rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Owady to nie są miłe, włochate kuleczki o słodkim spojrzeniu. Nie wystarczy, że dotkną nas mokrym noskiem i mięknie nam serce. To kłujący i bzyczący nad uchem natręci. A ich wygląd czasem budzi strach lub obrzydzenie. Czy da się ich przedstawić jako sympatyczne czy wręcz zachwycające istoty? Da się. Anne Sverdrup-Thygeson udowadnia to w książce „Terra insecta. Planeta owadów”.

Owady – przez wielu niedocenione – były wykorzystywane w kryminologii już w XIII wieku. Dzięki nim zachowało się również wiele zapisków ze starych czasów. Obecnie są inspiracją do innowacji technologicznych czy biomedycznych. Ich strategie przeżycia, rozmnażania, czy dostosowania do środowiska w drodze ewolucji, mogłyby nam służyć za wzór.

Wśród wielu ciekawostek, które znajdziemy w książce, między innymi odpowiedzi na pytania:
- które owady przeprowadzają operacje mózgu?
- jaki jest związek między glonem, motylem a leniwcem?
- który insekt przyczynił się do przyznania 6 Nagród Nobla?
i wiele, wiele innych.

Autorka opisując anatomię, komunikacje między owadami czy ich inteligencję używa bardzo przystępnego języka oraz wielu ciekawych i obrazowych porównań. Mimo, że Anne Sverdrup-Thygeson jest profesorem na uniwersytecie, a książka to zbiór faktów naukowych, to czyta się ją prawie jednym tchem – czym zaskoczy nas owadzi świat na kolejnych stronach?

Jeśli miałabym usilnie szukać jakichś minusów, to może byłby jeden. A mianowicie – książka nie sprawiła, że pokochałam owady. Choć dzięki niej, uważam, że są niesamowite.

Wydawało Ci się, że „Sekretne życie drzew” Petera Wohllebena było zaskakujące? To, co się dzieje w owadzim świecie jest nie do pomyślenia. I nie mam na myśli tylko oczu na penisie motyla, czy prawie 80-dniowej kopulacja straszyka.

Owady to nie są miłe, włochate kuleczki o słodkim spojrzeniu. Nie wystarczy, że dotkną nas mokrym noskiem i mięknie nam serce. To kłujący i bzyczący nad uchem natręci. A ich wygląd czasem budzi strach lub obrzydzenie. Czy da się ich przedstawić jako sympatyczne czy wręcz zachwycające istoty? Da się. Anne Sverdrup-Thygeson udowadnia to w książce „Terra insecta. Planeta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po tę pozycję, licząc na głębokie spojrzenie, szerokie ujęcie i obiektywizm w opisywanych zagadnieniach. Autor książki „Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami” jest bowiem weterynarzem, ornitologiem, dyrektorem warszawskiego zoo, założycielem Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków, członkiem WWF Polska, ale także członkiem Polskiego Związku Łowieckiego. Nie zawiodłam się. Jest to bardzo dobra publikacja, którą powinien przeczytać każdy – ekolog i przeciwnik zielonych, roślino- i mięsożerca, polityk i zwyczajny człowiek.
Książka porusza wiele zagadnień: przemysł spożywczy i rozrywkowy, wykorzystanie zwierząt w badaniach, łowiectwo, rybołówstwo, ogrody zoologiczne, a także postawy takie jak wegetarianizm czy gatunkowy szowinizm. Kruszewicz, pisząc o przemyśle mięsnym i mleczarskim, dotyka nie tylko kwestii smutnego losu zwierząt hodowlanych, ale także wiążących się z tym stratach w świecie ptaków. Przytacza również wiele informacji, o których część osób wie tylko ogólnie, a dopiero szczegóły i dane liczbowe są przytłaczające. Czy ktoś z nas zdawał sobie wcześniej sprawę, że „hodowla bydła na świecie generuje prawie 20% gazów cieplarnianych, czyli o połowę więcej niż wszystkie samochody, samoloty, statki oraz pociągi.”, albo że „jeżeli ludzkość nie zrobi czegoś dla zahamowania rabunkowych połowów, to ok. 2050 r. w oceanach nie będzie ryb nadających się do spożycia.”?
Tekst uzupełniony jest o relacje między człowiekiem i naturą określone w niektórych religiach, a także informacje, jak traktowano zwierzęta na przestrzeni wieków w różnych kulturach. Autor pisze również o arogancji człowieka, który zachowuje się jak pan wszelkich stworzeń. Podaje także wiele przykładów niehumanitarnego traktowania zwierząt. Kruszewicz przedstawia również ekologiczne dylematy, które miały miejsce w ostatnich latach na świecie. W książce znajdziemy także wiele ciekawostek, np. w którym kraju za skrzywdzenie zwierzęcia jest kara śmierci. Ujęcie tylu tematów, daje czytelnikowi niezwykle cenne, szerokie spojrzenie.
Aby móc z rozmysłem podejmować decyzje, trzeba być w pełni świadomym wszelkich aspektów danej kwestii. „Przeciętny mieszczuch w kurze widzi ptaka, a nie mięso. W jego świadomości to coś innego. Mięso to mięso, a zwierzę to zwierzę. Mięso jest do jedzenia, a zwierzę do głaskania.” Być może taki był cel tej książki – przedstawić od podszewki zagadnienia dotyczące zwierząt, żebyśmy mogli dokonywać wyborów, bazując na pełnym (a przynajmniej pełniejszym) obrazie, pamiętając, że „Prawda jest jak zebra – ani czarna, ani biała. Czasem bywa rozmyta jak odbicie zebry w wodopoju.”

Sięgnęłam po tę pozycję, licząc na głębokie spojrzenie, szerokie ujęcie i obiektywizm w opisywanych zagadnieniach. Autor książki „Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami” jest bowiem weterynarzem, ornitologiem, dyrektorem warszawskiego zoo, założycielem Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków, członkiem WWF Polska, ale także członkiem Polskiego Związku Łowieckiego. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor bestsellerowej Trylogii mrówek tym razem obniżył loty i nie napisał rewelacyjnej książki. Ba, pozycja jest wręcz słaba.
Bohaterką książki jest kotka Bastet, która – wraz z syjamem z sąsiedztwa, Pitagorasem – walczy o przetrwanie, po zamieszkach wywołanych atakami terrorystycznymi w Paryżu. Opowieść ta służy do przedstawienia historii kotów na przestrzeni wieków, kilku życiowych uwag oraz garści dywagacji filozoficznych.
Losy Deweya (kota bibliotecznego), Homera (niewidomego), Alfiego (wielorodzinnego), Salomona (leczył duszę) i jego córki Tallulah (leczy serca), choć są naiwne, to chwytają za serce. Historia Bastet i Pitagorasa męczy. Może gdyby nie była to książka osadzona w realiach fantastycznych, może gdyby koty nie zachowywały się jak ludzie…
Przypuszczalnie autor chciał pokazać, jak ludzkość doprowadza do samozagłady i zaproponować rozwiązanie. Jednak sposób, który wybrał nie okazał się sukcesem. Bernard Werber to nie drugi George Orwell, a „Jutro należy do kotów” to nie współczesny „Rok 1984”.

Autor bestsellerowej Trylogii mrówek tym razem obniżył loty i nie napisał rewelacyjnej książki. Ba, pozycja jest wręcz słaba.
Bohaterką książki jest kotka Bastet, która – wraz z syjamem z sąsiedztwa, Pitagorasem – walczy o przetrwanie, po zamieszkach wywołanych atakami terrorystycznymi w Paryżu. Opowieść ta służy do przedstawienia historii kotów na przestrzeni wieków,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Nieodnaleziona” Remigiusza Mroza to z jednej strony bardzo ciekawa historia kryminalna, z drugiej porusza ważne problemy obyczajowe. Wciąga czytelnika od pierwszych stron i jest niewątpliwie godna polecenia.
Głównym wątkiem książki jest historia Damiana Wernera. Młody chłopak i jego narzeczona Ewa zostali zaatakowani przez bandę opryszków. W wyniku tej napaści dziewczyna znika. Po dziesięciu latach, przez które mężczyzna nie radzi sobie ze stratą, pojawia się w Internecie jej zdjęcie, co staje się dla niego motywem do wznowienia poszukiwań. Mężczyzna próbuje jednocześnie odkryć prawdę, odnaleźć ukochaną i uciec przed policją.
Losy Damiana przeplatają się z historią Kassandry Reimann, żony maltretowanej przez męża. Ile jest w stanie znieść kobieta w takiej sytuacji i do czego może się posunąć, żeby się z niej uwolnić?
Akcja powieści prowadzona jest bardzo szybko. W książce nie ma spowalniaczy takich jak opis miejsc, w których znajdują się bohaterowie. Jednocześnie, nie hamując akcji, autor pokazuje przeżycia Damiana. Brak jest też zbędnych bohaterów – ich ilość ograniczona jest do minimum. Dzięki temu nic nie odwraca uwagi od głównej akcji. Książka zyskuje także na tym, że od pewnego momentu opowieść prowadzona jest z dwóch punktów widzenia.
Zarówno dla czytelnika jak i dla głównego bohatera rzeczywistość jest inna niż ją postrzega, a rozwiązanie zagadki okazuje się jeszcze bardziej zaskakujące niż to się wydaje w pewnym momencie.

„Nieodnaleziona” Remigiusza Mroza to z jednej strony bardzo ciekawa historia kryminalna, z drugiej porusza ważne problemy obyczajowe. Wciąga czytelnika od pierwszych stron i jest niewątpliwie godna polecenia.
Głównym wątkiem książki jest historia Damiana Wernera. Młody chłopak i jego narzeczona Ewa zostali zaatakowani przez bandę opryszków. W wyniku tej napaści dziewczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Miłość i lasy” Erica Reinhardta opowiada o życiu jakie wiodą miliony kobiet na świecie, psychicznie zniewolonych przez mężów. Książka mogłaby być głębokim studium przypadku, gdyby czytelnik był świadkiem wszystkich wydarzeń, które doprowadziły do takiej sytuacji.
Bohaterką powieści jest Bénédicte Ombredanne, wykształcona trzydziestoparolatka, nauczycielka, żona, matka 2 dzieci. Kontaktuje się z pisarzem po przeczytaniu jego książki. Wymieniają listy, dwukrotnie się spotykają. Na podstawie rozmów i korespondencji zarówno literat jak i czytelnicy budują obraz kobiety niekochanej i poniżanej, niepotrafiącej odejść od męża, dla której zdrada jest jedynym momentem szczęścia, na który sobie pozwoliła.
W końcowej części powieści poznajemy historię Bénédicte z ust jej siostry, historię, która uzupełnia postać głównej bohaterki. Widzimy, że strach przed samotnością to zły doradca, że jedna decyzja w młodości silnie rzutuje na całe dorosłe życie. Autor pokazuje także – nie tylko na przykładzie Bénédicte, ale także jej męża Jean-François – że doświadczenie może bardzo zmienić charakter człowieka. I o tym jest książka. Jeśli jest w niej drugie dno, to głęboko ukryte.
Trzeba wspomnieć, ze powieść nie wciąga od samego początku. Pierwszy rozdział poświęcony jest uwagom o literaturze i pisaniu. W tej części słownictwo jest bardzo staranne, czasem wręcz wyszukane, widać dużą dbałość językową (to plus). Ale jeśli początek jest nudny, to co ma zachęcić do dalszej lektury?
Mankamentem jest także brak spójności czy wręcz nielogiczność postępowania Bénédicte w momencie, gdy jej mąż okazuje skruchę za swoje zachowanie. Ona w reakcji na posypanie głowy popiołem przez Jean-François, zakłada konto w serwisie randkowym i szuka mężczyzny, z którym mogłaby się oddać namiętności. Po kolejnej awanturze jak najbardziej, ale dlaczego akurat w tym momencie?
Pomimo, że powieść jest dosyć ciekawa, to nie wzbudza wielkiego zachwytu. Książka zdobyła kilka nagród we Francji, więc może jednak warto spróbować odnaleźć to, co odkryli w niej jurorzy i krytycy?

„Miłość i lasy” Erica Reinhardta opowiada o życiu jakie wiodą miliony kobiet na świecie, psychicznie zniewolonych przez mężów. Książka mogłaby być głębokim studium przypadku, gdyby czytelnik był świadkiem wszystkich wydarzeń, które doprowadziły do takiej sytuacji.
Bohaterką powieści jest Bénédicte Ombredanne, wykształcona trzydziestoparolatka, nauczycielka, żona, matka 2...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Człowiek, który widział więcej” to powieść Érica-Emmanuela Schmitta – francuskiego dramaturga, eseisty, pisarza, doktora filozofii, mieszkającego i tworzącego w Brukseli. Jest on jednym z najpoczytniejszych francuskojęzycznych autorów na świecie.
Akcja powieści rozpoczyna się na krótko przed zamachem terrorystycznym dokonanym w belgijskim mieście Charleroi, którego świadkiem był główny bohater Augustin Trolliet. Jest to dwudziestopięcioletni, nieatrakcyjny, zakompleksiony, aspirujący na dziennikarza stażysta lokalnego dziennika „Demain”. Chłopak, choć wrażliwy i inteligentny, jednocześnie nieświadomie szuka własnej tożsamości, jest zagubiony, o słabym charakterze, biernie poddający się temu co przynosi los. Historia Augustina jest jednak tylko jedną z wielu warstw tej książki.
Powieść przybliża także kwestie terroryzmu. Pokazuje kim może być i czym może się kierować zamachowiec. Autor pokazuje jedną z możliwych wersji tego, co dzieje się z umysłem takiego człowieka. Jest to niestety niezwykle aktualny temat we współczesnej Europie.
W kolejnej płaszczyźnie książka opowiada o wolności i dokonywanych wyborach.
Na kartach „Człowieka, który widział więcej” Schmitt rozprawia również o religiach (judaizmie, chrześcijaństwie, islamie) oraz relacjach Boga i ludzi. Wykorzystuje do tego celu formę wywiadu młodego stażysty z Wielkim Okiem oraz symboliczny dialog prowadzony poprzez osobę Augustina pomiędzy sędzią śledczą Poitrenot, obwiniającą o zło na Ziemi Boga, a Ériciem-Emmanuelem Schmittem, który prezentuje odmienne stanowisko – wg niego jest to wina ludzi.
Powieść traktuje także o śmierci, o niepogodzeniu się z nią, o tym jak zmienia ona życie tych, którzy zostali,. Równolegle jest to książka mówiąca o życiu, o sprawach metafizycznych.
Z początku powieść wydaje się być w pewien sposób odległa – opowiada o rzeczach, z którymi statystyczny człowiek nie ma do czynienia. W miarę czytania wchodzi się jednak w warstwy filozoficzne i światopoglądowe, które chcąc nie chcąc są bliskie każdemu. Książka stawia pytania i proponuje odpowiedzi. Niewątpliwie jest to wartościowa i godna polecenia pozycja.

„Człowiek, który widział więcej” to powieść Érica-Emmanuela Schmitta – francuskiego dramaturga, eseisty, pisarza, doktora filozofii, mieszkającego i tworzącego w Brukseli. Jest on jednym z najpoczytniejszych francuskojęzycznych autorów na świecie.
Akcja powieści rozpoczyna się na krótko przed zamachem terrorystycznym dokonanym w belgijskim mieście Charleroi, którego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mimo całej sympatii do autora i wdzięczności za przybliżanie wiedzy o przyrodzie, w przypadku trzeciej książka Petera Wohllebena z cyklu „Drzewa – zwierzęta – więzi natury” trudno o tak pochlebną recenzję jak przy ocenie pierwszej pozycji. „Sekretne życie drzew” całkowicie zmieniało spojrzenie przeciętnego człowieka na świat roślin. „Duchowe życie zwierząt” było już mniej zaskakujące, ale nadal bardzo ciekawe. Natomiast „Nieznane więzi natury” są najsłabszą pozycją w tym cyklu.
Już na pierwszych stronach przedstawiona jest bardzo niespodziewana zależność, co zachęca czytelnika do dalszej lektury. Niestety kolejne karty nie zawierają aż tak sensacyjnych informacji, a jedynie zwykłe ciekawostki przyrodnicze, przy czym najważniejsze jest tu słowo „zwykłe”. Cykl „Drzewa – zwierzęta – więzi natury” opiera się na efekcie zaskoczenia, który siłą rzeczy działa tylko za pierwszym razem, za drugim słabiej, a za trzecim już praktycznie wcale. Książka sprawia wrażenie jakby została wymuszona na autorze przez wydawnictwo liczące na powtórkę wcześniejszych sukcesów.
Osobom, które nie czytały poprzednich pozycji Wohllebena, „Nieznane więzi natury” mogą przypaść do gustu. Dowiedzą się m.in. jak życie wilków zmienia koryto rzeki, do czego mrówki używają feromonów (bynajmniej nie do wabienia płci przeciwnej), jak wygląda życie seksualne grabarzy, kto ze zwierzęcej rodziny zamienia się w zombie. Natomiast osoby znające wcześniejsze książki dostrzegą także informacje, które pojawiły się w poprzednich tomach.
Zatem gorąco zachęcam wszystkich do lektury „Sekretnego życie drzew” i „Duchowego życia zwierząt” (pozycje obowiązkowe), ale niekoniecznie „Nieznanych więzi natury”.

Mimo całej sympatii do autora i wdzięczności za przybliżanie wiedzy o przyrodzie, w przypadku trzeciej książka Petera Wohllebena z cyklu „Drzewa – zwierzęta – więzi natury” trudno o tak pochlebną recenzję jak przy ocenie pierwszej pozycji. „Sekretne życie drzew” całkowicie zmieniało spojrzenie przeciętnego człowieka na świat roślin. „Duchowe życie zwierząt” było już mniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lektura kolejnego tomu serii „Lipowo” zrodziła inne pytania niż poprzednie książki Kasi Puzyńskiej. Tym razem zakończenie – choć nie pozwala spokojnie zasnąć – nie pozostawia takich wątpliwości na temat dalszych losów bohaterów jak wcześniejsze części. Stąd rodzi się pytanie, czy to już koniec serii? Przemawia za tym również fakt, że sprawiedliwość w końcu zwycięża, co wydaje się być trochę naiwne i nie pasuje do poprzednich tomów.
Choć autorka w „Czarnych narcyzach” pisze między innymi o zabobonach, diable i okultyzmie, to całość jest naturalna – tym razem zabrakło miejsca dla demonicznego karła rodem z horroru. I bardzo dobrze. Nie ma także wielokrotnego powtarzania zwrotów przedstawiających konkretne osoby, co charakteryzowało wcześniejsze książki autorki, było irytujące i utrudniało czytanie. Inną rzeczą, której zabrakło – a szkoda – to trup wypadający z szafy w życiu któregoś z bohaterów, choćby pomniejszych. Wszyscy zrobili się niemal krystaliczni. Konflikt pomiędzy bohaterami też by nie zaszkodził.
W 8 tomie, tak jak dotychczas, jest wiele wątków, wiele perspektyw, wielu podejrzanych. Autorka jak zawsze szatkuje fabułę. Choć taka ciągła zmiana optyki może denerwować, to jednocześnie sprawia, że nie ma dobrego miejsca, by zrobić przerwę w lekturze – książka wciąga i przez to nie czuje się opasłości tomiszcza. Zmiana czasu rozgrywanych w powieści wydarzeń ma miejsce raptem dwu- lub trzykrotnie, a przeskoki dokonywane są w niezbyt odległe lata. Dzięki temu ma się wrażenie, że akcja toczy się szybko.
Kasia Puzyńska cały czas konsekwentnie buduje postać Daniela Podgórskiego. Jak zawsze tworzy bohaterów z krwi i kości, chociaż w tym tomie nie widać tego tak bardzo jak w poprzednich. Tym razem treść bardziej skupia się na morderstwach i śledztwie niż życiu prywatnym głównych postaci. Żadna z osób nie została wyróżniona przez autorkę skupieniem na sobie większej uwagi.
„Czarne narcyzy” to kolejne udane „dziecko” Puzyńskiej, przez wiernych czytelników na pewno doceniane. Ale czy zjedna nim sobie nieprzekonanych?

Lektura kolejnego tomu serii „Lipowo” zrodziła inne pytania niż poprzednie książki Kasi Puzyńskiej. Tym razem zakończenie – choć nie pozwala spokojnie zasnąć – nie pozostawia takich wątpliwości na temat dalszych losów bohaterów jak wcześniejsze części. Stąd rodzi się pytanie, czy to już koniec serii? Przemawia za tym również fakt, że sprawiedliwość w końcu zwycięża, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor cenionych zdjęć oraz książek wydanych przez National Geographic tym razem opisuje jak odczytywać i rozumieć fotografie. Na kartach publikacji znajduje się ponad 100 różnorodnych zdjęć. Michael Freeman podpowiada, jakie elementy tworzą siłę każdego z nich.
Książka zaczyna się od zdefiniowania fotografii i określenia jej miejsca w sztuce. Autor na konkretnych przykładach omawia cechy dobrego zdjęcia. W publikacji formułuje wskazówki pomocne przy czytaniu fotografii. Następnie poprzez omówienie gatunków oraz roli kontekstu w interpretacji przechodzi do ujęcia teoretycznego. W ostatniej części Freeman pokazuje jak wyobraźnia i indywidualne spojrzenie autora zdjęcia tworzą efekt końcowy. Porusza także kwestie ingerencji w fotografię i stosowania manipulacji.
Wśród bogatego zbioru książek o „malowaniu światłem” dostępnego na rynku ta pozycja wydawnicza niewątpliwie pozytywnie się wyróżnia. Nie traktuje o technice, a o istocie fotografii, dlatego wydaje się, że skierowana jest do osób, które mają już doświadczenia w tej dziedzinie.
Jedną z zalet książki jest równowaga pomiędzy ilością słów i zdjęć w niej zamieszczonych – książka nie jest przegadana. Kolejny plus to odnajdywanie nowych rzeczy przy każdym powrocie do stron „Wizji fotografa”.
Niestety ponowne czytanie odsłania pewien minus, który trudno zignorować – książka się rozkleja. Choć oczywiście nie umniejsza to opinii o zawartości, to w ujęciu całościowym obniża ocenę publikacji. Po wydawnictwach National Geographic oczekuje się większej dbałości o takie szczegóły.

Autor cenionych zdjęć oraz książek wydanych przez National Geographic tym razem opisuje jak odczytywać i rozumieć fotografie. Na kartach publikacji znajduje się ponad 100 różnorodnych zdjęć. Michael Freeman podpowiada, jakie elementy tworzą siłę każdego z nich.
Książka zaczyna się od zdefiniowania fotografii i określenia jej miejsca w sztuce. Autor na konkretnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Duchowe życie zwierząt” można by ocenić bardzo wysoko, gdyby nie wcześniejsza lektura bestsellerowego „Sekretnego życia drzew”, w którym Peter Wohlleben zmieniał spojrzenie czytelnika na świat roślin. Zwiększyło to oczekiwania odbiorców w stosunku do kolejnej publikacji, przez co autor sam sobie postawił poprzeczkę bardzo wysoko.
W książce można przeczytać między innymi o mrocznej stronie wiewiórek, cierpieniu ryb, oszustwach stosowanych przez ptaki czy masturbacji u niektórych ssaków, ale najbardziej niespodziewane są informacje dotyczące zwierząt bardzo odległych ewolucyjnie od człowieka. Ciekawostki o myszarkach zaroślowych, muszkach owocówkach i śluzowcach całkowicie zaskakują. Autor pisze także o moralności, poczuciu sprawiedliwości, żałobie oraz stresie wśród przedstawicieli fauny.
Zwierzęta są bliższe człowiekowi niż rośliny. Przeciętny Kowalski ma większa wiedzę o zwyczajach domowych czworonogów niż o życiu drzewa rosnącego przed domem, dlatego pomimo naprawdę wielu ciekawostek zawartych w książce, po przeczytaniu pozostaje mały niedosyt – tym razem sposób myślenia czytelnika nie zostaje odwrócony o 180 stopni.
Niemniej jednak „Duchowe życie zwierząt” jest bardzo wartościową pozycją, która wzbogaca wiedzę czytelnika na temat otaczającego świata. Płynność, z jaką autor układa słowa i jego głęboka wiedza na temat przyrody sprawiają, że publikację popularno-naukową czyta się od początku do końca z nieustającą ciekawością kolejnych stron.

„Duchowe życie zwierząt” można by ocenić bardzo wysoko, gdyby nie wcześniejsza lektura bestsellerowego „Sekretnego życia drzew”, w którym Peter Wohlleben zmieniał spojrzenie czytelnika na świat roślin. Zwiększyło to oczekiwania odbiorców w stosunku do kolejnej publikacji, przez co autor sam sobie postawił poprzeczkę bardzo wysoko.
W książce można przeczytać między innymi o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już po kilkunastu stronach wiadomo, dlaczego ta pozycja stała się bestsellerem. Peter Wohlleben zaprasza w niej do lasu, jakiego nie znamy – pokazuje świat drzew, który jest bliższy człowiekowi niż nam się wydaje. Książka otwiera oczy i całkowicie zmienia sposób myślenia o roślinności. Czytając o drzewach ma się wrażenie, że są to istoty rozumne.
Na ponad dwustu stronach można znaleźć informacje między innymi o przyjaźniach w leśnym ekosystemie, „zachowaniach społecznych” drzew, o tym jak karmią one swoje potomstwo i jak „świadomie” wpływają na ich prawidłowy rozwój. Wśród wielu ciekawostek są te o sposobach, jakie na zwierzęta mają akacje, buki i dęby oraz o podobieństwie lasu do mrowiska. Czy ktoś z nas wiedział, że drzewa krzyczą, że potrafią liczyć godziny, porównywać długość dni i temperatury, albo że w garści leśnej ziemi mieści się więcej organizmów żywych niż jest ludzi na Ziemi?
„Sekretne życie drzew” to nie są wymysły maniaka ekologii, który naciąga fakty do swojej wizji – wszystko, co jest opisane w książce, ma poparcie w badaniach naukowych. Można ją porównać do filmów przyrodniczych, z tą różnicą, że jej bohaterami są rośliny a nie zwierzęta.
Do niewątpliwych zalet książki należy barwny język. Pytanie tylko czy to zasługa autora – leśnika, który po latach pracy na nowo odkrył w sobie miłość do przyrody, czy może tłumacza – Ewy Kochanowskiej. Kolejny plus to trafny tytuł, co nie w przypadku każdej książki się udaje. Największą wartością jest zmiana spojrzenia czytelnika, który uświadamia sobie protekcjonalność człowieka w stosunku do innych organizmów.
Jedynym minusem jest niezbyt ciekawa okładka, która powinna przecież zachęcać do przeczytania przynajmniej opisu z tyłu książki. Aczkolwiek w tym przypadku i ten tekst mógłby być bardziej atrakcyjny. Z drugiej strony to dobry przykład na to, że książki nie należy oceniać po okładce.
Szczególnie polecam tę pozycję osobom odpowiedzialnym za wyrąb prowadzony w białowieskich lasach, gdyż można wyczytać z niej także jak nieprzemyślana jest gospodarka prowadzona przez niektóre leśnictwa.

Już po kilkunastu stronach wiadomo, dlaczego ta pozycja stała się bestsellerem. Peter Wohlleben zaprasza w niej do lasu, jakiego nie znamy – pokazuje świat drzew, który jest bliższy człowiekowi niż nam się wydaje. Książka otwiera oczy i całkowicie zmienia sposób myślenia o roślinności. Czytając o drzewach ma się wrażenie, że są to istoty rozumne.
Na ponad dwustu stronach...

więcej Pokaż mimo to