Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Tytuł i okładka wręcz krzyczą, że będzie to przyjemna, lekka lektura w sam raz na lato. I jest lekka, ale... za bardzo. Banalna. Przewidywalna. Powtarzająca wszystkie już znane schematy, zwłaszcza te związane z Italią. Miał być "wzór" rzekomo silnej kobiety, która pragnie spełnić swoje marzenia, poszaleć. Lecz bohaterka jest utrzymana w znanej już do znudzenia konwencji - kobiety, która nie sięgnęłaby po to, czego chce naprawdę, gdyby facet nie kopnął jej w tyłek. Doprawdy, czy kobietę musi sponiewierać mężczyzna, żeby zaczęła odkrywać samą siebie? Być może mam zbyt naiwne, nierealne marzenie, aby przeczytać o bohaterce, która jest pomysłowa, pełna życia i zdeterminowana sama z siebie, nie po przejściach z niedoszłym narzeczonym. W "Toskańskiej trattorii" nie spełniło się moje małe marzenie, tylko znów męczący już schemat niesłusznie zdołowanej kobiety, która jest przecież tak wspaniałym człowiekiem, że jej jedyną wadą jest kiepska fryzura. W tej książce nie ma wielkich tragedii, nie ma tak naprawdę punktów zwrotnych ani wielkich przemian. Wszystko toczy się przewidywalnie, niestety również monotonnie i nudno. Nawet część o Toskanii, która miała szanse na letnie zrelaksowanie czytelnika, nie wywołała najmniejszego poruszenia. Jedyny "charakterek" da się odczuć w niektórych opisach Nowego Yorku, bynajmniej nie pochwalnych, a dających wrażenie narzekania i plucia na Wielkie Jabłko. Często przy takich lekturach liczę, że drugoplanowi bohaterowie poprawią mój osąd. Niestety, żadna z postaci nie została nakreślona ani ciekawie, ani nie poświęcono jej więcej uwagi. Brak mi tutaj nie tylko postaci, lecz również klimatu, słońca, zadziornego humoru (lub jakiegokolwiek humoru! - w tej książce nic nie jest zabawne), a przede wszystkim brak kuchni. A podobno wokół majstersztyku kuchni miało się wszystko obracać. Cóż, majstersztyk ograniczył się do kilku beznamiętnych opisów wymyślnych potraw, które wyleciały mi z głowy zaraz po przejściu do kolejnego akapitu. Dla mnie "Toskańska trattoria" stała się toskańską tragedią, choć tragedia byłaby zapewne bardziej emocjonująca...

Tytuł i okładka wręcz krzyczą, że będzie to przyjemna, lekka lektura w sam raz na lato. I jest lekka, ale... za bardzo. Banalna. Przewidywalna. Powtarzająca wszystkie już znane schematy, zwłaszcza te związane z Italią. Miał być "wzór" rzekomo silnej kobiety, która pragnie spełnić swoje marzenia, poszaleć. Lecz bohaterka jest utrzymana w znanej już do znudzenia konwencji -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Spośród wszystkich narnijskich części, tę cenię najbardziej. Chyba dlatego, że jest "pierwotna". nie tylko opowiada o samym początku, ale utrzymana w mrocznym, tajemniczym klimacie.

Spośród wszystkich narnijskich części, tę cenię najbardziej. Chyba dlatego, że jest "pierwotna". nie tylko opowiada o samym początku, ale utrzymana w mrocznym, tajemniczym klimacie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Fenomenem tej książki dla mnie jest nie tylko inne spojrzenie na anioły, piekło/niebo, czy pewne "dogmaty". Siłą napędową są postacie, szczególnie drugoplanowe. Zaskakujące, że w tej całej feerii barwnych kreacji i wyrazistych osobowości, drugoplanowi bohaterowie nie umykają naszej uwadze. Przeciwnie, niektórzy z nich są wiele bardziej fascynujący niż sam Daimon Fray. To oni nadają smaczek, dopełniają pewnych historii. Sprawiają, że jeszcze bardziej uwielbiam anielską serię Kossakowskiej.

Fenomenem tej książki dla mnie jest nie tylko inne spojrzenie na anioły, piekło/niebo, czy pewne "dogmaty". Siłą napędową są postacie, szczególnie drugoplanowe. Zaskakujące, że w tej całej feerii barwnych kreacji i wyrazistych osobowości, drugoplanowi bohaterowie nie umykają naszej uwadze. Przeciwnie, niektórzy z nich są wiele bardziej fascynujący niż sam Daimon Fray. To...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książkę podarowałam w prezencie mamie, po czym szybko zwinęłam ją dla własnego użytku - długa podróż, potrzeba lektura :) Okazało się, że podróż minęła w mgnieniu oka, a ja nie mogłam oderwać się od kolejnych stronic powieści.

Ma swoje wady, nie będę twierdziła, że jest idealna. Pojawiają się momenty, szczególnie na początku, mogące zniechęcić czytelnika. Na szczęście, nie zniechęciły mnie. Historia opowiadająca o wodospadzie katastrof, jakie wywołuje jedno kłamstwo. Lecz również o samej drodze powstawania jednego, zazdrosnego kłamstwa. Briony wcale nie jest tak niedojrzała, jak mozna przypuszczać, a jej osąd nie opiera się tylko na omylnej intepretacji. W ciele małej dziewczynki zamknięta jest bujna wyobraźnia w połączeniu z nadmierną potrzebą kreowania sytuacji mocniejszymi, barwniejszymi niż są w rzeczywistości. Równiez potrzeba zwrócenia na siebie uwagi, kiedy inni "dorośli" zaczynają ją ignorować, traktować wyłącznie jako dziewczynkę piszącą dziecinne sztuki. Chcąc wyrwać się z szablonu dziecka, udowodnić swoją spostrzegawczość i wnikliwość, doprowadza do tragedii. Która ma odbicie na wielu płaszczyznach: zarówno aresztowanie i oskarżenie Robbiego, złamanie serca Cecilii, jak również późniejszy rozłam rodziny, utratę kontaktu z siostrą, a nawet wepchnięcie Loli w ramiona jej prawdziwego oprawcy.

Poruszająca, a wręcz przerażająca. Miłość Cecilii i Robbiego stanowi tę wrażliwszą stronę, szczególnie na tle wojennym. A sposób "działania" umysłu Briony, tych pokrzywionych a jednak w pewnym stopniu genialnych trybików jej psychiki, wciąga. Briony wcale nie budzi sympatii, przeciwnie. Lecz nie można zaprzeczyć, że jako postać jest fenomenalnie nakreślona. Bardzo dobra konstrukcja, intrygujące postacie (przynajmniej większość z nich) oraz intensywność relacji. Zaskakujące również, że ekranizacja jest jedną z najlepszych książkowych ekranizacji - wierna książce niemal co do cala.

Książkę podarowałam w prezencie mamie, po czym szybko zwinęłam ją dla własnego użytku - długa podróż, potrzeba lektura :) Okazało się, że podróż minęła w mgnieniu oka, a ja nie mogłam oderwać się od kolejnych stronic powieści.

Ma swoje wady, nie będę twierdziła, że jest idealna. Pojawiają się momenty, szczególnie na początku, mogące zniechęcić czytelnika. Na szczęście,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moje ukochane dzieło szekspirowskie :) z najgenialnieszą postacią żeńską, jaka powstała pod piórem autora - Lady Makbet.

Moje ukochane dzieło szekspirowskie :) z najgenialnieszą postacią żeńską, jaka powstała pod piórem autora - Lady Makbet.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trudno jest mi ocenić tę książkę. Gdybym oderwała wszystkie karty po fragmentach o Italii i uznała je za nieistniejące, mogłabym opisać "Jedz, módl się, kochaj", jako całkiem przyjemną, wakacyjną lekturę. Ciepłą, odrobinę naiwną i przewidywalną, lecz w sam raz na poprawienie nastroju. Ale że książek nie dewastuję, tej również nie podarłam i przyszło przeczytać ją całą. Z bólem. Wielkim bólem, znudzeniem, irytacją, które zaczęły się we mnie piętrzyć z każdym kolejnym wersem. Część MÓDL SIĘ stała się moją wewnętrzną modlitwą, aby książka już się skończyła. A żeby tak w Indiach jakiś słoń nadepnął na bohaterkę i skończył jej żywot, którego ona najwyraźniej sama ma dość. To właśnie główna bohaterka doprowadzała mnie przez cały czas do rozstroju - użalanie nad sobą jest wytłuszczone do granicy, w której mam ochotę wymiotować tym rzewnym ubolewaniem nad brakiem miłości. Początkowe "współczucie", jakim z założenia czytelnik powinien ogarnąć biedną bohaterkę, zamienia się w zrozumienie dla jej byłego męża. Ona nic nie wie, o sobie, nie wie, czego chce. I niestety, to się wcale nie zmienia na przestrzeni książki. Kolejne zdania w książce mają służyć tylko i wyłącznie pogłaskaniu jej po główce i zapewnieniu, że to świat jest niedobry i zły, a ona to mała dziewczynka, której należy się cała uwaga. Książka miała być, jak sądzę, o podróży by odnaleźć spokój, sens, radność życia. Tymczasem odbieram ją, jako sposób na zmaltretowanie czytelnika, zasypując go skargami rozczulającej się nad sobą, niedojrzałej kobiety (a raczej dziewczynki).

Trudno jest mi ocenić tę książkę. Gdybym oderwała wszystkie karty po fragmentach o Italii i uznała je za nieistniejące, mogłabym opisać "Jedz, módl się, kochaj", jako całkiem przyjemną, wakacyjną lekturę. Ciepłą, odrobinę naiwną i przewidywalną, lecz w sam raz na poprawienie nastroju. Ale że książek nie dewastuję, tej również nie podarłam i przyszło przeczytać ją całą. Z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po tę książkę sięgnęłam z kilku powodów, raczej banalnych. Po pierwsze, okładka przyciąga i kusi - świetny chwyt marketingowy, muszę to przyznać. Po drugie, intrygująca tematyka aniołów, która jest jedną z lubianych przeze mnie form. Jeszcze kilka chwytliwych pogłosek, jakoby autorka wstrzeliła się tą książką na listy bestsellerów. A ja zastanawiam się, jakim cudem została bestsellerem? Zapewne nie powinno mnie to dziwić, przez ostatnie lata w gronie najlepiej sprzedających się znaleźć można całe pokłady "nadprzyrodzonych" historii miłosno-mrocznych, celujących w grono nastoletnich czytelników. Może tu tkwił mój błąd, bo już nie jestem nastolatką?

Klimat książki całkiem dobrze utrzymany, napięcie narasta prawie proporcjonalnie z każdym kolejnym rozdziałem. Dialogi dobrze poprowadzone, zwłaszcza pomiędzy dwójką głównych bohaterów - Patch i Nora. Przewidywalne, tendencyjne nawet, ale zabawne. I o ile Patch jest moim zdaniem sprawnie nakreśloną postacią, z dużym potencjałem, który może się rozwijać nawet poza kanwami książki - to jednak główna bohaterka, nasza heroina, doprowadzała mnie nieustannie do stanu poirytowania. Dobra, samotna dziewczyna, bla bla bla, po stracie bliskiej osoby, bla bla bla, która jest wybranką i o której życie wszyscy dokoła walczą, bla bla bla. Czyż to nie powielany w wielu innych ksiązkach schemat? Jej przyjaciółka, Vee, początkowo naprawdę ciekawie, zabawnie się zapowiadała. Niestety potem wszystko runęło i Vee stała się bardziej denerwująca niż Nora.

Wątek nefilim i upadłych aniołów poplątany, niewiele wyjaśniający i jak dla mnie bardzo naciągany. Zwłaszcza historia Patcha i Dabrii. Być może jestem nieobiektywna, bo zbyt przyzwyczajona do aniołów z serii Kossakowskiej. Sądzę jednak, że przy intrygująco, pół-mrocznym klimacie, jaki udało się autorce nakreślić, mogła postarać się o więcej.

Książka nie jest zła, do czytania mogę ją polecić. Chociażby dla samego Patcha i Rixona (najlepsza drugoplanowa postać w książce). Ale nie powaliła mnie ta opowieść, spodziewałam się czegoś więcej. I niestety, momentami za bardzo "zalatuje" zmierzchowymi fluidami, schematem.

Po tę książkę sięgnęłam z kilku powodów, raczej banalnych. Po pierwsze, okładka przyciąga i kusi - świetny chwyt marketingowy, muszę to przyznać. Po drugie, intrygująca tematyka aniołów, która jest jedną z lubianych przeze mnie form. Jeszcze kilka chwytliwych pogłosek, jakoby autorka wstrzeliła się tą książką na listy bestsellerów. A ja zastanawiam się, jakim cudem została...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to