Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Z deszczu pod rynnę, od jednych perypetii do jeszcze większych. Arthorn wraz z Marcasem wracają cało z niebezpiecznej wyprawy za Martwicę przynosząc wieści dla króla. Wondetell grozi niebezpieczeństwo, wróg szykuje się do ataku. Arthorn jednak wypełni swoją misję i marzy tylko o spokoju i miękkim łóżku. Niestey sytuacja w królestwie komplikuje się - król umiera a królewna znika. Jedyną szansą na przywrócenie porządku i stawienie czoła wrogowi jest powrót królewny. Oczywiście Arthorn jest jedyną osobą, która może podjąć się tego zadania. Królewnę trzeba odszukać i przekonać do powrotu. Ale czy warto?
Akcja drugiej części Martwej Ziemi rusza z kopyta już od pierwszych stron. Tym razem specyficzny język, jakim napisana jest powieść, nie był dla mnie problemem. Jak to mówią - do wszystkiego można się przyzwyczaić. Mam wrażenie, że jest tu mniej dowcipu a więcej wulgaryzmów. Wszystko za sprawą mojego ulubionego Gwydona złotoustego, którego poczucie humoru bawiło mnie w pierwszej części, a tutaj wątek z jego udziałem odsuwa się na plan dalszy.
Fabuła w tej części zdecydowanie się rozciąga, mamy tu więcej wątków, więcej postaci i więcej wydarzeń. O ile w pierwszej części magiczne stwory zostawały w lesie, tak tutaj stają się bohaterami opowieści. Całość jest bardzo spójna i trzyma poziom. Nie znajdziemy tu sztucznego wypełniania, niepotrzebnych motywów, wszystko ma swój cel i znaczenie.
Tak jak w ocenie pierwszej części tak i tutaj chcę podkreślić, że jest to debiut. Debiut świetny i warty przeczytania. Miejmy nadzieję, że na kontynuację nie będziemy musieli długo czekać.

Z deszczu pod rynnę, od jednych perypetii do jeszcze większych. Arthorn wraz z Marcasem wracają cało z niebezpiecznej wyprawy za Martwicę przynosząc wieści dla króla. Wondetell grozi niebezpieczeństwo, wróg szykuje się do ataku. Arthorn jednak wypełni swoją misję i marzy tylko o spokoju i miękkim łóżku. Niestey sytuacja w królestwie komplikuje się - król umiera a królewna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W wielkim wybuchu wojennej magii powstaje pas Martwej Ziemi, który rozdziela walczące królestwa na sto pięćdziesiąt lat. Martwica jednak zaczyna zanikać tworząc wąskie przejście, które na nowo ma połączyć wrogie królestwa. Arthorn wraz z grupą żołnierzy wyrusza przesmykiem na niebezpieczną wyprawę, z której ma nadzieję powrócić z zaginionymi artefaktami. Przedmioty te, gdy wpadną w niepowołane ręce, mogą zagrozić odrodzonemu Wondettel.

Książka napisana jest staropolskim językiem, który ma budować klimat oraz ubarwiać bohaterów i ich wypowiedzi. Jest to bardzo ciekawe rozwiązanie, jednak ciężko jest się do niego przyzwyczaić. Początek książki był przez to ciężki i były momenty, kiedy chciałam czytania zaniechać. Dobrze jednak, że tak się nie stało.

Akcja książki rozwija się miarowym tempem, jak na epicką fantasy przystało. Bohaterowie na początku wydają się mało wyraziści, jednak po bliższym zapoznaniu zaczynamy wyłaniać swoich ulubieńców. Historia jest spójna, a ilość akcji i opisów ładnie zbalansowana. Świat zbudowany w książce może nie jest nowatorski, ale opowieść moim zdaniem nie jest sztampowa ani przewidywalna. Oprócz magicznych stworzeń, krwi, bijatyki i intryg politycznych mamy też dużą dawkę rubasznego dowcipu.

Przeszkadza mi ilość zapożyczonych motywów, między innymi z Władcy Pierścieni. Uważam, że są tu całkowicie zbędne. Jednak biorąc pod uwagę, że jest to debiut, na wiele rzeczy można przymknąć oko. Książkę czytało mi się dobrze, a po zakończeniu od razu sięgnęłam po następną część. Gratuluję Panu Jackowi Łukawskiemu udanego debiutu i będę wyczekiwać kolejnych książek.

W wielkim wybuchu wojennej magii powstaje pas Martwej Ziemi, który rozdziela walczące królestwa na sto pięćdziesiąt lat. Martwica jednak zaczyna zanikać tworząc wąskie przejście, które na nowo ma połączyć wrogie królestwa. Arthorn wraz z grupą żołnierzy wyrusza przesmykiem na niebezpieczną wyprawę, z której ma nadzieję powrócić z zaginionymi artefaktami. Przedmioty te, gdy...

więcej Pokaż mimo to