rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Przyjemne i treściwe przejście przez najwcześniejszą filmografię mistrza. Brakuje tu jakiejś klamry kompozycyjnej, spojrzenia na twórczość Wajdy bardziej w ogóle niż te analizy pojedynczych filmów, które otrzymujemy. Zgaduję, że taki zamysł wynikał po prostu z młodego wieku reżysera. Ten zbiór obserwacji i ciekawostek, który otrzymujemy, jest też nienajgorszy i fajnie się czyta zaginione na przestrzeni dekad uwagi, myśli, fakty zza kulis (jak chociażby to, że Bazyli z "Niewinnych czarodziejów" miał być w jednym z pomysłów na film gejem, albo że "Samson" miał się otwierać sekwencją inspirowaną Bunuelem), na pochwałę zasługuje też przyjrzenie się teatralnej części twórczości reżysera. Bawi jedynie ilość nawiązań do Wyspiańskiego, które autorka wynajduje w każdym filmie Wajdy (oczywiście często podpierając się obserwacjami innych) - ciekawe, jak zareagowała na to, że kilka lat później mistrz podjął się już bezpośredniej adaptacji tego dramatu :)

Przyjemne i treściwe przejście przez najwcześniejszą filmografię mistrza. Brakuje tu jakiejś klamry kompozycyjnej, spojrzenia na twórczość Wajdy bardziej w ogóle niż te analizy pojedynczych filmów, które otrzymujemy. Zgaduję, że taki zamysł wynikał po prostu z młodego wieku reżysera. Ten zbiór obserwacji i ciekawostek, który otrzymujemy, jest też nienajgorszy i fajnie się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziwaczna rzecz. Bawi się gatunkami i stylami, zaczynając od eksperymentalnego, pozbawionego konkretnej fabuły strumienia świadomości, przez kreskówkową, punkową opowieść o feministycznym terroryzmie, dalej do konwencjonalnej, acz rewelacyjnej historii trójkątu miłosnego jak z XIX-wiecznej powieści gotyckiej, kończąc na przejmującej podróży osoby bohaterskiej, błądzącej zarówno po labiryncie przestrzeni realnych, jak i poprzez introspekcję wewnątrz samej siebie. Upchane na trochę ponad 150 stronach budzi to pewien zgrzyt i nie jest to koniecznie lektura rozwijająca albo wnosząca jakieś nieznane wcześniej spojrzenie na świat, szczególnie jeśli miało się przedtem do czynienia z inspiracjami Winterson, jak chociażby Virginią Woolf.

Nie wydaje mi się też, żeby eksperymentalna część powieści - ukrycie płci osoby protagonistycznej - się specjalnie udał. Pomijając, że w polskim tłumaczeniu eksperyment zostaje porzucony, to jestem pewien, że i bez niego miałbym poczucie, że historię opowiada kobieta. Wrażliwość, podejście do innych postaci, backstory, natura jej relacji z ukochaną - obawiam się, że zamiast bezpłciowego, biseksualnego doświadczenia, otrzymujemy "tylko" powieść lesbijską z wyciętymi zaimkami.

To moje pierwsze zetknięcie z autorką, i podejrzewam, że wiele z irytujących mnie podczas lektury rzeczy - np. długaśne opisy postaci kilka stron przed zakończeniem, może i sprawne prozatorsko, ale niewnoszące nic do portretu osoby protagonistycznej - wynika z nietypowego charakteru tej powieści. Sam styl i głos autorki zaciekawił mnie na tyle, że na pewno sięgnę po inne jej dzieła, tym razem wiedząc, czego się spodziewać :)

Dziwaczna rzecz. Bawi się gatunkami i stylami, zaczynając od eksperymentalnego, pozbawionego konkretnej fabuły strumienia świadomości, przez kreskówkową, punkową opowieść o feministycznym terroryzmie, dalej do konwencjonalnej, acz rewelacyjnej historii trójkątu miłosnego jak z XIX-wiecznej powieści gotyckiej, kończąc na przejmującej podróży osoby bohaterskiej, błądzącej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cierpi na bolączkę toczącą wielu innych przedstawicieli klasycznej literatury grozy - mistrzowsko buduje klimat w pierwszej części, by potem poświęcić dużą część tekstu na ekspozycję i wyjaśnienia rzeczy, których czytelnik (nawet nieobeznany z adaptacjami i reinterpretacjami powieści) się po prostu domyśla. Te wydarzenia przedstawione z punktu widzenia antagonisty już takiego wrażenia nie robią, a jedynie podkopują dobre przeżycia wyniesione z części pierwszej, odzierając je z tajemnicy. Nie mniej, nie da się ukryć, że to powieść nowatorska, trzymająca w napięciu, i czas z nią spędzony na pewno nie będzie straconym, jeżeli podejdzie się do niej z odpowiednią mentalnością i nie za wysokimi oczekiwaniami. Na pewno jest to proza dosyć prosta, czytająca się szybko, zgodnie z konwencją powieści przygodowej. Ja przeczytałem w zasadzie w kilka godzin (to mój drugi Wells i druga taka sytuacja z tym autorem :P) i dobrze mi to zrobiło.

Cierpi na bolączkę toczącą wielu innych przedstawicieli klasycznej literatury grozy - mistrzowsko buduje klimat w pierwszej części, by potem poświęcić dużą część tekstu na ekspozycję i wyjaśnienia rzeczy, których czytelnik (nawet nieobeznany z adaptacjami i reinterpretacjami powieści) się po prostu domyśla. Te wydarzenia przedstawione z punktu widzenia antagonisty już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chciałbym umieć ocenić tę pozycję nie porównując jej do anime, ale nie wiem czy to możliwe biorąc pod uwagę jak zżyty jestem ze światem animowanej Evy. Zresztą, nie wiem czy chcę to robić, bo jako samodzielne dzieło ten tomik nie wypada zbyt dobrze, jego większość stanowi łubudubu, narysowane sprawnie ale bez zachwytów, z postaciami, które wzbudzają zainteresowanie, ale nie wiele więcej. Dopiero znając wersję animowaną i rozpoznając tych bohaterów można się w tę historię wciągnąć, docenić - na razie minimalne - różnice w fabułach (nadające mandze bardziej kreskówkowo-komediowy ton, wykorzystujący jej formę do bardzo sympatycznych graficznych gagów), oraz zrobić sobie apetyt na kolejny tom :)

Chciałbym umieć ocenić tę pozycję nie porównując jej do anime, ale nie wiem czy to możliwe biorąc pod uwagę jak zżyty jestem ze światem animowanej Evy. Zresztą, nie wiem czy chcę to robić, bo jako samodzielne dzieło ten tomik nie wypada zbyt dobrze, jego większość stanowi łubudubu, narysowane sprawnie ale bez zachwytów, z postaciami, które wzbudzają zainteresowanie, ale nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dziwna rzecz. Miejscami przypomina bardzo niskich lotów młodzieżówkę: do psychopatycznego protagonisty ciężko czuć jakąkolwiek sympatię, postaci poboczne są karykaturalnymi stock characters, od nerdowatego Żyda zafiksowanego na punkcie seksu w roli najlepszego przyjaciela, przez czarną zaangażowaną politycznie wzorową uczennicę, aż po utalentowaną muzycznie wrażliwą duszę jako love interest. Stereotyp wpada tu na stereotyp, postaci tracą głębię, którą miały w oryginalnym musicalu - ciężko w to uwierzyć, ale przedstawienie całej historii tylko z punktu widzenia Evana (i niepotrzebne dodanie POV Connora, totalnie mijające się z przesłaniem oryginału, jeśli nawet nie stanowiące jego totalnego zaprzeczenia) odbiera dużo focusu ciekawszym postaciom. Fenomenalne utwory śpiewane przez rodziców Evana i Connora ustępują tu więc miejsca dziesiątkom stron, na których Evan jęczy o tym, że tata go nie kocha XD
A jednak jest w tej prozie coś poruszającego; przedstawienie niektórych odczuć jest wyjątkowo udane i bliskie rzadko opisywanej rzeczywistości. Pod koniec udało mi się nawet ulec tej emocjonalnej manipulacji i uronić łezkę. Jest pełno lepszych i ciekawszych młodzieżówek, ale jednak jest tutaj wyjątkowo dużo pisarskiego talentu, żebym nie mógł uznać tej pozycji za totalną stratę czasu, bardziej za spore rozczarowanie.

Bardzo dziwna rzecz. Miejscami przypomina bardzo niskich lotów młodzieżówkę: do psychopatycznego protagonisty ciężko czuć jakąkolwiek sympatię, postaci poboczne są karykaturalnymi stock characters, od nerdowatego Żyda zafiksowanego na punkcie seksu w roli najlepszego przyjaciela, przez czarną zaangażowaną politycznie wzorową uczennicę, aż po utalentowaną muzycznie wrażliwą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam trylogię "Psy" - tak, włącznie z częścią trzecią - ale mogłem się spodziewać, że ten tie-in to nic więcej niż napisana przez ghost writera nowelka promocyjna, która do jakości filmów się nie zbliży. Siłą tej serii nigdy nie były fabuły, a mroczny, duszny klimat, toksyczna męskość i przerysowana brutalność w krzywym zwierciadle, krytyka zastanych układów władzy i brutalności policji, w końcu emocje - i wszystkich tych rzeczy tu nie widać i nie czuć. Zamiast tego dostajemy Franza i Morawca wrzuconego w środek międzynarodowego skandalu przerastającego wagą którąkolwiek z intryg znanych z filmów, tak, że gdyby zmienić setting to równie dobrza mogłaby być fabuła filmu o Bondzie. Wypada to dosyć komicznie i nieciekawie, w zamyśle wzruszające momenty gubią się między natłokiem nazwisk, a pojawienie się jako postaci prezydenta Lecha Wałęsy już totalnie rozłożyło mnie na łopatki XD

[Żeby nie było - czytałem wersję papierową. Bardzo możliwe, że wersja czytana przez Pazurę nabiera zupełnie nowej jakości, biorąc pod uwagę, że z tego co wiem, to dzieło to było w zamyśle najpierw produkcją audio, a dopiero potem doczekało się wydania książkowego]

Uwielbiam trylogię "Psy" - tak, włącznie z częścią trzecią - ale mogłem się spodziewać, że ten tie-in to nic więcej niż napisana przez ghost writera nowelka promocyjna, która do jakości filmów się nie zbliży. Siłą tej serii nigdy nie były fabuły, a mroczny, duszny klimat, toksyczna męskość i przerysowana brutalność w krzywym zwierciadle, krytyka zastanych układów władzy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mniej tu patrzenia na siebie i ekshibicjonizmu z debiutu, a więcej patrzenia na świat i tematów społecznych: jest przywołana Greta Thunberg, covid, wydarzenia z sierpnia 2020 i dużo innych tematów, którymi wielu z nas chociaż przez chwilę żyła, a do których podchodzi się tu w bardzo oryginalny sposób. Ulubione wiersze - "ta trzecia", bo się utożsamiam bardzo, "sekcja seksu", bo dość żartobliwie i lekko porusza jednak ważny i ciekawy temat, "obawa" i "nie przyszli", no i ten o Maffashion - chociaż najpierw mnie wprawił w konsternację i wydawał się trochę nie pasować, to po oswojeniu się z całością stwierdzam, że to też dobra rzecz.

Mniej tu patrzenia na siebie i ekshibicjonizmu z debiutu, a więcej patrzenia na świat i tematów społecznych: jest przywołana Greta Thunberg, covid, wydarzenia z sierpnia 2020 i dużo innych tematów, którymi wielu z nas chociaż przez chwilę żyła, a do których podchodzi się tu w bardzo oryginalny sposób. Ulubione wiersze - "ta trzecia", bo się utożsamiam bardzo, "sekcja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jest mój słaby punkt jak się wykorzystuje (pop)kulturę masową, popularną, a czasami nawet niską, a na pewno niekojarzoną z poezją, żeby mówić o codziennych bolączkach w naprawdę uwznioślony sposób, rekontekstualizując takie rzeczy jak Silent Hille, twórczość Kanye, Dziennik Bridget Jones, Miasteczko Twin Peaks i jakaś bajka dla dzieci - chyba Klub Winx, ale pewności nie mam - jako odbicie sumy doświadczeń autora. Przeraźliwie to smutny zbiór, ale jednocześnie nie cięciożył, bardziej po prostu melancholijne spojrzenie na życie, niepozbawione nadziei. Czyli no fajne.

To jest mój słaby punkt jak się wykorzystuje (pop)kulturę masową, popularną, a czasami nawet niską, a na pewno niekojarzoną z poezją, żeby mówić o codziennych bolączkach w naprawdę uwznioślony sposób, rekontekstualizując takie rzeczy jak Silent Hille, twórczość Kanye, Dziennik Bridget Jones, Miasteczko Twin Peaks i jakaś bajka dla dzieci - chyba Klub Winx, ale pewności nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytane jako część "The Fran Lebowitz Reader". Z wieloma rzeczami się z autorką nie zgadzam, ale trzeba jej przyznać, że talent do przekazywania swych opinii w lekki, zjadliwy sposób to ona ma. Widać, że jej humor już trochę dojrzał od czasów "Metropolitan Life" i nie jest wycelowany aż tak prosto w twarz, choć dalej bliżej jej do nowojorskiego stand-upu lat siedemdziesiątych, niż do politycznie poprawnego humoru z Netflixa. Rozdział o szukaniu mieszkania w Nowym Jorku genialny i aktualny także w Poznaniu 2021.

Przeczytane jako część "The Fran Lebowitz Reader". Z wieloma rzeczami się z autorką nie zgadzam, ale trzeba jej przyznać, że talent do przekazywania swych opinii w lekki, zjadliwy sposób to ona ma. Widać, że jej humor już trochę dojrzał od czasów "Metropolitan Life" i nie jest wycelowany aż tak prosto w twarz, choć dalej bliżej jej do nowojorskiego stand-upu lat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytane jako część "The Fran Lebowitz Reader". Fajne, choć trochę rozczarowujące po "Udawaj, że to miasto". Młodsza Fran jest mniej cięta, ma już dużo celnych uwag i obserwacji, ale częściej sięga po gry słowne i, o dziwo, bardzo czarny humor. Są żarty z feministek, pedofilii, chorób wenerycznych, biednych ludzi, bogatych ludzi, czarnoskórych, osób trans (z tego, niestety, autorka nie wyrosła) i oczywiście z całego nowojorskiego kolorytu. Pozycja nie dla każdego, ale mi akurat w miarę podpasowała, teraz biorę się za "Social Studies".

Przeczytane jako część "The Fran Lebowitz Reader". Fajne, choć trochę rozczarowujące po "Udawaj, że to miasto". Młodsza Fran jest mniej cięta, ma już dużo celnych uwag i obserwacji, ale częściej sięga po gry słowne i, o dziwo, bardzo czarny humor. Są żarty z feministek, pedofilii, chorób wenerycznych, biednych ludzi, bogatych ludzi, czarnoskórych, osób trans (z tego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałem to co byłem w stanie, bo serio - ja rozumiem, że to własnym nakładem, że publikacja pół-amatorska, undergroundowa, ale tak tragicznego składu jeszcze nie widziałem. Brakujące wersy, zła numeracja stron, pozałączane skany nieczytelnych listów, okładki gazet wciśnięte na stronę książki - druczek nie do przeczytania, to po co tę okładkę w ogóle wciskać? A sama książka, ehh, zaczyna się jako fajny obraz transformacji Polski, wczesnych lat 90. z punktu widzenia naocznego świadka, bardzo ciekawe; a potem Remuszko jedzie w klepanie się po plecach z Wszechpolakami i Braunem (już wtedy radykałem i foliarzem, nie mówcie że nie), powtarza się (rozumiem, że to zbiór artykułów z przestrzeni 10 lat, ale still, można zachować umiar, dokonać selekcji albo skrótów...) i kreuje obraz boomera płaczącego, że nikt go nie bierze na poważnie, że elity ignorują jego listy i nie chcą się podpisywać pod jego kuriozalnymi manifestami (nie zesraj się z tą lustracją, błagam), że Michnik mu tekstów nie chce publikować - i totalnie nie kuma jak żałośnie to wygląda i jakiego idiotę z siebie robi XD wywiad z Kiszczakiem (obecny od trzeciego wydania bodajże) najlepszy.

Przeczytałem to co byłem w stanie, bo serio - ja rozumiem, że to własnym nakładem, że publikacja pół-amatorska, undergroundowa, ale tak tragicznego składu jeszcze nie widziałem. Brakujące wersy, zła numeracja stron, pozałączane skany nieczytelnych listów, okładki gazet wciśnięte na stronę książki - druczek nie do przeczytania, to po co tę okładkę w ogóle wciskać? A sama...

więcej Pokaż mimo to