-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant6
Biblioteczka
2022-06-26
2022-03-08
Powieść Sarah Pearse to taki mały potworek, zabójczy dla inteligencji czytelnika. Jest to książka z jedną pozytywną rzeczą – okładką, tylko to da się zaakceptować bez zgrzytania zębami w bezsilnej złości.
"Sanatorium" to zwyczajny gniot, ładnie opakowany, błyszczący, z zachęcającym blurbem, z echem głosów zachwyconych dziewcząt z youtuba. Towar miernej jakości sprytnie podsuwany jako "gotycki thriller" przez cwaną reklamę, a to pusta wydmuszka.
Nic się nie broni w tej powieści, za grosz klimatu, wydumany hotel, który kiedyś był szpitalem, spluwaczki dla gruźlików i upiorne maski jako wystrój hotelowego lobby to nie dość, że głupi, to i mało straszny pomysł, co najwyżej obrzydliwy. Morderca, który pałęta się po kotłowniach, maszynowniach i basenach śmieszy, policjantka histeryczka miota się po pustych korytarzach, co chwilę wzrok jej się mąci od traumatycznych wizji z przeszłości, ale godzinę śmierci denata określa z dokładnością szwajcarskiego zegarka rzucając nań jedno załzawione spojrzenie. Kilka drugoplanowych postaci to kukły wycięte z kartonu, sztywne i bez życia, gorzej niż trup. O fabule nawet nie chce mi się wspominać, bo od pierwszego do ostatniego zdania kupy się to nie trzyma, rozwiązanie zagadki jest tak durne i wydumane, że tylko śmieszy.
Nie polecam, a wręcz radzę omijać szerokim łukiem, bo to pięćset stron źle napisanych dyrdymałów, nudnych jak flaki z olejem, czytanie tego powieścidła to prawdziwy horror.
Powieść Sarah Pearse to taki mały potworek, zabójczy dla inteligencji czytelnika. Jest to książka z jedną pozytywną rzeczą – okładką, tylko to da się zaakceptować bez zgrzytania zębami w bezsilnej złości.
"Sanatorium" to zwyczajny gniot, ładnie opakowany, błyszczący, z zachęcającym blurbem, z echem głosów zachwyconych dziewcząt z youtuba. Towar miernej jakości sprytnie...
Druga książka pana Sagera za mną i wcale nie jestem mądrzejsza. Ki diabeł, że taki średni pisarz cieszy się taką popularnością? Nie wiem, nie rozumiem. "Wróć przed zmrokiem" było bardzo, bardzo przeciętnym horrorem o nawiedzonym domu, złożonym z klisz, schematów, kiepskich dialogów i drewnianych bohaterów, "Zamknij wszystkie drzwi" jest jeszcze gorsze.
Główna bohaterka tej mizernej historii jest sierotką pozbawioną środków do życia przez okrutny los, który również pozbawił ją rodzinnego wsparcia i ciepła. Smutna przeszłość naszej heroiny ma chyba tłumaczyć jej bezbrzeżną głupotę, bo to z owej głupoty i totalnej bezmyślności biorą się jej życiowe problemy. Jest doskonale zaimpregnowana na wszelkie głosy rozsądku, które próbują do niej dotrzeć. Aż mnie skręcało, kiedy czytałam o jej kolejnych krokach na "ścieżce do poznania prawdy". Dobiło mnie pisanie smsów na telefon koleżanki, co do której istnieje uzasadnione przypuszczenie, że może nie żyć, a w każdym razie jest zaginiona, więc nasz tytan intelektu beztrosko na tenże telefon śle dokładne opisy wszelkich swoich poczynań, powziętych kroków, domysłów odnośnie tego co się dzieje itd. Nawet przez sekundę nie postanie w tej małej główce myśl, że skoro koleżanka mogła zostać zamordowana, to jej zaginiona komórka znajduje się w rękach mordercy.
W książce praktycznie nic się nie dzieje, kilku bohaterów głównie siedzi w mieszkaniach albo snuje się w okolicach windy, sporadycznie udając się do parku. Rozmawiają o niczym, nie robią nic. Mamy liczne i powtarzające się opisy wnętrz, tudzież jednej tapety i jednej kuchennej windy. Brnęłam przez to jak przez mętne bagno.
Rozwiązanie zagadki nie było zaskoczeniem, raczej mnie rozbawiło. Dużo prostszym rozwiązaniem niż wykorzystanie amerykańskich sierotek byłoby wykorzystanie nielegalnych imigrantów, tych na pewno nikt by nie szukał, a w każdym razie trudniej byłoby odnaleźć ich ślady.
Autor ma w sobie dużo pychy, która bierze się chyba z sumy na jego koncie nabijanej przez wysokie miejsca jego książek na listach bestsellerów. Zadedykowanie takiej miernoty Irze Levinowi, autorowi kultowego "Dziecka Rosemary" wymaga wielkiej ufności we własne pióro. W tym przypadku chodzi raczej o zadufanie i przerost ego.
Druga książka pana Sagera za mną i wcale nie jestem mądrzejsza. Ki diabeł, że taki średni pisarz cieszy się taką popularnością? Nie wiem, nie rozumiem. "Wróć przed zmrokiem" było bardzo, bardzo przeciętnym horrorem o nawiedzonym domu, złożonym z klisz, schematów, kiepskich dialogów i drewnianych bohaterów, "Zamknij wszystkie drzwi" jest jeszcze gorsze.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toGłówna bohaterka...