-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Cytaty
Paląc, odchyla głowę i cmoka, delektuje się zakazaną przyjemnością. Gra zdartą taśmę o starych, dobrych czasach, kiedy mężczyźni mieli mocne, spracowane dłonie,a kobiety szerokie biodra i piersi jak arbuzy. Martwi się przyszłością młodego pokolenia, dorastającego bez wzorców, bez szacunku dla starszych i słowa pisanego, a ja siedzę, piję kawę i przyglądam się Marsjanom goszczącym na naszym ryneczku. Starzejący się punk popija piwko i pochyla się nad swoim dzieciątkiem, a jego żona patrzy na tych dwoje z miłością przerastającą zmęczenie. Dziadyga, pewnikiem stary ubek, ciągnie za sobą staruchę w płaszczu do kostek. Piękni jak rozwieszone pranie, kłócą się o przeszłość. Małżeństwo czterdziestolatków je lody, spacerując za ręce.On miękki i tłusty, ona porcelanowa, spokojni i przyjemnie sobą znudzeni.Z holenderskiego baru wytaczają się świeżo poznani kochankowie, wielki chłop z malutką, krótko ściętą panną, niezdarnie objęci i pijani w dym. Pewno poznali się wczoraj i chleją na umór od rana, by choć trochę uporządkować to, co wybuchło między nimi. Są i koledzy, jak tamtych dwóch od papierosów. Obgadują innych kumpli, bredzą o dziewczynach–dwa języki splecione w bliźniacze supły. Muskularny bydlak opowiada dwóm jeszcze większym skurwielom, jak kopał chłopa przed klubem tanecznym Brodway. Tamci rechoczą i chwalą dzielnego kolegę. Od strony Jana Kazimierza nadciąga rodzina trzypokoleniowa, czyli dwoje zahukanych młodych z paroletnim dzieckiem i wytworni rodzice w odprasowanych ciuchach. Dziecko rwie się do lodów, młodzi lecą za nim, babcia–stara kwoka z cycem do kolan–wrzeszczy, żeby poczekali. Dziadek obraca głowę w stronę holenderskiego baru. Ci ludzie przybyli z Marsa, z innych, nieznanych mi wszechświatów, do których nigdy nie zyskam wstępu. Są jak piękne modelki spacerujące po wybiegu w ciuchach jakiegoś cholernie znanego projektanta. Siedzę na widowni, łowię szczegóły w pamięci, mogę nawet robić zdjęcia, ale nigdy nie będę miał ani takich ubrań, ani takich modelek.
Paląc, odchyla głowę i cmoka, delektuje się zakazaną przyjemnością. Gra zdartą taśmę o starych, dobrych czasach, kiedy mężczyźni mieli mocne, spracowane dłonie,a kobiety szerokie biodra i piersi jak arbuzy. Martwi się przyszłością młodego pokolenia, dorastającego bez wzorców, bez szacunku dla starszych i słowa pisanego, a ja siedzę, piję kawę i przyglądam się Marsjanom goszczą...
Rozwiń Zwiń