rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książeczki skierowane są do maluszków około drugiego roku życia, ale, co przetestowałam na swojej czteroletniej córeczce, zainteresują również nieco starsze dzieci. Mały Miś pomaga dziadkowi w poszukiwaniu "magicznych" okularów. Gdy wreszcie udaje się je znaleźć, staruszek czyta wnusiowi książkę o sowie, która dzięki swym magicznym różowym okularom widzi same dobre rzeczy. Koralik również pragnie mieć takie okularki. Dziadek tłumaczy mu, że magia binokli działa w przypadku osób z zaburzeniami widzenia i na przykładzie członków rodziny pokazuje, że nie wszyscy muszą je nosić. Ostatecznie mały bohater postanawia zrobić dla mamy magiczne okulary, ale na czym polega ich moc, musicie przekonać się sami. Książka wyjaśnia, że okulary to coś dobrego, bo pomagają osobom ze słabym wzrokiem lepiej widzieć otaczający świat. Nadając im magiczne cechy, autorka zachęca do ich noszenia w razie potrzeby i pokazuje, że posiadanie okularów może być fajne. Wszystkie historyjki dostosowane są do wiedzy, percepcji i umiejętności maluszków około 2-3-letnich. Niezbyt rozbudowana warstwa tekstowa, maksymalnie kilka linijek tekstu na stronie, oraz proste w formie, nieprzepakowane szczegółami ilustracje trafiają w potrzeby małych czytelników, a poruszane tematy są dla nich atrakcyjne. Ciekawym uzupełnieniem książeczek są znajdujące się ich końcu zadania do wykonania. Obok prostych labiryntów czy zadań polegających na wyszukiwaniu par, maluchy znajdą tu szablony do wycięcia, z których można zrobić papierowe magiczne okulary. Chociaż seria dedykowana jest najmłodszym czytelnikom, książki nie są kartonowe. Ich format przypomina format powszechnie znanych książek o Kici Koci, i, zwłaszcza w przypadku 2-3-latków, seria o Misiu Koraliku może być alternatywą dla cyklu z przygodami sympatycznej kotki. Całość recenzji tutaj; http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2018/10/mis-koralik-nowa-seria-dla-maluszkow.html#

Książeczki skierowane są do maluszków około drugiego roku życia, ale, co przetestowałam na swojej czteroletniej córeczce, zainteresują również nieco starsze dzieci. Mały Miś pomaga dziadkowi w poszukiwaniu "magicznych" okularów. Gdy wreszcie udaje się je znaleźć, staruszek czyta wnusiowi książkę o sowie, która dzięki swym magicznym różowym okularom widzi same dobre rzeczy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książeczki skierowane są do maluszków około drugiego roku życia, ale, co przetestowałam na swojej czteroletniej córeczce, zainteresują również nieco starsze dzieci. W tej części Koralik, jak większość maluchów, nie chce założyć skarpetek. W jego szufladzie ze skarpetkami panuje ogromny chaos i niełatwo znaleźć tam pasujące skarpetki, dlatego mama proponuje Misiowi zabawę w dobieranie par. Maluchowi podoba się ten pomysł, bierze się do dzieła i w efekcie prawie wszystkie części garderoby odnajdują swoją drugą połowę. Ale co zrobić z dwoma niesparowanymi skarpetami. Mama i na to ma sposób. Ta część serii pokazuje, że warto czasem poukładać w swojej szafie, a znalezione skarpetki bez pary mogą okazać się świetnymi zabawkami, wystarczy tylko odrobina wyobraźni i kreatywnej pracy. Wszystkie historyjki dostosowane są do wiedzy, percepcji i umiejętności maluszków około 2-3-letnich. Niezbyt rozbudowana warstwa tekstowa, maksymalnie kilka linijek tekstu na stronie, oraz proste w formie, nieprzepakowane szczegółami ilustracje trafiają w potrzeby małych czytelników, a poruszane tematy są dla nich atrakcyjne. Ciekawym uzupełnieniem książeczek są znajdujące się ich końcu zadania do wykonania. Obok zadań polegających na wyszukiwaniu par, maluchy znajdą tu szablony do wycięcia, z których można zrobić skarpetkowe pacynki do zabawy w teatrzyk. Chociaż seria dedykowana jest najmłodszym czytelnikom, książki nie są kartonowe. Ich format przypomina format powszechnie znanych książek o Kici Koci, i, zwłaszcza w przypadku 2-3-latków, seria o Misiu Koraliku może być alternatywą dla cyklu z przygodami sympatycznej kotki. Całość recenzji tutaj; http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2018/10/mis-koralik-nowa-seria-dla-maluszkow.html#

Książeczki skierowane są do maluszków około drugiego roku życia, ale, co przetestowałam na swojej czteroletniej córeczce, zainteresują również nieco starsze dzieci. W tej części Koralik, jak większość maluchów, nie chce założyć skarpetek. W jego szufladzie ze skarpetkami panuje ogromny chaos i niełatwo znaleźć tam pasujące skarpetki, dlatego mama proponuje Misiowi zabawę w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książeczki skierowane są do maluszków około drugiego roku życia, ale, co przetestowałam na swojej czteroletniej córeczce, zainteresują również nieco starsze dzieci. Mały Miś ma niewidzialnego przyjaciela o imieniu Bulbul, który "przemawia" do niego z rur. Koralik lubi się z nim bawić, dlatego puszcza duże ilości wody, co nie spotyka się z aprobatą mamusi. Pani Misiowa przestrzega synka przed marnowaniem wody i zachęca go do podlania kwiatów. Ku swemu zdziwieniu Miś odkrywa, że znajome "bul bul" słychać także w doniczce, czajniku, pralce i wannie, i dochodzi do wniosku, że Bulbul mieszka w wodzie, dlatego trzeba ją oszczędzać. Pozycja ta ostrzega przed bezmyślnym marnowaniem wody, która jest potrzebna do wielu celów, a której, przy nieroztropnym używaniu, pewnego dnia może zabraknąć. Książka kształtuje proekologiczne postawy u dzieci już od najmłodszych lat. Wszystkie historyjki dostosowane są do wiedzy, percepcji i umiejętności maluszków około 2-3-letnich. Niezbyt rozbudowana warstwa tekstowa, maksymalnie kilka linijek tekstu na stronie, oraz proste w formie, nieprzepakowane szczegółami ilustracje trafiają w potrzeby małych czytelników, a poruszane tematy są dla nich atrakcyjne. Ciekawym uzupełnieniem książeczek są znajdujące się ich końcu zadania do wykonania. Obok prostych labiryntów, maluchy znajdą tu szablony do wycięcia, z których można zrobić kwiaty w doniczkach. Chociaż seria dedykowana jest najmłodszym czytelnikom, książki nie są kartonowe. Ich format przypomina format powszechnie znanych książek o Kici Koci, i, zwłaszcza w przypadku 2-3-latków, seria o Misiu Koraliku może być alternatywą dla cyklu z przygodami sympatycznej kotki. Całość recenzji tutaj; http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2018/10/mis-koralik-nowa-seria-dla-maluszkow.html#

Książeczki skierowane są do maluszków około drugiego roku życia, ale, co przetestowałam na swojej czteroletniej córeczce, zainteresują również nieco starsze dzieci. Mały Miś ma niewidzialnego przyjaciela o imieniu Bulbul, który "przemawia" do niego z rur. Koralik lubi się z nim bawić, dlatego puszcza duże ilości wody, co nie spotyka się z aprobatą mamusi. Pani Misiowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książeczki skierowane są do maluszków około drugiego roku życia, ale, co przetestowałam na swojej czteroletniej córeczce, zainteresują również nieco starsze dzieci. Koralik wybiera się z tatą na spacer, chce zabrać ze sobą mnóstwo zabawek (brzmi znajomo? ;-)), ale ostatecznie wybór pada na hulajnogę z wiatraczkiem. Misio bardzo chciałby jechać po ulicy, bo tam można poruszać się szybciej. Maluch nie słucha wskazówek tatusia, co ma niemiłe konsekwencje. Na szczęście Koralik ma kask i w wyniku zdarzenia nieznacznie "ucierpi" tylko jego pojazd. Tytułowa rysa na hulajnodze to przestroga dla małego bohatera przed dalszymi nierozsądnymi szaleństwami podczas poruszania się po chodniku i na jezdni. Książeczka zwraca uwagę na bezpieczeństwo dziecka na drodze. Pokazuje, że należy słuchać rodziców, jeździć ostrożnie, stosować kask ochronny, a jezdnię przekraczać wyłącznie trzymając opiekuna za rękę. Wszystkie historyjki dostosowane są do wiedzy, percepcji i umiejętności maluszków około 2-3-letnich. Niezbyt rozbudowana warstwa tekstowa, maksymalnie kilka linijek tekstu na stronie, oraz proste w formie, nieprzepakowane szczegółami ilustracje trafiają w potrzeby małych czytelników, a poruszane tematy są dla nich atrakcyjne. Ciekawym uzupełnieniem książeczek są znajdujące się ich końcu zadania do wykonania. Obok prostych labiryntów czy zadań polegających na wyszukiwaniu par, maluchy znajdą tu szablony do wycięcia, z których można zrobić wiatraczek. Chociaż seria dedykowana jest najmłodszym czytelnikom, książki nie są kartonowe. Ich format przypomina format powszechnie znanych książek o Kici Koci, i, zwłaszcza w przypadku 2-3-latków, seria o Misiu Koraliku może być alternatywą dla cyklu z przygodami sympatycznej kotki. Całość recenzji tutaj; http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2018/10/mis-koralik-nowa-seria-dla-maluszkow.html#

Książeczki skierowane są do maluszków około drugiego roku życia, ale, co przetestowałam na swojej czteroletniej córeczce, zainteresują również nieco starsze dzieci. Koralik wybiera się z tatą na spacer, chce zabrać ze sobą mnóstwo zabawek (brzmi znajomo? ;-)), ale ostatecznie wybór pada na hulajnogę z wiatraczkiem. Misio bardzo chciałby jechać po ulicy, bo tam można...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mattis i jego przygody w pierwszej, drugiej i trzeciej klasie Eva Eriksson, Rose Lagercrantz, Samuel Lagercrantz
Ocena 7,4
Mattis i jego ... Eva Eriksson, Rose ...

Na półkach:

Mattisa poznajemy jako ucznia pierwszej klasy, który uwielbia chodzić do szkoły. Lubi swoją panią, całą klasę i przerwy, zwłaszcza w te dni, gdy nie ma Beniego Bandziora. Beni i Poducha chodzą do jednej klasy wraz z Mattisem i Dunią. W pierwszej klasie Mattis czuje się dobrze, chociaż bywają masakryczne dni, jak ten, w którym Beni zrzucił mu na głowę bryłę lodu. Na szczęście dobre chwile: dokładka ulubionego makaronu z sosem w szkolnej stołówce czy impreza urodzinowa Duni, rekompensują wszelkie niedogodności. W drugiej klasie Mattis zaprzyjaźnia się z Poduchą, razem przeżywają wspólne przygody, kolejne klasowe przyjęcia urodzinowe, choroba ulubionej nauczycielki, nowa pani itd. Trzecia klasa to czas na pierwsze zauroczenia, podrywy, kłamstwa, przechwałki i zaskakujące przyjaźnie.
Przeżycia Mattisa są bliskie dzieciom w wieku wczesnoszkolnym, a przedstawione z perspektywy szkolniaka jeszcze lepiej przemawiają do młodych czytelników.
Książka przeznaczona jest dla dzieci, które same zaczynają swą czytelniczą przygodę. Samodzielne czytanie ułatwiają: przejrzysty układ stron, spora czcionka i nieskomplikowane słownictwo, dzięki czemu ponad 180 stron lektury pochłania się niemal jednym tchem. Tekst uzupełniają świetne, pełne humoru, czarno-białe ilustracje Evy Eriksson, które sprawiają, że obcowanie z Mattisem i jego szkolnymi kolegami, to prawdziwa przyjemność i przygoda.

Wuęcej na: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2017/09/mattis-i-jego-przygody-w-pierwszej.html

Mattisa poznajemy jako ucznia pierwszej klasy, który uwielbia chodzić do szkoły. Lubi swoją panią, całą klasę i przerwy, zwłaszcza w te dni, gdy nie ma Beniego Bandziora. Beni i Poducha chodzą do jednej klasy wraz z Mattisem i Dunią. W pierwszej klasie Mattis czuje się dobrze, chociaż bywają masakryczne dni, jak ten, w którym Beni zrzucił mu na głowę bryłę lodu. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pięcioletni Albert właśnie posiadł nową umiejętność - nauczył się wiązać, i wiązanie wszystkiego stało się jego pasją. Postanowił wykorzystać swoje zdolności do wykonania prezentu dla mających go odwiedzić przyjaciół, Miki i Wiktora. Przygotowanie niespodzianki pochłania chłopca bez reszty.
Tato cieszy się z faktu, że nie będzie już musiał schylać się, by zawiązać synowi sznurowadła. Podoba mu się to, że Albert znalazł sobie zajęcie, i dlatego, bez zawahania, godzi się na jego pomysły, omijając powstające w całym domu przeszkody. Co wyniknie z nieograniczonej rodzicielskimi zakazami zabawy? Co może powstać z połaczenia kawałków sznurka i ogromnej dziecięcej wyobraźni? Czy niespodzianka spodoba się wszystkim bohaterom historyjki? O tym musicie przekonać się sami
W tej książce, podobnie jak w innych z serii, ukazane jest ciekawe podejście do wychowania taty Alberta, który nie ogranicza swej latorośli, tylko pozwala mu się uczyć przez zdobywanie własnego doświadczenia.
Autorka pokazuje także, że do rewelacyjnej zabawy nie są potrzebne wyszukane, drogie zabawki. Czasem wystarczy kawałek sznurka, trochę wełny, kartonowe pudełka oraz niczym nie zakłócona dziecięcą kreatywność, by zająć malucha na długie godziny.

Książka może być inspiracją do stworzenia własnych sznurkowych instalacji i zabawy w pokonywanie torów przeszkód.

Serdecznie polecamy wszystkim przedszkolakom, zarówno tym, dla których Albert jest już starym przyjacielem, jak i tym, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać tego sympatycznego bohatera. Książka jest idealna do wspólnej lektury wraz z rodzicami, jak również do prób samodzielnego czytania, ponieważ ilość tekstu nie przytłacza początkującego czytelnika.

Więcej na: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2017/09/wiaz-ile-chcesz-albercie-o-dzieciecej.html

Pięcioletni Albert właśnie posiadł nową umiejętność - nauczył się wiązać, i wiązanie wszystkiego stało się jego pasją. Postanowił wykorzystać swoje zdolności do wykonania prezentu dla mających go odwiedzić przyjaciół, Miki i Wiktora. Przygotowanie niespodzianki pochłania chłopca bez reszty.
Tato cieszy się z faktu, że nie będzie już musiał schylać się, by zawiązać synowi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Carl Johanson wychodzi z założenia, że pojazdem jest wszystko, co ma koła i da się prowadzić. W swej książce na licznych rozkładówkach przedstawia maszyny pogrupowane tematycznie, jak pojazdy straży pożarnej oraz ratownictwa medycznego, pracujące na budowie, w kopalni, na lotnisku, oraz maszyny rolnicze i używane do budowy dróg. Dzieci mogą zapoznać się z różnymi poruszającymi się maszynami wykorzystywanymi w wielu branżach, np. maszyna drążąca, wozy urobkowe, żuraw samobieżny, motopompa, krwiobus, kultywator czy przenośnik bagażowy.
Obok konstrukcji występujących w realnym świecie, na kartach tej publikacji znajdziemy mnóstwo wyimaginowanych środków transportu, jak np. dżambo dżem, autobus międzygalaktyczny, ciastociąg, lokomintywa, motozaur czy wehikuł do nieskończoności. Ich poziom absurdu jest dość wysoki, ale dzieciom się podoba.
Pewne pomysły autora mogą wymagać od rodziców większego zaangażowania i konieczności wytłumaczenia dziecku, skąd pochodzi ich nazwa, jak chociażby pojazd Juliusza Verne'a czy powóz Mondriana.
Książka nie posiada żadnej narracji, a tekst ograniczony jest w niej do maksymalnie kilkuwyrazowych etykiet pod poszczególnymi automobilami.
Kolorystyka ilustracji ogranicza się głównie do barw podstawowych oraz zieleni i czerni, i tylko na nielicznych obrazkach pojawiają się inne kolory, przy czym nie są one zbyt krzykliwe. Ciekawym zabiegiem jest umieszczenie pojazdów funkcjonalnych w odpowiednim kontekście, przy czym stanowi on jedynie zarys określonej sytuacji, a uwaga czytelnika skupia się na barwnych maszynach. Dzięki zastosowaniu kontrastów oraz prostych form, ilustracje mogą spodobać się czytelnikom nawet w wieku przedprzedszkolnym. Duży format i ponad 30 stron wypełnionych przeróżnymi wehikułami, sprawiają, że "Autochody" potrafią zająć malucha na długo.
Na końcu znajduje się indeks wszystkich maszyn, które pojawiły się w książce, co ułatwia szybkie odnalezienie danego pojazdu na jej kartach.
Książka pobudza dziecięcą kreatywność i może stać się inspiracją do powstania licznych prac plastycznych przedstawiających różne przedziwnie wyglądające pojazdy o równie absurdalnych nazwach. Ograniczeniem jest tutaj tylko wyobraźnia malucha.
Książkę serdecznie polecamy fanom motoryzacji w wieku przedszkolnym i nieco strarszym, oraz małym wielbicielom gier słownych. Przypadnie ona do gustu szczególnie chłopcom, chociaż moja dziewczynka również jest nią zafascynowana, sięga po nią z wielkim zainteresowaniem i ciągle dopytuje o nazwy przedstawionych pojazdów, wskazując swoje ulubione modele i wyjaśniając ich funkcje.

Więcej na: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2017/09/autochody-nie-tylko-dla-fanow.html

Carl Johanson wychodzi z założenia, że pojazdem jest wszystko, co ma koła i da się prowadzić. W swej książce na licznych rozkładówkach przedstawia maszyny pogrupowane tematycznie, jak pojazdy straży pożarnej oraz ratownictwa medycznego, pracujące na budowie, w kopalni, na lotnisku, oraz maszyny rolnicze i używane do budowy dróg. Dzieci mogą zapoznać się z różnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest to historia prawdziwej wyprawy na kraniec świata, widziana z perspektywy niezwykłej, czworonożnej podróżniczki z wilczym rodowodem i nosem, który jest w stanie wyczuć każde niebezpieczeństwo.
Diunę poznajemy już na okładce książki, gdzie z plecakiem przemierza trasę z Polski do Indii. Przedstawia nam ona swoje przeżycia, będąc narratorem tej opowieści, i jako prapraprawiewilk, pełniąc funkcję przewodniczki watahy, w której skład wchodzą również Pani i Pan, jej dwunożni. Sympatyczną suczkę spotykamy jeszcze w Polsce, gdy wyprowadza na spacer swego Pana, wybiera się do strasznego Białego Kitla na "W", oraz zapoznaje się z dziwnym czymś, w czym przyjdzie jej spędzić kilka godzin podczas lotu do Azji.
Następnie, już w Indiach, przemierzając duże odległości wraz ze swoim "stadem" Diuna porusza się różnymi, dziwnymi środkami komunikacji, śpi w przeróżnych miejscach, poznaje różne smaki i zapachy oraz przeżywa niezliczone, często pełne grozy przygody. Na jej drodze stają: wiewiórka palmowa, nieprzyjaźnie nastawione indogi, tupiące głazy, wielkooka jaszczurka, rozwścieczony król dżungli, nieustraszone owce oraz skradający się pod osłoną nocy tygrys. Wreszcie dociera do źródeł Gangesu, ale prawdziwa psygoda nigdy się nie kończy!
Przedstawienie wyprawy oczami psa, dodaje opowieści smaczków, na które zwykle nie zwraca uwagi dorosły. Diuna postrzega świat podobnie jak dzieci, przez pryzmat własnych dotychczasowych doświadczeń, co niejednokrotnie jest źródłem zabawnych sytuacji. Dodatkowo suczka, dzięki innym zmysłom "widzi" więcej niż przeciętny człowiek. Takie ukazanie historii nadaje jej lżejszego, pełnego humoru charakteru.
Narracja jest tu prowadzona w ciekawy i przystępny dla młodych czytelników sposób. Prosty ale nie infantylny język przemawia nawet do najmłodszych przedszkolaków. Moja trzylatka słuchała opowieści z wielkim zainteresowaniem, wychwytując wszelkie obco brzmiące słowa i prosząc o wyjaśnienie ich znaczenia. Niejednokrotnie sięgałam do informacji i fotografii dostępnych w sieci, by zaspokoić jej ciekawość i pokazać, jak wygląda tuk-tuk czy sari. Nie obeszło się również bez mapy i globusa, na których córcia nauczyła się wskazywać Himalaje. Uzupełnieniem tej psiej relacji z podróży są świetne ilustracje Kseni Potępy, które dobrze oddają emocje głównej bohaterki i przyciągają najmłodszych.
Pozycja jest wspaniałym źródłem informacji o hinduskiej przyrodzie, kulturze i tradycjach. Dodatkowo książka uświadamia czytelnikom plusy i minusy z podróżowania ze zwierzakiem. Przybliża nam, jak należy przygotować pupila do takiej wyprawy, o co trzeba zadbać, by wspólna wycieczka nie była uciążliwa dla czworonoga i mogła sprawić przyjemność wszystkim jej uczestnikom.
Przedstawienie wyprawy oczami psa, dodaje opowieści smaczków, na które zwykle nie zwraca uwagi dorosły. Diuna postrzega świat podobnie jak dzieci, przez pryzmat własnych dotychczasowych doświadczeń, co niejednokrotnie jest źródłem zabawnych sytuacji. Dodatkowo suczka, dzięki innym zmysłom "widzi" więcej niż przeciętny człowiek. Takie ukazanie historii nadaje jej lżejszego, pełnego humoru charakteru.
Narracja jest tu prowadzona w ciekawy i przystępny dla młodych czytelników sposób. Prosty ale nie infantylny język przemawia nawet do najmłodszych przedszkolaków. Moja trzylatka słuchała opowieści z wielkim zainteresowaniem, wychwytując wszelkie obco brzmiące słowa i prosząc o wyjaśnienie ich znaczenia. Niejednokrotnie sięgałam do informacji i fotografii dostępnych w sieci, by zaspokoić jej ciekawość i pokazać, jak wygląda tuk-tuk czy sari. Nie obeszło się również bez mapy i globusa, na których córcia nauczyła się wskazywać Himalaje. Uzupełnieniem tej psiej relacji z podróży są świetne ilustracje Kseni Potępy, które dobrze oddają emocje głównej bohaterki i przyciągają najmłodszych.
Pozycja jest wspaniałym źródłem informacji o hinduskiej przyrodzie, kulturze i tradycjach. Dodatkowo książka uświadamia czytelnikom plusy i minusy z podróżowania ze zwierzakiem. Przybliża nam, jak należy przygotować pupila do takiej wyprawy, o co trzeba zadbać, by wspólna wycieczka nie była uciążliwa dla czworonoga i mogła sprawić przyjemność wszystkim jej uczestnikom.

Więcej na: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2017/09/psygoda-na-czterech-apach-diuna-w.html

Jest to historia prawdziwej wyprawy na kraniec świata, widziana z perspektywy niezwykłej, czworonożnej podróżniczki z wilczym rodowodem i nosem, który jest w stanie wyczuć każde niebezpieczeństwo.
Diunę poznajemy już na okładce książki, gdzie z plecakiem przemierza trasę z Polski do Indii. Przedstawia nam ona swoje przeżycia, będąc narratorem tej opowieści, i jako...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kobo w supermarkecie Michał Kubas, Nikola Kucharska
Ocena 9,0
Kobo w superma... Michał Kubas, Nikol...

Na półkach: ,

Podczas swej wyprawy do sklepu, Kobo daje przykład najmłodszym, jak należy zachowywać się w supermarkecie: pamięta o wzięciu koszyka, nie kupuje rzeczy spoza listy, chociaż ma na nie ogromną chęć, a cena jest bardzo kusząca, nie wspina się na półki sklepowe, lecz prosi pracownika o podanie towaru, który leży za wysoko, zamyka za sobą zamrażarki. Czasami szopik potrzebuje pomocy małego czytelnika, np. w odnalezieniu odpowiedniego przycisku na wadze. Zadaje również inne zagadki, polegające m.in. na wskazaniu na obrazku jakiegoś elementu, nazywaniu różnych przedmiotów czy określeniu barwy.
"Kobo w supermarkecie" skierowany jest do najmłodszych maluszków, które dopiero poznają i zaczynają nazywać otaczający je świat. Podczas lektury będą miały okazję zapoznać się z licznymi produktami spożywczymi, poćwiczyć nazwy zwierząt i kolorów. Lekcja prawidłowego zachowania w sklepie przyda się również niejednemu przedszkolakowi, a i dorosły może zastanowi się przed następnym spontanicznym zakupem.
Książkę polecamy serdecznie wszystkim maluszkom i mamy nadzieję, że przygody Kobo będą się rozrastać i to nie jest nasze ostatnie spotkanie z tym bohaterem.
Więcej na: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2017/09/szoping-z-szopem-czyli-kobo-w.html

Podczas swej wyprawy do sklepu, Kobo daje przykład najmłodszym, jak należy zachowywać się w supermarkecie: pamięta o wzięciu koszyka, nie kupuje rzeczy spoza listy, chociaż ma na nie ogromną chęć, a cena jest bardzo kusząca, nie wspina się na półki sklepowe, lecz prosi pracownika o podanie towaru, który leży za wysoko, zamyka za sobą zamrażarki. Czasami szopik potrzebuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pan Wilk uwielbia stroić sobie żarty z mieszkających w leśnych kniejach zwierząt, a to zamknie bączka w butelce, a to dokuczy ślimakowi, nie oszczędza też misia, rysia, lisa i innych, którzy znajdują się w jego zasięgu. Jednak jego psikusy bawią tylko samego dowcipnisia i z każdą chwilą grono wilczych przyjaciół się pomniejsza, aż, mimo wesołego usposobienia, leśny kawalarz zostaje sam jak palec. Na szczęście, za sprawą mądrej owcy, główny bohater pojmuje, gdzie tkwił jego błąd, i swoje poczucie humoru ukierunkowuje na właściwy tor. Zamiast bawić się kosztem innych, zaczyna rozbawiać innych, co przysparza mu nowych towarzyszy zabaw.
"Pan Kawalarz Wilk" to książka, która bez zbędnego moralizatorstwa uczy właściwych postaw i pokazuje, że wspólny śmiech w gronie przyjaciół daje więcej radości niż kpiny i psikusy.
Rymowana, okraszona ogromną dawką humoru opowieść łatwo wpada w ucho i zapada w pamięć, dlatego po parokrotnej lekturze, mogą ją "czytać" same nawet maluchy, które nie znają liter. Przyjemność z obcowania z książką potęgują cudowne barwne ilustracje, które są genialne w swojej prostocie i finezji jednocześnie. Pozycję polecamy:
najmłodszym maluszkom, rozpoczynającym swą przygodę z komiksami i ogólnie książkami, których zauroczą rymy i rysunki,
przedszkolakom, którzy w pełni zrozumieją poczucie humoru autora,
tym, którzy stronią od książek jako zachętę do sięgania po kolejne lektury,
poznającym trudną sztukę czytania kilkulatkom, którzy z dumą, samodzielnie przeczytają niezbyt długi tekst,
czytającym rodzicom jako alternatywę dla wierszy klasyków.

Podobnie jak pozostałe tomiki z serii, książka jest całokartonowa, ma mały, poręczny format i jest wykonana z dbałością o szczegóły.
Więcej na: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2017/09/pan-kawalarz-wilk-kolejny-sprawca-haasu.html

Pan Wilk uwielbia stroić sobie żarty z mieszkających w leśnych kniejach zwierząt, a to zamknie bączka w butelce, a to dokuczy ślimakowi, nie oszczędza też misia, rysia, lisa i innych, którzy znajdują się w jego zasięgu. Jednak jego psikusy bawią tylko samego dowcipnisia i z każdą chwilą grono wilczych przyjaciół się pomniejsza, aż, mimo wesołego usposobienia, leśny kawalarz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W książkach z serii "Mysi domek" można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Stworzony przez Karinę Schaapman z kartonowych pudeł i papieru mâché oraz oryginalnych materiałów pochodzących z lat 50., 60. i 70. ubiegłego stulecia, Utrzymany w stylu retro "Mysi domek" olśniewa pomysłowością i dbałością o najmniejsze detale. Ten trójwymiarowy projekt, liczący ponad sto pokoików, przejść i zakamarków, który można oglądać z przodu, z tyłu i z boku, stał się tłem do historyjek przedstawionych w całej serii książek.
Głównymi bohaterami serii są myszki: bardzo rezolutna i ciekawa świata Julia oraz jej przyjaciel - niezwykle nieśmiały i grzeczny Sam. Dzięki Julii i jej odwadze życie Sama nie jest monotonne, z kolei przyjaźń z Samem daje, mieszkającej tylko z mamą, Julii możliwość obcowania z dużą rodziną, której sama nie ma.
Treść książek stanowią codzienne historyjki z życia głównych bohaterów, które, w większości, są bliskie małemu czytelnikowi, co sprawia, że maluch szybko zaprzyjaźnia się z myszkami i chętnie śledzi ich kolejne poczynania.
W tej części poznajemy małe myszki. Dowiadujemy się o ich tajnym domku znajdującym się pod schodami oraz szkatułce pełnej dziecięcych (a właściwie mysich) skarbów. Poznajemy sposób Sama i Julii na zarabianie drobnych na własne wydatki. Razem z maluchami smażymy naleśniki, zaglądamy do mieszkania skrzypka, zajmujemy się nowonarodzonymi trojaczkami - rodzeństwem Sama, świętujemy urodziny małej kuzynki Sama, robimy pranie, odwiedzamy wujka "złotą rączkę", wybieramy się do cukierni, mydlarni, w odwiedziny do dziadka, który jest marynarzem oraz z wizytą do rodziny Sama obchodzącej szabat. Jesteśmy również świadkami choroby Julii. Wreszcie zasypiamy z myślą, że "Jutro też będzie dzień".
W Mysim Domku zachwycają pełne szczegółów wnętrza: klatka schodowa z licznymi schodkami i schowkami, która podczas dostawy pełna jest koszy z przeróżnymi produktami spożywczymi, kartonów z bananami, beczek wina i piwa, skrzyń, butelek, baniek; pokój muzyka z licznymi instrumentami (zakurzone pianino, skrzypce, trąbka oraz saksofon), książkami, plakatami, gramofonem, porozrzucanymi płytami winylowymi; mieszkanie Sama, a w nim m.in. pokój dzienny, sypialnia rodziców z trzema kołyskami i szafką pełną niemowlęcych niezbędników, łazienka z pralką automatyczną i chłopięcy pokój z tarczą d lotek i dziecięcymi rysunkami na ścianach, modelami żaglówek na półkach, piłką, wyścigówkami i rozrzuconymi na podłodze komiksami... Do tego nie mniej szczegółowo i uroczo urządzone mieszkania rodziny Sama, wspaniała cukiernia pełna smakołyków, stragan rybny i mięsny oraz mydlarnia. No i sami bohaterowie "Mysiego domku", pluszowe myszki uszyte przez autorkę projektu, w tym Julka z krostami ospowymi, czy dziadek marynarz z tatuażami... po prostu majstersztyk.
Małym minusem tej publikacji jest brak równowagi pomiędzy ilustracjami i tekstem. Warstwa tekstowa jest poprawna, ale nie zachwyca, zwłaszcza w zestawieniu z tak pięknymi fotografiami. Tekst jest napisany prostym językiem z krótkimi zdaniami. Fabuła nie jest wyszukana i specjalnie ekscytująca, przynajmniej dla dorosłego czytelnika, ale może zainteresować młodszych przedszkolaków. Tekst towarzyszy cudownym ilustracjom, nakreśla wątek, ale to w warstwie graficznej opowiedziana jest historia myszek. Analizując fotografie możemy dowolnie zmieniać i wymyślać przygody poszczególnych mieszkańców, nie tylko Sama i Julii, co może być wspaniałym ćwiczeniem dla dziecięcej wyobraźni.
Książka jest warta przeczytania głównie ze względu na przepiękne ilustracje, wobec których trudno pozostać obojętnym i do których chce się powracać, żeby za każdym razem znaleźć nowe smaczki i szczególiki, Muszę przyznać, że ich wyszukiwanie może być ogromną przyjemnością dla dorosłych i wspaniałą zabawą dla dziecka.
Nas "Mysi domek" zachwyca. Zachwyćcie się i Wy! Polecamy!
Więcej na: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2016/10/mysi-domek-uczta-dla-oczu.html

W książkach z serii "Mysi domek" można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Stworzony przez Karinę Schaapman z kartonowych pudeł i papieru mâché oraz oryginalnych materiałów pochodzących z lat 50., 60. i 70. ubiegłego stulecia, Utrzymany w stylu retro "Mysi domek" olśniewa pomysłowością i dbałością o najmniejsze detale. Ten trójwymiarowy projekt, liczący ponad sto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W książkach z serii "Mysi domek" można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Stworzony przez Karinę Schaapman z kartonowych pudeł i papieru mâché oraz oryginalnych materiałów pochodzących z lat 50., 60. i 70. ubiegłego stulecia, Utrzymany w stylu retro "Mysi domek" olśniewa pomysłowością i dbałością o najmniejsze detale. Ten trójwymiarowy projekt, liczący ponad sto pokoików, przejść i zakamarków, który można oglądać z przodu, z tyłu i z boku, stał się tłem do historyjek przedstawionych w całej serii książek.
Głównymi bohaterami serii są myszki: bardzo rezolutna i ciekawa świata Julia oraz jej przyjaciel - niezwykle nieśmiały i grzeczny Sam. Dzięki Julii i jej odwadze życie Sama nie jest monotonne, z kolei przyjaźń z Samem daje, mieszkającej tylko z mamą, Julii możliwość obcowania z dużą rodziną, której sama nie ma.
Treść książek stanowią codzienne historyjki z życia głównych bohaterów, które, w większości, są bliskie małemu czytelnikowi, co sprawia, że maluch szybko zaprzyjaźnia się z myszkami i chętnie śledzi ich kolejne poczynania.
Pierwszy rozdział tej części "Mysiego domku" jest powtórzeniem pierwszego rozdziału "Mysi domek. Sam i Julia", dzięki czemu możemy sobie przypomnieć sylwetki głównych bohaterów, a ci, którzy nie czytali wcześniejszych książek z serii mogą poznać kontekst opowieści. Właściwa fabuła rozpoczyna się od spotkania na ulicy pana (myszy) rozlepiającego afisze cyrkowe i przeczytania ogłoszenia z ofertą pracy w cyrku. Jesteśmy świadkami pisania listu motywacyjnego przez mamę Julki, rozmowy o pracę oraz pożegnania Julii i jej mamy przez mieszkańców Mysiego Domku. Julia wyjeżdża wraz z cyrkiem na całe lato i dalsze przygody przyjaciele przeżywają osobno, jednak o wszystkim dowiadujemy się z ich wzajemnych listów. Poznajemy rytm życia w cyrku, obowiązki i zajęcia cyrkowców. Julka pomaga w rozkładaniu namiotu, sprzedaje bilety, asystuje klaunowi, czy się chodzenia po linie, Sam informuje Julę o zabawach z koleżanką z sąsiedztwa i opiekowaniu się trojaczkami. Codzienne radości przeplatają się z tęsknotą za przyjacielem. Wreszcie nadchodzi długo oczekiwany dzień powrotu Julii, spotkanie przyjaciół i wspólne plany na przyszłość.
Tom ten zawiera wiele wątków autobiograficznych. Karina, jako dziewczynka wyruszyła wraz z mamą z cyrkiem Robertiego, pomagając przy codziennych zajęciach i przygotowując się do występów. Cyrkowy świat przedstawiony na kartach tej książki jest miniaturą cyrku Robertiego. Wszystko jest pełne szczegółów: oświetlone wozy cyrkowe, z pełnym wyposażeniem (łóżka, toaletki, szafki, firanki w oknach, dywany, plakaty i zdjęcia na ścianach), malutkie szpulki nici, motki wełny, koszule męskie w pasmanterii, książki i gazety oraz rozrzucone na podłodze zmięte kartki w pokoju sąsiadki pisarki, wnętrze pracowni ceramicznej z licznymi figurkami, maszyna do szycia, nożyczki, metr krawiecki, flakonik perfum, wiadra na wodę, garnki, siatki z zakupami, narzędzia, sześciopak toniku, konfitury, słoik nutelli, stroje cyrkowców... Nie sposób wymienić wszystkich zachwycających detali.
Małym minusem tej publikacji jest brak równowagi pomiędzy ilustracjami i tekstem. Warstwa tekstowa jest poprawna, ale nie zachwyca, zwłaszcza w zestawieniu z tak pięknymi fotografiami. Tekst jest napisany prostym językiem z krótkimi zdaniami. Fabuła nie jest wyszukana i specjalnie ekscytująca, przynajmniej dla dorosłego czytelnika, ale może zainteresować młodszych przedszkolaków. Tekst towarzyszy cudownym ilustracjom, nakreśla wątek, ale to w warstwie graficznej opowiedziana jest historia myszek. Analizując fotografie możemy dowolnie zmieniać i wymyślać przygody poszczególnych mieszkańców, nie tylko Sama i Julii, co może być wspaniałym ćwiczeniem dla dziecięcej wyobraźni.
Książka jest warta przeczytania głównie ze względu na przepiękne ilustracje, wobec których trudno pozostać obojętnym i do których chce się powracać, żeby za każdym razem znaleźć nowe smaczki i szczególiki, Muszę przyznać, że ich wyszukiwanie może być ogromną przyjemnością dla dorosłych i wspaniałą zabawą dla dziecka.
Nas "Mysi domek" zachwyca. Zachwyćcie się i Wy! Polecamy!
Więcej na: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2016/10/mysi-domek-uczta-dla-oczu.html

W książkach z serii "Mysi domek" można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Stworzony przez Karinę Schaapman z kartonowych pudeł i papieru mâché oraz oryginalnych materiałów pochodzących z lat 50., 60. i 70. ubiegłego stulecia, Utrzymany w stylu retro "Mysi domek" olśniewa pomysłowością i dbałością o najmniejsze detale. Ten trójwymiarowy projekt, liczący ponad sto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W piękny, pogodny dzień zwierzęta bawią się w chowanego. Kogut właśnie kończy odliczanie, a Matylda nadal nie ma kryjówki, ponieważ wszystkie najlepsze są już zajęte. Pomysłowej krasuli udaje się jednak znaleźć idealne, wręcz nieziemskie miejsce... na drzewie! Kryjówka okazuje się tak dobra, że nikt nie może jej znaleźć. Towarzyskiej krowie zaczyna doskwierać nuda, postanawia się ujawnić i tu pojawia się problem - zejście z drzewa nie jest już takie proste, zwłaszcza, gdy ma się takie gabaryty. Wkrótce z akcją ratunkową wyruszają kolejno wszyscy mieszkańcy gospodarstwa, łącznie z gospodynią. Wszyscy lądują na drzewie i nikt nie potrafi z niego zejść. Ostatecznie z pomocą przychodzi zaprzyjaźniony listonosz - wielbiciel ciasta ze śliwkami. Jaki jest finał tej historii, sprawdźcie sami.
Opowiadanie jest bardzo zabawne, chociaż jest tu trochę za mało Matyldy w "Krowie Matyldzie...", która odgrywa główną rolę na początku historii, a dalsze zdarzenia są tylko konsekwencją poczynań tej pomysłowej krasuli. Zachwyceni będą szczególnie fani skrzydlatego inwentarza, ponieważ w tej części kury jawią się jako agentki do zadań specjalnych :-)
Tym, co nas zachwyca w serii przygód Matyldy, są ilustracje. Autor zawarł w nich dużo więcej treści niż w tekście i dzięki nim, mimo prostej fabuły, książki są bardzo atrakcyjne dla wszystkich czytelników. Na pięknych, kolorowych i pełnych szczegółów rysunkach, poza perypetiami głównej bohaterki, możemy śledzić poczynania i niezwykle interesujące życie pozostałych mieszkańców gospodarstwa. Prym wiodą tu szczególnie kury, które nie sposób nie polubić, bo kury Steffensmeiera są wyjątkowe, trochę podobne do tych od Findusa i Pettsona, gorsze czy lepsze? Trudno powiedzieć, nam się bardzo podobają.
Nieprzeciętny komizm sytuacji, ogromne poczucie humoru, szczególnie widoczne w warstwie graficznej, oraz balansowanie na granicy absurdu i rzeczywistości to zdecydowanie najmocniejsze punkty tych książek, które sprawiają, że czytanie staje się prawdziwą przyjemnością i zachęcają do sięgnięcia po pozostałe tytuły z serii.
Książkę polecamy wszystkim - tym najmłodszym, dla których najważniejsze będą pełne kolorów ilustracje, nieco starszym przedszkolakom, które zrozumieją wszystkie mniej oczywiste dowcipy autora oraz dorosłym, którzy uwielbiają dobrą zabawę podczas codziennej lektury z dzieckiem. Jest jednak małe ale. Jeśli poszukujecie lektury do poduszki, która ma za zadanie wyciszyć malucha, nie sięgajcie po przygody Matyldy :-) Za to świetnie nadają się one na leniwe poranki.
Całość recenzji tutaj: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2016/09/krowa-matylda-pomysowa-krasula.html

W piękny, pogodny dzień zwierzęta bawią się w chowanego. Kogut właśnie kończy odliczanie, a Matylda nadal nie ma kryjówki, ponieważ wszystkie najlepsze są już zajęte. Pomysłowej krasuli udaje się jednak znaleźć idealne, wręcz nieziemskie miejsce... na drzewie! Kryjówka okazuje się tak dobra, że nikt nie może jej znaleźć. Towarzyskiej krowie zaczyna doskwierać nuda,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak każdego dnia, gospodyni czyta swojemu inwentarzowi bajkę na dobranoc, a następnie wszystkie zwierzęta udają się na spoczynek. Krowa Matylda również wygodnie kładzie się w swojej oborze i nagle uświadamia sobie, że nic a nic nie jest śpiąca. Kręci się z boku na bok, próbuje wszelkich sprawdzonych metod: skacze do upadłego, zakłada ciepłe skarpety, pije herbatę ziołową, bierze ciepłą kąpiel, a sen nie przychodzi. Liczenie baranów, a raczej pozostałych zwierząt w gospodarstwie również się nie sprawdza. Podczas nocnego obchodu krasula odkrywa przyczynę swej bezsenności - brak towarzystwa w oborze. Ostatecznie Matyldzie udaje się zasnąć, ale ile przed snem nabroiła, tego musicie dowiedzieć się sami.
"Krowa Matylda nie może zasnąć" to moim zdaniem najśmieszniejsza historyjka spośród czterech przeczytanych przez nas książek z przygodami Matyldy.
Tym, co nas zachwyca w serii przygód Matyldy, są ilustracje. Autor zawarł w nich dużo więcej treści niż w tekście i dzięki nim, mimo prostej fabuły, książki są bardzo atrakcyjne dla wszystkich czytelników. Na pięknych, kolorowych i pełnych szczegółów rysunkach, poza perypetiami głównej bohaterki, możemy śledzić poczynania i niezwykle interesujące życie pozostałych mieszkańców gospodarstwa. Prym wiodą tu szczególnie kury, które nie sposób nie polubić, bo przyznajcie sami, czy widzieliście kiedyś kurczaki robiące na drutach, będące fanami płyt winylowych, noszące różne części garderoby, czy takie ze sztuczną szczęką? Nie... A my tak, bo kury Steffensmeiera są wyjątkowe, trochę podobne do tych od Findusa i Pettsona, gorsze czy lepsze? Trudno powiedzieć, nam się bardzo podobają.
Nieprzeciętny komizm sytuacji, ogromne poczucie humoru, szczególnie widoczne w warstwie graficznej, oraz balansowanie na granicy absurdu i rzeczywistości to zdecydowanie najmocniejsze punkty tych książek, które sprawiają, że czytanie staje się prawdziwą przyjemnością i zachęcają do sięgnięcia po pozostałe tytuły z serii.
Książkę polecamy wszystkim - tym najmłodszym, dla których najważniejsze będą pełne kolorów ilustracje, nieco starszym przedszkolakom, które zrozumieją wszystkie mniej oczywiste dowcipy autora oraz dorosłym, którzy uwielbiają dobrą zabawę podczas codziennej lektury z dzieckiem. Jest jednak małe ale. Jeśli poszukujecie lektury do poduszki, która ma za zadanie wyciszyć malucha, nie sięgajcie po przygody Matyldy :-) Za to świetnie nadają się one na leniwe poranki.
Całość recenzji tutaj: http://rozanedziecinstwo.blogspot.com/2016/09/krowa-matylda-pomysowa-krasula.html

Jak każdego dnia, gospodyni czyta swojemu inwentarzowi bajkę na dobranoc, a następnie wszystkie zwierzęta udają się na spoczynek. Krowa Matylda również wygodnie kładzie się w swojej oborze i nagle uświadamia sobie, że nic a nic nie jest śpiąca. Kręci się z boku na bok, próbuje wszelkich sprawdzonych metod: skacze do upadłego, zakłada ciepłe skarpety, pije herbatę ziołową,...

więcej Pokaż mimo to