„Gdy gaśnie światło, przychodzą łzy“ – zawieszeni między życiem a śmiercią.

BarbaraDorosz BarbaraDorosz
01.12.2022

Fabiane Guimarães debiutuje powieścią „Gdy gaśnie światło, przychodzą łzy”. Autorka zbudowała tę książkę z obrazków, które mówią o śmierci, żałobie, rodzinie, strachu i naszych wyborach. Na kartach powieści przeplata dwie narracje skupione wokół rodzinnego sekretu i starannie komponuje portret ludzi współczesnych, skrytych i cierpiących w samotności.

 „Gdy gaśnie światło, przychodzą łzy“ – zawieszeni między życiem a śmiercią. Materiały wydawnictwa

"Gdy gaśnie światło, przychodzą łzy", Okładka książki Powiedzieć, że Fabiane Guimarães trzyma w napięciu czytelnika do samego końca, to jakby nic nie powiedzieć. Ale od początku, bo przecież nie chcemy zepsuć czytelnikom całej zabawy z czytania tej fenomenalnej książki. Krótkie rozdziały, szybkie tempo akcji i wyraziści bohaterowie powodują, że błyskawicznie angażujemy się w historię Cecilii i João. Z zainteresowaniem wyczekujemy momentu, w którym przetną się losy tej pary. Jednak, co ciekawe, w świecie wykreowanym przez Fabiane Guimarães bohaterowie nigdy się nie spotkają, choć będą mieć decydujący wpływ na swoje życie. Ten fakt czyni fabułę jeszcze ciekawszą.

 

Życie, które legło w gruzach

Śmierć i następująca po niej żałoba to proces, który wymaga indywidualnego podejścia i przepracowania. Po stracie bliskiej osoby pojawia się wiele trudnych emocji, po które sięga autorka, by w swojej powieści zmierzyć nas z tym trudnym, ale jakże wielowymiarowym problemem. Powieść otwiera historia Cecilii, która doświadcza niespodziewanej śmierci swoich rodziców. Staruszkowie odeszli nagle, tej samej nocy. Kiedy mija szok związany z żałobą, ich córką zaczynają targać wątpliwości.

Czy śmierć matki i ojca rzeczywiście nastąpiła z przyczyn naturalnych? Podzielając wątpliwości głównej bohaterki, bardzo szybko angażujemy się w tę opowieść. Stawiamy podobne pytania dotyczące śmierci i jej nieuchronnej natury. Z niepokojem obserwujemy, jak poszukując prawdy, kobieta stopniowo popada w paranoję. Im bardziej poznajemy Cecilię, tym większe mamy obawy o jej zdrowie psychiczne, bowiem bohaterka staje się podejrzliwa wobec wszystkiego i wszystkich. Wydarzenia nabierają tempa, kiedy w życiu Ceci pojawi się zupełnie nieoczekiwany gość. Jego obecność wprowadzi na łamy powieści dużą dozę niepewności i tajemniczości oraz ujawni nowe fakty z życia jej rodziców. Koncepcja idealnej rodziny za chwilę legnie w gruzach, a śledztwo, jakie przeprowadzi kobieta, zdecydowanie więcej powie o niej samej niż o śmierci Raula i jego małżonki.

Historia João to zupełnie inna bajka i początkowo zastanawiamy się, dlaczego Fabiane Guimarães zdecydowała się nam ją opowiedzieć. Po krótkim zapoznaniu się z drugim bohaterem powieści decydujemy się udzielić autorce kredytu zaufania i pozwalamy rozwinąć się tej postaci. Trzydziestoletni João samotnie wychowuje kilkuletniego syna chorego na dziecięce porażenie mózgowe. Młody wiek nie zwolnił mężczyzny od odpowiedzialności, której musiał się nauczyć, kiedy matka chłopca porzuciła to „ruchome warzywo”.

Bohater, choć w chwilach zwątpienia porównuje syna do zapchlonego szczeniaka bez świadomości, gotów jest zrobić wiele dla swojego chłopaka. Usilnie poszukuje innowacyjnych metod leczenia i kiedy dowiaduje się o eksperymentalnej terapii w Chinach, wie, że zrobi wszystko, by zdobyć potrzebne pieniądze. Ta sytuacja spycha go na granicę etyki i moralności, gdzie będzie musiał dokonać najtrudniejszych życiowych wyborów. Guimarães kreśli bohaterów mocno skonfliktowanych ze światem, toczących wewnętrzną walkę ze swoimi ukrytymi słabościami. Ale co tak naprawdę połączy losy João i Cecilii?

„Małe miasteczko to świetna sprawa”, szeptałam do samej siebie, niczym poranną mantrę, szukając cienia. „Wszyscy dają się nabrać. Wszyscy”.

Wewnętrzne konflikty

Strach. Uczucie, które wkrada się w życie głównych bohaterów powieści i walczy o bezwzględną dominację. Każde z nich mierzy się z nim na swój własny sposób. W przypadku Ceci lęk pojawia się po stracie rodziców. Dotąd matka i ojciec byli jej oparciem. Chętnie wspierali ją emocjonalnie i finansowo, nawet gdy opuściła rodzinny dom, by poznać smak niezależności. Teraz czuje emocjonalną pustkę. Strach przed stratą zmusza ją do stawiania pytań, by zrozumieć jej sens.

Odpowiedzi mają przywrócić równowagę i utracone poczucie bezpieczeństwa. Cień śmierci jest obecny również w życiu João, co symbolicznie łączy historie obu bohaterów. Jednak João nie ma w sobie tyle odwagi i boi się nawet tych pytań, które jeszcze nie zostały głośno wypowiedziane. João obawia się swojej przyszłości z synem i bez niego. Poczucia bezpieczeństwa poszukuje w pieniądzach, w których upatruje sposobu na uwolnienie się od poczucia winy, jakie odczuwa w stosunku do swojego syna. Te wewnętrzne konflikty i sprzeczności, które tak mocno charakteryzują naszych bohaterów, sprawiają, że są to postaci do bólu autentyczne. W pewnym momencie zaczynamy utożsamiać się z João i Cecilią, doszukując się w motywach ich działań własnych emocji, z którymi mierzymy się na co dzień.

Pamiętasz, o czym mówiłam przed chwilą? O naszym nieuniknionym strachu przed stratą? Cóż, zostałaś zakażona tym wirusem nietrwałości. Wydawało się, że już z tymi dziecięcymi oczami wiedziałaś, z czym się mierzysz. Umierałaś z bólu, zanim ten się pojawił, ale nigdy, przenigdy nie płakałaś w naszej obecności. Chciałaś być silna. Forteca pełna widocznych pęknięć, rosnąca jak drzewo, palma bonsai, na naszym podwórku, które chciało być prawdziwe, mocne. Nie mówiliśmy nic, żebyś nie czuła się nieswojo. Twoja sztuczka polegała na tym, że mówiłaś, że boli Cię głowa i idziesz spać. Nie było innego wyjścia: kiedy gasło światło, opadałaś na poduszkę, żeby płakać. Nigdy nie rozumieliśmy tej manii, by płakać w samotności, w ciszy, przy wyłączonym świetle, ale szanowaliśmy Twoją przestrzeń.

„Gdy gaśnie światło, przychodzą łzy” to opowieść o tym, co przychodzi do nas, gdy nasze życie spowija ciemność. Doświadczenie śmierci, z którym mierzą się bohaterowie, jest zawsze trudnym momentem, prowokującym do refleksji nad tym, co jest tu i teraz, a czasem – jak w przypadku Cecilii i João – pozostawiającym nas w zawieszeniu na dłużej. Jak szybko staniemy znów na nogach, zależy nie tylko od nas samych, ale także od wielu czynników, na które nie zawsze mamy wpływ, co w swoim literackim debiucie trafnie pokazuje Fabiane Guimarães.

– Zawiodłam ich na wiele sposobów – rzuciłam do starszej kobiety, siedząc na podłodze w korytarzu, gdy ona skończyła już zadanie, które powinno należeć do mnie. – Nie byłam taką córką, jakiej chcieli.

– Głupstwa, dziewczyno. Przyjaźniłam się z twoją matką, odkąd sprowadziła się tu z twoim ojcem. Zawsze opowiadała o tobie z wielką satysfakcją.

– Oni tak bardzo mnie kochali. A ja nie dałam nic w zamian.

– Ojciec i matka tego nie oczekują.

Miała na imię Luzia, była krawcową i sąsiadką, która zadzwoniła do mnie poprzedniego wieczoru, kobietą, która nie ufała ciszy po drugiej stronie ogrodzenia. Tego wszystkiego dowiedziałam się dopiero po uroczystości, na którą przyszło zaskakująco dużo osób. To, jak dobrymi ludźmi byli moi rodzice, uświadomiłam sobie dopiero wtedy, gdy na pogrzebie zobaczyłam długą kolejkę nieznajomych, którzy przyszli złożyć kondolencje z mocnymi uściskami i serdecznymi słowami. Nie chciał tu przyjechać żaden z członków ich rodziny, tymczasem setki osób, które znały ich tylko przez kilka lat, chciały uczcić ich pamięć. „Twoja matka była świętą kobietą”, powiedziała dziewczyna w ciąży, „ze względu na nią, mojej córce dam na imię Margarete”. Ktoś przyniósł mi nawet małe słodycze w kształcie ptaszków, maleńkich gołąbków ulepionych z cukru, które – jak mi powiedziano – smakują jak duch święty. Na końcu, kiedy trumny opuszczano do płytkich grobów na malutkim cmentarzu, poczułam, że to wcale nie była taka wielka niesprawiedliwość. Umarli razem. Nie opuścili mnie. Wypełnili jedynie przysięgę miłości, której nigdy nie będę w stanie zrozumieć.

– Nie wiem, jak mam dziękować za tę całą pomoc – powiedziałam pani Luzii, która została, aby po tym całym huraganie zaprowadzić mnie w bezpieczne miejsce. Otulając się ciężkim wełnianym szalem, który miała na ramionach, sprawiała wrażenie zaciekawionej, choć zarazem trochę nieśmiałej, niemalże skrępowanej.

– Dlaczego nikt z tobą nie przyjechał? – zapytała. Wstydziłam się przyznać do braku szacunku z ich strony.

– Nie mogli.

– A ten twój kuzyn?

– Jaki kuzyn?

– Ten, który czasami ich odwiedzał.

– Potrzebowałam chwili, żeby przetrawić tę kwestię. Wydawało mi się, że w środku jest tak samo twarda i zagmatwana jak ja.

– Nie mam żadnego kuzyna, pani Luzio. Tylko kuzynki. Dalekie.

– Owszem, masz. Twoja matka mi powiedziała. Że to jej siostrzeniec.

– O czym pani mówi?

Wtedy pojawiła się podejrzliwość.

 

Fragment książki „Gdy gaśnie światło, przychodzą łzy”.

O autorce

Fabiane Guimarães - absolwentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Brasílii. Autorka powieści w odcinkach zatytułowanej „Pequenas esposas” publikowanej w 2016 roku w magazynie internetowym
AzMina, a także wielu opowiadań, które ukazały się w antologiach i tygodnikach. „Gdy gaśnie
światło, przychodzą łzy” to jej debiutancka powieść.

Książka, „Gdy gaśnie światło, przychodzą łzy” jest dostępna w sprzedaży.

 

Artykuł sponsorowany


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
BarbaraDorosz  - awatar
BarbaraDorosz 01.12.2022 13:30
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post