Eve Green Susan Fletcher 6,8
ocenił(a) na 74 lata temu Susan Fletcher "Eve Green"
Czy to uzasadnione wrażenie czy już przewrażliwienie? Kolejna okładka sugerująca czytadło, a co najmniej niepewność, czym właściwie jest ta książka. Tymczasem nagrodzona Costa Book Awards (2004) powieść Susan Fletcher to przejaw świetnego opanowania sztuki pisania kreatywnego na usługach ambitnej literatury środka, która ma na celu coś więcej, ba, dużo więcej!, niż tylko opowiedzieć ciekawą historię. W konwencji wspomnień blisko trzydziestoletniej, spodziewającej się dziecka, Evangeline, która w wieku ośmiu lat straciła matkę i trafiła pod opiekę osiadłych na walijskiej prowincji dziadków, autorka tka opowieść o tym wszystkim, co tworzy mapę emocji człowieka, odkrywaniu własnej tożsamości, o przyjaźni i utracie, o miłości i pogardzie. O sile pamięci zmysłowej, zapachu jako wyzwalaczu wspomnień. Bez cienia ckliwości czy patosu.
Ale ta historia składana ze skrawków retrospekcji jest nie tylko ciekawym studium jednostki, przy którym trudno uwolnić się od spoglądania w głąb siebie i refleksji o kształtującym wpływie doświadczeń z dzieciństwa. To również ciekawa panorama małomiasteczkowej społeczności, z jej specyficzną – acz chyba typową dla wszystkich prowincji świata – mentalnością, przy której anonimowość w wielkim mieście wydaje się szczytem marzeń, w szczególności dla jednostek wymykających się stereotypom, łamiących niepisany kodeks lokalnych zasad i zwyczajów. Rola czarnej, choć tu akurat rudej (sic!),owcy odciska się bolesnym i długotrwałym piętnem na emocjach i tak nie głaskanej przez życie Evangeline.
I nie mogę nie wspomnieć o urzekająco oddanym piórem Fletcher klimacie mrocznej, wietrznej, bagnistej Walii, która zamarzyła mi się jako cel podróży. I jeszcze na „Ostrygojady” apetyt mam wielki!