Jedna z pierwszych książek, które czytałem po czesku i to już kilka lat temu (a jednocześnie pierwsza, która okazała się przekładem i chętnie bym porównał ze słowackim oryginałem) - w szczególności pamiętam nagminne próby znalezienia w jakimś słowniku słowa "trhina", bo nie zrozumiałem efektu na okładce i pamiętam też nagminnie powtarzające się nowe słówko - "omítkę", bo ów tynk to słowo klucz większości opisów w pierwszej części tej pozycji.
Ta książka miała swoje uroki, nie wiem na ile to rzeczywistość literacka i szczerze mówiąc niezbyt mnie to interesowało po odłożeniu książki. Ma momenty i ciekawe opisy, momentami nawet budziła większe emocje, choć jak z przeważającą większością literatury spod znaku horroru/thrillera, o jakichś ciarkach czy nie spaniu po nocach (po których to zresztą czytałem tę pozycję) nie było tu mowy.
Postacie mówiły często mało literackim językiem, podobało mi się ich realistyczne zachowanie i indywidualny styl dopasowany do tego kim byli w rzeczywistości a nie do języka literackiego, który by dodawał patosu do, jakby nie było, gatunku, w którym patos jest na miejscu. Obserwowanie zmieniającej się relacji blogera-fascynata z jego trzeźwo myślącą drugą połówką i sympatyzowanie z nimi na zmianę to coś co mi się tu spodobało dużo bardziej niż łażenie po tajemniczych górach czy lootowanie placów budowy.
Jedna z pierwszych książek, które czytałem po czesku i to już kilka lat temu (a jednocześnie pierwsza, która okazała się przekładem i chętnie bym porównał ze słowackim oryginałem) - w szczególności pamiętam nagminne próby znalezienia w jakimś słowniku słowa "trhina", bo nie zrozumiałem efektu na okładce i pamiętam też nagminnie powtarzające się nowe słówko - ...
Jedna z pierwszych książek, które czytałem po czesku i to już kilka lat temu (a jednocześnie pierwsza, która okazała się przekładem i chętnie bym porównał ze słowackim oryginałem) - w szczególności pamiętam nagminne próby znalezienia w jakimś słowniku słowa "trhina", bo nie zrozumiałem efektu na okładce i pamiętam też nagminnie powtarzające się nowe słówko - "omítkę", bo ów tynk to słowo klucz większości opisów w pierwszej części tej pozycji.
Ta książka miała swoje uroki, nie wiem na ile to rzeczywistość literacka i szczerze mówiąc niezbyt mnie to interesowało po odłożeniu książki. Ma momenty i ciekawe opisy, momentami nawet budziła większe emocje, choć jak z przeważającą większością literatury spod znaku horroru/thrillera, o jakichś ciarkach czy nie spaniu po nocach (po których to zresztą czytałem tę pozycję) nie było tu mowy.
Postacie mówiły często mało literackim językiem, podobało mi się ich realistyczne zachowanie i indywidualny styl dopasowany do tego kim byli w rzeczywistości a nie do języka literackiego, który by dodawał patosu do, jakby nie było, gatunku, w którym patos jest na miejscu. Obserwowanie zmieniającej się relacji blogera-fascynata z jego trzeźwo myślącą drugą połówką i sympatyzowanie z nimi na zmianę to coś co mi się tu spodobało dużo bardziej niż łażenie po tajemniczych górach czy lootowanie placów budowy.
Jedna z pierwszych książek, które czytałem po czesku i to już kilka lat temu (a jednocześnie pierwsza, która okazała się przekładem i chętnie bym porównał ze słowackim oryginałem) - w szczególności pamiętam nagminne próby znalezienia w jakimś słowniku słowa "trhina", bo nie zrozumiałem efektu na okładce i pamiętam też nagminnie powtarzające się nowe słówko - ...
więcej Pokaż mimo to