Jesteśmy społecznością, która kocha książki

nie rozumiem zachwytu ta ksiazka. ze opisuje swiat, ktorego juz nie ma? czy swiat przecietnego blokersa krojacego komus telefon albo robiacego wlamy bedzie rownie interesujacy? czy to, ze koles z widzewa sprzedaje komus z innej dzielnicy "kose" (sledzia) bedzie rownie interesujace? czy jego opisy imprez beda rownie interesujace i wartosciowe? czy ich przeciez prawie identyczny "kodeks" jest rownie fajny (nie kablujemy, nie kroimy swoich, reszta moze byc)?
totalnie Grzesiuk w tej ksiazce do mnie nie przemowil. spodziewalem sie fabuly, a nie zbioru anegdot z szemranego swiatka przedwojennej Warszawy. moze dla turbowarszawiakow ma to inny wydzwiek, ale dla mnie to po prostu anegdoty z pogranicza patologii.

nie rozumiem zachwytu ta ksiazka. ze opisuje swiat, ktorego juz nie ma? czy swiat przecietnego blokersa krojacego komus telefon albo robiacego wlamy bedzie rownie interesujacy? czy to, ze koles z widzewa sprzedaje komus z innej dzielnicy "kose" (sledzia) bedzie rownie interesujac...

Rozwiń

Zwiń

solidny zbior opowiadan, a opowiadnaie o powstaniu w gettcie 10/10

solidny zbior opowiadan, a opowiadnaie o powstaniu w gettcie 10/10

bardzo slaba czesc. to filozofowanie, ten buddyzm, ten watek milosny. nie, po prostu nie. z fajnego s-f zrobilo sie takie nie wiadomo co. dodatkowo te niespojnosci przy podrozach w czasie Kassada czy Templariusza, zmiana frontu przez Dzierzbe.
ja tego nie kupuje. seria byla swietna ale ta ksiazka nie.

bardzo slaba czesc. to filozofowanie, ten buddyzm, ten watek milosny. nie, po prostu nie. z fajnego s-f zrobilo sie takie nie wiadomo co. dodatkowo te niespojnosci przy podrozach w czasie Kassada czy Templariusza, zmiana frontu przez Dzierzbe.
ja tego nie kupuje. seria byla swietna ale ta ...

Rozwiń

Zwiń

Na pewno slabsze od Hyperiona. duzo szczesliwych zbiegow okolicznosci, planeta czikczukatow to jakies kuriozum w ogole jest, ale dalej czyta sie to fajnie. moze juz bez takich wypiekow ale warto.

Na pewno slabsze od Hyperiona. duzo szczesliwych zbiegow okolicznosci, planeta czikczukatow to jakies kuriozum w ogole jest, ale dalej czyta sie to fajnie. moze juz bez takich wypiekow ale warto.

ta ksiazka jest po prostu straszliwie slaba i nawet nie wiem dlaczego dobrnalem do konca. juz nawet abstrahujac od picia herbaty (na szczescie z rozy) i mierzenia czasu na minuty w Anglii pierwszego tysiaclecia. ciagle picie wina tez jakos nie lezy.
postacie sa tak slabe, plaskie i niewyrazne jak tylko moga byc. caly czas jeczaca gwenifer, morgana, niby silna, niezalezna kaplanka bez sprzeciwu poddaje sie np malzenstwu przygotowanemu przez brata. zadna z postaci nie jest konsekwentnie wykreowana z wyraznym charakterem. w przeciagu polowy strony potrafia zmienic zdanie z "nienawidze jej, jet moimnajwiekszymwrogiem" do "kocham moja siostre". akcja tez jakos nie porywa. ja rozumiem, ze to sa legendy arturianskie i nie ma nieograniczonego pola manewru ale bez przesady daloby sie chyba cos wiecej z tego wwycisnac niz wieczne myslenie z kim i gdzie by tu "legnac", mam wrazenie, ze doslownie kazda akcja prowadzi tylko do tego. mozna spokojnie czytac jedno, dwa zdania na dziesiec.

ta ksiazka jest po prostu straszliwie slaba i nawet nie wiem dlaczego dobrnalem do konca. juz nawet abstrahujac od picia herbaty (na szczescie z rozy) i mierzenia czasu na minuty w Anglii pierwszego tysiaclecia. ciagle picie wina tez jakos nie lezy.
postacie sa tak slabe, plaskie i niewyra...

Rozwiń

Zwiń