Jestem zaskoczony, że ta książka aż tak mi się podoba. Zasadniczo nic się w niej nie dzieje. Ot, niewielka grupa ludzi prawie przez cały czas ze sobą rozmawia. Do tego cała fabuła rozgrywa się właściwie w jednym miejscu. Bez większych problemów można by zaadaptować tę książkę na spektakl teatralny. „The Coming of the Strangers” jest podzielona na dwie części. Pierwsza połowa powieści przedstawia rodzący się w ludziach niepokój, który jest wywołany przez coś nieokreślonego. Bohaterowie próbują jakoś sobie wytłumaczyć to wrażenie. Autor umiejętnie podrzuca różne nie zawsze prawdziwe tropy i sprawia, że czytelnik zastanawia się, czy mogą one może mieć jakiś związek ze sprawą. W drugiej połowie książki groza wchodzi na wyższy poziom, kiedy bohaterowie zaczynają rozważać, czy tajemnicze zagrożenie, które czyha na zewnątrz budynku, mogło przedostać się do ich umysłów i zacząć wpływać na ich myśli oraz działania. Gęstniejąca nerwowa atmosfera i narastające uczucie paniki są naprawdę nieźle opisane przez autora. Miejsce akcji (opustoszała plaża po sezonie, przy której stoi sporo pustych bungalowów i hoteli) też przypadło mi do gustu i dodało odrobinę nastroju do tej opowieści. Książka nie jest pozbawiona wad. Niektóre zachowania bohaterów są niedorzeczne, a kilka rozwiązań fabularnych jest mocno naciąganych. Tak czy inaczej, „The Coming of the Strangers” to przyzwoicie napisana powieść grozy, która dziś jest zapomniana, choć zupełnie niesłusznie.

Jestem zaskoczony, że ta książka aż tak mi się podoba. Zasadniczo nic się w niej nie dzieje. Ot, niewielka grupa ludzi prawie przez cały czas ze sobą rozmawia. Do tego cała fabuła rozgrywa się właściwie w jednym miejscu. Bez większych problemów można by zaadaptować tę książkę na spektakl teatralny. „The Coming of the Strangers” jest podzielona na dwie części. Pierwsza...