Jesienne wieczory z Albatrosem. „Wszechmocny Amazon” i inne książki

Adam Jastrzębowski Adam Jastrzębowski
05.11.2021

Od opisującej jedną z największych i najbardziej wpływowych korporacji naszego świata książki „Wszechmocny Amazon”, przez porywające powieści laureatów literackiego Nobla (Ishiguro) i Bookera (Whitehead), aż po bestsellery autorstwa Khaleda Hosseiniego i Toma Philipsa. Wydawnictwo Albatros poleca się na jesienne wieczory.

Jesienne wieczory z Albatrosem. „Wszechmocny Amazon” i inne książki

Zdążyliśmy już w ostatni weekend przestawić zegarki na czas zimowy, wygodny fotel z ciepłym kocem i kubkiem rozgrzewającej herbaty na stoliku przyzywa coraz częściej. Słowem: jesień ukazała się już w pełnej krasie. Czyli czas na jesienne czytanie!

Wydawnictwo Albatros wychodzi naprzeciw oczekiwaniom i proponuje czytelnikom portalu lubimyczytać.pl 5 pozornie tematycznie oddalonych od siebie książek. Książek, które, każda w inny sposób!, objaśniają świat, w którym żyjemy. Czy to rozważając o wpływie, tym widocznym i tym ukrytym za serwerami, światłowodami i terabajtami danych, technologii na nasze życie jak we „Wszechmocnym Amazonie” i w Ishigurowskiej baśniowej powieści „Klara i słońce”, czy też pokazując okrucieństwo świata, jak w „Kolei podziemnej” Colsona Whiteheada. I chociaż książki te na pierwszy rzut oka są kompletnie różne, to razem przedstawiają różne sposoby analizy rzeczywistości. A zarazem są inspiracją do kolejnych poszukiwań literackich. Bo w końcu nic tak dobrze i dogłębnie nie objaśnia świata, jak dobra literatura. Tylko od której z tych książek zacząć?

Proponuję najpierw chwycić za „Wszechmocny Amazon” Brada Stone’a, w którym ten przyglądający się od lat internetowym korporacjom dziennikarz opisuje sposób, w jaki Amazon osiągnął swój status potentata. W końcu nasz świat w XXI wieku jest przez sieć zdominowany.

Od księgarni w garażu, aż po loty w kosmos. „Wszechmocny Amazon”

Wszechmocny AmazonTak jak i sieć, a konkretnie – internetowa sprzedaż – zdominowana jest przez firmę Amazon. Wyrosły z prostej księgarni online założonej w… garażu należącym do Jeffa Bezosa sieciowy moloch, zatrudnia dzisiaj ponad pół miliona pracowników, a zakupy można zrobić za jego pośrednictwem, mieszkając w każdy miejscu globu. A szef firmy na dobre zadomowił się na liście dziesięciu najbogatszych ludzi na świecie, zmieniając się tylko pozycjami z prezesem Tesli Elonem Muskiem.

Książka „Wszechmocny Amazon. Jeff Bezos i jego globalne imperium” Brada Stone’a to drugie podejście autora do opisania sukcesu założonej w Seattle firmy. Tym razem, amerykański dziennikarz skupia się na tym wszystkim, co doprowadziło Amazon do stania się symbolem sprzedaży internetowej, a zarazem – jednym z największych detalistów na świecie. Jest to też swego rodzaju biografia samego Bezosa, w końcu jego prywatne losy (czy w przypadku szefów tak dużych korporacji mamy jeszcze prawo mówić o prywatności?) są nierozerwalnie splecione z firmą, którą reprezentują. Co zresztą widać na przykładzie życiowych perypetii dyrektora generalnego Amazona – jego rozwodu z wieloletnią małżonką i nowego związku z dziennikarką i celebrytką Lauren Sanchez, które to perypetie wpłynęły tak na samą działalność w firmie, jak i na giełdową wycenę. Silna osobowość założyciela firmy odczuwalna jest we wszystkich aspektach jej działania; w wiele strategicznych decyzji Bezos angażuje się osobiście, niektóre z nich pisane są pod jego dyktando. Specyficzna kultura pracy w kierownictwie firmy symbolizowana przez sześciostronicowe dokumenty, będące zalążkami do dyskusji, tak często wspominana w książce Brada Stone również jest efektem wpływu Bezosa.

Książka Brada Stone’a to również fascynujący opis zmagań wielkiej korporacji z narastającymi problemami z logistyką, przestrzeniami biurowymi i magazynowymi, jak również, a może przede wszystkim, opowieść o biznesowym geniuszu Jeffa Bezosa. Wizjonera, który w ramach maksymalizacji zysków, nie bał się zainwestować we własny system kurierski, rozszerzenie liczby magazynów i w obsługujące je roboty, chmurowy system informatyczny, a nawet firmowe linie lotnicze. A nawet stanął do kosmicznego wyścigu z Elonem Muskiem.

Nie uciekł również Stone od tematów trudnych, dotyczących niezadowolenia szeregowych pracowników magazynów z miejsc pracy i z warunków zatrudnienia, które to tematy powracają w dyskusjach dotyczących Amazona również i w Polsce; chociaż nalezy dodać, że aby zgłębić akurat ten temat, lepiej sięgnać po fenomenalny, oscarowy film Chloé Zhao.

Czy będziemy mieli sztucznych przyjaciół? „Klara i słońce” Kazuo Ishiguro

Klara i słońce Kazuo IshiguroJeżeli Brad Stone skupia się na nowoczesnych technologiach w ujęciu reporterskim, tak dla Kazuo Ishiguro są one tylko wstępem do rozważań dotyczących ludzkości. Wstępem, od którego Ishiguro snuje swoją quasi-baśniową opowieść w pierwszej książce, od czasu odebrania medalu noblowskiego.



Pierwsza książka po Noblu to zawsze wydarzenie. Bo wiadomo: z jednej strony nagrodzony pisarz jest opromieniony sukcesem i pławi się w jego chwale; ach te wywiady, noblowskie bankiety i proszone obiady, zaproszenia na gościnne wykłady. Ale jest też druga strona tego noblowskiego medalu, związana z odpowiedzialnością za słowo i „słyszalnością” autorskiego głosu. Każde słowo noblisty obracane jest w palcach dwa razy i rozkładane na czynniki pierwsze. Napisane zdanie jest zdaniem doniosłym, każdy przysłówek, przyimek i znak zapytania ma znaczenie historyczne. Do czasu wręczanej przez szwedzkiego króla nagrody jest się pisarzem, później – Noblistą. To nawet brzmi nobliwie.

Stąd i olbrzymie oczekiwania wobec książki „Klara i słońce” były uprawnione.

patronat LCKazuo Ishiguro z wrodzoną sobie wrażliwością stworzył powieść, w której na pierwszy plan wysuwają się emocje. Otrzymujemy oto historię osadzoną w nieokreślonym czasowo świecie, w którym obok ludzi istnieją SP – Sztuczni Przyjaciele, dedykowani nastolatkom. Są to humanoidalne maszyny, które uczą się ludzkich zachowań, są asystentami, ale potrafią również być kimś więcej, niż tylko zbiorem śrubek, mikroprocesorów i drukowanych płytek. Stworzeni przez Ishiguro SP mają rozum i uczucia. Tylko świat widzą inaczej niż ludzie; poznają go na swój sposób, niejednokrotnie dziwiąc się temu, jak on wygląda i nie do końca go rozumiejąc.

Bo pochodzący z Japonii brytyjski noblista zbudował świat, w którym humanoidy są dobre. Nie chcą nim zawładnąć w brutalny sposób, próżno oczekiwać po powieści „Klara i słońce” buntu maszyn i obrócenia się przeciwko człowiekowi. Ich zadaniem – a może nie zadaniem, a „powołaniem”? – jest pomoc i służenie wchodzącym w życie młodym ludziom. Z wrodzonym sobie (wrodzonym?) optymizmem i poczuciem silnej więzi czynią to, dopóki nie przeminą.

Klara, będąca Sztuczną Przyjaciółką dla Josie, z powodzeniem uzupełnia te emocje, których brakuje młodej nastolatce w relacjach z rodzicami i rówieśnikami. Ishiguro w ten sposób włącza się w dyskusję dotyczącą przyszłości. Przyszłości naszej i naszego stosunku do sztucznej inteligencji, nieuchronnych interakcji, które nas czekają. Nas jako ludzkość. Ishiguro staje po drugiej stronie barykady do tej prezentowanej przez większość futurystów i w maszynach widzi dla nas szansę. Tę samą szansę, której nie widzi już w ludziach.

W końcu czyż nie krytyką ludzkości jest obecny w powieści Ishiguro fakt segregacji na lepszych i gorszych, pojawiający się poprzez mechanizm „korygowania” młodych ludzi? Ci „skorygowani” mają szansę na lepsze: studia, pracę i życie. Dla tych nieskorygowanych jedyną nadzieją jest płatna protekcja.

Nadziei można, tak jak noblista, upatrywać w religii. To właśnie religię symbolizuje tytułowe Słońce, które jest źródłem sił życiowych dla SP na całej ziemi. To również do Słońca swoiste modły w sprawie upadającej na zdrowiu dziewczynki zanosi Klara. W świecie Ishiguro nie-człowiek Klara jest najbardziej ludzką postacią.

Noblista zdaje się pytać: czy maszyna może być bardziej ludzka niż prawdziwy człowiek? I czym tak naprawdę jest człowieczeństwo? Czy roboty będą mogły się go nauczyć?
Te pytania pozostawia Ishiguro bez oczywistej odpowiedzi.

„Kolej podziemna”, czyli powieść o złudnej nadziei

Kolej podziemna WhiteheadO człowieczeństwo pyta również Colson Whitehead. Jego nagrodzona Pulitzerem książka „Kolej podziemna” to ponadczasowa opowieść o ludzkiej naturze i skłonności do zła. A także grupce mieszkańców Stanów Zjednoczonych, którzy, ryzykując własne życie, o to człowieczeństwo walczą.

W końcu Colson Whitehead, chociaż w swojej książce opowiada o sytuacji czarnoskórych mieszkańców USA, to znaczenie jego słów należy rozszerzyć na cały świat. Przecież niewolnictwo nie istniało tylko w wieku XIX i tylko w Ameryce Północnej; tak jak i rozmaite systemy opresji i represji wprowadzane przez białych mężczyzn nie ograniczały się terytorialnie tylko do okolic Karoliny Północnej. Whitehead snując swoją opowieść, tak naprawdę zastanawia się nad tym gdzie są granice człowieczeństwa. I w którym miejscu ono zanika. Czy każdy człowiek jest zobligowany do pomocy uciskanym? Czy jesteśmy świadomi ryzyka, które podejmują pomocnicy – tak, jak whiteheadowscy zawiadowcy stacji, maszyniści i ich najbliżsi?

„Kolej podziemna” jest klasyczną powieścią drogi, z tym tylko, że zamiast nowych, ciekawych przygód jej bohaterowie szukają możliwości przetrwania i rozpoczęcia nowego życia. Życia, które chociaż naznaczone będzie ciągłym strachem przed przeszłością, to będzie miało w sobie zalążek nadziei.

Bo Colson Whitehead pyta, czy jesteśmy gotowi na spotkanie z innymi. Czy potrafimy zaoferować im godną, nieuwłaczającą pracę (proszę spojrzeć na pracę, którą wykonywała jedna z czarnoskórych bohaterek powieści – mianowicie „pracowała” jako żywy, muzealny eksponat, równocześnie zakłamując historię) i bezpieczeństwo. Pytania te jak bumerang powracają przez całą historię ludzkości – i powinniśmy je zadawać sobie jako społeczeństwo również i dzisiaj w Polsce, zwłaszcza w obliczu kryzysu migracyjnego na wschodniej granicy naszego państwa. W końcu ta wymyślona przez autora kolej podziemna – ta prawdziwa, historyczna, nie posiadała stacji, maszynistów i parowozów – była tylko umownym szlakiem ucieczki niewolników z południa na północ. Szlakiem, na którym zbiegowie mogli spotkać kanały przerzutowe, mieszkania-przykrywki i wielu pomocnych ludzi dobrej woli. Szlakiem, który niczym się nie różni od drogi, jaką muszą przebyć dzisiejsi migranci uciekający przed wojną i fanatyzmem.

Warto również zauważyć, że przeczytanie powieści Whiteheada może być wstępem do obejrzenia wyśmienitej adaptacji telewizyjnej książki, dostępnej w należącym do wspomnianego parę akapitów wyżej Jeffa Bezosa serwisie Amazon Prime Video

Niedokończona rozmowa z ojcem. „Chłopiec z latawcem” Hosseiniego

Chłopiec z latawcemInny sposób opowieści o świecie wybrał Khaled Hosseini w „Chłopcu z latawcem”. Urodzony w Afganistanie i mieszkający od lat w Stanach Zjednoczonych pisarz proponuje książkę intymną, w której, tak jak u Ishiguro, na pierwszy plan wysuwają się relacje. Relacje pomiędzy ojcem i synem, które rzutują na całe przyszłe życie młodego człowieka.

Spotykamy się o to z Amirem: na pierwszych stronach książki dwunastoletnim chłopcem, mieszkającym w Kabulu lat 70. ubiegłego wieku, który na kartach powieści staje się dojrzałym mężczyzną. Jego ojciec, nazywany „Baba” jest powszechnie poważanym mężczyzną o twardych zasadach, i ambicjach, których chłopiec nie potrafi spełnić. Uważa, że jego syn i jego ulubione zajęcia są za mało męskie. Amir pochodzi z rodziny, która ma służbę; dzieciństwo upływa mu na beztroskich zabawach, czytaniu książek i wdrapywaniu się na drzewo z rówieśnikiem, a zarazem synem służącego – Hasanem. Niepiśmienny chłopiec staje się przyjacielem Amira. A przynajmniej kimś pokroju przyjaciela; w końcu do obowiązków Hasana, oprócz wspólnych zabaw, należy również ścielenie łóżka, przygotowywanie chłopca do szkoły i prasowanie jego koszul. A także ukrywanie się w cień, gdy jego obecność jest przez Amira niepożądana.

Ojciec Amira traktuje obu chłopców jak swoich równorzędnych synów, obdarowując ich na równi prezentami i, w chwilach grozy, takich jak zamach stanu z 1973 roku, w wyniku którego Daud Chan proklamował Republikę Afganistanu, przytula równie mocno zarówno Amira, jak i Hassana. Dla Amira to równe traktowanie to powód do żalu i wstydu. Gdy miejscowy syn notabla Assef, prezentujący inspirowane nazizmem poglądy, zgwałci i pobije Hassana, Amir nie wstawi się za nim, nie zainterweniuje. Ten akt będzie symbolicznym momentem, w którym życie Amira się zmieni – z powodu poczucia winy. Całe dorosłe życie Amira, w tym i to już po emigracji do Stanów Zjednoczonych, naznaczone jest traumą z dzieciństwa. Traumą spowodowaną relacjami z ojcem, ale również i pozostawieniem przyjaciela na pastwę losu.

Khaled Hosseini w mistrzowski sposób ukazuje, jak krucha jest ludzka psychika i jak głęboko zakorzenione zadry potrafią wpływać na ludzkie życie. Całość okraszona jest solidną dawką wiedzy społeczno-historycznej o Afganistanie, oprócz puczu z 1973 roku, mamy i interwencję radziecką z 1979r., ucieczkę przed wojną, a w osobie Assefa otrzymujemy rys pokazujący, na jak podatny grunt trafili w tym pięknym, górzystym kraju talibowie. Warto po „Chłopca z latawcem” sięgnąć zwłaszcza dzisiaj, gdy tysiące migrantów porzucają swój rodzinny dom, miejscowość i kraj w wymuszonym, poszukiwaniu innego życia. A z pewnością niektórzy z nich zostawili po sobie, tak jak Amir, niedokończone sprawy.

Analogicznie jak w przypadku „Kolei podziemnej”, powieść „Chłopiec z latawcem” Hosseiniego doczekała się ekranizacji. Na jej podstawie powstał w 2007 roku nominowany do Oscara i Złotych Globów film w reżyserii Marca Forstera.

Śmiech przez łzy. „Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko”

Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko Na koniec zostawiłem książkę najlżejszą w formie, napisaną z humorem i będącą modelowym przykładem „Page-Turner Book”. Lekcję nieznanej historii świata.

„Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko” Toma Phillipsa to szybka przebieżka po historii świata. Historii, na którą autor patrzy przez pryzmat porażek. Zarówno tych militarnych, jak i gospodarczych; związanych z nauką i środowiskiem naturalnym, a także z władzą i technologiami. Książkę Phillipsa można również potraktować jako narzędzie do odkłamywania szkolnych mitów, które znamy z historii. W końcu w szkole nikt nas nie uczy, że wielkie odkrycia geograficzne z przełomu wieków XV i XVI były zalążkiem kolonializmu (przecież nie były to wyprawy pokojowe…), który to kolonializm sprowadzał się do ustanawiania rządów białych ludzi. Ustanawiania za pomocą prochu strzelniczego, szubienicy i chłosty. A jeden z jego efektów, o którym również nie wspomina się chętnie w programach nauczania, opisał wspominany już dzisiaj Colson Whitehead…

patronat LCBo książka Toma Philipsa, gdy wywołuje śmiech, to jest to śmiech przez łzy. Okazuje się, że niejednokrotnie wielkimi państwami rządzili kompletnie nieprzygotowani do tego ludzie; pod ich kuratelą były wielkie armie i jeszcze większe pieniądze i możliwości. Z tej swojej władzy skwapliwie korzystali. Okazuje się również, że być może gdyby nie ślepa wiara we własne możliwości i upór pojedynczych jednostek, a także chorobliwa chęć zysku, to nasza planeta, a przynajmniej niektóre jej krainy, wyglądałyby zupełnie inaczej. Chociażby udałoby się uniknąć masowych zatruć ołowiem w wyniku korzystania z benzyny zawierającej tetraetyloołów; jednym z efektów spalania tejże benzyny jest zatruwanie otoczenia ołowiem. Warto dodać, że o szkodliwości ołowiu pisali już… autorzy starożytni – Witruwiusz i Hipokrates. A wprowadzona w latach 20. ubiegłego wieku benzyna z domieszką ołowiu dopiero w tym roku została oficjalnie wycofana ze sprzedaży w ostatnim kraju afrykańskim – Algierii.

Jest wreszcie „Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko” przykładem na to, jak wiele w dziejach świata było momentów, których konsekwencji nikt się nie spodziewał; działań, które ten świat, jaki dzisiaj znamy, ukształtowały. Może gdybyśmy nie zaczęli kiedyś, dawno temu uprawiać roli, a co za tym idzie zmieniać środowiska naturalnego, to ekosystem ziemi nie uległby takiej erozji, z jaką mamy do czynienia dzisiaj? To tylko jedno z pytań, które nasuwają się po lekturze książki Toma Phillipsa.

Książki, która, chociaż wydaje się być tylko zbiorem śmiesznych ciekawostek, to jest również przestrogą przed tym, by przed każdym działaniem porządnie się zastanowić, jakie ono niesie ze sobą konsekwencję. A, jak pokazuje Philips, historia świata usłana jest ludźmi, którym tej krótkiej chwili na refleksję nie udało się znaleźć. Albo wcale jej nie szukali.

Pięć książek, pięć różnych spojrzeń na świat, jego historię i przyszłość. Na które z nich się zdecydować? Może najprościej wybrać… wszystkie pięć. Ustawić egzemplarze książek na nocnym stoliku i dozować sobie w zależności od nastroju. Bo czasu na czytanie, choć książki solidne, nie mniej niż 300 stron każda, z pewnością nie zabraknie. W końcu jesienne wieczory już coraz dłuższe.

Artykuł we współpracy z wydawnictwem Albatros


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Jerico  - awatar
Jerico 06.11.2021 11:14
Czytelnik

Przecież niewolnictwo nie istniało tylko w wieku XIX i tylko w Ameryce  Północnej; tak jak i rozmaite systemy opresji i represji wprowadzane  przez białych mężczyzn nie ograniczały się terytorialnie tylko do okolic Karoliny Północnej.
Boże, ty widzisz i nie grzmisz!!! No tak, my, biali mężczyźni, w dodatku, o zgrozo, hetero, jesteśmy źródłem wszelkiego zła. Nie odpowiadamy...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 05.11.2021 11:31
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post