rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

„ponieważ człowiek musi się wykazywać wartościami fizycznymi, tak więc konieczne jest również, aby żyć, wykazywanie się cechami charakteru, które czynią to życie wartościowym — a ponieważ jako człowiek jest istotą, która sama sobie zawdzięcza swe bogactwo, toteż musi również sama wykształcać swe wartości duchowe"

Książka wybitnie napisana, jest dla mnie wielką zagadką i dzięki temu co roku czytam ją od nowa. I, co ciekawe, odkrywam nowe pokłady myśli, które zapełniają mi głowę i wyłączają umysł na wszystko za wyjątkiem głębokiej refleksji.
Sama już nie wiem, kim jestem w "Atlasie". Wielość twarzy, które przybieram podczas czytania jest zaskakująca i bardzo ożywcza. Wierzę, że moje wartości ducha rozkwitają wraz z każdą linijką.

„ponieważ człowiek musi się wykazywać wartościami fizycznymi, tak więc konieczne jest również, aby żyć, wykazywanie się cechami charakteru, które czynią to życie wartościowym — a ponieważ jako człowiek jest istotą, która sama sobie zawdzięcza swe bogactwo, toteż musi również sama wykształcać swe wartości duchowe"

Książka wybitnie napisana, jest dla mnie wielką zagadką i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piękna książka. Sama mam ją w wersji angielskiej, ale nie przeszkadza mi to w delektowaniu się każdym zdaniem niczym pysznymi czekoladkami z nadzieniem ze słodko-gorzkich anafor. Nie wiem, dlaczego jest dla mnie taka wyjątkowa - przez moment zdaje się charakteryzować moje podejście do życia, znowu w następnym akapicie łamię sobie głowę nad tym, dlaczego nie pomyślałam nigdy o podobnej rzeczy z taką wrażliwością?

Piękna książka. Język jest barwny, bogaty w zaskakujące środki stylistyczne, wypchany po brzegi płynną mądrością i obfity w małe niespodzianki, które wywołują uśmiech na mojej twarzy.

Piękna książka. I tyle. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez ważnych spostrzeżeń wywiedzionych z niej.

Piękna książka. Sama mam ją w wersji angielskiej, ale nie przeszkadza mi to w delektowaniu się każdym zdaniem niczym pysznymi czekoladkami z nadzieniem ze słodko-gorzkich anafor. Nie wiem, dlaczego jest dla mnie taka wyjątkowa - przez moment zdaje się charakteryzować moje podejście do życia, znowu w następnym akapicie łamię sobie głowę nad tym, dlaczego nie pomyślałam nigdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem w zupełnej rozsypce, czytając tę książkę raz po raz. Nie potrafię się od niej uwolnić. Jest przerażająco wulgarna i przejmująco trafna, dzięki niej znalazłam moment, w którym utknęłam w morzu ludzi zasiedlających ziemię, jeden obok drugiego niczym rybki w zbyt małym akwarium. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, do czego zmierzam, jakie konsekwencje mają moje, mniej lub bardziej moralne, czyny. "Czy to ważne?" pytałam samą siebie, kłamiąc i kreując świat swoimi oczami.
Bogowie na ziemi? To także istoty psujące ten świat, zdegradowane i odurzone zwierzęcymi instynktami warunkowanymi nieustanną grą popytu i podaży. Być może uważamy się za byty wyższe, lepsze, sięgające ponad to, co widać, ale czemu musimy się niepotrzebnie oszukiwać?
Karpowicz w niemalże piękny sposób zadrwił z wszystkiego, co jest w najnowszych trendach XXI-ego wieku.
Majstersztyk. Tyle mogę powiedzieć.
Trzeba mieć nie po kolei w głowie, by zakochać się w takim pięknych chaosie. Jestem dumna ze swojego niezrównoważenia i jednocześnie ze swojego trzeźwego spojrzenia na to, co my zwykle ukrywamy skrzętnie pod kapturami.

Jestem w zupełnej rozsypce, czytając tę książkę raz po raz. Nie potrafię się od niej uwolnić. Jest przerażająco wulgarna i przejmująco trafna, dzięki niej znalazłam moment, w którym utknęłam w morzu ludzi zasiedlających ziemię, jeden obok drugiego niczym rybki w zbyt małym akwarium. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, do czego zmierzam, jakie konsekwencje mają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zuzanna Mazur, jako osoba młoda i powolnym krokiem dążąca do doskonałości w dziedzinie pisarstwa, z pewnością ma zadatki na interesującą autorkę.

Historia opowiada o nastolatce imieniem Erin, która za pomocą magicznego zaklęcia z tajemniczej księgi przenosi się do czasów średniowiecza. Spotyka postacie, które podziwia, które zna z opowieści i legend, poznaje tamtejsze obyczaje, a nawet uczestniczy w walce o wolność mieszkańców Camelotu.
Świat wykreowany przez Zuzannę jest dosyć przejrzysty, łatwy do wyobrażenia, co wypada naprawdę w porządku przy imaginacji tła historii. Postacie występujące w książce są przedstawione nieco pobieżnie, za wyjątkiem głównych postaci, wokół których skupiają się główne wątki opowiadania. Nie uważam tego za minus, jednakże nie pozwala to w pełni poczuć świadomości świata tamtejszych ludzi - tutaj odwołuję się do Waszej wyobraźni!

Język jest, zaryzykuję stwierdzenie, "młodzieżowy". Wątki delikatnego romansu przeplatają się tutaj z gładkimi żartami. W jej stylu widać otwartość i swobodę wyrazu, która pasuje do literatury dla nastolatków. Dzięki temu opowiadanie czyta się z lekkością, można by rzec: pozycja jest wygodna do kubka herbaty o poranku.

Po przeczytaniu "Wrót Czasu" nie miałam żadnych głębszych przemyśleń, jak to zdarza się w przypadku bardziej ambitnych tytułów. Ale czy koniecznie o to musi chodzić? Zuzanna Mazur stworzyła prostolinijną opowieść z gatunku fantasy, która posiada miły, łagodnie zamykający wątek epilog. To opowiadanie dla młodszych osób, które szukają swojego miejsca w świecie książek i interesują się czasami arturowskimi. Definitywnie nie jest to pozycja dla starszych czytelników, którzy wymagają spójnej, logicznej akcji i monologu wewnętrznego, gdyż nie uświadczyłam podobnych zabiegów podczas czytania tej książki.

Do przeczytania tego opowiadania zachęcam młodszych czytelników, z pewnością zainteresuje ich forma przekazania swojego pomysłu przez autorkę.
Niezdecydowanym proponuję chwilę zastanowienia, bo, jak dobrze wiemy, gust dotyczący książek jest tak odmienny jak odmienni są ludzie je tworzący.

Zuzanna Mazur, jako osoba młoda i powolnym krokiem dążąca do doskonałości w dziedzinie pisarstwa, z pewnością ma zadatki na interesującą autorkę.

Historia opowiada o nastolatce imieniem Erin, która za pomocą magicznego zaklęcia z tajemniczej księgi przenosi się do czasów średniowiecza. Spotyka postacie, które podziwia, które zna z opowieści i legend, poznaje tamtejsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chciałam tu napisać kilka mądrych słów o tej książce, ale wszystkie uleciały mi z głowy zanim zdążyłam je tu zapisać. W taki właśnie twórczy bałagan w głowie wprowadziła mnie lektura "Siostrzycy".
Ale od początku.
Florence to dziewczynka z niezwykłą osobowością - od razu zdaje się być moją emocjonalną "bratnią duszą". Sposób, w jaki się wypowiada, wciąga w tajemniczy klimat całej historii, dużą rolę w budowaniu tego nastroju odgrywają neologizmy, którymi płynnie się posługuje.
I tutaj kilka słów o samej fabule. Skomplikowana, miejscami wprowadzająca w dezorientację kompozycja z miejsca mnie urzekła - być może po trochu z mojego zamiłowania do alternatywnych form wypowiedzi.
Wszystkie pozostałe postacie są dobrane z wyjątkową precyzją i nie są szarym tłem dla głównej bohaterki - wręcz przeciwnie, wszystkie one dopełniają się, ale i stanowią indywidualne osobowości, które niekiedy bawią, niekiedy sieją niepokój.
Sam cel autora ukazał mi się w połowie czytania. Ukazanie w "Siostrzycy" samotności, samotności destrukcyjnej i okrutnej, nie zostawiającej nic na swojej drodze. Taką Florence widziałam przez drugą połowę książki, gdy właśnie wydaje się, że dziewczynka wreszcie dopasowała się do świata ją otaczającego.
John Harding to autor, którego nazwiska nigdy wcześniej nie znałam. Po lekturze tej niepozornej książki moje postrzeganie świata i zainteresowanie motywem gotyckiego dworu wzrosły z siłą, której dawno nie doświadczyłam.
"Siostrzyca" to majstersztyk swojego rodzaju - nie potrafię porównywać jej z innymi książkami tego typu. Uważam, że jeśli ktoś ma chociaż trochę szaleństwa w sobie, powinien przeczytać tę niesamowitą refleksję nad samotnością.

Chciałam tu napisać kilka mądrych słów o tej książce, ale wszystkie uleciały mi z głowy zanim zdążyłam je tu zapisać. W taki właśnie twórczy bałagan w głowie wprowadziła mnie lektura "Siostrzycy".
Ale od początku.
Florence to dziewczynka z niezwykłą osobowością - od razu zdaje się być moją emocjonalną "bratnią duszą". Sposób, w jaki się wypowiada, wciąga w tajemniczy...

więcej Pokaż mimo to