-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "zesłanie" [10]
[ + Dodaj cytat]Nigdzie śladu jakiegokolwiek wysiłku ku ozdobie, zadbaniu, czystości. Nigdzie śladu przekwitłej już choćby grządki. Nędza, opuszczenie i jakby dążenie właśnie do wtopienia się bez reszty w ogólną popielatość, nijakość, żadność - strach przed zwróceniem na siebie czyjejkolwiek uwagi, czyichkolwiek oczu.
Ta wędrówka zesłańca nie jest tylko przemieszczeniem się w miejscu i w czasie. Towarzyszy mu bowiem proces odczłowieczenia: ten, który dotrze do kresu (o ile po drodze nie umrze), został już pozbawiony wszystkiego, co ludzkie. Nie ma nazwiska, nie wie, gdzie jest, nie wie, co z z nim zrobią. Odebrano mu język: nikt z nim nie chce rozmawiać. Jest przesyłką, jest rzeczą, jest igraszką.
Miłość daleko dochodzi, kruszy łańcuchy, z katorg wydziera, ratuje w pogoni, ocala od śmierci.
(...) bardziej niż ognia obawiała się wszelkich spisków politycznych. Przecież udział w nich, w najlepszym razie, groził zesłaniem na Sybir.
- Miłość? Miłość, Borysku, to bajeczka dla ubogich. Chyba wiesz, czym kończy się teraz miłość dla bogatych? Zsyłką. Słyszałeś pewnie, że na Lazurowym Wybrzeżu istnieje całe miasteczko, zapomniałam, jak się nazywa, i tam nasi oligarchowie zsyłają swoje żony.
- Jak to? - ktoś spytał.
- A tak! Zbudowali cudnej urody i pełen przyjemności kompleks i zsyłają tam baby, które żyją tam jak pączki w maśle, ale mają szlaban na powrót do domu. Nie rozwodzą się, bo to jakoś niewygodnie, ale w Moskwie żyją lub spotykają się z młodymi pannami, z zasady z prowincji. Mówią o nich świeże mięsko. Tak więc jeśli nawet ten niesamowity facet ożeni się z nagła z taką idiotką. to i tak wkrótce ją rzuci, a w najlepszym wypadku ześle na Lazurowe Wybrzeże. Jak taka mogłaby się oprzeć kosmatemu złotu Pietii Listermana? s.238.
To, co wówczas nam zgotowano, było dziełem wrogów; wtargnęli hordą na naszą ziemię, wtłoczyli nas w wagony bydlęce, wywieźli i wrzucili w lasy bagniste. I to była sprawa jasna. A wojna, która wybuchła między jednymi naszymi wrogami a drugimi, przynosiła powiew nadziei. Teraz natomiast, tu, w Polsce tak zwanej niepodległej, spotyka nas jeszcze coś znacznie gorszego. Prześladowcami już nie są ludzie w obcych szynelach, czy też chałatach, lecz sąsiedzi, Polacy. Zmusza się nas do czegoś, co było nam dobrze znane. Przez lata trzeba będzie udawać, że się nic nie rozumie, że właśnie wróg – to nasz najlepszy przyjaciel.
Lubię moją kanapę, mojego laptopa, moje książki i moje płyty. I tym bardziej cenię ofiarę tych moich krewnych, którzy narażali, a czasem i tracili, życie w kanałach Warszawy, w katowniach gestapo, w Katyniu, na zesłaniach, żebyśmy mieli normalny kraj, z książkami i kanapą.
Ale mierzi mnie, kiedy ktoś się stroi w ich piórka, nie ponosząc żadnej ofiary, kiedy przypina sobie ordery podprowadzone z cudzych trumien.
Zdało się chłopcu, że przejrzał jego tajemnice, gdy pomyślał: koń, wilk., suseł... żaden nie pasował do tego zakątka ziemi tak dobrze, jak ten garbaty duch tych stron. Potrafił znieść na grzbiecie każdą biedę. Zwykły choć niezwykły, śmiertelny, choć nieśmiertelny. Niespodziewanie spłynęła na chłopca osobliwa pociecha, że dotknąć można tej zagadki, która przecież sięgała zwierzęcia i człowieka.
- Wezmą cię, zamęczą, zakatują, wyprawią na Sybir…
- Matka socjalizmu nie robiła, a katowało matkę gorzej niż w Sybirze, w tym mieście Łodzi.
- Czy nie ma tu restauracji?
-Nie ma! - odpowiada Tabeński - Nie tylko garkuchni i cukierni, lecz w całym mieście nie ma: jatek, piekarza, nie ma rynku, targu, krawca, szewca, zegarmistrza, stolarza, żadnego rzemieślnika. Tu można spać na złocie i z głodu umrzeć.
- O najsłodszy mak z miodem! Jak my żyć będziemy? - wtrącił Oziembłowski.
- Ale kabaków jest kilkadziesiąt! - dodał Tabeński.
- Trzeba posłać po wódkę - ja mówię.