rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Twórczość Miguela de Unamuno jest w Polsce w zasadzie nieznana. Tymczasem to jedno z najważniejszych dla hiszpańskiej literatury i filozofii nazwisk, autorytet przełomu XIX i XX wieku, symbol pokolenia ’98 (generación del 1898). Co ciekawe, pomimo rosnącego zainteresowania hiszpańskim językiem i kulturą, wiele z jego dzieł nie doczekało się jeszcze nad Wisłą swojego wydania. Przykładem może być „Por tierras de Portugal y de España”.
Tomik jest zbiorem kilkunastu esejów-wspomnień z podróży po mniej lub bardziej znanych zakątkach Półwyspu Iberyjskiego (i nie tylko). Nie są to jednak typowe wycieczki po turystycznych szlakach opisanych w baedekerach – ścieżki Unamuno wyznacza literatura i historia Portugalii i Hiszpanii. Każdy przystanek jest bowiem nie tylko okazją do spojrzenia w przeszłość, ale i do doświadczenia prawdy o teraźniejszości.
Pisarz jest podróżnikiem świadomym bogactw otaczającego go świata. Wskazuje tym samym, jak wiele z nich znajduje się wokół niego; Hiszpania początków XX wieku jest krajem coraz bardziej zmęczonym, przypatrującym się zachłannie innym krajom Europy. Unamuno zwraca uwagę na to, jak niska jest świadomość Hiszpanów względem własnego kraju. Półwysep Iberyjski wydaje się być dla nich rzeczywistością zbyt powszechną, oczywistą, a przez to gorszą i nieciekawą. Narracja autora zaprzecza temu – dostrzega on w hiszpańskiej prostocie i naturalności szlachetne piękno, zasługujące na uwagę i docenienie, zwłaszcza przez rodaków. W tej perspektywie niezwykle widoczne staje się prawdziwe zafascynowanie Unamuno iberyjską przyrodą: jej zróżnicowaniem, świeżością i bogactwem.
Na uwagę zasługuje również przedstawienie w pierwszej części książki, przy okazji zwiedzania kamiennych miast i miasteczek, Portugalii. W podróży towarzyszą Unamuno książki portugalskich klasyków literatury, skłaniając go do refleksji nad duchem kraju romantycznej nostalgii i smutku, dosłownie i w przenośni odwróconego plecami do reszty Starego Kontynentu, „wpatrującego się” nieustannie w ocean. Autor nie udowadnia na siłę odmienności dwóch narodów, nie klasyfikuje ich w żaden sposób; zwraca jedynie uwagę na interesujące różnice pomiędzy oboma krajami, zachęca Hiszpanów do spojrzenia z innej perspektywy na zazwyczaj niedocenianych, nierzadko wyśmiewanych sąsiadów.
W blisko sto lat po pierwszym wydaniu, „Por tierras de Portugal y de España” wydaje się książką niesamowicie aktualną. Opisuje bowiem miejsca i cechy drzemiące w iberyjskim duchu do dziś, wytyka przywary, odkrywa nowe horyzonty, wprowadza czytelnika w nieznaną, bogatą przestrzeń kulturową. Dla zainteresowanych literackim, czy nawet poetyckim obrazem Półwyspu Iberyjskiego lektura obowiązkowa.

Twórczość Miguela de Unamuno jest w Polsce w zasadzie nieznana. Tymczasem to jedno z najważniejszych dla hiszpańskiej literatury i filozofii nazwisk, autorytet przełomu XIX i XX wieku, symbol pokolenia ’98 (generación del 1898). Co ciekawe, pomimo rosnącego zainteresowania hiszpańskim językiem i kulturą, wiele z jego dzieł nie doczekało się jeszcze nad Wisłą swojego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzy zabójstwa, których na pierwszy rzut oka nic nie łączy. Szalona wyprawa ojca do Egiptu, która kończy się aresztowaniem za próbę wejścia na szczyt Piramidy Cheopsa. Związek z Emmą, którego tak naprawdę nie ma. Ostatnie dni roku 1989 nie rysują się dla Kurta Wallandera zbyt optymistycznie. Tylko praca nadaje rytm jego życiu. W myślach często powraca do Mony, Lindy, ojca. Powraca do tego, do czego powrotu już nie ma.
"Piramida" to prolog do "Mordercy bez twarzy"; opowiadanie, które równie dobrze można nazwać mini-powieścią, rozwija wątki znane już z wcześniejszych opowieści. Czytelnik ponownie spotyka na ystadzkiej komendzie milczącego Rydberga, energicznego Martinssona, zbiurokratyzowanego Bjorka. Jednak cichym bohaterem staje się Wallander senior. Jego postępowanie zaskakuje Kurta, który nawet nie domyślał się, że jego ojciec jest tak zdeterminowany aby realizować swoje marzenia. Wcześniej wydawało mu się, że to zwyczajne dziwactwa starego człowieka. Bał się takiej starości, bo zdawał sobie sprawę z tego, że – mimo wszystko – jest do ojca podobny.
Tak duży wątek dotyczący prywatnego życia Wallandera jest niezwykle interesujący. Podróż do Egiptu przenosi bohatera i czytelników w zupełnie inną rzeczywistość, pozornie niezwiązaną z prowadzoną w Ystad sprawą. Tytułowa piramida to nie tylko zapierający dech w piersiach ojca i syna zabytek. To układ, powiązania, cała struktura skomplikowanego śledztwa, która dopiero w pewnym momencie odkrywa przed Wallanderem wszystkie elementy kryminalnej układanki. Dla inspektora to przełom. A dla czytelnika? Po prostu przyjemność z "dobrze skrojonej" lektury.

Trzy zabójstwa, których na pierwszy rzut oka nic nie łączy. Szalona wyprawa ojca do Egiptu, która kończy się aresztowaniem za próbę wejścia na szczyt Piramidy Cheopsa. Związek z Emmą, którego tak naprawdę nie ma. Ostatnie dni roku 1989 nie rysują się dla Kurta Wallandera zbyt optymistycznie. Tylko praca nadaje rytm jego życiu. W myślach często powraca do Mony, Lindy, ojca....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciąg dalszy nastąpił. Kolejne dwa opowiadania, "Mężczyzna na plaży" i "Śmierć fotografa", w rzeczywistości są częścią osobnego tomu pod tytułem "Piramida" (a w serii "Zima z kryminałem" wydanego w trzech odsłonach). Nowe śledztwa z 1987 i 1988 roku coraz bardziej przybliżają nas do 8 stycznia 1990 roku, dnia, w którym rozpoczyna się akcja "Mordercy bez twarzy". Czytelnik ponownie spotyka inspektora Kurta Wallandera w momencie, w którym jego życia rodzinne stopniowo staje się cieniem tego, czego mógł oczekiwać. Linda, jedyna córka Wallandera, w wieku 15 lat rzuca szkołę, Mona coraz bardziej oddala się od Kurta, a relacje z ojcem także odbiegają od ideału. W pracy bohater całkowicie poświęca się swoim obowiązkom, aby nie myśleć o swojej samotności i osobistych porażkach.
"Morderstwo na plaży" ma niewiele ponad 40 stron, ale pomimo swoich skromnych rozmiarów, sprawia wrażenie niezwykle spójnego i starannie przemyślanego opowiadania, zamkniętej całości dającej pełen szczegółów obraz fabuły. Stanowi to znaczny kontrast wobec blisko dwa razy dłuższej "Śmierci fotografa". Tajemnica albumu Simona Lamberga okazuje się nie mieć praktycznie żadnego znaczenia dla fabuły. Rozczarowuje również szkicowe potraktowanie postaci pastora Wislandera. Opowiadanie sprawia wrażenie historii wyrwanej z większego kontekstu, w jakiś sposób niepełnej.
Zamordowany fotograf okazuje się być człowiekiem rozczarowanym otaczającą go rzeczywistością. Jak przyznaje Wallander, to możliwy znak tego, że "Szwecja zaczyna trzeszczeć w szwach". To niezwykle ważna uwaga bohatera. W perspektywie całego cyklu jest to bowiem zapowiedź pewnego społecznego rozpadu, rozkładu, w wyniku którego przekraczająca kolejne granice przemoc stanie się przeciwnikiem inspektora w niedalekiej przyszłości.

Ciąg dalszy nastąpił. Kolejne dwa opowiadania, "Mężczyzna na plaży" i "Śmierć fotografa", w rzeczywistości są częścią osobnego tomu pod tytułem "Piramida" (a w serii "Zima z kryminałem" wydanego w trzech odsłonach). Nowe śledztwa z 1987 i 1988 roku coraz bardziej przybliżają nas do 8 stycznia 1990 roku, dnia, w którym rozpoczyna się akcja "Mordercy bez twarzy". Czytelnik...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na ogół jestem wierna kolejności "najpierw pierwowzór literacki, potem adaptacja". Czasami jednak zdarza się, że po książkę sięgam mając już w głowie cudze obrazy, schematy i wzory - reżyserskie kadry. Niełatwo nad nimi zapanować w trakcie lektury. Kiedy są wyraziste, emocjonalne, nierzadko przejmują kontrolę nad wyobraźnią, stając się najważniejszym punktem odniesienia, utrudniając tym samym samodzielny odbiór.
Kurta Wallandera poznałam najpierw w wydaniu telewizyjnym. Stwierdziłam, że skoro jest ono tak intrygujące, wypadałoby zapoznać się z książkowym oryginałem, najlepiej zgodnie z kolejnością chronologiczną całej serii. Bałam się nieco tego porównania, bałam się, że nieudane podejście do krótkich opowiadań skutecznie zniechęci mnie do lektury dłuższych powieści. Nawet pomimo faktu, że bohater tomu "Cios. Szczelina" stoi dopiero u progu swojej policyjnej kariery, nie jest tak do końca tą samą postacią, którą widz śledzi na ekranie.
Młody Kurt Wallander stawia pierwsze kroki w zawodzie policjanta. Szara codzienność stróża prawa, nie jest tym, czego oczekiwał. Przypadki - zamordowanie sąsiada Wallandera, rutynowa interwencja - odkrywają przed bohaterem ponurą i zaskakującą szwedzką rzeczywistość. Mają też bezpośredni wpływ na jego dalszą karierę, a pośredni - na życie osobiste. Dla Wallandera są to bowiem dwa elementy, dla których nie umie, a może nie chce znaleźć właściwego miejsca. Elementy, które, jak zaledwie sygnalizuje w tym miejscu fabuła, stają się równocześnie współzależne i przeciwstawne.
Do szwedzkiego serialu powracam dość często; pomimo upływu czasu wciąż działa na mnie jego mglista, posępna atmosfera, dobre aktorstwo, a przede wszystkim sama fabuła. Nie wiem, czy do tych raz już przeczytanych, chociaż niezwykle starannie napisanych i świetnie skonstruowanych opowiadań będę zaglądać równie często. Na pewno jednak mam ochotę na ciąg dalszy...

Na ogół jestem wierna kolejności "najpierw pierwowzór literacki, potem adaptacja". Czasami jednak zdarza się, że po książkę sięgam mając już w głowie cudze obrazy, schematy i wzory - reżyserskie kadry. Niełatwo nad nimi zapanować w trakcie lektury. Kiedy są wyraziste, emocjonalne, nierzadko przejmują kontrolę nad wyobraźnią, stając się najważniejszym punktem odniesienia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka absolutnie wciągająca. Magia przez duże M.

Książka absolutnie wciągająca. Magia przez duże M.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka "na pograniczu" kilku gatunków, trochę jak bajka dla dorosłych, która czaruje - albo czytelnik "kupi" te czary, albo uzna, że to przereklamowane sztuczki, które każdy już zna. Pierwsze literackie spotkanie z Zafonem mogę chyba zaliczyć do udanych - myślę, że "Marina" zachęca do poznania reszty twórczości autora (ciągle to przekładam, bo próbuję pożyczyć od kogoś hiszpańskie wydania; tak się złożyło, że "M" czytałam po portugalsku:))

Książka "na pograniczu" kilku gatunków, trochę jak bajka dla dorosłych, która czaruje - albo czytelnik "kupi" te czary, albo uzna, że to przereklamowane sztuczki, które każdy już zna. Pierwsze literackie spotkanie z Zafonem mogę chyba zaliczyć do udanych - myślę, że "Marina" zachęca do poznania reszty twórczości autora (ciągle to przekładam, bo próbuję pożyczyć od kogoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lekko, łatwo i przyjemnie. Czytając miałam wrażenie, że już to wszystko gdzieś ktoś już to kiedyś napisał... Idealne na wakacje.

Lekko, łatwo i przyjemnie. Czytając miałam wrażenie, że już to wszystko gdzieś ktoś już to kiedyś napisał... Idealne na wakacje.

Pokaż mimo to