„Wykreowałam świat, w którym ważne są przyjaźń, współpraca i głowa pełna pomysłów”, Anna Mietelska

BarbaraDorosz BarbaraDorosz
19.10.2022

Dziecięca wyobraźnia nie zna granic i – jak się okazuje – tworzy fantastyczne historie, które nasza rozmówczyni umiejętnie zamieniła w świetną powieść, pełną wyjątkowych bohaterów, przygód i tajemnic. Z debiutującą autorką książki dla najmłodszych pt. „Tajemnica Hotelu Grandspejszyn”, po którą z pewnością chętnie sięgną również rodzice, rozmawiamy o jej uroczych bohaterach, niekończącej się liście pasji i zainteresowań oraz o tym, że nie warto rezygnować ze swoich marzeń.

„Wykreowałam świat, w którym ważne są przyjaźń, współpraca i głowa pełna pomysłów”, Anna Mietelska Materiały wydawnictwa

[Opis wydawcy] Hotel Grandspejszyn to miejsce magiczne. Ten, kto przestąpi jego skrzypiący próg i zostanie poczęstowany przez właścicieli – Łilkinsona i Ellę – szklaneczką soku z berberysu, poczuje się jak w domu. I może będzie chciał zostać już na zawsze…

Mieszkańcy hotelu są równie niezwykli: wynalazczyni Mo, która związuje długie uszy na czubku głowy, nieco znerwicowany Pan Libling, nieśmiały kot Dżersi czy mała baletnica Ajmi. Każdy może tu robić, co tylko mu się podoba: malować na białych imbryczkach kurze łapki, przesiadywać na werandzie i spoglądać w dal, udawać się na pozornie bezcelowe górskie wycieczki… albo po prostu utrzymywać swoje sprawy w zupełnej tajemnicy. Nic jednak nie trwa wiecznie. Pewnego ranka spokój gości hotelowych zakłóca przybycie Pana Misia: pyszałkowatego astronoma i prawnuka Lorda Berlingtona. Twierdzi on, że całej Zielonej Kotlinie grozi zagłada. Jaka dokładnie – nie wiadomo. Czy uda się jej zapobiec – nie wiadomo tym bardziej, ale trzeba próbować! Wygląda na to, że losy świata znalazły się nagle w bardzo małych łapkach…

Barbara Dorosz: Hotel Grandspejszyn to miejsce niezwykłe. Tak niezwykłe, że kto raz przekroczy jego próg, już nigdy nie zechce go opuścić. W czym tkwi magia tego tytułowego hotelu?

Anna Mietelska: Hotel kojarzy się z miejscem tymczasowym, przejściowym. Nawet jeśli jest ładny i przytulny, to i tak po czasie tęskno nam za domem. W Hotelu Grandspejszyn jest inaczej. Tu bohaterowie postanawiają zostać dłużej, ale każdy z innego, sobie tylko znanego powodu.

Czy sprawia to panująca tam niezwykła atmosfera, pełna akceptacji, bezpieczeństwa i przyjaźni? Czy może kusi spokój miejsca ukrytego w kotlinie z zapachem świerków okalających hotel i delikatnym wietrzykiem znad jeziora? A może apetyt na gorące kakao serwowane z maślanymi bułeczkami przez gospodynię? Po odpowiedź zapraszam do lektury.

Księga była piękna. Miała okładkę powleczoną aksamitnym w dotyku materiałem. Na turkusowym suknie widniały dziwaczne złote znaki nieprzypominające liter.
Wędrowiec pogładził okładkę zamyślony.
– Otwieramy? – zapytała Ajmi z przejęciem.
Wszyscy wpatrywali się w księgę z podziwem, ale i niepewnością. Czy taki magiczny przedmiot jest bezpieczny? Czy nie wyskoczy z niego potwór i nie wciągnie kogoś w bezdenną czeluść?
Zrobiło się jakoś dziwnie cicho, zdawało się nawet, że ptaki przestały śpiewać.

Czy to prawda, że hotel jest owocem wyobraźni pani córki i to ona podsunęła pani pomysł na tę fantastyczną fabułę?

Tak! Hotel Grandspejszyn istnieje naprawdę. Wymyśliła i zbudowała go moja Hania. Budowlę umieściła na kilku półkach szafki nad kanapą w swoim pokoju. Wyposażyła ją w malutkie, własnoręcznie stworzone mebelki i inne przydatne drobiazgi. W hotelu zamieszkał Pan Miś, który nie rozstawał się ze swoją opasłą walizką, i uroczy, maleńki kotek. Było to tak ładne, że postanowiłam nie tylko napisać o tym książkę, ale również pomóc jej w tworzeniu kolejnych mieszkańców. I tak zrodziła się myśl, by zrobić je samodzielnie, z filcu. To też było dla nas coś zupełnie nowego. Kupiłyśmy zestaw startowy do filcowania na sucho i posługując się filmikami z internetu, zaczęłyśmy pracę, choć tak naprawdę chyba jednak zabawę. Naszym zdaniem – figurki wyszły wspaniale! Na końcu powieści zamieszczone są ich zdjęcia, więc efekty naszych prac można ocenić samemu. A fabuła? Wiele scen zaczerpniętych jest bezpośrednio z Hani zabaw, wiele wymyślałyśmy na nowo, a każda moja innowacja musiała zostać zaaprobowana przez moją córkę. A proszę mi wierzyć, jest bardzo surowym krytykiem.

A czy pani ma takie miejsce w swoim życiu, które niechętnie opuszcza bądź chętnie do niego wraca?

Mam duszę wędrowca. Ciągnie mnie w świat, by odkrywać nowe miejsca i chłonąć ich klimat. Im bardziej egzotycznie, tym lepiej, ciekawiej. Najbardziej lubię usiąść gdzieś na końcu świata w kawiarni albo po prostu przysiąść gdzieś na schodach i wtopić się w atmosferę miejsca. Zwolnić, poobserwować, pobyć… Ale czy chciałabym wrócić tam raz jeszcze? Może i tak, gdyby nie czekało na mnie tyle innych cudownych nowych miejsc. Wracam zaś do ludzi – rodziny, przyjaciół, ale też psa i kota. Lubię również mój dom otoczony zielenią, z hamakiem pod mirabelką i wszędzie wijącym się bluszczem.

O podróżach mogłybyśmy rozmawiać bez końca, wróćmy jednak do książki. Mieszkańcy hotelu to bardzo zróżnicowani bohaterowie – przykładowo Pan Libling ponad wszystko ceni sobie spokój i stabilizację, Mo to ciekawa świata wynalazczyni, zaś opiekuńcza Ella, gdyby tylko mogła, przychyliłaby każdemu kawałek nieba. Ciekawi mnie, czy książkowe postacie były wzorowane na osobach z pani otoczenia.

Myślę, że to mieszanka charakterów, upodobań czy sposobu życia znanych mi lub napotkanych kiedyś ludzi oraz bohaterów książek i filmów, którzy zapadli mi w pamięć. Tworząc postać, starałam się wyobrazić ją sobie jak najdokładniej, czasem trochę za nią podreptać i podejrzeć ją w różnych sytuacjach.

Czy któregoś z wielu bohaterów powieści darzy pani szczególną sympatią?

Każdy z nich jest ciekawy na swój sposób. Lubię Mo, bo jest dzielna, przebojowa i żądna przygód. Ta jej siła jest bardzo inspirująca i motywująca. No i Pana Liblinga. Od razu chciałoby się go przytulić lub choćby poklepać po ramieniu i powiedzieć, że będzie dobrze, żeby się nie martwił. Albo wydziergać dla niego kolejną czapeczkę, by choć przez chwilę poczuł się bardziej bezpiecznie.

Skoro już mówimy o poczuciu bezpieczeństwa, to w pewnym momencie nasi bohaterowie odkrywają, że nad kotlinę nadciągają czarne chmury w postaci kosmicznej siły mogącej zniszczyć ich hotel. Obserwujemy, z jakim zaangażowaniem i pasją bohaterowie starają się ocalić to, co tak bardzo kochają. Jest to główny wątek powieści, mam jednak wrażenie, że zarówno dzieci, jak i ich rodzice odnajdą w książce dużo więcej.

Chciałam, żeby książka była urocza. Taka do czytania w chłodny dzień pod kocem z kubkiem herbaty w ręku. Przenosząca do pięknego miejsca, do świata, w którym ważne są przyjaźń, współpraca i głowa pełna pomysłów. By zachęcała do poszukania w tej różnorodności maleńkich postaci tych podobnych do siebie. Do mojej historii dodałam szczyptę magii i dużą dozę przygodowej akcji, by jeszcze bardziej wciągała czytelnika i mocniej zaciekawiała z każdą kolejną stroną. Zależało mi, aby moja książka, choć skierowana do najmłodszych, miała w sobie to coś, co sprawia, że dorośli mogliby z przyjemnością przeczytać ją swoim pociechom i przy okazji dobrze się przy tym bawić.

Podobno nadal mieszka w pani mała dziewczynka, która lubi się bawić. Czy odnajduje pani w sobie cechy typowe dla dzieci, ich wrażliwości i ciekawości świata?

Moja ciekawość chyba nie ma granic. Co chwilę trafiam na coś nowego i postanawiam się z tym zmierzyć. Podróżowanie, malowanie, ilustrowanie, filcowanie, ale też taniec i odnawianie mebli. Dla mnie dzień trwa stanowczo za krótko. Na co dzień jestem redaktorką i stylistką modową w dużym wydawnictwie. Piszę teksty, ale też pracuję przy sesjach zdjęciowych z gwiazdami, modelkami. W tym wszystkim jednak zawsze staram się znaleźć czas na zrobienie pięknych etykiet na domowe powidła śliwkowe czy uplecenie wianka na drzwi z wrzosów przyniesionych z lasu. Czy to zabawa? Dla mnie to elementy dodające życiu prawdziwych kolorów.

Jest pani bardzo utalentowaną osobą i wciąż odkrywa w sobie nowe pasje. Czy napisanie książki dla dzieci pojawiło się znienacka, czy też dojrzewała pani do tego projektu?

Ta książka była gdzieś we mnie, drzemała cichutko i czekała na swój dzień. Na impuls, który poderwie do działania. I kiedy już przyszedł, sprawy potoczyły się niezwykle szybko. Wiedziałam, jaka ma być ta powieść, choć jednocześnie przyznam, że nad niektórymi scenami głowiłam się długo. Cały proces tworzenia był jednak bardzo przyjemny. Za każdym razem, kiedy siadałam do komputera, czułam się, jakbym odwiedzała tytułowy hotel, zaglądała bohaterom do okien. Dałam sobie dużo czasu, bo książka była pisana z myślą o moich dzieciach i dla mojej przyjemności. Pomysł, by pokazać ją w wydawnictwie, zrodził się dopiero wtedy, gdy była gotowa. A teraz cieszę się, że moich uroczych bohaterów pozna jeszcze więcej osób.

Z przyjemnością przeczytałam „Tajemnicę Hotelu Grandspejszyn”, natomiast książka ma jeszcze jeden atut – ilustracje. Kapitalnie odmalowała pani postaci oraz miejsca, w których toczy się akcja – prawdziwa uczta dla oka. Od dawna ilustruje pani powieści dla najmłodszych czy to dopiero pierwsze podejście?

Kilka lat temu postanowiłam zapisać się na zajęcia z malarstwa. Okazało się, może trochę nieskromnie mówiąc, że mam do tego rękę, oko i serce. Już po kilku zajęciach zaczęłam malować całkiem niezłe obrazy (były na wystawach, maluję też na zamówienie). Potem odkryłam akwarele – zupełnie inna technika, inny sposób przekazania myśli, obrazu. Wydawała się trudna, ale… pokochałam ją od razu. I ta moja fascynacja zbiegła się z pisaniem książki. Początkowo nie zakładałam, że powieść będzie miała ilustracje, ale jak już dorwałam się do tych akwareli, to przecież musiałam spróbować. Każdy obrazek był oceniany przez córkę, czy jest wystarczająco uroczy (niektóre musiały być poprawiane). Zatem „Tajemnica Hotelu Grandspejszyn” to debiut podwójny, zarówno jeśli chodzi o tekst, jak i warstwę graficzną.

Dwie największe kule gazowe istotnie zbliżają się do siebie i moim zdaniem niedługo się zderzą, uwalniając ogromną ilość energii, która dotrze na Ziemię. Nie, to nie nastąpi za tysiąc lat, lecz za naszego życia… może nawet lada chwila. – Tu przerwał, by poprawić zsuwające się okulary. – Pradziadek dokładnie wyliczył datę i zapisał ją na tych kartkach, których brakuje w dzienniku. Myślałem o tym długo i… doszedłem do wniosku, że zaginione strony mogą być w moim domu.

Gdyby mogła pani cofnąć się w czasie do lat dzieciństwa, co powiedziałaby dorosła Anna małej Ani?

Nie zakładaj z góry, że to nie dla ciebie. Jeśli nie spróbujesz, nie będziesz wiedzieć. Nie czekaj do czterdziestych urodzin z realizacją swoich marzeń! Choć jeśli tak się stanie, to też będzie dobrze, bo najważniejsze, że się odważyłaś!

Dziękuję za rozmowę!

O autorce

Anna Mietelska - zawodowo zajmuje się pisaniem o modzie, w wolnych chwilach jednak najchętniej pisze i ilustruje dla najmłodszych. Maluje akwarele, obrazy olejne, tańczy, a także tworzy z filcu gości Hotelu Grandspejszyn i inne niezwykłe stworzonka. Jest mamą dwójki dzieci, lecz nadal mieszka w niej mała dziewczynka, która lubi się bawić. Wciąż odkrywa nowe pasje i przy każdej obiecuje sobie, że to już… przedostatnia.

Przeczytaj fragment książki „Tajemnica hotelu Grandspejszyn”:

Tajemnica hotelu Grandspejszyn

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

 

Książka „Tajemnica Hotelu Grandspejszyn” jest dostępna w sprzedaży

Artykuł sponsorowany


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 19.10.2022 13:00
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post