„To książka o ludziach, którzy kochają coś bardziej, niż powinni” – „Zwycięzcy” Fredrika Backmana

Anna Sierant Anna Sierant
06.09.2023

Jeśli jesteście fanami i fankami twórczości Backmana, zapewne premiery „Zwycięzców”, czyli trzeciego i ostatniego tomu serii „Miasto niedźwiedzia”, nie mogliście się doczekać. Jeśli jednak żadnej książki z tego cyklu jeszcze nie czytaliście, nie martwcie się – opowieść o mieszkańcach małego miasteczka (a właściwie dwóch miasteczek), którym po prostu (za) bardzo zależy, może być czytana także osobno. Ba! Lekturę całego cyklu można zacząć od niej.

„To książka o ludziach, którzy kochają coś bardziej, niż powinni” – „Zwycięzcy” Fredrika Backmana Materiały prasowe Wydawnictwa Marginesy

Trudny i zrzędliwy człowiek sukcesu

Niemało uwagi warto poświęcić samemu autorowi powieści, czyli Fredrikowi Backmanowi. To już nie pierwszy szwedzki pisarz, który zdobył uznanie czytelników i czytelniczek na całym świecie. W końcu niemal każdy mól książkowy słyszał o „Mężczyźnie imieniem Ove”, a nawet o „Mężczyźnie imieniem Otto”, czyli najnowszym filmie nakręconym na podstawie tej powieści, z Tomem Hanksem w roli głównej. Niemałą popularnością cieszyli się też „Niespokojni ludzie”, nominowani w Plebiscycie Książka Roku 2022 Lubimyczytać w kategorii Literatura piękna, również przeniesieni na ekran (mały – na ich podstawie powstał serial). Backman to także autor wspomnianej już wyżej trylogii „Miasto niedźwiedzia”, na którą składają się powieści: „Miasto niedźwiedzia”, „My przeciwko wam” oraz najnowsi „Zwycięzcy”. I tak „Miasto niedźwiedzia” również zostało zekranizowane, a sam Backman serial poleca, choć – jak wyjaśnia na swoim Instagramie: „nie brałem udziału w jego tworzeniu, bo moje źródła rodzinne donoszą, że bywam trudny i zrzędliwy, jednocześnie te same źródła rodzinne wyrażają także dumę z tego, że ta produkcja powstała”. Pisarz, mąż, ojciec dwójki małych dzieci i opiekun jednego psa „Zwycięzców” pisał, jak też sam zaznacza, najdłużej ze wszystkich swoich książek. Bo chciał, by ta powieść o życiu w małej społeczności podziałała na emocje osób, które wezmą powieść do ręki, nie mniej niż jego poprzednie dzieła.

„Trzeba pomagać swoim – swojej rodzinie, swojemu zespołowi, swojej społeczności”

W „Zwycięzcach” osoby, które mają za sobą lekturę wcześniejszych książek z serii „Miasto niedźwiedzia”, ponownie przeczytają o ulubionych – i tych mniej lubianych też – bohaterach. Inni dopiero ich poznają, ale nieznajomość wcześniejszych powieści nie przeszkodzi im w zrozumieniu lektury. Lektury o dwóch miasteczkach położonych na niełatwym terenie – na krańcu świata, wśród lasów, w miejscu, w którym jak jest zimno, to już ekstremalnie. Ludzie w Björnstad i ludzie w Hed mogą i muszą liczyć więc przede wszystkim na siebie nawzajem. Nawzajem, czyli ci z Hed na tych z Hed, a ci z Björnstad na tych z Björnstad, bo jak czytamy w „Zwycięzcach”:

Tutaj, w lesie, ludzie są od siebie o wiele bardziej zależni niż w dużych miastach. Tu trzymamy się razem, czy tego chcemy, czy nie, tak mocno, że gdy jeden z nas zbyt gwałtownie obraca się we śnie, to drugiemu brakuje kołdry w innej części gminy.

Oba te miasteczka i ich mieszkańcy toczą więc nieustanną walkę. Z naturą, ale i z tym, by utrzymać miejsca pracy, gospodarkę na poziomie wyższym niż ten, który umożliwia tylko przetrwanie. Ta waleczność staje się w powieści Backmana elementem leżącym u podstaw definicji małego miasteczka. Bohaterowie „Zwycięzców” tym więc zwyciężają, że godzą się z koniecznością ciągłego prowadzenia walki. Z faktem, że zawsze są niedoceniani, uważani za słabszych, że cały czas się o coś kłócą. Że zawsze im na czymś zależy bardziej. Sam autor właśnie za to wykreowane przez siebie postacie docenia – że potrafi im na czymś zależeć, bo jemu samemu raczej „zależy tylko na tym, by tworzyć właśnie tego rodzaju bohaterów”. W końcu, jak możemy przeczytać w dedykacji, jego powieść jest „dla każdego, kto mówi za dużo i śpiewa za głośno, i płacze za często, i w życiu kocha coś bardziej, niż powinien”. Tylko że czasem, gdy chce się dla swoich tak dobrze, że aż za bardzo, można doprowadzić do tego, że będzie się dziać źle i też zdecydowanie „za bardzo”.

Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane?

Oddajmy ponownie głos Fredrikowi Backmanowi, który w rozmowie z Tricią Ford z bloga literackiego Audible powiedział:

Cała seria traktuje o tym, że próbujesz robić to, co słuszne, próbujesz być dobrym człowiekiem. Przede wszystkim staram się jednak pokazać, że dobrzy, uczciwi, przyzwoici ludzie są zdolni do robienia naprawdę złych rzeczy, jeśli myślą, że robią to, by ochronić kogoś, kogo kochają. Na tym opiera się ta historia.

Historia przedstawiona w „Zwycięzcach” rozciąga się na niemal 700 stron i zostaje opowiedziana przy pomocy niemałej liczby barwnych postaci. Mamy i ukochanego przez wszystkich (no, może nie do końca) Benjego, mamy chłopca, którego losy potoczyły się zupełnie inaczej i który został pozostawiony samemu sobie w jednym z tych małych miasteczek, gdzie po prostu nie możesz być sam, bo dopiero gdy należysz do grupy, zyskujesz siłę, by walczyć. A ta walka w Björnstad i Hed opiera się przede wszystkim – i jeśli jesteś już po lekturze poprzednich części, pewnie dziwi cię, że to słowo pojawia się dopiero teraz – na hokeju i rywalizacji na lodzie. A i mieszkańcy Björnstad (czyli właśnie Miasta niedźwiedzia), i Hed dla zwycięstwa są gotowi na wszelkie poświęcenia, również te nie do końca zgodne z literą prawa. Jak zauważa sam Backman:

Poczucie niewyobrażalnej wręcz wspólnoty to jednocześnie najlepsza i najgorsza strona sportu. Hokej stanowi coś, co trzyma mieszkańców miasteczek razem, co określa ich tożsamość. W niewielkim stopniu pomaga im cały czas pamiętać, że muszą trzymać się razem, muszą sobie nawzajem pomagać, pomóc swojemu sąsiadowi, trwać przy swojej rodzinie i być lojalnym wobec społeczności, stanowić część zespołu. To dobre strony, zła wygląda tak, że zespół staje się ważniejszy niż jednostka, niż pojedynczy człowiek. Ten staje się niewidoczny, zbędny.

Czytając „Zwycięzców”, poznajemy nie tylko historię byłych i obecnych zawodników (oraz zawodniczek) grających w klubach, ale także ich rodzin, trenerów, nawet pewnej dziennikarki, która – porywając się z motyką na słońce – postanawia ruszyć tropem nieprawidłowości, których dopuścili się lokalni politycy. Ich grzechom autor zresztą również poświęca niemało uwagi.

Backman, chyba przede wszystkim dzięki „Mężczyźnie imieniem Ove”, kojarzony jest jako autor książek pełnych emocji, uczuć, więc postarał się – jak wspomniałam na początku artykułu – by także w „Zwycięzcach” ich nie brakowało. Czytając, przeżywamy te emocje z zawodnikami, czyli osobami stanowiącymi trzon małomiasteczkowej społeczności, z Mayą, jedną z ulubionych bohaterek samego pisarza, która z tego małego miasteczka (a konkretnie: z Hed) zmuszona była wyjechać, z dziennikarką outsiderką czy z Mirą i Peterem, czyli postaciami, które sam autor najbardziej polubił w swojej powieści. Dlaczego? Mira i Peter Anderssonowie to rodzice, jak i Backman, na dodatek w podobnym do niego wieku. To też ludzie, którym zależy na tym, by być rodzicami jak najlepszymi, co oznacza niesienie na swoich barkach ogromnego bagażu emocjonalnego, ale i konieczność udzielania sobie nawzajem ogromnego wsparcia. Mira i Peter są zresztą ponoć tacy sami jak Backman i jego żona („tylko że ja jestem Mirą, a moja żona Peterem”).

Często zresztą słyszę od czytelników, że dana postać przypomina im kogoś z ich życia, co ich w jakiś sposób uderza, czasem nawet powoduje płacz podczas lektury. Gdy po raz pierwszy usłyszałem coś podobnego, czułem na sobie ogromną odpowiedzialność – chciałem, by każda moja kolejna książka trafiała do nich z nie mniejszą siłą. Właśnie dlatego pisanie „Zwycięzców” zajęło mi tak wiele czasu. Dałem z siebie wszystko, mam nadzieję, że wyszło jak najlepiej.

Sięgnijcie po tę książkę, by się o tym przekonać.

Książka jest już dostępna w sprzedaży online.

Pamiętajcie również, że możecie na „Zwycięzców” założyć alert cenowy LC!

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Rafał 10.09.2023 12:29
Czytelnik

"Miasto niedźwiedzia" mi jakoś nie podeszło, choć zachwycony byłem przede wszystkim "Niespokojnymi ludźmi", a i "Mężczyzną imieniem Ove" również, choć nie tak bardzo. Ale jeszcze dam mu szansę. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Anna Sierant 06.09.2023 15:08
Redaktor

Czy będą to właśnie "Zwycięzcy"? A może "Miasto niedźwiedzia" lub "Wy przeciwko nam"?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post