rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Przyznam, że ciężko ocenić mi tą książkę, ponieważ jak dla mnie jej początek diametralnie różni się od końca. Na początku intrygowało mnie co będzie dalej, jednak z drugiej strony, sposób prowadzenia narracji ogromnie mnie irytował i długo nie mogłam się do niego przyzwyczaić.

To, co trzeba wiedzieć przed przeczytaniem tej książki to fakt, że historia opowiadana jest w sposób opisowy, retrospekcyjny. Oznacza to, że jest w niej mało dialogów i wszystkie wydarzenia są przedstawiane jakby były wyrwane z konteksu.
Niestety, przez ten zabieg jak dla mnie ucierpiało wiele postaci i relacji między nimi, głównie mam na myśli trójkę "głównych" bohaterów: Willema, Malcoma i JB. Zwłaszcza ci dwaj ostatni bardziej przypominają plot devices, niż postacie z krwi i kości. Nie miałam też wrażenia, żeby ich relacje były szczególnie głębokie, a szczerze wątpię, żeby taki był zamysł autorki.
Dodatkowo wydaje mi się, że w pierwszej części tej historii, autorka starała się poruszyć zbyt wiele wątków na raz, ze zbyt wielu perspektyw, co sprawiło, że do mniej więcej połowy nie wiedziałam o czym jest ta książka. Brakowało mi istotnego wątku przewodniego. I ten wątek wyklarował się, właśnie mniej więcej w połowie książki.
Od tej pory czytanie jej było większą przyjemnością (choć może to nie jest odpowiednie słowo, biorąc pod uwagę jej treść) i nawet przyzwyczaiłam się do sposobu narracji. Bo trzeba przyznać, że historia jest naprawdę poruszająca i pięknie ubrana w słowa, które ranią, ale jednocześnie wprawiają w podziw. A trzy ostatnie rozdziały to jak dla mnie majstersztyk. Dawno też nie widziałam tak kompleksowo napisanej postaci jaką jest Jude i bardzo mocno zżyłam się z nią.

Koniec końców oceniam tą książkę na 8, ale oceniłabym wyżej, gdyby nie jej początek.

Przyznam, że ciężko ocenić mi tą książkę, ponieważ jak dla mnie jej początek diametralnie różni się od końca. Na początku intrygowało mnie co będzie dalej, jednak z drugiej strony, sposób prowadzenia narracji ogromnie mnie irytował i długo nie mogłam się do niego przyzwyczaić.

To, co trzeba wiedzieć przed przeczytaniem tej książki to fakt, że historia opowiadana jest w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po - w moim odczuciu - słabej drugiej części, miałam obawy podchodząc do zwieńczenia trylogii. Na szczęście one się nie spełniły, choć nadal to nie jest tak dobra część, jak pierwsza i ma swoje wady, które mnie denerwowały.

Mam wrażenie, że główna oś fabularna była trochę odgrzaniem kotleta z części pierwszej i sama w sobie nie jest aż tak ekscytująca. Osobiście też nie spodobało mi się to, że Penelope i Shepard oraz Agatha dostali własne osi fabularne. Pewnie osobom, które lubią te postacie się to spodoba, mnie natomiast denerwowało to, że będąc wciągniętą w wątek Simona i Baza, nagle przeskakiwałam do Agathy ganiającej za kozami w Watford.

Jednak największym moim spełnionym życzeniem jest jednak to, że w tej części wreszcie rozkwitła relacja Simona i Baza, a oni sami indywidualnie jako postacie dostali trochę więcej miejsca, niż w poprzedniej części. Do tego stopnia lubię ich relację, że jestem w stanie przymknąć oko na fabułę. Chociaż przyznam, że w pewnym momencie autorka przesadziła z ilością scen łóżkowych. Mimo wszystko trochę napawa mnie smutkiem to, że czytam o nich po raz ostatni, bo równie dobrze mogłabym przeczytać całą książkę, która skupia się tylko i wyłacznie na ich codzienności.

Po - w moim odczuciu - słabej drugiej części, miałam obawy podchodząc do zwieńczenia trylogii. Na szczęście one się nie spełniły, choć nadal to nie jest tak dobra część, jak pierwsza i ma swoje wady, które mnie denerwowały.

Mam wrażenie, że główna oś fabularna była trochę odgrzaniem kotleta z części pierwszej i sama w sobie nie jest aż tak ekscytująca. Osobiście też nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie czytałam "Fangirl", dlatego podchodzę do "Nie poddawaj się" jako do osobnej pozycji, ponieważ nie wiem na ile wydarzenia w tej książce były tam przedstawione.

Największym zastrzeżeniem jaki mam wobec "Nie poddawaj się" jest to, że tak dużo zostaje nam podanych informacji na temat świata przedstawionego, a tak mało są one pogłębione. Przedstawienie świata i sześciu lat dotychczasowego życia bohaterów zajmuje raptem parę rozdziałów albo jest wyjaśniane za pomocą ogólnikowych wzmianek. Zdecydowanie wolałabym, aby historia przedstawiona w tej książce została rozdzielona na dwa tomy, żeby móc o wiele bardziej zrozumieć świat, w jaki czytelnik zostaje wciągnięty, dać więcej miejsca na zrozumienie relacji wyjściowej głównych bohaterów i poznanie postaci drugoplanowych.
Najjaśniejszym elementem tej powieści jest zdecydowanie wątek głównych bohaterów. To on sprawiała, że pomimo słabej fabuły nadal miałam ochotę sięgać po tą powieść i patrzeć w jakim kierunku zmierza relacja Simona i Baza. Szczerze to ten element uratował całą książkę i jest jedyną rzeczą, dla której warto po nią sięgnąć. Poza tym, trochę widzę w niej zmarnowany potencjał.

Nie czytałam "Fangirl", dlatego podchodzę do "Nie poddawaj się" jako do osobnej pozycji, ponieważ nie wiem na ile wydarzenia w tej książce były tam przedstawione.

Największym zastrzeżeniem jaki mam wobec "Nie poddawaj się" jest to, że tak dużo zostaje nam podanych informacji na temat świata przedstawionego, a tak mało są one pogłębione. Przedstawienie świata i sześciu lat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cóż, jestem rozczarowana tą kontynuacją. "Nie poddawaj się", a "Zbłąkany syn" to zupełnie dwie różne książki. Fabuła poprzedniej części może nie była jakaś nadzwyczajnie dobra, ale relacja Baza i Simona była na tyle ciekawie napisana, że rekompensowala mi wszystkie straty.
Nastomiast przy tej książce mam wrażenie, że autorce trochę zabrakło pomysłu na poprowadzenie dalej fabuły. Niby dowiadujemy się nowych rzeczy na temat świata magii, ale cała ta magia wydaje się jakoś tak mało magiczna. Bohaterowie niby toczą jakieś bitwy, ale wszystkie są bardzo do siebie podobne i niczego nowego nie wnoszą do historii.
Baz i Simon mają swoje momenty, ale ogólnie mam wrażenie, że jest ich znacznie mniej, niż w poprzedniej części i nie są aż tak naznaczone emocjonalnie. Ich relacja raczej stanowi element ozdobny dla całej przygody - na czym traci cała opowieść.
Zmęczyła mnie ta książka.

Cóż, jestem rozczarowana tą kontynuacją. "Nie poddawaj się", a "Zbłąkany syn" to zupełnie dwie różne książki. Fabuła poprzedniej części może nie była jakaś nadzwyczajnie dobra, ale relacja Baza i Simona była na tyle ciekawie napisana, że rekompensowala mi wszystkie straty.
Nastomiast przy tej książce mam wrażenie, że autorce trochę zabrakło pomysłu na poprowadzenie dalej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam mieszane odczucia względem tej książki. Z jednej strony jestem w stanie się utożsamić z sytuacjami/przemyśleniami głównej bohaterki. Z drugiej, Esther Greenwood jest tak antypatyczną postacią, że nie jestem w stanie jej w żaden sposób kibicować. Wszystko według niej jest złe; mężczyźni są źli, kobiety są złe, szpitale psychiatryczne są złe... Ale patrząc na to z innej perspektywy, myślę, że coś w tym jest; że osoby w depresji tak właśnie postrzegają świat dookoła nich. I ta cała przygnębiająca aura książki, oddziaływała też na mnie, co bynajmniej nie jest złą rzeczą. Wręcz myślę, że mówi to o sile tej powieści. Przez tą przygnębiającą aurę, jednak ciężko było mi wracać do tej książki, bo nie oferowała mi nic poza nią. Gdybym cofnęła się w czasie, raczej nie przeczytałabym tej powieści jeszcze raz.

Mam mieszane odczucia względem tej książki. Z jednej strony jestem w stanie się utożsamić z sytuacjami/przemyśleniami głównej bohaterki. Z drugiej, Esther Greenwood jest tak antypatyczną postacią, że nie jestem w stanie jej w żaden sposób kibicować. Wszystko według niej jest złe; mężczyźni są źli, kobiety są złe, szpitale psychiatryczne są złe... Ale patrząc na to z innej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W moim odczuciu książka jest pisana w sposób zbyt ckliwy, co nie do końca mi odpowiadało. Ale myślę, że warto ją przeczytać, jeżeli ktoś interesuje się Japonią i chciałby poznać nastroje powojennej epoki w tymże kraju. Dodatkowo wydawnictwo Tajfuny ma bardzo wartościowy wstęp Karoliny Bednarz na temat kultury kasutori, który serdecznie polecam.

W moim odczuciu książka jest pisana w sposób zbyt ckliwy, co nie do końca mi odpowiadało. Ale myślę, że warto ją przeczytać, jeżeli ktoś interesuje się Japonią i chciałby poznać nastroje powojennej epoki w tymże kraju. Dodatkowo wydawnictwo Tajfuny ma bardzo wartościowy wstęp Karoliny Bednarz na temat kultury kasutori, który serdecznie polecam.

Pokaż mimo to