-
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant1 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać406 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać1 -
Artykuły
W poszukiwaniu autentyczności. Idea przewodnia i pierwsi goście 16. Festiwalu Conrada ogłoszeniLubimyCzytać1
Biblioteczka
2002
2003
Jak już wspominałam w opinii o "Błękitnym zamku" Lucy Maud Montgomery, czytanie o perypetiach Ani było moim małym, szkolnym koszmarem. Chociaż wydawało mi się, że taka książka idealnie wpasuje się w mój gust, moje wspomnienia z pierwszego czytania obejmują tylko irytującą gadatliwość głównej bohaterki, zielone włosy i obowiązkową kartkówkę z treści, która nie poszła mi najlepiej, w związku z czym zbojkotowałam poznawanie dalszych losów Anki.
Od tamtego czasu minęło już kilkanaście lat i postanowiłam kolejny raz powrócić do Avonlea i marchewkowłosej sieroty. Dziewczyna miała talent do paplania, ale momentami kwiecistość tych wypowiedzi zwala z nóg. Na szczęście tylko chwilami, częściej możemy się pośmiać z różnych przygód, bo do wpadania w tarapaty Ania też miała predyspozycje. Uwielbiam moment, w którym odpyskowuje pani Linde, należało się wrednej babie, a sprawa ciasta walerianowego również zawsze mnie rozbawia.
Nigdy już nie powiem, że historia Ani z Zielonego Wzgórza jest dla mnie koszmarem. Odczarowałam tę opowieść i będę do niej wracać pewnie jeszcze nie jeden raz.
Jak już wspominałam w opinii o "Błękitnym zamku" Lucy Maud Montgomery, czytanie o perypetiach Ani było moim małym, szkolnym koszmarem. Chociaż wydawało mi się, że taka książka idealnie wpasuje się w mój gust, moje wspomnienia z pierwszego czytania obejmują tylko irytującą gadatliwość głównej bohaterki, zielone włosy i obowiązkową kartkówkę z treści, która nie poszła mi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2001
"- Nie będzie bagaży, tylko torba podróżna. Zapakuj do niej dwie wełniane koszule i trzy pary pończoch. Tyle samo weźmiesz dla siebie. Resztę dokupimy w drodze. Wyjmij też mój makintosh i podróżny pled. Zabierz solidne buty. Zresztą chodzić będziemy niewiele albo wcale. Ruszaj".
Według przypisu to jest najdłuższa wypowiedź Fogga w całej powieści. Nawet lepiej, że owy dżentelmen nie strzępi języka po próżnicy :)
W 80 dni objechać cały świat? Przy obecnych możliwościach technicznych to raczej żaden wyczyn, ale w roku 1872 można było uznać ten pomysł za wariactwo. I na tym właśnie szaleństwie opierał się fenomen powieści Juliusza Verne’a. Gdy czytałam tę opowieść jako dziecko byłam nią zachwycona, czytając teraz - momentami troszeczkę znudzona. Chłodna postawa Phileasa Fogga czasami wywoływała we mnie irytację, podobnie jak jego niezachwiana pewność, że pieniądze są w stanie załatwić absolutnie wszystko. Pewnie tak w prawdziwym świecie jest, ale w książce bywało to chwilami rażące, przynajmniej dla mnie :)
Mimo tych drobnych niedogodności powtórna podróż z głównymi bohaterami sprawiła mi przyjemność. Myślę, że kiedyś jeszcze powrócę do tej książki i okrążę świat w 80 dni.
"- Nie będzie bagaży, tylko torba podróżna. Zapakuj do niej dwie wełniane koszule i trzy pary pończoch. Tyle samo weźmiesz dla siebie. Resztę dokupimy w drodze. Wyjmij też mój makintosh i podróżny pled. Zabierz solidne buty. Zresztą chodzić będziemy niewiele albo wcale. Ruszaj".
Według przypisu to jest najdłuższa wypowiedź Fogga w całej powieści. Nawet lepiej, że owy...
2009
"Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall to moja lektura z klasy maturalnej. Mimo zainteresowania tematem IIWŚ i Holokaustu, nie przeczytałam wtedy, tej dość krótkiej książki, ze zbyt szczególnym zainteresowaniem, późniejsze wałkowanie jej na lekcjach również pozostawiło mało pozytywne wrażenia. Zabierałam się za nią po raz drugi z jednej strony z ciekawością, ale z drugiej z trochę negatywnym nastawieniem.
Jak wypadło to spotkanie po latach? Na pewno lepiej niż zapamiętane wrażenia po przeczytaniu w liceum. Mimo wszystko jednak nadal wolę książki o tej tematyce bardziej nastawione na przedstawianie faktów, opracowania naukowe. Z tych mniej na to nastawionych wyjątkowo wysoko oceniam "Medaliony" Nałkowskiej, chyba z sentymentu.
"Zdążyć przed Panem Bogiem" oczywiście nie jest książką złą czy niewartą uwagi. Powinniśmy pamiętać o tamtych wydarzeniach, więc czytanie o nich w każdej formie jest słuszną sprawą. Wspomnienia Marka Edelmana są bardzo ważne, jak każde świadectwo o okrucieństwie tamtych czasów. Wszystkie wydarzenia opisane są językiem oszczędnym, dla wielu czytelników stanowi to duży plus. I ja zgadzam się z tym, że przesadna heroizacja powstańców była zbędna, bo prawda o nich jest wystarczająco tragiczna, cenię Edelmana za odwagę mówienia prawdy bez ubarwiania, nawet jeżeli niektórym ludziom się to nie podobało. Nie dziwię się też, że wolał on opowiadać o pracy lekarza niż o piekle przeżytym w getcie.
"Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall to moja lektura z klasy maturalnej. Mimo zainteresowania tematem IIWŚ i Holokaustu, nie przeczytałam wtedy, tej dość krótkiej książki, ze zbyt szczególnym zainteresowaniem, późniejsze wałkowanie jej na lekcjach również pozostawiło mało pozytywne wrażenia. Zabierałam się za nią po raz drugi z jednej strony z ciekawością, ale z drugiej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Zaczęło się od tego, że Marley umarł. To nie ulegało wątpliwości. Świadectwo zgonu podpisali: ksiądz, urzędnik, grabarz i właściciel zakładu pogrzebowego. Scrooge, wspólnik Marleya, także je podpisał, a jego nazwisko było cenione, cokolwiek by podpisał".
Tak właśnie zaczyna się "Opowieść wigilijna", zimowo-świąteczna bajeczka z morałem. Początek ma dość makabryczny, chociaż i dalej będzie momentami mrocznie, ale o tym później. Zostałam do poznania tej klasyki literatury zmuszona, gdyż omawialiśmy ten utwór w szkole. Biorąc pod uwagę, że nie jest to najobszerniejsze dzieło autora, żadna większa krzywda mi się nie stała, chociaż te duszyska z łańcuchami potrafiły za dzieciaka trochę przestraszyć.
Zresztą chyba taki był zamysł autora, żeby napędzić stracha nie tylko zimnemu Ebenezerowi Scrooge, ale również każdemu, kto sięgnie po tę książkę. Przesłanie jest bowiem bardzo proste i obrazowo przedstawione. Musisz być dobry dla bliźnich, bo inaczej marnie skończysz, a na zmianę nigdy nie jest za późno. Nic szczególnego i jak dla mnie to bardzo uproszczona wizja naszego świata, z którą chyba nie do końca się zgadzam, ale to nie miejsce na moje wątpliwości.
Mi po ponownym przeczytaniu nasunęła się myśl, że jeżeli to co powiedział Marley o naszych ziemskich obowiązkach wobec bliźnich jest prawdą, to prawdopodobnie powinnam zacząć szukać sobie gustownego łańcuszka.
"Zaczęło się od tego, że Marley umarł. To nie ulegało wątpliwości. Świadectwo zgonu podpisali: ksiądz, urzędnik, grabarz i właściciel zakładu pogrzebowego. Scrooge, wspólnik Marleya, także je podpisał, a jego nazwisko było cenione, cokolwiek by podpisał".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTak właśnie zaczyna się "Opowieść wigilijna", zimowo-świąteczna bajeczka z morałem. Początek ma dość makabryczny,...