-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
50/2024
Nasze poczucie humoru zmienia się wraz z wiekiem, doświadczeniem, bagażem życiowym, pewne “przejścia” powodują, iż niektóre rzeczy przeżyte na własnej skórze przestają nas śmieszyć, inne – z perspektywy czasu – śmieszyć zaczynają.
Podobnie jest z osią czasu rozciągniętą na całe pokolenia – to, co śmieszyło generację naszych dziadków nas nie rusza w ogóle, natomiast współczesny humor byłby dla naszych przodków w sporej mierze wręcz niezrozumiały.
Liczący niespełna trzysta stron zbiorek dowcipów i anegdot zebranych przez Autora został wydany w roku 1991, zatem podane tu przykłady sięgają daleko wstecz.
Całość podzielona jest na rozdziały tematyczne typu: dowcipy o mężach i żonach, rodzicach i dzieciach, o nauczycielach i uczniach, lekarzach i pacjentach itd. Ostatni rozdział to zbiór anegdot z życia artystów czy polityków.
W trakcie niespiesznej lektury (po kilka stroniczek dziennie) uśmiechnąłem się bodaj z kilkanaście razy, roześmiałem może dwa, trzy. Wszystko to jest dla mnie za grzeczne, zbyt poprawne.
To takie kawały, które można by spokojnie opowiadać przy stole podczas pierwszej wizyty u rodziców narzeczonej ;)
Ja jestem już zbyt zepsuty i lubię humor pikantny, pieprzny, dla niektórych nawet – wulgarny. No nic na to nie poradzę. Ani nawet poradzić nie chcę, bo dobrze mi z tym :)
50/2024
Nasze poczucie humoru zmienia się wraz z wiekiem, doświadczeniem, bagażem życiowym, pewne “przejścia” powodują, iż niektóre rzeczy przeżyte na własnej skórze przestają nas śmieszyć, inne – z perspektywy czasu – śmieszyć zaczynają.
Podobnie jest z osią czasu rozciągniętą na całe pokolenia – to, co śmieszyło generację naszych dziadków nas nie rusza w ogóle,...
49/2024 (audiobook 36/2024)
Kto czytał którykolwiek z tomów serii poświęconej przygodom Jacka Reachera – to jakby czytał je wszystkie.
“Strażnik” to dwudziesta piąta odsłona tej historii. Nie wyróżnia się niczym na tle pozostałych, niczym też nie odstaje od reszty.
Znamienne jest może tylko to, że Reacher – człowiek wczorajszy, będący na bakier z wszelakimi nowinkami technicznymi (z trudem akceptował onegdaj istnienie telefonii komórkowej) – tym razem mierzy się z problemem cyberprzestępczości.
Poza tym – to pierwszy tom napisany w duecie przez braci. Jim Grant powoli przygotowuje się do cedowania pisarskiej schedy i angażuje do współpracy młodszego brata – Andrew.
Jak wspomniałem – nie owocuje to tym razem niczym niezwykłym, ale też nie powoduje zaburzenia jakościowego na tle pozostałych tomów serii.
Stary, dobry Reacher – wie więcej niż inni, umie więcej niż pozostali, a do tego jest sprytniejszy, bardziej inteligentny, a przede wszystkim – silniejszy. Przy takim zestawie cech – nietrudno przewidzieć rozwój wypadków.
Lektor: Janusz Zadura
49/2024 (audiobook 36/2024)
Kto czytał którykolwiek z tomów serii poświęconej przygodom Jacka Reachera – to jakby czytał je wszystkie.
“Strażnik” to dwudziesta piąta odsłona tej historii. Nie wyróżnia się niczym na tle pozostałych, niczym też nie odstaje od reszty.
Znamienne jest może tylko to, że Reacher – człowiek wczorajszy, będący na bakier z wszelakimi nowinkami...
48/2024 (audiobook 35/2024)
Chyba mi wstyd.
A dokładnie: nieco wstydzę się przyznać, że to najsłabsza książka Małeckiego z dotychczas przeze mnie przeczytanych.
Ale miejmy to już za sobą, zatem otwarcie przyznaję: najsłabsza.
Zacznę od tego, że “Wstyd” nie jest kryminałem, ani tym bardziej thrillerem, jak próbuje nas zwodzić wydawca.
Owszem, morderstwo, a nawet dwa, są ważną składową fabuły, ale powieść zdecydowanie lokuję w nurcie obyczajowym.
Jest też intryga, dwa śledztwa – oficjalne - policyjne i prywatne, prowadzone przez bohaterkę.
Wszystko co najważniejsze – skupia się jednak wokół relacji rodzinnych, sąsiedzkich, pracowniczych. A przede wszystkim – uczuciowych, zarówno w sensie erotycznych namiętności, jak i macierzyńskich wątpliwości.
“Wstyd” jest powieścią a nie reportażem, nie wymagam więc od fabuły stuprocentowej wiarygodności i prawdopodobieństwa.
Lubię jednak, kiedy fabuła i akcja noszą znamiona tychże.
Tymczasem Małecki kreuje tak absurdalną opowieść, że nawet całkiem ciekawa intryga nie jest w stanie jej uratować.
Nie chcę tu udowadniać stężenia owego absurdu, musiałbym bowiem solidnie spojlerować, a jestem wrogiem streszczania opiniowanych książek, co jest niestety plagą, istną zarazą, toczącą opinie na portalu “Lubimy czytać”.
Mrugnę tylko okiem, że Autor chyba podpisał jakiś kontrakt reklamowy z… producentem martensów (kto przeczyta/ł – ten zrozumie w czym rzecz).
Największe pretensje mam chyba do Autora jednak za pójście “pod publiczkę”, podążanie za modnymi dziś, “netflixowymi” trendami, za potrzebę (lub poddanie się konieczności) dołączenia do prawilnego chóru – w tym wypadku pisarzy – podejmującego konkretną tematykę, poruszającego problemy konkretnych grup społecznych. Żeby było jasne: ja te problemy dostrzegam i rozumiem. Ba! Nawet jestem przeciwnikiem milczenia na ten temat!
Ale bycie rzecznikiem pewnej sprawy w takim stężeniu, w jakim czyni tu Autor – powoduje u mnie jakiś rodzaj zgagi po wypiciu silnego koncentratu.
Jest coś w teorii, że Autorzy powieści ujętych w ramach serii – nieszczególnie zachwycają, kiedy napiszą jakąś powieść “osobną”.
Daleki jestem od uznania tego za regułę, ale – fakt faktem – muszę zgodzić się przynajmniej ze zdaniem, iż zdarza się to nader często.
Lektor: Danuta Stenka
48/2024 (audiobook 35/2024)
Chyba mi wstyd.
A dokładnie: nieco wstydzę się przyznać, że to najsłabsza książka Małeckiego z dotychczas przeze mnie przeczytanych.
Ale miejmy to już za sobą, zatem otwarcie przyznaję: najsłabsza.
Zacznę od tego, że “Wstyd” nie jest kryminałem, ani tym bardziej thrillerem, jak próbuje nas zwodzić wydawca.
Owszem, morderstwo, a nawet dwa, są...
47/2024 (audiobook 34/2024)
Och, wspaniała rzecz!
Krzysztof Bochus z każdym kolejnym tomem poświęconym Abellowi staje się coraz ciekawszym Autorem.
Kryminał retro w najlepszym wydaniu.
Misterne śledztwo, soczysta akcja i efektowne jej zwroty, charakterni bohaterowie, koronkowa intryga, wielopiętrowa, zagmatwana sprawa, wręcz idealne proporcje pomiędzy wątkiem kryminalnym a obyczajowym, a wszystko to z uniknięciem zarówno patosu, jak i banału.
Plus ogromny walor: klimat i koloryt epoki. Bochus prowadzi czytelnika przez rzeczywistość połowy lat trzydziestych, czuć już plecach odór oddechu rosnącego w siłę nazizmu. Autor ciekawie opowiada o losach mennonitów w tamtym okresie rozwoju III Rzeszy, z widocznym przygotowaniem merytorycznym na tle funkcjonowania tego specyficznego wyznania rysuje swą fikcyjną, kryminalną opowieść. A przy okazji edukuje nas w zakresie… ówczesnej gospodarki bursztynem, sposobami jego pozyskiwania, transportem i handlem, a przede wszystkim – towarzyszącej temu wszystkiemu korupcji.
Znać tu mocne inspiracje Ebim Mockiem z Breslau: w osobie Christiana Abella znajdujemy sporo cech jego kolegi po fachu, nawet Kukulka staje się tu odpowiednikiem Wirtha i Zupitzy (“cyngli” Mocka), czyli takim człowiekiem od tzw. mokrej roboty.
Zresztą Bochus – tak jak Krajewski Breslau – stara się osobnym bohaterem swej powieści uczynić ówczesny Gdańsk, z jego klimatem przedwojennym, zabierając nas w miejsca, które zniknęły potem z powierzchni ziemi.
Ciekaw jestem, jak Abell poradzi sobie w ciągu kilku najbliższych lat, jakie dzielą go od wystrzałów pewnego pancernika, który zawinie do gdańskiego portu w ramach wizyty mającej uczcić pamięć poległych na Bałtyku i pochowanych w sierpniu 1914 roku w Gdańsku marynarzy z krążownika “Magdeburg”…
Lektor: Mateusz Weber
47/2024 (audiobook 34/2024)
Och, wspaniała rzecz!
Krzysztof Bochus z każdym kolejnym tomem poświęconym Abellowi staje się coraz ciekawszym Autorem.
Kryminał retro w najlepszym wydaniu.
Misterne śledztwo, soczysta akcja i efektowne jej zwroty, charakterni bohaterowie, koronkowa intryga, wielopiętrowa, zagmatwana sprawa, wręcz idealne proporcje pomiędzy wątkiem kryminalnym...
46/2024 (audiobook 33/2024)
Gdybym był… drinkiem – James Bond by mnie nie pijał. Bo w przeciwieństwie do jego smakowych preferencji – po lekturze książki Kate Alice Marshall jestem zmieszany, w żadnym wypadku nie wstrząśnięty :P
Moje mieszane uczucia wiążą się z rozczarowaniem i żalem, że najważniejsze składowe tej opowieści nie za bardzo ze sobą współgrają.
Oto bowiem – największym walorem tej historii jest ów, zawarty w tytule, gąszcz kłamstw. Okazuje się, że dosłownie każdy w tej powieści ma swoje tajemnice, coś ukrywa, czegoś strzeże. Czyli – kłamie. Sobie i innym.
I ten gęsty, zawiesisty, klimat zakłamania, półprawd czy niedopowiedzeń udało się Autorce sugestywnie wykreować, co pozwala zaangażować czytelnika emocjonalnie.
Niestety starania te, nie chce napisać, że niweczy, ale zdecydowanie osłabia ich siłę – nieco absurdalna fabuła oraz zupełnie nieprzekonujące portrety psychologiczne bohaterek.
Może po prostu jestem “za duży”, a może przeczytałem za dużo poważniejszych i ciekawszych książek na podobny temat – nie wiem. Wiem za to, iż nie dałem się Autorce przekonać. Nie dlatego, że nie chciałem. Po prostu Autorka nie pozwoliła mi tych zamiarów zrealizować. :)
Lektorka: Jagoda Małyszek
46/2024 (audiobook 33/2024)
Gdybym był… drinkiem – James Bond by mnie nie pijał. Bo w przeciwieństwie do jego smakowych preferencji – po lekturze książki Kate Alice Marshall jestem zmieszany, w żadnym wypadku nie wstrząśnięty :P
Moje mieszane uczucia wiążą się z rozczarowaniem i żalem, że najważniejsze składowe tej opowieści nie za bardzo ze sobą współgrają.
Oto bowiem –...
45/2024 (audiobook 32/2024)
Po lekkim wynudzeniu lekturą cyklu z aspirantem Przeworskim w roli głównej z ulgą sięgnąłem po tom poświęcony innemu bohaterowi.
Autor dokonał ciekawego zabiegu czyniąc bohaterem książki postać epizodyczną pojawiającą się w jednej z poprzednich powieści.
I był to strzał w dziesiątkę: Vogel jest postacią o wiele ciekawszą, intrygującą, tajemniczą niż Dominik Przeworski.
Zresztą wszystko jest w tej książce ciekawsze niż we wspomnianym cyklu: lepsze twisty, atrakcyjniejsza fabuła, bardziej wyraziste postacie, bardziej pogmatwana intryga. Mówiąc kolokwialnie: Vogel ma większe jaja niż Domiś.
Z nieskrywaną frajdą czytam, że Autor zamierza uczynić Henryka/Heinricha bohaterem większej serii. Rad jestem, że Autor znów powraca do mocniejszych rzeczy niż grzeczne, familijne wręcz, kryminały jakim poświęcał się ostatnio.
Ciągle jednak tęsknię za Suderem – najciekawszym, jak dotąd, bohaterem wykreowanym przez Marka Stelara.
Lektor: Mateusz Drozda
45/2024 (audiobook 32/2024)
Po lekkim wynudzeniu lekturą cyklu z aspirantem Przeworskim w roli głównej z ulgą sięgnąłem po tom poświęcony innemu bohaterowi.
Autor dokonał ciekawego zabiegu czyniąc bohaterem książki postać epizodyczną pojawiającą się w jednej z poprzednich powieści.
I był to strzał w dziesiątkę: Vogel jest postacią o wiele ciekawszą, intrygującą,...
44/2024 (audiobook 31/2024)
Istnieje w muzyce taka teoria, że dopiero trzeci album w dyskografii świadczy o prawdziwym potencjale zespołu. W debiucie – wiadomo – zapał, podniecenie, chęć podzielenia się ze światem własnym pomysłem na sztukę. Druga płyta to już wyciągnięcie wniosków z błędów debiutu, rozwinięcie pewnych pomysłów, wprowadzenie jakiegoś nowego składnika.
A trzeci album – to już przemyślana koncepcja, wynik wcześniejszych rozczarowań ale i sukcesów, chęć nie tylko utrzymania wypracowanej pozycji ale i przejścia do kontrataku.
Nowa powieść Sławomira Gortycha idealnie wpisuje się w tę gradację.
“Schronisko, które spowijał mrok” jest – jak dotąd – najlepszym albumem w jego dyskografii ;)
Autor konsekwentnie kroczy obraną drogą (notabene, ciekaw jestem, kiedy wyczerpie się ta formuła) zarówno jeśli chodzi o wybór miejsc akcji, konstrukcji fabuły i ogólnej koncepcji świata przedstawionego.
Co stanowi o wyższości trzeciego tomu nad poprzednimi dwoma? Otóż nie tylko to, co w nim jest, ale także to, czego w nim nie ma :)
Autor buduje intrygę splatając wydarzenia sprzed sześćdziesięciu lat ze współczesnością. Ale tym razem czyni to, rzekłbym, głębiej, ciekawiej, sugestywniej. Już nie dzierga fabuły na szydełku, ale snuje piękny ażurowy ścieg.
Wykorzystując fakty z przeszłości regionu (niektóre przekształcając) przemyślanie kreuje mocną fikcyjną opowieść, w której znaki zapytania uderzają z siłą lawiny.
Wielkim walorem powieści jest niesamowity klimat karkonoski, jaki udaje się Autorowi wytworzyć na kartach książki. Da się wręcz poczuć chłód śniegu i smagnięcia wiatru w pewnych momentach.
Spora porcja wiedzy geograficzno-historycznej o tym niezwykłym regionie staje się już właściwie charakterystyczną składową książek Gortycha. I to jest wspaniałe – Autor inspiruje podrzucając czytelnikowi ciekawe historie mogące być przyczynkiem do własnych poszukiwań.
Pobrzmiewają tu – zwłaszcza jeśli chodzi o część akcji poświęconej sylwestrowej nocy – echa Agathy Christie, a nawet, rzekłbym, Quentina Tarantino :) Hermetyczne miejsce, zamknięty krąg towarzyski, niespodziewana zbrodnia, wszyscy podejrzani.
Mam wrażenie, że i pod względem kompozycji fabuły Autor się rozwija: żongluje retrospekcją coraz bardziej, dzieląc akcję na kawałki i rozrzucając je przed czytelnikiem.
No dobrze, a co z tym, czego nie ma, a co także stanowi o wyższości tego tomu nad pozostałymi?
Otóż tym razem, ku mej uldze, Autor nie raczy nas żenująco-licealno-kiczowatym wątkiem miłosnym. To były największe słabości dwóch poprzednich książek i tego obawiałem się przy trzeciej. Na szczęście, jak widać, Autor dojrzał zarówno jako pisarz, jak i pewnie człowiek, i tym razem postawił na poważniejszy rodzaj namiętności – taki, który prowadzi nawet do zbrodni.
Cieszę się, że “sprawy idą w dobrym kierunku”, mam nadzieję, że kolejne części opowieści karkonoskich będą jeszcze lepsze.
Lektor: Aleksander Orsztynowicz-Czyż
44/2024 (audiobook 31/2024)
Istnieje w muzyce taka teoria, że dopiero trzeci album w dyskografii świadczy o prawdziwym potencjale zespołu. W debiucie – wiadomo – zapał, podniecenie, chęć podzielenia się ze światem własnym pomysłem na sztukę. Druga płyta to już wyciągnięcie wniosków z błędów debiutu, rozwinięcie pewnych pomysłów, wprowadzenie jakiegoś nowego składnika.
A...
W ósmej księdze przygód Tytus i spółka zdobywają sprawność astronoma, co staje się pretekstem do lekcji historii – głównie tej z czasów Mikołaja Kopernika. Lekcja to dosłowna - ancymony stają się jej aktywnymi uczestnikami, gdyż… przenoszą się w czasie!
Oto bowiem w życiu naszych harcerzy oraz czytelników pojawia się postać wyjątkowa i wyjątkowo ważna: profesor T.Alent z Centralnego Ośrodka Wybryków Kosmicznych, szalony naukowiec, konstruktor i wynalazca. Dzięki aparacikowi zmajstrowanemu w pracowni profesora – ananasy wędrują w czasie, przeżywając masą przygód i poznając, oczywiście, słynnego astronoma.
Całość tej opowieści, niczym ambitna narracja, ujęta jest w fabularną klamrę kompozycyjną, udowadniającą, że podróże w czasie bywają ryzykowne – zwłaszcza powroty ;)
Reminiscencje Polski Ludowej (pierwsze wydanie księgi pochodzi z roku 1973), jakie wyłapałem tym razem dotyczą pracy i… włosów:
“Dobra organizacja pracy to zwiększone efekty produkcyjne, więc: Romek ładuje, Tytus wozi, a ja… liczę taczki” - cudna konfrontacja motywujących haseł z typową polskim kombinowaniem ;)
“- Na jutro macie mieć długie włosy, jak na żaków przystało. Wiadomo: ”krótkie włosy – krótki rozum.
- Chi, chi, Odwrotnie jak u nas!” - słynne problemy naszych, wówczas nastoletnich, ojców, którzy walczyli o dłuższe czupryny w domach i szkołach :)
Z ulubionych tekstów w tej książeczce wynotowałem:
“- Stać! Polskich chudopachołków nie wpuszczamy.
- Nie jesteśmy chudzi. Spójrzcie, panowie, na A`Toma”
I absolutnie kultowy dialog bandziorów przygotowujących napad:
“ - Jak Zefiryn ciach, to Pafnucy bum! Wtedy Makary bęc, a Kapistran ryms…
- A ja bym radził odwrotnie. Niech Kapistran bęc, a Makary ryms!”
“Astronomiczną” księgę wspominam z jakimś szczególnym sentymentem, była jedną z moich ulubionych w okresie dziecięcych lektur.
W ósmej księdze przygód Tytus i spółka zdobywają sprawność astronoma, co staje się pretekstem do lekcji historii – głównie tej z czasów Mikołaja Kopernika. Lekcja to dosłowna - ancymony stają się jej aktywnymi uczestnikami, gdyż… przenoszą się w czasie!
Oto bowiem w życiu naszych harcerzy oraz czytelników pojawia się postać wyjątkowa i wyjątkowo ważna: profesor T.Alent z...
43/2024 (audiobook 30/2024)
Jedna z moich ulubionych serii fantasy, po dłużącej się przerwie, znów odżyła w kolejnym tomie.
Z radością konstatuję, że cykl nie stracił na atrakcyjności, formuła się nie wyczerpała, konwencja się nie sprała i zachowuje swoje kolory. 😊
Zmierzam do tego, że moje zadowolenie wynika z faktu, iż otrzymałem dokładnie to, czego oczekiwałem, czyli – kawał świetnej, soczystej historii, opowieść z mocnymi zwrotami akcji, z bohaterami, których indywidualne losy ściśle sprzęgnięte są z polityką w wymiarze lokalnym i globalnym.
Virion, co prawda, się postarzał, ale magia jego miecza nie utraciła swej mocy, a nowe pokolenie bohaterów dobrze rokuje na przyszłość.
Może tylko – to jedynie moje subiektywne odczucie – za dużo tym razem humoru w tej opowieści. Lubię humor w stylu, ale i w proporcji, Sapkowskiego – jest go tam tyle, ile być powinno.
Ziemiański tym razem śmieszkuje, mam wrażenie, bardziej i częściej niż zwykle, i to mi nieco niweluje napięcie oraz obniża jakość lubianego przeze mnie dreszczyku emocji.
Mam nadzieję, że Autorowi nie zabraknie ani czasu, ani chęci, ani pomysłów na kontynuowanie tej serii. Mógłbym ją czytać do końca świata i jeden dzień dłużej 😉
Lektor: Grzegorz Pawlak – oczywiście!
43/2024 (audiobook 30/2024)
Jedna z moich ulubionych serii fantasy, po dłużącej się przerwie, znów odżyła w kolejnym tomie.
Z radością konstatuję, że cykl nie stracił na atrakcyjności, formuła się nie wyczerpała, konwencja się nie sprała i zachowuje swoje kolory. 😊
Zmierzam do tego, że moje zadowolenie wynika z faktu, iż otrzymałem dokładnie to, czego oczekiwałem, czyli –...
51/2024 (audiobook 37/2024)
Tak się przypadkiem złożyło, że kontakt z tą serią wydawniczą przyszło mi rozpocząć od części drugiej, czego zwykle nie robię – lubię porządek w tym aspekcie. ;)
Zakończyłem lekturę z mieszanymi uczuciami.
“Kruchy lód” aż skrzy się od zwrotów akcji, historia sunie wartko, miejscami nawet pędzi, jest trochę koniecznego napięcia.
Słowem: wszystko w zgodzie z gatunkowymi normami.
To, co mnie rozczarowało to schematyczność, wtórność, podążanie wydeptanymi ścieżkami fabularnymi. Drugi tom opowieści o Marku Smudze jest historią do bólu konwencjonalną, odnosi się wrażenie, że podobnych książek czytało się już dziesiątki. Albo oglądało tuziny filmów opartych na scenariuszach jak spod sztancy.
Zaczynam już być naprawdę znudzony (byłymi) policjantami po przejściach czy nawet traumach, zmagającymi się z typowym zespołem problemów (alkohol, dragi, lekomania), którzy równolegle rozwiązują trudne i zawiłe zagadki narażając życie czy zdrowie.
Zakres tematyczny, czyli handel ludźmi, seksturystyka, porwania – to także motywy sprane już do imentu. Doprawdy, ciężko tu o oryginalność i zaskoczenie czymkolwiek.
Pamiętacie “Hity Polsatu” w poniedziałkowe wieczory?
Ekranizacja “Kruchego lodu” nadawałaby się idealnie na pozycję z tej serii: kino klasy B, z kolejną rolą Rafała Zawieruchy, który od paru lat, jak się zdaje, grywa w większości polskich produkcji ;)
Lektor: Filip Kosior
51/2024 (audiobook 37/2024)
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTak się przypadkiem złożyło, że kontakt z tą serią wydawniczą przyszło mi rozpocząć od części drugiej, czego zwykle nie robię – lubię porządek w tym aspekcie. ;)
Zakończyłem lekturę z mieszanymi uczuciami.
“Kruchy lód” aż skrzy się od zwrotów akcji, historia sunie wartko, miejscami nawet pędzi, jest trochę koniecznego napięcia.
Słowem:...