-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-02-02
o jednego druida za dużo i od razu tłum... to tak, jak za dużo kucharek do jednego gara. druid ma być tylko jeden oczywiście, Paranoiks, chudy jak pietruszka nieśmiertelny magik. i do tego jeden handlarz o "kapuścianej głowie", który nie przywiózł petroleum, niezastąpionego składnika magicznego napoju. i masz babo placek, niebo spadnie nam na głowy, jakby to powiedział wódz wioski... a bez wywaru Gallowie nie pokonają Rzymian, ba, nikogo nie pokonają, bo tylko Obeliks ma siłę sam w sobie (w końcu za dziecka wpadł do kotła, co mu wypominają do dziś przy każdym piciu napoju. podczas gdy on stoi i patrzy, bo mu nie wolno... nie wolno.... ani łyczka... ani malutkiego chlip... raz złamał zakaz, to... skamieniał, ale to inna historia;)
Po petroleum wyrusza Asteriks... i Obeliks, bo jak jeden, to i drugi - a z nimi rusza pseudo-podróba druida, który w dziwny sposób przyciąga muchy... zwłaszcza jedną, taką tajną agentkę noszącą na swych barkach uskrzydlonych zaszyfrowane wiadomości. i donosi... o wszystkim... nawet o tym, o czym nie trzeba...
Obeliks ma jej dość... nawet próbuje ją zabić oklaskiem, ale ta sprytna bestia ucieka i dalej męczy swoim bzzzzyyy bzzyyy
Podczas wyprawy są wzloty i upadki. wystarczy, że na morzu będzie inna fala niż dotychczas i już jest wzniesienie i opadanie i nagle co? i nagle widać naszych ulubionych piratów, postrach mórz i oceanów (zależy dla kogo, oczywiście) i ich majtek (czarnoskóry, dobrze widzący z gniazda bocianiego co się z góry dzieje) ogłasza na cały głos "Statek na hołyzoncie" i co? i bum, łup i znowu pod wodą, choć - tu następuje komiksowe zaskoczenie - nie ma opuszczania pokładu, a dochodzi do niebywałej transakcji,. napadnięci opychają marny towar za bajońską kwotę, czyli Pirat jest bankrutem, bo jak on teraz ... transakcja doprowadziła go do rozpaczy - nie pierwszy raz zresztą i już nie wiadomo, czy lepiej być opędzlowanym do goła, czy mokrym zza burty. "Co tu poładzić - powiedziałby majtek - "taka dola piłata". haha.
a potem są faszerowane jadła, co - o dziwo - zachwycają podniebienie Obeliksa.
i jest klapa (nie zdradzę) i porażka (całej eskapady)
i jest Panoramiks, którego ma się ochotę zabić ze złości (albo utopić w wywarze)
i jest uczta
czyli historia kołem się toczy, a muzyk znowu zakneblowany
uwielbiam te perypetie - zawsze i wszędzie i po razy ENTY też
o jednego druida za dużo i od razu tłum... to tak, jak za dużo kucharek do jednego gara. druid ma być tylko jeden oczywiście, Paranoiks, chudy jak pietruszka nieśmiertelny magik. i do tego jeden handlarz o "kapuścianej głowie", który nie przywiózł petroleum, niezastąpionego składnika magicznego napoju. i masz babo placek, niebo spadnie nam na głowy, jakby to powiedział wódz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-20
Zacznę od końca. Wypluta przez komiks Dave Coopera, albo raczej wyrzucona z niego, choć autor z odwagą powiedziałby „wyrzygana”. Siedzę i przetrawiam myśli, jakie „Falowanie...” we mnie szybką kreską narysowało, choć słowo „nagryzmoliło” byłoby chyba odpowiedniejsze. I dopiero teraz, kilka długich minut po lekturze, bardzo długich, dostrzegam tło tej historii. Zaczynają nabierać ostrości kontury tego, co ukryte. Dostrzegam znaczenie treści i kreski, które stanowią integralny duet, a który staje się widoczny po czasie, jaki dałam sobie na opadnięcie mieszanki emocji.
Ktoś powie, że „Falowanie...” jest obleśne.
Tak, jest. Nie zaprzeczę.
Ktoś inny stwierdzi, że „Falowanie...” jest brzydkie.
Tak, jest. Rysunki nie mają w sobie nic z piękna, kolorów, czy barw. Nie mają ci wręcz za złe, gdy oczami tylko szybko po nich przeskakujesz wyłapując jedynie tekst.
Ktoś inny powie, że „Falowanie...” jest wstrętne i że nie powinno nigdy ukazać się drukiem. Że obrazą jest publikacja tego komiksu. Pewnie tak, ale to komiks dla 18+, dla kogoś, kto szpetność kreski odseparuje od treści i własnych emocji, a kto na końcu ponownie to wszystko sklei wyciągając dorosłe spostrzeżenia.
Liczy się współgranie myśli. Ogromne znaczenie ma tu dystans połączony z bystrością, bo tak naprawdę „Falowanie. Słabość do Tiny” to komiks o samotności, o pragnieniu bliskości i ciepła. To próba zapełnienia życia, by stało się ono kompletne, spójnie niemalże. To historia pragnienia bycia komuś potrzebnym, bez przymusu i bez obowiązku. To tęsknota za drugą osobą. Za kimś, dla kogo rano można by usmażyć bekon z jajkami, czy wieczorem zamówić pizzę z pepperoni.
Dave Cooper wziął na warsztat rysunkowy historię dwójki ludzi, Tiny i Martina, których umieścił w niewielkim, nieco zagraconym, mieszkaniu. On jest takim konglomeratem wszystkiego - fotografem, grafikiem, na swój sposób „kreślarzem bajek” i raczkującym bajkopisarzem. Ona zaś nie daje się do końca poznać, a zjawia się u progu domu Martina „z ulotki”. Ma być modelką dla artysty, cokolwiek to znaczy. Jednak ich spotkanie wywraca wszystko do góry nogami (Tiny wręcz dosłownie i w przenośni). U Martina myśli i odczucia dostają wstrząśnięcia. Jej brzydota, która była wymogiem koniecznym wspomnianym w ulotce, w jego oczach staje się piękna. Jej otyłość i rozpasanie mu nie przeszkadzają. Nie drażnią go jej wady, niechlujstwo i brak kobiecości, czy choćby delikatności. Na jej widok, jego dotychczasowa nuda codzienności rozsypuje się, jak blok zbudowany z małych klocków.
„Falowanie...” to komiks, który – mimo że jest brzydki (jak sama Tina) i dziwny (jak Martin), to jest on komiksem o życiu. O tym, jak się w życiu nie układa, gdy człowiek siedzi na dnie czegoś, czego nawet nazwać nie potrafi i nie widzi dla siebie ratunku. Martin jest kimś, kto tak wylądował, ale wyciąga ręce, by wołać o ratunek, dlatego jakoś egzystuje. Chce się wydostać z tej dziury niczego, by coś mieć, by kimś być i by przestać się bać - bać się braku zleceń, bać się samotności w czterech ścianach i tej wszędobylskiej ciszy, którą trzeba zagłuszać telewizorem. I nagle u drzwi staje kobieta – Tina.
Dave Cooper „Falowaniem...” porusza cienką strunę, jaka odgradza smutek od radości, miłość od samotności, czy choćby tu, a kiedyś. Brzydota Tiny dla niego jest pięknem, dla nas straszakiem. Ty nie chciałbyś takiej kobiety choćby za kilkuminutowe towarzystwo przy barze. A on? On z Tiną pójdzie wszędzie. O tym są te komiksowe rysunki „Falowania...” - o marzeniach, które są na wyciągnięcie ręki, a które ...
#agaKUSIczyta
Zacznę od końca. Wypluta przez komiks Dave Coopera, albo raczej wyrzucona z niego, choć autor z odwagą powiedziałby „wyrzygana”. Siedzę i przetrawiam myśli, jakie „Falowanie...” we mnie szybką kreską narysowało, choć słowo „nagryzmoliło” byłoby chyba odpowiedniejsze. I dopiero teraz, kilka długich minut po lekturze, bardzo długich, dostrzegam tło tej historii. Zaczynają...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
kolejna fenomenalna część o Asteriksie (tym małym) i Obeliksie (tym większym, nie grubym, co najwyżej puszystym).
a tym razem (tak się wydaje), że główna rola w komiksie przypadnie staremu druidowi, Panoramiksowi. jakby nie patrzeć, to od niego zaczyna się cała pokręcona wyprawa i późniejsze komplikacje. oto bowiem druidzi organizują zjazd konkursowy (mógłby być i studencki, bo każdy nauki przeszedł, praktyki nabrał i co najznamienitsze - żyje do dziś). Kto okaże się zwycięzcą otrzyma złoty menhir. Asteriks i Obeliks jednak czują nosem obawy o starego Panoramiksa i odprowadzają go do linii lasu, potem wstęp wzbronionym (oczywiście - nieupoważnionym).
druidzi czarują (dosłownie i w przenośni), zachwycają się swoimi czarami, no ale najlepszym okazuje się Panoramiks, którego wywar bezsprzecznie i jednogłośnie okazał się najlepszejszy z najlepszych. nawet drzewo z korzeniami (w ramach dowodu) wyrwał jeden z tetryków (geriatrycznych druidów). no, ale po przyjęciu czas wracać do domu, a ten okazuje się być nie lada wyczynem...
plum, plum, śpiewa sobie Panoramiks kierując się do wioski Gallów, ale... nagle plum, plum urywa się, a staruszek wpada w łapska przebiegłych, podstępnych Gotów. w sumie nie chodzi im o starca czarodzieja, ile o jego wywar i zwycięstwo, które im się marzy... i jarzy na horyzoncie... teraz w końcu realne i w zasięgu gara (magicznego). Już się widzą w laurach chwały...
ale, ale (teraz uwaga - emocję wasze podkręcam) oto na scenę (raczej na ściółkę leśną) wchodzą Atsriks i Obeliks
i voila, się dzieje i dzieje...
Niebo na głowy nie spada, ale wariactwa nie brakuje....
Goci Gotów, czy Goci Gallów, a może Rzymianie Gotów? na przejściu granicznym trudno się połapać kto, gdzie i dlaczego w inną stronę. Potem więzienie, czary i wywar i bitka i dziki. trudno nadążyć, a Obeliks ciągle się śmieje. No, nie lada gradka. Uderzo & Goscinny ponownie stworzyli niebywały, rewelacyjny i pierwszorzędny wręcz komiks o dwóch Gallach. rysunki (paluszki lizać) pełne detali. tekst (śmianie na sto fajerek). czytanie każde komiksu to UCZTA. to TERAPIA dla całego ciała. przez godzinę uśmiechasz się do komiksowych obrazków i zapominasz o całym świecie.
Takich DWÓCH, jak ich trzech (z pieskiem Idefiksem, który tu się gdzieś zapodział), to nie ma ani jednego.
czy coś w tym stylu...
Ale uczta na koniec jest dla wszystkich (choć może nie, muzyk i śpiewak w jednym zakneblowany i związany ma embargo na prezentowanie swego talentu...)
kolejna fenomenalna część o Asteriksie (tym małym) i Obeliksie (tym większym, nie grubym, co najwyżej puszystym).
a tym razem (tak się wydaje), że główna rola w komiksie przypadnie staremu druidowi, Panoramiksowi. jakby nie patrzeć, to od niego zaczyna się cała pokręcona wyprawa i późniejsze komplikacje. oto bowiem druidzi organizują zjazd konkursowy (mógłby być i...
2023-12-20
uwielbiam tych panów, Gallów, wspaniałych druhów
Tu Obeliks zakochuje się w pięknej blond Falbali - nie ma się co dziwić. Gibka, ładna, młoda... Obeliks zobaczył i ogłupiał i spąsowiał i wpadł w onieśmielenie jakieś dziwne. To co robi Asteriks? A umawia go z Flbalą, co wychodzi przez całkowity przypadek i już. Ale, ale... Randka nie jest do końca randką. To szok dla Obeliksa, bo zamiast spojrzeń w oczy, dowiaduje się z listu przesłanego do Falbali, że jej narzeczony został siłą zwerbowany do legionów rzymskich. łzy się leją, serce pulchnego (nie grubego) galla pęka na milion kawałków, ale nie zostawia Falbali w płaczu. Rusza na ratunek młodzieńca. Notabene, swego rywala.
I to, co się dzieje podczas tych łowów, to już śmiech goniący śmiech. Rechot i ubaw i wspaniały czas, który mógłby się nie kończyć. Aż chciałoby się powiedzieć, komiksie trwaj i trwaj...
uwielbiam tych panów, Gallów, wspaniałych druhów
Tu Obeliks zakochuje się w pięknej blond Falbali - nie ma się co dziwić. Gibka, ładna, młoda... Obeliks zobaczył i ogłupiał i spąsowiał i wpadł w onieśmielenie jakieś dziwne. To co robi Asteriks? A umawia go z Flbalą, co wychodzi przez całkowity przypadek i już. Ale, ale... Randka nie jest do końca randką. To szok dla...
2023-12-16
nawet u Asteriksa można spotkać oszustów i to podesłanych przez panującego Cezara. Nawet u Asteriksa mnożą się kłamstwa, intrygi i problemy - a wydawać by się mogło, że kogo, jak kogo, ale wioskę Gallów mijają one szerokim łukiem. No, cóż - nie mijają, a co gorsze, pchają się same.
tym razem Obeliks kupuje rydwan nader dziwny, bo jakiś skrzydlaty i odważnie stawia się wraz z Asteriksem na wyścig rydwanów. Ma wygrać najlepszy, a uczestników wielu, każdy chce zdobyć puchar i laur zwycięstwa. Ale, jest tu i ekipa rzymska i ona ma... wygrać. Więc trzeba tak działać, konspiracyjnie, by im pomóc... I co etap, to wygrywa Gość w Masce. Z czasem zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Odpadają koła, łamią się drewniane osie, czy inne chocki klocki. Nawet dwie Panie Lamparcice mają nie lada problem ze swoim rydwanem. i Tak do mety...
A na mecie zjawia się sam wielki Wódz Cezar i co robi?
no kuknij do komiksu... A na koniec zakosztuj pieczonego (CAŁEGO) dzika. Nie suchych placków, czy zupek zalewajek z mięsem na dnie talerza...
nawet u Asteriksa można spotkać oszustów i to podesłanych przez panującego Cezara. Nawet u Asteriksa mnożą się kłamstwa, intrygi i problemy - a wydawać by się mogło, że kogo, jak kogo, ale wioskę Gallów mijają one szerokim łukiem. No, cóż - nie mijają, a co gorsze, pchają się same.
tym razem Obeliks kupuje rydwan nader dziwny, bo jakiś skrzydlaty i odważnie stawia się wraz...
2023-12-12
kolejny komiks z Asteriksem i Obeliksem, ale i zawsze obecnym, malutkim Idefiksem, oczywiści Asparanoiksem, wodzem, którego noszą na tarczy (dwóch baranów czasem, zwłaszcza, gdy kłaniają się zamiast władcy), ale jak wódz, taka wioska...
I jest Paranoiks i Falbala, którą ukochał Oberiks i zaplanował pocałunek pod jemiołą i nic z tego nie wyszło. każdy każdego ciumał, ale nie Obeliks, który nieststy pocałował wąsatego... małegogalla Asteriksa...
w tym komiksie - jak w żadnym - widzimy i poznajemy narodziny owych naszych Gallów. małe to, a już było podobne do tatusia... Małe to, a jak zaradne... potem Obeliks wpada do kociołka z magicznym wywarem, ale to potem... potem... ciągle się mu to potem wypomina, a ona ma tego dość, to ja nie będę wspominać...
kolejny komiks z Asteriksem i Obeliksem, ale i zawsze obecnym, malutkim Idefiksem, oczywiści Asparanoiksem, wodzem, którego noszą na tarczy (dwóch baranów czasem, zwłaszcza, gdy kłaniają się zamiast władcy), ale jak wódz, taka wioska...
I jest Paranoiks i Falbala, którą ukochał Oberiks i zaplanował pocałunek pod jemiołą i nic z tego nie wyszło. każdy każdego ciumał, ale...
2023-12-04
tu jest coś rewelacyjnego - a mianowicie - podróż Asteriksa i Obeliksa na dywanie latającym. wraz z Fakirem. Ale i Idefiksem i wielce utalentowanym muzykiem Kakofoniksem.
Od tego ostatniego nie dało się uwolnić, bo, jakby nie było, to właśnie po niego przyleciał znienacka Fakir. Spadł na wioskę Gallów z racji awarii w dywanie, a że poszukiwał kogoś, kto sprowadziłby deszcz na jego ziemie, to od słowa do słowa... I okazało się, że takie CUDA czyni swym śpiewem bard (niedoceniany w wiosce) wielki artysta scen wszelakich, Kakofoniks.
I ruszają.
Lecz w tym gronie najbardziej cierpi Obeliks - bo nie ma dzików u boku, szybko robi się głodny i wiecznie wypomina mu się, że jako dziecko wpadł do garnka z magicznym wywarem i nie może teraz ani łyczka, ani kropeluni. I masz babo placek, a najlepiej dzika z rożna z jabłkiem w pysku... Dobrze, że ma przynajmniej ukochanego Idefiksa, który jest w prawdzie malutki, ale ma nos wielki i wszystko (no, prawie wszystko) potrafi. Najlepiej tropić i czekać na pieszczoty puszystego Obeliksa (nie grubego, tylko nie grubego!).
Lecz najważniejsze, że po drodze odnoszą (czasem wręcz nieświadomie) sukcesy. Piraci sami siebie zatapiają ze strachu na ich widok, Odwiedzane oberże i zajazdy serwują wyborne jadło mięsiste do szpiku kości, a jakiekolwiek fochy zostają szybko zażegnane. Jednak najlepsze jest zadziwienie Obeliksa ascezą niejedzenia Fakira, który chyba ostatnio jadł 2 tygodnie temu... Albo trzy... I to pewnie ziarno słonecznika. Nawet nie pije trunków wyskokowych. Dobrze, że nie jest do tego smutasem, bo nader poczciwy z niego facet (z ręcznikiem na głowie). A na miejscu, po trudach i wzbiciach i lądowaniach dywanowych docierają do celu i tu staje się rzecz niebywała. Niebywała i jakże zaskakująca - Kakofoniks traci głos. Tragedia z muzyką w tle, a raczej z ciszą w tle, bo jak tu śpiewać...
a czas leci
piasek przesypuje się w klepsydrze strachu... a deszcz...
Ale co i jak i dlaczego i dla kogo - ha, czytaj. toż to sama rozkosz. I śmiech. I obudzenie dziecka w sobie. mistrzostwo Uderzo i Goscinnego - paluszki (zroszone deszczem) lizać
tu jest coś rewelacyjnego - a mianowicie - podróż Asteriksa i Obeliksa na dywanie latającym. wraz z Fakirem. Ale i Idefiksem i wielce utalentowanym muzykiem Kakofoniksem.
Od tego ostatniego nie dało się uwolnić, bo, jakby nie było, to właśnie po niego przyleciał znienacka Fakir. Spadł na wioskę Gallów z racji awarii w dywanie, a że poszukiwał kogoś, kto sprowadziłby deszcz...
2023-12-04
Jeśli nie Gallowie, kto kto? No, kto podbije igrzyska i zdobędzie laury wszelakie? Oczywiście, że Asteriks (taki mały spryciarz) i i Obeliks (co to wpadł do garnka z magicznym wywarem przyrządzonym przez druida Panoramiksa, chociaż wolałby do jakiegoś ładniejszego naczynia, a nie od razu gara). W zawodach mogą uczestniczyć jedynie Rzymianie i Grecy, ale... słowa Cezara można nieco przeinaczyć i ich też... Gallów... podpiąć pod naród rzymski.
Cała wioska (mężczyzn) wyrusza na zawody. Panie zostają i - jak się okazuje - postanawiają posprzątać, bo jakoś im już pusto bez tych ich "drugich połówek".
A wyprawa trwa w najlepsze. Na pokładzie gier zespołowych nie ma, zabaw też nie, choć - zabawę sam sobie serwuje okręt piratów, który widząc Gallów na horyzoncie, sam zatapia swoją żeglugę, bo ... zna smak spotkania z Gallami.
I tak przybijają do portu. Tu najpierw zajazd ze smakowitymi pieczeniami, potem reszta. Jest i stadion i są widzowie i Rzymianie, a pośród nich najsilniejszy zawodnik, na którego Cezar liczy. Zawodnik, który jak nie wpada w depresję, to z niej szybko wyskakuje.
I zawody pif paf - ruszają z kopyta.
Co tu się nie dzieje, to jeden Panoramiks wie, albo i on nie wie, bo na bieżni szaleństwo totalne. Poza nią też. Jak to u Gallów i Rzymian bywa.
Najważniejsze jednak, że jest malutki Idefiks i dziki i nic więcej, przynajmniej Obeliksowi do szczęścia nie potrzeba.
Genialna historia. Pełna zabawnych sytuacji, ripost i gry slów. Do tego niebywała precyzja wykonania każdego rysunku. Za co uwielbiam Asteriksa
Jeśli nie Gallowie, kto kto? No, kto podbije igrzyska i zdobędzie laury wszelakie? Oczywiście, że Asteriks (taki mały spryciarz) i i Obeliks (co to wpadł do garnka z magicznym wywarem przyrządzonym przez druida Panoramiksa, chociaż wolałby do jakiegoś ładniejszego naczynia, a nie od razu gara). W zawodach mogą uczestniczyć jedynie Rzymianie i Grecy, ale... słowa Cezara...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-29
ZACHWYCAM SIĘ KOMIKSAMI O DWÓCH GALLACH
każdym
Niesamowite perypetie Asteriksa (małego) i Obeliksa (grubego - choć... uwaga - PUSZYSTEGO). do wioski trafia córka tego... co poległ w wojnie i musiał zrzucić oręż u stóp Cezara, a którego imienia lepiej nie wypowiadać... to córka tego Wen...Wercyn... no, córka jakiegoś ojca. zła, krnąbrna i nowoczesna, ale musi być jakieś ale - ojciec dał jej cenny naszyjnik i od tamtej chwili ową dziewuszkę gonią Rzymianie. I to dlatego Dwóch delegatów szepleniąszych przywozi ją do Gallów i Proszi o pomoc.
Ona na to, spoko, spoko.
ale jak to ciekawskie dziewczę - długo tu miejsca nie zagrzała
ZACHWYCAM SIĘ KOMIKSAMI O DWÓCH GALLACH
każdym
Niesamowite perypetie Asteriksa (małego) i Obeliksa (grubego - choć... uwaga - PUSZYSTEGO). do wioski trafia córka tego... co poległ w wojnie i musiał zrzucić oręż u stóp Cezara, a którego imienia lepiej nie wypowiadać... to córka tego Wen...Wercyn... no, córka jakiegoś ojca. zła, krnąbrna i nowoczesna, ale musi być jakieś ale...
2023-11-27
mega hiper extra komiks
nic więcej nie trzeba dodawać
mega hiper extra komiks
nic więcej nie trzeba dodawać
2023-11-27
Asteriks i syn?
dziecko znalezione na progu domu, w koszyku. chłopiec, ancymon i z humoru podobny do Obeliksa... dwóch tatusiów jednego chłopca?
a to było tak.
Bociany dzieci nie podrzucają, dzieci nie znajdziesz w kapuście, ale ... kto powiedział, że któregoś rana nie znajdziesz kochanego bobasa (acz rozryczanego i niesfornego) u progu swego zacnego domu? Asteriks otwiera drzwi, a tu leży piękne coś, żywe i co najgorzej - głodne. I zaczyna się zabawa na całego. Obeliks szuka butelki i nawet znajduje, do tego smoczek i cyk. Karmi małego. I wszystko byłoby pięknie i wspaniale i cicho, gdyby nie to, że ta butelczyna była od Panoramiksa i w środku została kropla... magicznego wywaru dającego siłę nad siły. Co jest dobre i niedobre jednocześnie.
dobre, gdy oszust Rzymianin próbuje go wykraść, a mały traktuje go, jak grzechotkę. I łubudu o podłogę. I raz, i trzy, i dziesięć...
a złe, bo nikogo nie można znaleźć do opieki. wszyscy uciekają, albo nawet nie orientują się kiedy, gdy mały roztrzaskuje drzwi i ucieka. zabawa to przednia, bo ileż to w wiosce drzwi jest - ho, ho - raczkujesz od jednego domu do drugiego i łup.
Asteriks nawet podejrzewany jest (przez grono plotkarskich mieszkanek Galli) o bycie TATĄ. Bo nie dość, że podrzutek zostaje znaleziony pod jego domem, to kim jest mama? podejrzany temat... I Obeliks go kryje. Dwóch tatusiów? No... lepiej nie wnikać... Ale to grubymi nićmi szyte. I ta jego siła niespożyta... To podejrzane okropnie...
A małego z nikim nie można zostawić... Za szybko raczkuje i za dużo ma pomysłów
i przypadkiem - ciągle Obeliks karmi go mlekiem z butelki po magicznym eliksirze. Mały to mocarz jak Schwarzeneger, Stallone (za młodu) i Obeliks razem. Menhiry podnosi jednym palcem - w przeciwieństwie do Rzymian, których na jednego menhira przypada co najmniej dwudziestu.
A największa komedia zaczyna się, gdy w wiosce pojawia się niania, podejrzana dorodna podpucha od Rzymian...
Wartownik się zakochuje w sekundę. podobnie Obeliks... Przepadł w trampkach.
Zachwycam się każdą częścią przygód tych Gallów. Od pierszej strony czytam z uśmiechem na twarzy i z rechotem w tle. Dla mnie to godzina wycięta z dnia, podczas której mnie nie ma. dla nikogo. jestem w wiosce, która nadal opiera się Rzymianom...
Fantastyczne
Asteriks i syn?
dziecko znalezione na progu domu, w koszyku. chłopiec, ancymon i z humoru podobny do Obeliksa... dwóch tatusiów jednego chłopca?
a to było tak.
Bociany dzieci nie podrzucają, dzieci nie znajdziesz w kapuście, ale ... kto powiedział, że któregoś rana nie znajdziesz kochanego bobasa (acz rozryczanego i niesfornego) u progu swego zacnego domu? Asteriks...
Nie ma to, jak mąż siostry mojej żony - powiedział Asparanoiks, wódz wioski Galów, po czym dodał siarczyste slowa niezadowolenia...
Ów bufon i znawca wszystkiego od A do Z tak nakręcił naszego wodza, że ten założył się o to, że niebawem, gdy ten wraz z małżonką przyjadą do nich, poczęstuje go najpyszniejszymi potrawami. Ba. Potrawami, które przyrządzi z liściem laurowym z wieńca Julka Cezara. Kobiety prawie zemdlały słysząc te słowa, ale panowie wprost przeciwnie. Prawie się pobili skacząc sobie do nosów.
Nie ma to, jak rodzina i miły posiłek we wspólnym gronie.
A kto ma ów liść zdobyć...? Wiadomo, że Asteriks i Oberiks, no i malutki Idefiks.
Te ich przygody i perypetie to mistrzostwo komiksu, dialogów i detali, jakie widać na każdym obrazku. Fenomenalna uczta dla każdego, tym bardziej, że czytasz i od drugiej strony zaczynasz rechotać - i tak do samego końca. A potem najchętniej wróciłbyś do początku i czytał od nowa. a za każdym razem z wypiekami na policzkach.
Genialne.
Nie ma to, jak mąż siostry mojej żony - powiedział Asparanoiks, wódz wioski Galów, po czym dodał siarczyste slowa niezadowolenia...
Ów bufon i znawca wszystkiego od A do Z tak nakręcił naszego wodza, że ten założył się o to, że niebawem, gdy ten wraz z małżonką przyjadą do nich, poczęstuje go najpyszniejszymi potrawami. Ba. Potrawami, które przyrządzi z liściem laurowym z...
2023-11-18
ak to zrobić, by Gallowie się... rozpierzchli? Jak to zrobić, by przestali być razem i tak ...za sobą?
hmmm...
najlepiej to ich ze sobą skłócić, a specjalistą w tej dziedzinie okazuje się pewien Tuliusz Destrukcjusz, który jeszcze nie powiedział zdania, a już kłótnia wrze wokół. ale jaka kłótnia!!?? na bicie śniętą rybą, na łupnie w nos, na obrazy wszelakie i wyzwiska.. ,
ak to zrobić, by Gallowie się... rozpierzchli? Jak to zrobić, by przestali być razem i tak ...za sobą?
hmmm...
najlepiej to ich ze sobą skłócić, a specjalistą w tej dziedzinie okazuje się pewien Tuliusz Destrukcjusz, który jeszcze nie powiedział zdania, a już kłótnia wrze wokół. ale jaka kłótnia!!?? na bicie śniętą rybą, na łupnie w nos, na obrazy wszelakie i wyzwiska.. ,
2023-11-16
dla mnie bomba - smerfy znane z bajki w peerelowskiej telewizji żyją na papierze. ukochane, śmieszne i zawsze te same.
REWELACJA
dla mnie bomba - smerfy znane z bajki w peerelowskiej telewizji żyją na papierze. ukochane, śmieszne i zawsze te same.
REWELACJA
2023-11-13
Nie jest to to, co znamy z Asteriksa i Oberliksa. Chociaż niby jest, bo jest Idefiks w roli głównej, piesek Oberiksa , i jest Galla wiecznie niepodpita przez Rzymian, jest i kreska znana z Asteriksa i to wszystko razem tworzy świat znany z Asteriksa.... Ale Idefiks tworzy tu swoją grupę zwierzaków - sowa i inne zwierzaki (o różnym poziomie percepcji i intelektualizmie i różnym pojmowaniu rzeczywistości). Ta grupa przeżywa wiele zaskakujących akcji i momentów... jest i spojrzenie na wioskę Gallów i na ich wodza, któremu niebo spada na głowę i na sprzedawcę ryb i te znane nam domki itp. I jestem zachwycona tym Idefiksowym komiksem, ale... ale to nie to co Asteriks i Oberiks jeśli chodzi o treść. Brakuje mi tego wprowadzenia, dlaczego Idefiks założył grupę i co mają za cel, skąd jest kto itp.
komiks wrzuca w sam środek ... czego?
Nie jest to to, co znamy z Asteriksa i Oberliksa. Chociaż niby jest, bo jest Idefiks w roli głównej, piesek Oberiksa , i jest Galla wiecznie niepodpita przez Rzymian, jest i kreska znana z Asteriksa i to wszystko razem tworzy świat znany z Asteriksa.... Ale Idefiks tworzy tu swoją grupę zwierzaków - sowa i inne zwierzaki (o różnym poziomie percepcji i intelektualizmie i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-21
Czym jest komiks Marcella Quintanilha? Każdy osądzi indywidualnie. Ktoś powie, że niczym niezwykłym, inny oznajmi, że czymś, co w zarysie zapamięta na krótko, albo może i w ogóle, bo marnizna. Ktoś od razu wypali, że jest brzydki i odstręczający. Ale i pośród tych opinii z pewnością znajdzie się ktoś, kto powie, że „Śliczna Marcia” jest drogą, drogą prowadzącą ku dobroci, życiu i narodzeniu, od nowa i na nowo. Lecz tylko wybrani na nią trafią i tylko przestrzegając znaków i wytycznych. „Śliczna Marcia” jest dramatem, który rozgrywa się w czterech ścianach – coś ci to mówi? W niejednym mieszkaniu jest podobnie, ale wolimy swoje brudy trzymać z dala od obcych oczu, bo moje jest moje.
Oto mama, Marcia Regina Santos Lima, z dorosłym już dzieckiem, Jaqueline. Z córką, która nikogo nie słucha, nie poważa, nie lubi. Jednak życie tak doświadczyło Marcię, że walczy o nią mimo wszystko. Nie zostawi jej samopas, nie pozwoli jej się stoczyć. Stara się przemawiać jej do rozsądku, co przypomina rzucanie grochem o ścianę. Stąd biorą się ciągłe kłótnie i złośliwości. Matka swoje, córka swoje, a pomiędzy nimi milczący Aluisio, atrapa ojca, bo to tylko partner Marcii. W zaostrzonych awanturach staje po jej stronie, lecz jego interakcje przyjmują najczęściej opłakany skutek. Jaqueline i tak robi, co chce i z kim chce. Jest samolubna, a gdy już się na coś porywa, ma to być dla niej zyskowne. I chyba dlatego pakuje się w kłopoty i trafia do więzienia w Espirito Santo. I co miesiąc mama jeździ do niej i co miesiąc wraca z niczym. Osadzona nie zgłosiła matki na listę osób, które „życzy sobie” widzieć. Ot, takie faux pas. Nie inaczej dzieje się z Aluisio i jego miłością do Marci. Wszystko się plącze i sypie, lecz Marcia walczy. Ukrywa łzy i strach, chowa tchórza w sobie, bo nie może okazać słabości. Wchodzi na wojenną ścieżkę, a gra toczy się o bardzo wysoką stawkę. Jednak istnieje pewna granica i limit cierpień przypadających na jedną osobę. Istnieje jakieś ograniczenie upadków i podnoszenia się z kolan.
Matka dla dziecka zrobi wszystko… I o tym jest komiks Marcella Quintanilha. To opowieść o miłości, poświęceniu i walce. To komiks o kochającej matce, która chce dać swojemu dziecku dobre życie, życie lepsze niż to, jakie miała ona. To obraz matczynej troski. Każdy rysunek, każda scena i każde słowo w historii Marcii jest potrzebne, wręcz niezbędne. Tym wybrukowana jest droga, którą kroczysz wraz z nią. I nawet jeśli Marcia zostaje ugodzona jako matka, i upada na kolana ze łzami w oczach, to wstaje i walczy bez tchu. Walczy o siebie i innych. Walczy z okropną codziennością i z niemocą. Walczy o córkę.
„Nadstaw ucha, śliczna Marcio” to komiks nietuzinkowy. Wyjątkowy. To osadzony w realiach Rio dramat rodzinny, w którym siłą sprawczą jest matczyna miłość. Czytasz i nie wiesz ani dokąd ta tragedia prowadzi, ani tym bardziej jak się skończy, lecz tli się w tobie nadzieja na zwycięstwo.
Quintaniliha stworzył niewiarygodnie wręcz realny komiks o ludziach. O tym, jak zwykłe życie może nagle stać się nieprzewidywalne. O ludziach, którym to życie nagle przelatuje przez ręce pozostawiając ich z bezradnością malującą się na twarzy. To historia kobiety, która narażając siebie zrobi wszystko dla ratowania najbliższych.
Banalne? Dla wielu pewnie tak, ale jakże to mądre, jakże życiowe i autentyczne.
Marcia, Aluisio, czy Jaqueline to żadne „gwiazdy”, jednak dla autora są „kimś”. To ludzie z krwi i kości, to ludzie wypełnieni uczuciami i emocjami. To ludzie, jakich wiele i dlatego ten komiks jest tak przejmujący. I nie ma znaczenia Rio, czy Polska – wszędzie jest tak samo. Marcia to tęga kobieta, która stara się łatać to, co ma. Sklejać to. Żyje z dnia na dzień. To zwykła, przepracowana kobieta. To ktoś jak ty. Dlatego szybko wchodzi w jej „buty” i współcierpisz. Czujesz w sobie kłucie, serce nie godzi się na takie pogardzanie matką, do oczu pchają się łzy.
„Śliczną Marcię” napisało życie, a Quintanilha ubrał w komiksową fabułę. Tylko? czy aż? – oceń sam.
#agaKUSIczyta
Czym jest komiks Marcella Quintanilha? Każdy osądzi indywidualnie. Ktoś powie, że niczym niezwykłym, inny oznajmi, że czymś, co w zarysie zapamięta na krótko, albo może i w ogóle, bo marnizna. Ktoś od razu wypali, że jest brzydki i odstręczający. Ale i pośród tych opinii z pewnością znajdzie się ktoś, kto powie, że „Śliczna Marcia” jest drogą, drogą prowadzącą ku dobroci,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-09
Niedawno czytałam „Małego Ptysia i Bill`a”, którzy smażyli naleśniki. A teraz zanurzyłam się w lekturze innego komiksu, również kulinarnego „Ana Ana”. Lecz tym razem nie było patelni i rzucania w górę naleśników wielkich jak księżyc, ale pieczenie i to ciasta czekoladowego. Choć, czy to było pieczenie to trudno stwierdzić, ale czekolada była z pewnością. I to w całej kuchni, nawet na oknie, bo jak zaczęło się ucieranie, tak fru, przeleciała kakaowa masa ponad Pingpongiem (grzecznym Pingwinkiem i całe szczęście, że nad nim,, bo mogła wylądować na nim, a wtedy byłby czekoladowy Pingpong). Ale po kolei.
Żeby nurzać się w komiksach nie trzeba szukać żadnego uzasadnienia. Nie ma znaczenia wiek, pogoda za oknem, czy tymczasowa nuda, którą trzeba jakoś zapchać. Zbyteczny jest jakikolwiek powód, a tym bardziej tłumaczenie się. Na komiksy czas jest zawsze i wszędzie, a sama lektura i oglądanie niebanalnych rysunków, to rarytas. Komiksy rozchmurzają duszę, leczą umysł (bez leków i wizyty u specjalisty), poprawiają nastrój i sprawiają, że człowiek się do nich uśmiecha. Nie mówiąc już o tym, że komiksy o „Anie Anie” leczą chore ciało. We wnętrzu rodzi się dziecko, którym się kiedyś było. Wraca beztroska, wspomnienia i lekkość. Aż chciałoby się pobawić w piaskownicy i stawiać z piasku babki.
Same plusy.
A co tym razem Ana, dziewczynka o złotych włosach wymyśliła? Mała, acz dorosła Ana rzuciła hasło – ciasto czekoladowe i wystarczyło. Wszystkie jej pluszaki od razu ruszyły do kuchni. Kudłaczek, Pingpong, czy choćby Tulmiś, którym nie trzeba powtarzać dwa razy co i jak, ani dlaczego. Zwłaszcza jeśli mowa o czekoladzie. Ana, jako amatorka kucharzenia przejęła stery i zaczęła od rozdzielenia obowiązków, by potem, przy stoliku zacząć działać. Jednak Miś wolał się odłączyć i piec w innym pokoju, dlatego reszta już bez niego zabrała się do ucierania. No i pif pach, czekoladowa bomba wystrzeliła z miseczki Kudłaczka. Nikt nie przypuszczał, że ma taką moc w rękach. Ubijaczka narobiła samych szkód i bałaganu, bo czekolada wystrzeliła w powietrze. Była wszędzie i na wszystkim. Kolejne podejście zakończyłoby się podobnie, lecz Ana (czasem rezolutna) przyhamowała pluszaka. Ale, cóż to za dziwy. Nagle wchodzi Misiu i pokazuje swoje ciasto czekoladowe. Tak piękne, że aż podejrzane i tak cudowne, że ślinka każdemu zaczyna lecieć. Ale... Misiek to ancymon.
A dlaczego? Tego musisz dowiedzieć się sam. Śledzenie Misia da odpowiedź. Ale uczta będzie – i to czekoladowa.
Rysunki w „Anie Anie” są urzekające. Samoczynnie się do nich uśmiechasz. Czujesz bajkową magię, a w twoim ciele budzi się dziecko, które potrafiło we wszystko uwierzyć i wszystkim się zachwycać. Ten kilkustronicowy komiks tworzy wokół ciebie aurę jasną, jak słońce (choć czytasz o czekoladzie ciemnej, jak noc). Jesteś Aną, która ma swoje ukochane pluszaki i która jak coś powie, to powie i nie ma nikogo, kto by ją zatrzymał. A że jeden z jej Przytulasków był głodny, i że każdy miała ochotę na coś (zwłaszcza słodkiego), to można było przypuszczać, że katastrofa wisi w powietrzu. Albo nawet rozlewa się po całej kuchni.
Takie chwile z bajkowym komiksem warto kolekcjonować.
#agaKUSIczyta
Niedawno czytałam „Małego Ptysia i Bill`a”, którzy smażyli naleśniki. A teraz zanurzyłam się w lekturze innego komiksu, również kulinarnego „Ana Ana”. Lecz tym razem nie było patelni i rzucania w górę naleśników wielkich jak księżyc, ale pieczenie i to ciasta czekoladowego. Choć, czy to było pieczenie to trudno stwierdzić, ale czekolada była z pewnością. I to w całej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-08
By zanurzyć nos w bajkowych komiksach, w takim, jak choćby „Mały Ptyś i Bill” za oknem nie musi być brzydka pogoda. Nie trzeba też „Małym Ptysiem...” zapychać nudy. W ogóle zbyteczny jest jakikolwiek powód, a tym bardziej tłumaczenie się. Na „Ptysia...” ochota jest zawsze i wszędzie i nie ma znaczenia aura panująca za oknem, godzina wykukana przez zegarową kukułkę, czy kondycja ciała, które najczęściej jest oklapłe i bez życia.
Dlaczego?
W brzydki dzień perypetie Małego Ptysia i Billa rozchmurzą niebo. Podobnie będzie z wisielczym humorem. Zły nastrój znika, jak za dotknięciem czarodziejskiej patelni, a kąciki ust unoszą się do góry i przypominają kształtem banana (tego można owijać cienkim naleśnikiem i posypać cynamonem, polać mleczną czekoladą i ozdobić kleksem bitej... ale lepiej wrócę do recenzji). Przy lekturze „Małego Ptysia”, już na pierwszej stronie chore ciało zdrowieje, bo to książeczka niebywała. Nie dość, że zabawna, to pięknie rysowana. Nie dość, że smaczna, to także ciepła i prozdrowotna. Same plusy.
Oto Ptyś nachodząc w kuchni tatę stojącego z patelnią i … smażącego naleśniki wielkie, jak księżyc, płaczem wymusza przejęcie owej patelni. Bo On przecież też musi, bo tak i już, a jak nie, to w ryk...
I choć Ptyś ma zaledwie kilka lat, a przy kuchence musi stać na taborecie, to nic mu nie stoi na przeszkodzie (tylko taborecik stoi, bo musi, a on na nim, bo też musi). Ptyś bierze patelnię w rączki i siup, z wszystkich sił rzuca naleśnikiem do góry. Ten musi się przecież przewrócić na drugą stronę, tak wcześniej robił tata, więc teraz robi to on. Lecz... dziwna sprawa, bo jak naleśnik był, tak teraz go nie ma. To wręcz kuchenne zjawisko bliskie magii. Naleśnik odleciał i nie spada. A dlaczego? A bo wylądował na planecie zwanej lampa. W tym oto momencie skończyła się kariera kulinarna Małego Ptysia i z największą ochotą wyszedłby z kuchni, ale... tata każe dokończyć pracę. Nudy? Na początku z pewnością tak, ale jeśli połączyć odklejanie naleśnika z abażuru i psiaka Billa, który tylko na to czeka, to można mieć niezły ubaw. Bill, to spaniel, który z radości merda ogonem, ślini się i co najważniejsze, kocha Ptysia.
Do naleśnikowego dnia dołączają wszyscy, bo prócz Billa zjawia się i mama... i zdziwiona sąsiadka, która raczej nie zna się na żartach, a na zabawie tym bardziej. Podobne wrażenie można odnieść patrząc na żółwia za oknem, który ma taki sam kolor, jak ponura sąsiadka palto, więc ich wisielczy nastrój też z pewnością ma ten sam poziom.
A dlaczego naleśniki wywołały śmiech? Tego dowiedz się sam.
Rysunki w „Małym Ptysiu...” są urzekające. Samoczynnie się do nich uśmiechasz. Czujesz jakąś kolorową magię, a w twoim ciele budzi się dziecko, które potrafiło we wszystko uwierzyć i wszystkim się zachwycać. Jesteś połączeniem Ptysia (rozkosznie słodkiego) i Billa (choć nie merdasz ogonem). I choć ten komiks nie ma wiele stron, to przebija z niego morał. Rodzina jest najważniejsza i zawsze jest razem. Rodzina daje szczęście. Niby tak oczywiste, a jakże istotne na co dzień.
Takie publikacje uczą dzieci i to jest w nich najpiękniejsze (prócz rysunków, oczywiście, bo te są urocze).
Czyta każdy, zachwyca się każdy, a czytając chichocze, bo to nieuchronne.
Wspaniały czas spędzony z komiksem – i śmiech w pakiecie.
-----------------
i mierzi mnie, gdy ktoś pisze krytykę odnośnie liczby stron itp. Biorąc Ptysia w dłonie widać, jaki jest gruby, jednak nie ilość stron ma znaczenie, a wartość merytoryczna. W recenzji pisze się o treści, a nie wyglądzie!!!
#agaKUSIczyta
By zanurzyć nos w bajkowych komiksach, w takim, jak choćby „Mały Ptyś i Bill” za oknem nie musi być brzydka pogoda. Nie trzeba też „Małym Ptysiem...” zapychać nudy. W ogóle zbyteczny jest jakikolwiek powód, a tym bardziej tłumaczenie się. Na „Ptysia...” ochota jest zawsze i wszędzie i nie ma znaczenia aura panująca za oknem, godzina wykukana przez zegarową kukułkę, czy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„BATPIG Świnka Wysokich Lotów” Rob Harrell
Batpig (czyli Grzesiek) nadchodzi. I to od razu na matematykę. I dwa nieszczęścia w jednym pakiecie już na dzień dobry, albo i nie dobry. Nie dość, że jest niewyspany, bo „pikawa mu szalała, a raciczki trzęsły się, jak galareta z nóżek”, to coś było nie tak. Włączył chrumkającą lampkę nocną z kolekcji Wieprzowego Mściciela i co zobaczył swoimi Batpigowymi oczami? Że jest 3:05, a drugim nieszczęściem, tak zwanym gwoździem poranka była matma. Ale! Żeby tylko! Czas na owej matmie zatrzymał się. Wskazówka ani drgnęła. Czas płynął, ale nie płynął, aż do akcji wkracza Grześ, czyli niewyspany Batpig, który wskakuje w swój strój (a`la Batman i Superman w jednym) i ratuje sytuację. Ratuje szkołę i siebie i nauczyciela (z którego leją się siódme poty) i Woźnego. Potem, w innej historii, walczy z kosmitami. Ci już zegarem nie sterują, ale w głowach tkwią im psikusy z ziemianami w roli głównej. A, że nieszczęście przyciąga kolejne, tak i tu dochodzi niemalże do katastrofy.
Grzesiek poznaje „na żywo” oryginalnego Pana Napoleona Knura, którego uwielbia, a któremu słoma z raciczek wyłazi. To obleśny krzykacz, niekulturalna świnia – dosłownie i totalna beznadzieja zwierza. Akcja nabiera tempa... Zjawia się Batpig, bo Knur to „podróba” odważnego bohatera...
No, ale, ale – o przygodach i ich zakończeniach nic nie powiem. O tym, jak Batpig (czyli Grzegorz w lateksie) śmiga (czasem jak mucha, czasem jak jaskółka) i działa, nie wyjawię ani słówka, bo to trzeba poznać naocznie. Samemu czytając. Czytając i rechotając, co nieuchronne. Patrzysz na dzielną świnkę (na pasztet w kombinezonie), która niczym Zorro (na szczęście bez szpady) ratuje fatalne sytuacje. Tak mało i tak wiele zarazem. Bo jednocześnie ratuje ciebie – z marazmu, z ciężkiego humoru i ze złego stanu zdrowia. Dlaczego i zdrowia? – zapytasz? Bo czytając sam masz ochotę przywdziać ów obcisły strój i wystrzelić w powietrze, jak odrzutowiec, podczas gdy za tobą poły peleryny furczałyby na wietrze. Marzenie jak lekarstwo na własne bolączki – tym jest Batpig.
„Świnka Wysokich lotów” - świetne dialogi. Przygody. Nazwy.
Wspaniały czas spędzony z komiksem – i śmiech w pakiecie.
I co najważniejsze, ów Pasztet świński, tfu – Odważna Świnka w kombinezonie (ale i bez niego też) to odważne dziecko, które widzi kłopot i reaguje. Jeśli jest problem, stara się swoimi siłami i mocami rozwiązać go. Pomóc i sobie i reszcie, bo wszystko, co robi jest pomocne i dla innych. I to jest coś, co można pokazywać dzieciom i tłumaczyć im zachowanie pasztetówki (tfu, Batpiga), dzielnej świnki, która jest wzorem (jakby nie było) do naśladowania. Można nawet pokusić się o stwierdzenie – „Patrz, jak ładnie Świnka robi. Jak odważnie stara się o porządek i jak walczy o przyjaźń kolegów”. Warto jednak mijać wchodzenie w jej buty – acz, raciczki, bo to może nastręczać dodatkowych kłopotów przy wyjaśnianiu treści Wysoko Latającego Batpiga. Lepiej zostać na ziemi, niż w chlewiku i lepiej wyspać się nie tyle do 3:05, ile do wstawania słońca i zjeść w spokoju śniadanie.
„Batpig. Świnka Wysokich Lotów” Roba Harrella to komiks dla każdego. Dla małego i dużego, młodego i starego, grubego i chudego, garbatego... To lek na wszystko. I koniecznie do czytania na głos. Dlaczego? Bo śmiech i ubaw jest znacznie większy. Bo głośne czytanie potęguje radosny wydźwięk i wywołuje dodatkowe reakcje (świnkowo-pozytywne wibracje). Jest i masaż brzucha (swojego) i kuracja dla całego ciała. I nie ma skutków ubocznych, nawet przy przedawkowaniu (choć to raczej nie grozi).
Wspaniała Świnka Ekstremalnie Wysokich Lotów
#agaKUSIczyta
„BATPIG Świnka Wysokich Lotów” Rob Harrell
Batpig (czyli Grzesiek) nadchodzi. I to od razu na matematykę. I dwa nieszczęścia w jednym pakiecie już na dzień dobry, albo i nie dobry. Nie dość, że jest niewyspany, bo „pikawa mu szalała, a raciczki trzęsły się, jak galareta z nóżek”, to coś było nie tak. Włączył chrumkającą lampkę nocną z kolekcji Wieprzowego Mściciela i co...
Asteriks i Obeliks sami się reklamują;)
uwielbiam, bardzooooo
Asteriks i Obeliks sami się reklamują;)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo touwielbiam, bardzooooo