Opinie użytkownika
Trudno się nie zgodzić z opinią @Koronczarki (patrz niżej. Albo wyżej). Ale ten stary, milicyjny kryminał posiada pewną zaletę: jest nieprzewidywalny. O ile w większości kryminałów już mniej więcej można wytypować sprawcę, o tyle w tym sprawa wyjaśnia się dopiero w ostatnim rozdziale. I jest to niewątpliwą zaletą tej książki.
Poza tym kryminał - jak kryminał. Bez fajerwerków.
Czyta się dość lekko - jak większość książek Edigeya. Jest to zgrabnie napisany stary, milicyjny kryminał, o nietypowym przestępstwie - choć zaczynającym się dość typowo. Od połowy pointa zaczyna być przewidywalna, co jednak nie umniejsza wartości pozycji.
Dla mnie książka miała jeszcze jeden, niezamierzony przez autora aspekt: była to podróż w przeszłość, na ulice Łodzi...
Książka jest relatywnie niezła. Do pewnego momentu. Bo później pojawiają się wątki fantasy. Umówmy się jednak, że - z całym szacunkiem - Miernickiemu trochę jednak brakuje do prozy Mastertona...
Autor nie zawiódł mnie jeśli chodzi o żeglarstwo: musiał się na tym 'wysypać'.
Zacznę od uwagi natury ogólniejszej. Nie rozumiem dlaczego Daniec (i Tomasz NN) mają zwyczaj pływać...
Nie byłem w stanie doczytać książki: przez tydzień zmęczyłem 50 stron ze 136...
Książka wygląda trochę na aferę szpiegowską. A ściślej mówiąc - na szpiegostwo gospodarcze czy też technologiczne. Niestety: główny bohater przez owe 50 stron snuje się po kartach książki, a to umawiając się na randki, a to jeżdżąc po zakładach przemysłowych, a to podróżując po Polsce i... nic....
Dość przeciętna i jeszcze mniej prawdopodobna.
Do łez ubawiła mnie sytuacja:
[Cytat] Wskoczyli do samochodu. Więźnia wsadzili do bagażnika i po kilku minutach byli już daleko (...)
A nieco wcześniej:
(...) - Chyba mamy towarzystwo - zauważył szef. - Już od dłuższego czasu siedzi nam na ogonie MAŁY BEŻOWY FIAT.
- Może Sumo i jego bracia? - mruknąłem. (...) [Koniec...
Dość przeciętna.
I od razu błąd rzeczowy:
[Cytat] „Carramba" płynął o wiele szybciej niż „Miserus". Gdy znaleźliśmy się na polskiej granicy, musieliśmy czekać na towarzyszący nam jacht (...)
(...) Najpierw płynęliśmy pełnym wiatrem na północ i wracaliśmy na południe zygzakując. Tak kręciliśmy się czekając na „Miserusa". Gdy ten wreszcie do nas dopłynął, z okolic Nowej...
Trochę nieprawdopodobna książka - jak film z Bondem. Ale czytać się da.
Znalazłem taki błąd:
[Cytat] - Twoje nazwisko McLooking oznacza irlandzkie pochodzenie? - zapytałem Alison, gdy jedliśmy śniadanie.
- Tak - odparła uśmiechając się życzliwie. [koniec cytatu]
Owszem, panna McLooking mogła pochodzić z Irlandii, ale jej nazwisko świadczy o pochodzeniu... szkockim. To w...
Książka dość przeciętna, choć w sumie czyta się ją raczej gładko. I - o dziwo - Autora nawet specjalnie nie ponosiła fantazja... Znalazłem zaledwie jeden błąd, który jest dość trudny do wyłapania przez kogoś, kto nie ma do czynienia z budownictwem zabytkowym lub regionalnym:
[cytat] (...) Z zaciekawieniem oglądałem pojedyncze barokowe kamienice, ale większość stanowiły...
Książka dobra, trzymająca w napięciu. Aczkolwiek posiada 'wady' literatury tworzonej przez tego Autora.
I tak:
- dość płytkie dialogi;
- wątek - a jakże - miłosny; i to dość expressowy - bo do wyznań dochodzi już na pierwszej randce
- zakochany milicjant;
- dwóch przestępców poruszających się (parami) samochodem;
- jeden z kierowców/przestępców ginie - by 'przeciąć nitkę...
Książka mi się podobała i - jak od mało której kontynuacji - trudno mi było się od niej oderwać, czego efektem była zarwana noc.
Ale - jak to w 'kontynuacjach' - nie obyło się bez wpadek:
[Cytat] (...) - To dla ciebie - z kieszeni kurtki wyjął białą kopertę. NIE MUSIAŁEM JEJ OTWIERAĆ, by zauważyć, że w środku był bilet wstępu do podziemnej trasy turystycznej w Sandomierzu...
Kryminał zupełnie przeciętny: ani motyw, ani sposób morderstwa, ani tryb prowadzenia śledztwa nie powalają na kolana. I jeszcze te błędy!
Po pierwsze:
[cytat] (...) szczęk noży i WIDELCY o talerze (...) [Koniec cytatu]
Jakich WIDELCY, na Boga! Jedyna poprawną formą jest WIDELCÓW - tak jak pajaców (nie pajacy!), pałaców (nie pałacy!) czy pasterzy (nie pasterzów!).
Po...
Będzie że się 'czepiam', ale jak się nie uśmiechnąć, gdy Autor puszcza do nas 'perskie oko'?
[Cytat] To także czas, gdy w sklepach warzywnych można kupić najsmaczniejszą paprykę. Pamiętałem o tej papryce, bo właśnie gdy robiłem zakupy w sklepie osiedlowym, zadzwonił do mnie mój szef - Pan Samochodzik. [koniec cytatu]
Gdyby Daniec kupował pomidory i przypomniał mu się...
Zupełnie przyzwoicie napisany kryminał rodem z PRLu.
Do samego końca nie wiadomo KTO, a gdy już w końcu się dowiadujemy, kolejnym zaskoczeniem jest JAK. Czyta się gładko, chwilami trudno się od lektury oderwać.
Jak wszystkie kontynuacje "pana Samochodzika...' pisana 'pod szablon'. Porywać nie porywa, ale czytać się da.
Jedna rzecz mi się tylko 'kupy nie trzyma':
[Cytat] "(...) Pan Rudolf napisał list do wokalisty i dał mi go do wysłania ze Sakrszew, 'Bo z miasta to szybciej dojdzie' (...)"
Ów wokalista - to leader Pink Floyd - David Gilmour. Tak się zastanawiałem: skąd u...
Książka jest nudna jak przysłowiowe flaki z olejem.
Cytat:
(...) W środę przed goleniem Lemaitre wymienił na nowy dwuostrzowy nożyk Contour, choc mógł go jeszcze z powodzeniem używać. Zastanawiał się też dłuższą chwilę nad wyborem krawata do jasnokremowej koszuli, nim zdecydował się na jedwabny w niebiesko-brązowe paski (...)
Pytania:
1. Jakie znaczenie miał fakt, że...
W tej książce - jak w rzadko której kontynuacji przygód Pana Samochodzika pisanej przez epigonów Nienackiego - głupot i nieścisłości niewiele. Co nie znaczy że ich nie ma.
Bo oto Paweł Daniec tłumaczy najpierw przedszkolakowi (sic!) skąd pochodzi i jak wygląda miłorząb, a następnie opowiada:
'(...) Zamek wybudowano w pierwszej połowie XIII wieku i jego właścicielem był...
U Hitchcoka jest tak: najpierw trzęsienie ziemi - a później już tylko coraz gorzej. W tej książce konstrukcja fabuły przypomina sinusoidę (żeby nie powiedzieć: stosunek przerywany): akcja narasta i gdy oczekujemy wyjaśnienia kolejnej zagadki - opada aż do granicy znudzenia. I gdy mamy dość 'flaków z olejem' i już chcemy przerzucić kilka stron - znów nabiera tempa, by po...
więcej Pokaż mimo to
To zdecydowanie najsłabsza pozycja Borchardta. 'Krążownik spod Somosierry' czy 'Znaczy Kapitan' wprost powalają na kolana. 'Szamana morskiego' da się jeszcze poczytać - choc odbiega od dwóch pozostałych. 'Kolebkę nawigatorów' przeczytałem dla nazwiska i dlatego, że akurat kocham 'te klimaty'.
Ale byłem srodze zawiedziony.
Jestem jak ten niewierny Tomasz (nie na darmo jest on patronem jednej z moich profesji): muszę dotknąć - żeby uwierzyć. Dlatego nie przemawiają do mnie żadne bomby termobaryczne, elektromagnesy, wybuchy (ze szczególnym uwzględnieniem parówek i stodół), sztuczne mgły i inne tego typu fake newsy: lotniskowce po dolarze za sztukę, samoloty rozpylające coś nad naszymi głowami,...
więcej Pokaż mimo to
Dość zręcznie napisany kryminał z bardzo zaskakującym zakończeniem. Może nie tyle zaskakującym - bo wszystko zmierzało w tym własnie kierunku - co pozostawiającym pewien niedosyt. Podobnie jak i kilka innych wątków które zostały podjęte - a nigdy nie zostały wyjaśnione do końca.
Czyta się lekko i gładko - jak na kryminał przystało.
Uwielbiam wyszukiwać w książkach...