejmującej każdy istniejący tom na świecie nie wydaje się nam, czytelnikom, kusząca? Z drugiej strony, łamanie praw autorskich jest karygodne i niedopuszczalne. Czy istnieje możliwość zrealizowania projektu w taki sposób, by wilk Google był syty i owce pisarze cali? Czy, przeciwnie, projekt należałoby unieważnić jako próbę przejęcia kontroli nad całą wypracowaną przez naszą cywilizację wiedzą?

Jakie jest Wasze stanowisko w tej sprawie? Myślicie, że żądania pisarzy są zasadne? Czy, przeciwnie, zgadzacie się z twórcami Google Books i uważacie, że realizują oni ważną społeczną misję?


komentarze [13]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Hubert Lewiński - awatar
Hubert Lewiński 17.11.2013 08:32
Czytelnik

Wiesz, u anglosasów działa prawo precedensowe. Przy każdym takim pozwie obrona będzie mogła podnieść, że sąd już raz uznał skanowanie książek przez Google za dozwolony użytek (fair use) nie zagrażający oryginalnemu rynkowi na daną pozycję, a nawet spełniający pośrednio funkcję reklamową i promocyjną. Ponadto korporacja jak google na pewno ma pareset milionów już...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Maciej Markisz - awatar
Maciej Markisz 16.11.2013 16:23
Czytelnik

Wygrało, oczywiście. W tej chwili można tak stwierdzić. Taka jest moc prawna w bieżącym czasie. Google wykonało przez kilka ostatnich lat wiele projektów i przedsięwzięć i cały czas coś "montuje".
Zadam pytanie; wygrało na jak długo, Hubercie?
Problemy się zaczną dla Google, jestem o tym przekonany, lawina pozwów prywatnych, kolizje z innymi firmami, kolizje z całymi...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Hubert Lewiński - awatar
Hubert Lewiński 16.11.2013 14:33
Czytelnik

http://gigaom.com/2013/11/14/google-wins-book-scanning-case-judge-finds-fair-use-cites-many-benefits/

i bach, a jednak Google Books wygrało (na szczęście).

"Google Books provides significant public benefits,” Chin wrote, describing it as “an essential research tool” and noting that the scanning service has expanded literary access for the blind and helped preserve the...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Maciej Markisz - awatar
Maciej Markisz 18.10.2013 20:26
Czytelnik

Avuca, mądre słowa. Niestety, w wielu dziedzinach i zawsze, niekoniecznie wygrywa ten, kto ma rację, nie wygrywa sprawiedliwość, tylko ten silniejszy albo potężniejszy. Tak, Google jest wpływowe i będzie prawdopodobnie mocno się umacniało, rozrastało. Progresywnie i całkiem szybko.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
avuca  - awatar
avuca 17.10.2013 19:41
Moderator globalny

"Spora część pozycji została umieszczona w bazie bez poszanowania praw autorskich. Choć w założeniu możliwe jest jedynie wyszukanie książek zaliczanych do powszechnego dziedzictwa, niechronionych prawami autorskimi i takich, których wydawcy się na to zgodzili, w rzeczywistości wiele książek zeskanowano nielegalnie."

To mnie najbardziej boli. Google nielegalnie wrzuci do...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Hubert Lewiński - awatar
Hubert Lewiński 17.10.2013 16:22
Czytelnik

Popi: @Aleksandra - przyszłością to może i są, ale chyba nie tego dotyczy problem.
Tu chodzi o prawa autorskie, o to, że te prawa wygasają i nagle się okaże, że za X lat tylko Google będzie miało prawa do danych tytułów.
I co wtedy jak zacznie pobierać opłaty? A nie należy się łudzić, że ktoś coś robi "charytatywnie".


Google nie wykupuje praw. Albo udostępnia książki, co...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Avalarte  - awatar
Avalarte 17.10.2013 13:36
Czytelnik

Taka opcja wydaje mi się trochę niepokojąca... Może to i ciekawy pomysł, ale nie wierzę w całkowitą bezinteresowność Google. Na 100% z czasem zaczną na tym zarabiać, zabierając pieniądze m. in. pisarzom i wydawnictwom. Wystarczy, że wrzucą na stronę z danym dziełem jakieś reklamy. Bo jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze. Taki niby banał, ale...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Boogna  - awatar
Boogna 16.10.2013 22:18
Czytelniczka

@Aleksandra - przyszłością to może i są, ale chyba nie tego dotyczy problem.
Tu chodzi o prawa autorskie, o to, że te prawa wygasają i nagle się okaże, że za X lat tylko Google będzie miało prawa do danych tytułów.
I co wtedy jak zacznie pobierać opłaty? A nie należy się łudzić, że ktoś coś robi "charytatywnie".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
chiyome  - awatar
chiyome 16.10.2013 22:16
Czytelniczka

moim zdaniem taka internetowa biblioteka zawierająca stare, trudno dostępne, bądź wydane w małym nakładzie książek jest zaiste szczytnym celem i zasługującym na pochwałę. podobnie jest z wszelakimi tekstami natury naukowej. pomocne będzie to studentom, publicystom oraz uczniom.

jednakże na nie jestem aby w takim czym były poczytne pisemka i popularne publikacje: nowele,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Aleksandra  - awatar
Aleksandra 16.10.2013 21:51
Czytelniczka

Ja uważam, że takie cyfrowe biblioteki są przyszłością, mam nadzieję, że bardzo bliską. Wiele książek, szczególnie tych wydanych przed 1945 rokiem jest niedostępna w bibliotekach (lub można je czytać w czytelni). A co zrobić, kiedy w bibliotece jest tylko jedna kopia, a studentów kilkudziesięciu a termin goni? No cóż, chyba nie muszę pisać o cudownym wynalazku, jakim jest...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej