Po przeczytaniu kilku pierwszych stron zacząłem nerwowo sprawdzać czy książka Bae Suah nie jest oby osadzona w realiach Korei Północy. Przed oczami rysował się szary krajobraz zdarzeń, odczuć i refleksji. Apatii zrezygnowanej nawet z siebie samej.
Proza przeplata się z poezją jak banalność codzienności z cieniami wyobrażeń. Wrony na tle białego klifu krążą nieprzerwanie czyhając na chwilę nieuwagi czytelnika. A utrzymać było mi ją niezwykle ciężko. Może z powodu zbyt dużej szczerości narratorki, równie trupiej jak chłód ciała i uczuć głównej bohaterki?
Niewielka objętość książki skłania do szybkiej konsumpcji, co uniemożliwia poddanie jej trwałej taksydermii. Sceny wwiercają się w umysł i skłaniają do powrotów, wielokrotnego odtwarzania obrazów w zwolnionym tempie.
Mimo, że kilka metafor wydało mi się pretensjonalnych, "Ten, którego szukam" nie jest pozbawiona fragmentów, które mogą być źródłem czytelniczej przyjemności. Jest to lektura, o której się nie zapomina, co więcej, liczę, że nawiedzi mnie nie raz w moich nieco niepokojących snach.
Po przeczytaniu kilku pierwszych stron zacząłem nerwowo sprawdzać czy książka Bae Suah nie jest oby osadzona w realiach Korei Północy. Przed oczami rysował się szary krajobraz zdarzeń, odczuć i refleksji. Apatii zrezygnowanej nawet z siebie samej.
Proza przeplata się z poezją jak banalność codzienności z cieniami wyobrażeń. Wrony na tle białego klifu krążą nieprzerwanie...
Po przeczytaniu kilku pierwszych stron zacząłem nerwowo sprawdzać czy książka Bae Suah nie jest oby osadzona w realiach Korei Północy. Przed oczami rysował się szary krajobraz zdarzeń, odczuć i refleksji. Apatii zrezygnowanej nawet z siebie samej.
Proza przeplata się z poezją jak banalność codzienności z cieniami wyobrażeń. Wrony na tle białego klifu krążą nieprzerwanie czyhając na chwilę nieuwagi czytelnika. A utrzymać było mi ją niezwykle ciężko. Może z powodu zbyt dużej szczerości narratorki, równie trupiej jak chłód ciała i uczuć głównej bohaterki?
Niewielka objętość książki skłania do szybkiej konsumpcji, co uniemożliwia poddanie jej trwałej taksydermii. Sceny wwiercają się w umysł i skłaniają do powrotów, wielokrotnego odtwarzania obrazów w zwolnionym tempie.
Mimo, że kilka metafor wydało mi się pretensjonalnych, "Ten, którego szukam" nie jest pozbawiona fragmentów, które mogą być źródłem czytelniczej przyjemności. Jest to lektura, o której się nie zapomina, co więcej, liczę, że nawiedzi mnie nie raz w moich nieco niepokojących snach.
Po przeczytaniu kilku pierwszych stron zacząłem nerwowo sprawdzać czy książka Bae Suah nie jest oby osadzona w realiach Korei Północy. Przed oczami rysował się szary krajobraz zdarzeń, odczuć i refleksji. Apatii zrezygnowanej nawet z siebie samej.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toProza przeplata się z poezją jak banalność codzienności z cieniami wyobrażeń. Wrony na tle białego klifu krążą nieprzerwanie...