rozwiń zwiń

Marcin Margielewski: historie ludzi, których nikt nie słyszy

Sonia  Miniewicz Sonia Miniewicz
10.01.2023

Nie boi się poruszać kontrowersyjnych tematów, z uporem dziennikarza wynajduje niesamowite historie, które – choć napisane przez życie – czasem wydają się wręcz niemożliwe. Z Marcinem Margielewskim rozmawiamy z okazji premiery jego książki „Zaginiony arabski książę”. Autor opowiada nam o tym, jak wygląda jego praca nad powieściami i czy zdarza mu się zataić jakieś nieprzyjemne fakty. Zdradza nam też, jaki cel przyświeca mu podczas pisania, i tłumaczy, dlaczego stereotypy są tak szkodliwe.

Marcin Margielewski: historie ludzi, których nikt nie słyszy Materiały Wydawnictwa

[Opis – Wydawnictwo Prószyński i S-ka]

Saudyjscy mężowie decydują o losie swoich żon, a narzędziem ich władzy często stają się dzieci.

Poruszająca historia kobiety, która straciła prawo do opieki nad swoimi dziećmi, a losu jednego z nich nigdy nie poznała…

Saudyjski książę Badr Al Saud był rozczarowany, że jego dziecko urodziło się z wadą genetyczną i postanowił ukarać za to żonę. Kobieta mogła spędzić ze swoim synkiem jedynie kilka minut - później już nigdy go nie zobaczyła. To jednak nie był koniec jej kary. Niedługo po porodzie trafiła do Dar Al Reaya. To okryte złą sławą powszechnie znane ośrodki dla saudyjskich kobiet, które są nieposłuszne i nie zachowują się zgodnie ze społecznymi oczekiwaniami. Miejsc tych nikt nie nazywa więzieniami, choć są ich najokrutniejszą wersją. Kobiety trafiają tam bez wyroku sądu, na wyłączne życzenie swojego prawnego opiekuna - męża, ojca, brata…
O koszmarze Dar Al Reaya, walce o dzieci i okrucieństwie systemu, który za nic ma uczucia matki, w rozdzierający serce sposób opowiada Marcinowi Margielewskiemu bohaterka jego kolejnej książki. A korzystając z okazji, zadaje swojemu byłemu mężowi pytanie, co zrobił z ich najmłodszym synkiem, zaginionym arabskim księciem.

Wywiad z Marcinem Margielewskim

Sonia Miniewicz: O tajemniczym arabskim księciu, chłopcu, o którym słuch zaginął wkrótce po narodzinach, usłyszałeś, pracując jeszcze nad „Kłamstwami arabskich szejków”. Jego matka, Emily, opowiedziała ci o baśniowym wręcz romansie, który szybko zmienił się w koszmar. Potem przez lata bezskutecznie walczyła z mężem o sprawiedliwość, pragnąc poznać prawdę. Poprzednie książki również bazują na zwierzeniach prawdziwych osób. W jaki sposób trafiasz na te historie?

Marcin Margielewski: Moje książki powstają w bardzo różny sposób. Czasami inicjują je sami bohaterowie, pisząc do mnie i opowiadając swoje historie, czasami, jak w przypadku pozycji „Zaginiony arabski książę”, kontaktuje mnie z nimi pośrednik, którego poznaję podczas pracy nad inną książką. Bywa też tak typowo po dziennikarsku, kiedy po prostu aktywnie szukam bohaterów, by móc zrealizować konkretny temat.

Czy twoi rozmówcy zawsze chętnie opowiadają o swoim życiu, nie obawiają się ewentualnych konsekwencji?

Kiedy decydują się na rozmowę, z reguły nie ma z tym problemów, ale oczywiście czasami stajemy przed ścianą, którą trudno przebić, ze względu na ogromne emocje lub strach. To ciężka psychicznie przeprawa. Często oczyszczająca, ale czasami też traumatyczna. Wymaga powrotu do wydarzeń i miejsc, do których nigdy nie chciałoby się już wracać.

Dzięki tobie świat może usłyszeć o wielu sprawach, które z różnych powodów nie ujrzały światła dziennego, zostały zatuszowane, zamiecione pod dywan. Sam dziwisz się, że historia Emily przeszła bez echa, a media się nią nie zainteresowały. „Chyba miałam pecha, że nie znaleziono mnie martwej”, mówi twoja rozmówczyni. Spisując te opowieści, chcesz oddać głos pokrzywdzonym, liczysz na to, że wreszcie zostaną usłyszani i, być może, doczekają się sprawiedliwości?

To jest w tym bardzo smutne i ten cytat jest tu doskonałym podsumowaniem. Historia Emily jest bardzo podobna do wielu innych, które skończyły się dla tych kobiet tragicznie. Dopiero wtedy nabierają rozgłosu. O polskiej księżnej Kataru Kasi Al Thani nikt nawet w Polsce nie słyszał, dopóki w ubiegłym roku nie znaleziono jej martwej. To smutne, a ja chciałbym, by te historie były znane ze względu na ich przebieg, a nie smutny koniec, choć nie spodziewałbym się w nich sprawiedliwego rozwiązania.

Niestety bardzo często problem dla rodziny rozwiązuje się sam, bo samobójstwa są w Dar Al. Reaya codziennością. Tam łamię się psychikę kobiet i nazywa się to korygowaniem. W przekonaniu konserwatystów, których wciąż jest w Arabii Saudyjskiej wielu, kobieta ze złamaną psychiką nabiera cnót niewieścich. Staje się posłuszna, cicha, zamknięta w sobie i spełnia swoje obowiązki bez dyskusji.

Zastanawia mnie, jak wyglądają przygotowania do napisania twoich książek. Rozmowy prowadzisz osobiście, a może przez komunikatory, maile? Jak długo trwa zbieranie materiałów?

Spotkałem osobiście wszystkich bohaterów moich książek poza Olą z „Urodziłam dziecko szejka”, z którą ze względu na pandemię pracowaliśmy wyłącznie za pomocą komunikatorów. Ciągle się nie spotkaliśmy, choć jesteśmy w stałym kontakcie i cały czas to planujemy. Nawet jeśli część pracy odbywa się nadal w ten sposób, jestem gotowy przelecieć tysiące kilometrów, by choć na jednym spotkaniu poznać bohatera osobiście, zobaczyć, jak się porusza, jak się zachowuje, jakie robi wrażenie. To bardzo istotne dla klimatu książki i jej wiarygodności.

Czytając twoje książki, trudno nie odnieść wrażenia, że życie faktycznie pisze najlepsze scenariusze. Co sprawiło, że przeprowadzone rozmowy postanowiłeś wydać nie w formie dość popularnego obecnie wywiadu rzeki, lecz jako powieści?

Też tak zawsze myślę. Życie potrafi naprawdę zaskakiwać. Czasami paradoksalnie pisze takie scenariusze, że spisane i nakręcone uznalibyśmy za bardzo naciągane, niewiarygodne, a jednak… Myślę, że fabularyzowane wywiady są zdecydowanie ciekawsze, dają dużo więcej, pozwalają wejść w świat tej opowieści. Wywiady rzeki, nawet bardzo ciekawe, mają tę słabość, że są przemową, a gdy ta trwa zbyt długo, przestaje angażować, może znudzić. Ja staram się słowa moich bohaterów zmienić w obrazy.

Syn Emily rodzi się chory, ma zespół Downa, co dla jego ojca Badra stanowi prawdziwą zniewagę. Chłopiec znika więc bez śladu, Badr zaś twierdzi, że dziecko nigdy się nie urodziło, a Emily oszalała. Takie tajemnicze zaginięcia dzieci nie są jednak w Arabii Saudyjskiej rzadkością. Piszesz, że w tym kraju odnotowuje się niezwykle mało przypadków dzieci z zespołem Downa. „Mogłoby to sugerować, choć nie ma na to dowodów, że dzieci takie po urodzeniu są porzucane lub nawet zabijane”. Wymowa „Zaginionego arabskiego księcia” jest przygnębiająca i wzbudza silne emocje. Jak radzisz sobie z pisaniem o tak trudnych tematach? Umiesz podejść do tego na chłodno czy też wysłuchiwanie różnych, nierzadko wstrząsających opowieści wywiera na ciebie swój wpływ?

Nie umiem i nie radzę sobie. Mam poczucie, że z każdą książką jestem coraz bardziej smutny. Każda boli mnie coraz bardziej, ale poniekąd cieszę się, że tak właśnie jest. W chwili, gdy dopadnie mnie rutyna i te historie przestaną mnie obchodzić, nie napiszę już nic więcej.

Saudyjska księżniczka, która pozostając w związku małżeńskim, ma stałego partnera, i jej prawowity mąż, który ma narzeczonego. Wszyscy razem w zgodzie mieszkają w jednym domu, wychowując syna, który jest dzieckiem z nieprawego łoża, przy czym żaden z trzech mężczyzn nie jest jego biologicznym ojcem. To było niczym bomba nuklearna spuszczona na saudyjski konserwatyzm.

Czy zdarza ci się rezygnować z umieszczenia w książkach niektórych fragmentów zasłyszanych historii, bo są na przykład zbyt kontrowersyjne, drastyczne lub szokujące?

Nie, nie umieszczam tylko takich, które mogłyby wskazywać na bohatera, pozwalać na jego identyfikację. Nie chcę epatować szokującymi scenami, ale też nie chcę kastrować tych historii. Obranie kursu, w którym wiernie opisujesz wydarzenia, a zmieniasz tylko bardzo uzasadnione wątki i tylko wtedy, gdy to konieczne, sprawdza się najlepiej.

Co sprawiło, że jako cel swoich podróży obrałeś akurat Bliski Wschód? Skąd wzięła się u ciebie fascynacja tymi krajami i dlaczego tak chętnie tam powracasz?

To pytanie słyszę najczęściej i zastanawiam się, czy kiedyś przestanę na nie odpowiadać. (śmiech) Mieszkałem przez wiele lat na Bliskim Wschodzie i jestem z tym regionem bardzo związany. Jestem zafascynowany kulturą arabską i mam tam wielu wspaniałych przyjaciół.

Wyznajesz, że w wolnym czasie lubisz podróżować. Jakie miejsce wywarło na tobie wyjątkowe wrażenie? Czy masz wyznaczony jakiś podróżniczy cel, którego jeszcze nie udało ci się zrealizować?

Moimi absolutnie ukochanymi miejscami na ziemi są Singapur, Korea i Tajlandia, a Japonia ciągle czeka na odkrycie. To niesamowite, bo miałem plan wyjazdu tam już pewnie z dziesięć razy i ani razu nie doszedł on do skutku. Nie chcę doszukiwać się tu jakichś znaków, ale choćby z tego powodu Japonia pociąga mnie jeszcze bardziej.

Jak wygląda twój warsztat pisarski? Masz sztywno wyznaczone godziny przeznaczone na pracę i dzienne limity słów czy też zdajesz się na wenę? Gdzie najlepiej ci się pisze – w domu, pubie, a może na łonie natury?

W mojej pracy wena nie ma nic do rzeczy. Ja nie jestem artystą, tylko rzemieślnikiem słowa. Jestem z natury zadaniowcem, więc pracuję w dość uporządkowany sposób i najczęściej w kawiarniach. Nie potrafię pisać w ciszy.

Jaka jest pierwsza książka, którą przeczytałeś dla przyjemności? Jaka literatura cię kształtowała? Po jakie pozycje sięgasz teraz najchętniej?

Czytam tylko dla przyjemności, choć nie zawsze przyjemne książki. Zacząłem czytać, jak miałem cztery lata, i podobno moją pierwszą książką były „Przygody szyszkowego dziadka”, ale wiem to tylko z rodzinnych opowieści. W szkole próbowano zabić we mnie radość z czytania lekturami grafomanów pokroju Orzeszkowej, a „obowiązkowość lektur” powodowała, że ominęło mnie wiele świetnych książek, które odkryłem dopiero po maturze. Do dziś na liście moich ulubionych są dzieła Orwella, Kafki, Schulza i Gombrowicza, ale szczerze mówiąc, dawno nie przeczytałem niczego z literatury pięknej. Czytam moją konkurencję, uwielbiam literaturę YA, a jedynym tu wyjątkiem ostatnio było nadrabianie „Szatańskich wersetów”.

Jesteś teraz w Polsce czołowym twórcą literatury opowiadającej o Bliskim Wschodzie i, jak wspominałeś, zamierzasz napisać kolejne książki o tej tematyce. Wcześniej pracowałeś jako dziennikarz, jednak napisałeś również kilka powieści, które ostatecznie trafiły do szuflady. Możesz zdradzić, o czym opowiadały, i dlaczego nie chcesz, żeby ujrzały światło dzienne?

To nie był ich czas. I mam świadomość, że pewnie nigdy już nie nadejdzie. Każdy z nas ma swoją misję w życiu, ale większość nie zdaje sobie z niej sprawy. Ja mam poczucie, że ją znalazłem, i jest nią opowiadanie historii ludzi, których nikt nie słyszy. W moich powieściach z szuflady w narcystyczny sposób opowiadałem o sobie, swoich uczuciach, dziś mam już na tyle pokory, by wiedzieć, że nie są one ważne dla świata i niczego w nim nie zmienią. Jeśli jednak zdarzy się w moim życiu coś, co w uniwersalny sposób będzie miało wartość dla innych, może to opiszę.

Ja wiem, że moja historia przez wielu zostanie opatrzona komentarzem: „sama jest sobie winna”, ale czy kogokolwiek można winić za miłość?

Twoje książki przybliżają kulturę i historię Bliskiego Wschodu, ale też walczą z rozmaitymi, rozpowszechnionymi na świecie stereotypami. Wydaje mi się, że zmieniasz spojrzenie czytelników na wiele spraw, pozwalasz im zobaczyć różne kwestie w innym świetle. Czy taki cel przyświecał ci też podczas pisania?

To jest mój główny cel i cieszę się, że go zauważasz. Stereotypy są szkodliwe zarówno dla tych, których dotyczą, jak i dla tych, którzy je powielają. Tych pierwszych krzywdzą, ci drudzy tkwią w niewiedzy. Oczywiście stereotypy nie biorą się znikąd, więc mając do dyspozycji kilkaset stron książki, staram się je rozbierać na czynniki pierwsze, pokazywać to, co negatywne, ale też powstrzymywać tych, którzy pierwsi chcą rzucić kamieniem.

 

O autorze

Marcin Margielewski - pracował jako dziennikarz radiowy, prasowy i telewizyjny. Przez dziesięć lat podróżował, mieszkając między innymi w Wielkiej Brytanii, Dubaju, Kuwejcie i Arabii Saudyjskiej. Był dyrektorem kreatywnym kilku światowych marek. Autor bestselerowych książek: „Jak podrywają szejkowie”, „Była arabską stewardesą”, „Zaginione arabskie księżniczki”, „Tajemnice hoteli Dubaju”, „Urodziłam dziecko szejka”, trzytomowej serii „Niewolnicy", „Porzuciłam islam, muszę umrzeć”, „Wyrwana z piekła talibów” oraz „Kłamstwa arabskich szejków”.

Książka „Zaginiony arabski książę” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [6]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Necator 06.07.2023 16:03
Czytelnik

Mam mieszane uczucia do tego autora.

Pierwsze książki miał rewelacyjne, czytałam je z zapartym tchem, a przerywałam jedynie ze względu na brutalność ich treści ("Księżniczki", "Niewolnicy"). Jednak po jakimś czasie chyba autorowi paliwo się wyczerpało i zaczął chwytać się różnych tematów w sposób chaotyczny i świadczący o desperacji. Niektóre z tych późnych były zwyczajnie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Lucy 06.07.2023 16:17
Czytelniczka

Procent fantazji? Sto procent. Żadna spisana przez człowieka historia nie jest pełnym odzwierciedleniem tej, która miała miejsce. Można się wszakże posunąć do kompletnej żałosności całkowicie je wysysając z palca.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Necator 06.07.2023 16:21
Czytelnik

Tak, ale mnie chodzi o rzetelność dziennikarską. Czy opisana historia w ogóle się wydarzyła, czy to w całości ściema.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Cleopatrapl 06.07.2023 16:31
Czytelniczka

Czytałam jedną jego książkę i uważam, że to ściema. Gdzieś mu dzwoni, ale nie wie gdzie. On te książki wydaje bardzo szybko, wiec kiedy niby miałby prowadzić dziennikarskie śledztwo.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Lucy 06.07.2023 16:34
Czytelniczka

No dobrze, nie wykluczam rzetelności w niektórych, rzadkich i wyjątkowych przypadkach.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 10.01.2023 15:00
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post