Advertisement
rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Prawdziwy rarytas; książka po której nie spodziewałem się zbyt wiele, a która dała mi aż nadto. Będąc jednak szczerym aż do bólu: pierwsze kilkadziesiąt stron nie powaliło mnie. Wręcz przeciwnie - kusiło mnie by zrobić coś czego nie robię nigdy, nawet w przypadku literackiego gniota numer jeden. A mianowicie zamknąć książkę, odłożyć na półkę i wrócić do czytania za jakiś czas, czyli nigdy. Wstęp dłużył, a przesadnie grzeczny i wręcz do bólu poprawny pisarski styl, sprawił, że poczułem się tak jakbym cofnął się w czasie i po raz kolejny został zmuszony przez panią od polskiego do czytania obowiązkowej lektury. Jednak z chwilą gdy akcja powieści przenosi się na wyspę moje odczucia uległy gruntownej przemianie. To co do tej pory raziło i kłuło mnie w oczy nagle nabrało jakiegoś magicznego kolorytu, nadawało właściwą atmosferę i absolutnie współgrało z opowiadaną historią. Dramat, obyczaj, a trzymający w napięciu niczym doborowy thriller. I choć dzieje się tu niewiele, opowieść wręcz kipi niesłabnącymi emocjami, przede wszystkim zaś prowokuje - główny wątek zdaje się nie do rozstrzygnięcia, a każda kolejna strona powieści zawiera ukryte pytanie do czytelnika: jakbyś postąpiła / postąpił w tożsamej sytuacji? Co ważniejsze historia podnosi kwestię moralności, ukazując ją w zupełnie nowym świetle. Jak się bowiem okazuje definicja moralności nadal nie jest zdefiniowana.

Prawdziwy rarytas; książka po której nie spodziewałem się zbyt wiele, a która dała mi aż nadto. Będąc jednak szczerym aż do bólu: pierwsze kilkadziesiąt stron nie powaliło mnie. Wręcz przeciwnie - kusiło mnie by zrobić coś czego nie robię nigdy, nawet w przypadku literackiego gniota numer jeden. A mianowicie zamknąć książkę, odłożyć na półkę i wrócić do czytania za jakiś...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Zabić Kennedy’ego. Koniec Camelotu Martin Dugard, Bill O'Reilly
Ocena 7,4
Zabić Kennedy’... Martin Dugard, Bill...

Na półkach: ,

Czytanie czasami uczy pokory. Nie inaczej było w wypadku książki "Zabić Kennedy'ego" O'Reilly'ego i Dugarda. To okropne jak stereotypy potrafią kształtować sposób postrzegania otaczającej nas rzeczywistości. Uczucie wstydu nie jest mi obce, ale po raz pierwszy to lektura wzbudziła we mnie poczucie winy.
Współcześnie JFK to symbol, to tajemnica, największy spisek XX wieku... JFK to fajny slogan i równie fajnie brzmiące inicjały. Wstyd! Bo JFK zdaje się być wszystkim tylko nie Johnem Fitzgeraldem Kennedym, człowiekiem, który żył, który miał swoje marzenia, plany na przyszłość i który miał kochającą rodzinę nierozerwalnie związaną z tymi planami. Zamachowiec zabił człowieka, ale gąszcz idiotycznych teorii spiskowych zabiła pamięć o nim. To smutne i cholernie niesprawiedliwe. Na szczęście O'Reilly i Dugard zdają sobie z tego sprawę i w dogłębnie przejmujący sposób przypominają nam historię bestialsko zamordowanego prezydenta, tym samym składając należny hołd człowiekowi z krwi i kości. Wielkie brawa.

Czytanie czasami uczy pokory. Nie inaczej było w wypadku książki "Zabić Kennedy'ego" O'Reilly'ego i Dugarda. To okropne jak stereotypy potrafią kształtować sposób postrzegania otaczającej nas rzeczywistości. Uczucie wstydu nie jest mi obce, ale po raz pierwszy to lektura wzbudziła we mnie poczucie winy.
Współcześnie JFK to symbol, to tajemnica, największy spisek XX wieku......

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedna z tych lektur, które na długo pozostają w pamięci, które skłaniają do refleksji, do ponownego przewartościowania własnych uczuć jakimi darzymy drugiego człowieka. Cudownie prowadzona narracja, wyśmienity pisarski kunszt, niczym poezja pisana prozą. Wzruszające perypetie głównej bohaterki i jej ciągłe poszukiwanie własnego miejsca w świecie, własnej wartości i samej siebie - wszystko to sprawia, że powieść Janet Fitch czyta się wyśmienicie, a kolejne stronice zdają się same przewracać. I nagle koniec. I mimo całej frajdy jaka towarzyszyła mi podczas czytania czuję wyraźny niedosyt. Zupełnie tak jakbym w ręce trzymał wybrakowany egzemplarz, jakby ktoś wyrwał z premedytacją ostatni rozdział. Chciałem konkretnych odpowiedzi, w zamian zaś dostałem kolejny zestaw pytań. Co się stało z Astrid? Czy wreszcie dojrzała? Czy uzyskała odpowiedzi na nurtujące ją pytania? Czy faktycznie uwolniła się od swej matki? I wreszcie, czy znalazła to czego szukała? Jeśli tak, to ja tego nie kupuję. Finalnie odniosłem wrażenie jakby główna bohaterka przymierzała się do dalszego ciągu - drugiego tomu swej zgmatwanej życiowej wędrówki. Na pewno nie omieszkał bym kupić:-)

Jedna z tych lektur, które na długo pozostają w pamięci, które skłaniają do refleksji, do ponownego przewartościowania własnych uczuć jakimi darzymy drugiego człowieka. Cudownie prowadzona narracja, wyśmienity pisarski kunszt, niczym poezja pisana prozą. Wzruszające perypetie głównej bohaterki i jej ciągłe poszukiwanie własnego miejsca w świecie, własnej wartości i samej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To moja pierwsza przygoda z Dennisem Lehane, choć prawdę mówiąc mogła się ona zacząć parę lat wcześniej, albowiem w swojej całkiem pokaźnej biblioteczce posiadam już jedną pozycję wspomnianego autorstwa. Mniejsza z tym - na chwilę obecną tematem przewodnim są "Modlitwy o deszcz". A tak się akurat składa, że to całkiem przyzwoicie skonstruowany kryminał, który ma w sobie sporo i z thrillera i z powieści psychologicznej. Jakkolwiek całość spisanej w pierwszej osobie historii przedstawia się naprawdę dobrze, tak prawdziwym atutem książki wydają się bez wątpienia dialogi, a zwłaszcza te padające z ust głównego bohatera. Cięte riposty - niczym nie skrępowane i ostre jak brzytwa - sprawiają, że na twarzy czytelnika na przemian pojawiają się podziw i szczery uśmiech, któremu co rusz towarzyszą głośne salwy śmiechu. Miałem sporą frajdę zawsze wtedy gdy główny bohater powieści Patrick Kenzie wdawał się w szermierkę słowną, czy to z osobą podejrzaną, czy zwyczajnym świadkiem. I mimo, iż historia obfituje w sceny przemocy niepozbawione krwi i świszczących wokół pocisków, tak najniebezpieczniejszą bronią wydaje się tutaj słowo. I dobrze z tym książce.

To moja pierwsza przygoda z Dennisem Lehane, choć prawdę mówiąc mogła się ona zacząć parę lat wcześniej, albowiem w swojej całkiem pokaźnej biblioteczce posiadam już jedną pozycję wspomnianego autorstwa. Mniejsza z tym - na chwilę obecną tematem przewodnim są "Modlitwy o deszcz". A tak się akurat składa, że to całkiem przyzwoicie skonstruowany kryminał, który ma w sobie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doprawdy ciężko ocenić tą książkę. To jedyna powieść, która dosłownie mną wstrząsnęła. Nie sądziłem, że kiedykolwiek przeczytam coś tak drapieżnego, wymykającego się wszelkim utartym schematom. Dotarłszy do połowy książki nie mogłem usiedzieć w miejscu. Niczym obłąkany krążyłem po pokoju przerzucając kolejne strony tej makabrycznej powalonej do szpiku kości historii. Po raz pierwszy obrócenie zapełnionej drukiem stronicy kosztowało mnie nie lada psychiczny wysiłek. Niemal wyłem, pragnąc by ktoś w końcu zadźgał tą zwariowaną sukę. To ohydne babsko z piekła rodem. Nie wytrzymując presji co rusz komentowałem akcję, przeklinając jak nigdy wcześniej. Kiedy wreszcie dobrnąłem do końca poczułem dziwaczną ulgę. Otóż całym sercem pragnąłem zapomnieć o całym tym szajsie, i z przeczytaną powieścią nie mieć już nic wspólnego.
Nie potrafię ocenić tej książki i nawet nie będę próbował. Jedna gwiazdka, czy dziesięć... Bez różnicy. Bo poddając "Dziewczynę z sąsiedztwa" jakiejkolwiek ocenie to tak jakby wybrać się do kina na "Listę Schindlera" Spielberga z kartonem popcornu w ręku, albo nażreć się do syta w trakcie seansu "Pianisty" Polańskiego. W cholernie złym guście.

Doprawdy ciężko ocenić tą książkę. To jedyna powieść, która dosłownie mną wstrząsnęła. Nie sądziłem, że kiedykolwiek przeczytam coś tak drapieżnego, wymykającego się wszelkim utartym schematom. Dotarłszy do połowy książki nie mogłem usiedzieć w miejscu. Niczym obłąkany krążyłem po pokoju przerzucając kolejne strony tej makabrycznej powalonej do szpiku kości historii. Po raz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam słabość do Palahniuka, albowiem autor z niego genialny. "Kołysanka" zaś, to klasyczny popis jego pisarskich zdolności, jego nowatorskiego sposobu tworzenia wyimaginowanych historii. Co się zaś tyczy samej fabuły książki... Z pozoru banalna opowieść. A potem czytam ją, przerzucam kolejne kartki i... banał goni banał. Ale samo podejście do tematu, sposób kreślenia opisywanej historii... Wszystko to sprawia, że oddając się lekturze "Kołysanki" czytamy coś niezwykłego, coś czego jeszcze nie było. W ujęciu autora, oklepane motywy ewoluują do rangi świeżych, oryginalnych pomysłów. I broń Boże, mylić z odgrzewanym kotletem. Mówię o czymś całkowicie innowatorskim, czymś co z całą pewnością warto kupić i przeczytać. I to nie jeden raz.

Mam słabość do Palahniuka, albowiem autor z niego genialny. "Kołysanka" zaś, to klasyczny popis jego pisarskich zdolności, jego nowatorskiego sposobu tworzenia wyimaginowanych historii. Co się zaś tyczy samej fabuły książki... Z pozoru banalna opowieść. A potem czytam ją, przerzucam kolejne kartki i... banał goni banał. Ale samo podejście do tematu, sposób kreślenia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy czytam Stephena Kinga, często mam przed oczami filmy Stevena Spielberga. Mimo, iż słynny reżyser nigdy nie zekranizował żadnej Jego powieści (a szkoda, myślę, że Spielberg byłby idealnym kandydatem do zekranizowania "To!"), Ci dwaj - według opinii publicznej - mają ze sobą wiele wspólnego, z czym się niestety zgadzam. Niestety, bo mowa o wkurzającym mankamencie. Otóż samo zakończenie wydaje się ich piętą Achillesową, z którą dosyć często nie potrafią sobie poradzić, mimo, iż cała reszta odbierana jest jako majstersztyk (przynajmniej według mnie). Na szczęście "Buick 8" mile rozczarowuje. Rozwiązanie cieszy oko i świetnie współgra z opowiadaną historią.
Zauważyłem, że często książce zarzucany jest brak dynamiki. Powiem krótko: nieprawda. Książka jest po prostu inna, a to oznacza, że przymierzając się do jej przeczytania należy przygotować się na wciągającą po same uszy historię z dreszczykiem, a nie pełną fajerwerków powieść nieustającej akcji. Reasumując: polecam.

Kiedy czytam Stephena Kinga, często mam przed oczami filmy Stevena Spielberga. Mimo, iż słynny reżyser nigdy nie zekranizował żadnej Jego powieści (a szkoda, myślę, że Spielberg byłby idealnym kandydatem do zekranizowania "To!"), Ci dwaj - według opinii publicznej - mają ze sobą wiele wspólnego, z czym się niestety zgadzam. Niestety, bo mowa o wkurzającym mankamencie. Otóż...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Stary, poczciwy Stephen King. Mistrz grozy? Na ten temat się nie wypowiem. Mistrz psychologicznego kreowania postaci? O, tak - bez dwóch zdań. Czytając "Rękę mistrza" po raz kolejny odleciałem. Przedstawiony w powieści świat pochłonął mnie bez reszty, podobnie losy bohaterów, jakby żywcem wyjętych z otaczającego nas świata. No i sama historia opowiedziana niebanalnie z zachowaniem wszelkich reguł rządzących misterną, wciągającą po uszy tajemnicą. Jednakże pomimo całego sentymentu jakim darzę mojego ulubionego autora, muszę pozostać fair, a już zwłaszcza w stosunku do samego siebie. Otóż oddając się bez reszty recenzowanej lekturze parokrotnie odniosłem niepokojące wrażenie deja vu, zupełnie jakbym czytał kolejną część cyklu, który tak naprawdę nigdy nie powstał. Samo zakończenie, pozostawia wiele do życzenia, a już niejednokrotnie naszpikowany pesymizmem epilog powoli zaczyna wytrącać mnie z równowagi - zupełnie tak jakbym czytał Jacka Ketchuma w wersji soft. No ale cóż: taśmowa produkcja majstersztyków to prawdopodobnie mit i nawet najlepsi muszą od czasu do czasu dać sobie na wstrzymanie. Złapać oddech nim stworzą kolejne niezapomniane dzieło. Reasumując, "Ręka mistrza" to literatura świetnie napisana, ale nie pozbawiona potknięć...

Stary, poczciwy Stephen King. Mistrz grozy? Na ten temat się nie wypowiem. Mistrz psychologicznego kreowania postaci? O, tak - bez dwóch zdań. Czytając "Rękę mistrza" po raz kolejny odleciałem. Przedstawiony w powieści świat pochłonął mnie bez reszty, podobnie losy bohaterów, jakby żywcem wyjętych z otaczającego nas świata. No i sama historia opowiedziana niebanalnie z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to