Niezwykła teza, świetnia poparta dobrą argumentacją. Czyta się szybko i z zapartym tchem. Nie zdawałem sobie kompletnie sprawy, że poza Ewangeliami (które są napisane kilkadziesiąt lat po domniemanej śmierci Jezusa, w obcym Jezusowi języku i które są z obszaru propagandy w stylu sci-fi a nie kroniki wydarzeń),nie ma żadnych zachowanych dowodów, że taki człowiek kiedykolwiek żył na tej planecie. NIKT z współczesnych mu ludzi nie zostawił nawet jednego zdania w postaci jakichkolwiek zapisków nt. Jezusa. A było podobno o czym pisać i opowiadać - człowiek ten miał przecież czynić cuda na wielką skalę, przyciągać tłumy ludzi, karmić ich i robić wielkie zamieszanie wokół własnej osoby w największym mieście ówczesnej Palestyny. Niebywałe.

Niezwykła teza, świetnia poparta dobrą argumentacją. Czyta się szybko i z zapartym tchem. Nie zdawałem sobie kompletnie sprawy, że poza Ewangeliami (które są napisane kilkadziesiąt lat po domniemanej śmierci Jezusa, w obcym Jezusowi języku i które są z obszaru propagandy w stylu sci-fi a nie kroniki wydarzeń),nie ma żadnych zachowanych dowodów, że taki człowiek...

Na wstępie: pewnie i tak jest mała szansa że po książkę sięgnie osoba z przypadku... ale tytuł "Jezus z Kosmosu" i Aquaman-astronauta na okładce raczej tej szansy nie zwiększa.

A szkoda, bo temat jest ciekawy. Można znaleźć liczne publikacje poświęcone historii Kościoła, licznych historyków zawodowo rozbrajających ten czy inny dogmat chrześcijański, ale jeśli chodzi o najwcześniejszy Kościół, a już zwłaszcza o historycznego Jezusa, niemal wszyscy ci historycy we wszystkich tych publikacjach wyznają zasadę "jego imię pozostanie nieskalane" - coś tam się prześlizgną po temacie, powiedzą że można kwestionować to, siamto, owamto, ale "co do istnienia historycznego Jezusa nie ma żadnych wątpliwości". Najczęściej po prostu uznają to za oczywisty fakt, od niego wychodzą i na jego podstawie snują dalsze rozważania czy Jezus przemawiał na górze, na równinie czy na dnie rowu mariańskiego.

Gdyby kogoś jednak nurtowało pytanie "ale właściwie to na jakiej podstawie?" - tym właśnie zajmuje się autor w książce, analizując czy w ogóle jakieś podstawy są. I dochodząc do wniosku że nie bardzo, przedstawia konkurencyjną teorię jak doszło do powstania chrześcijaństwa. "Jezus z Kosmosu" wystarczająco dobrze spełnia swoją rolę jako opis o co chodzi w całej teorii że Jezus mógł być mitem, a nie realną osobą, ale polskie wydanie robi jednak wrażenie kleconego na szybko, z nierównym tłumaczeniem i stanowczo zbyt dużą liczbą literówek. Bardziej polecam poprzednią publikację autora, "On the Historicity of Jesus", gdzie całą rzecz nakreślił bardziej szczegółowo i po prostu lepiej.

Na wstępie: pewnie i tak jest mała szansa że po książkę sięgnie osoba z przypadku... ale tytuł "Jezus z Kosmosu" i Aquaman-astronauta na okładce raczej tej szansy nie zwiększa.

A szkoda, bo temat jest ciekawy. Można znaleźć liczne publikacje poświęcone historii Kościoła, licznych historyków zawodowo rozbrajających ten czy inny dogmat chrześcijański, ale jeśli chodzi o...

7,5/10

7,5/10