-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant59
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński28
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Cytaty z tagiem "zakonnice" [13]
[ + Dodaj cytat]Skoro więc samopoświęcenie jest chrześcijańskim ideałem, zakonnice i święci przez praktykowanie umartwiania dążą do ideału (...). Im bardziej ktoś się wyniszcza, tym lepiej- jest bliżej Boga. Czy Bóg tego chce? Nie sądzę. Skoro Jego istotą jest miłość, to jak może oczekiwać upokorzeń, umartwień, cierpienia od człowieka, obiektu tej miłości? To jakiś zgrzyt, niezgodność, wynaturzenie...
Zakonnice katolickie żyły poza nawiasem społeczeństwa z innych względów. One same oraz ich klasztory były całkowicie podporządkowane hierarchii i nauce Kościoła. Zakonnice jako kobiety w instytucji kierowanej przez mężczyzn, w której tylko oni mogli służyć jako kapłani, oraz jako osoby żyjące w izolacji od świata i wyrażające pobożność specyficznymi środkami trzymały się na dystans od bieżącej polityki kościelnej. Polskie zakonnice uratowały setki, a być może tysiące żydowskich dzieci. W niektórych przypadkach pragnęły nawracać te dzieci na wiarę rzymskokatolicką. Matka Michała Głowińskiego - odnalazłszy po wojnie syna żywego - chętnie pozwoliła siostrom go ochrzcić w zamian za to, co zrobiły, i jak ryzykowały. Z perspektywy teologicznej Kościoła katolickiego ratowanie dusz było ważniejsze od zachowania ziemskiego żywota. Z kolei z politycznego punktu widzenia nawrócenie dzieci czyniło je chrześcijanami.
Zakony psują dobrych ludzi, idealistów, którzy chcą czegoś więcej. Jesteś zachęcana, by ślepo wierzyć, nawet jeśli się nie zgadzasz. Czarne jest białe, białe czarne.Masz to przyjąć w imię świętego posłuszeństwa. Ja tak robiłam. To był gwałt na umyśle.
A przecież jak idą do zakonu młode dziewczyny, to skąd mają wiedzieć?
-Sobór Watykański II bardzo głęboko zreformował życie zakonne, ale w Polsce tylko męskie. W zakonach żeńskich zatrzymał się czas. Wszystko, co przed wiekiem zostało zapisane w konstytucjach, jest tak samo ważne i dziś. Co gorsza, siostry nie mają ani formacji intelektualnej, ani duchowo-moralnej. To jest fundamentalny problem: czysto pobożnościowa formacja. A to zabójcze. Sami głęboko pobożni zabili Jezusa, przekonani, że słusznie skazują bluźniercę. W zakonach męskich formacja intelektualna jest bardzo ważna, zarówno nauka doktryny, jak i teologii moralnej. Już od Soboru Trydenckiego, czyli od XVI wieku, wszystkie zakony męskie musiały mieć seminaria. Ja siostrom do pięt nie dorastam w litaniach, różańcach, medytacjach. Ale wiara to coś więcej. Głęboki kontakt z Panem Bogiem. Używanie rozumu. Bez niego mamy naiwność albo fanatyzm.
Myć się można było tylko po ciemku i w misce z wodą - bo ciało jest nieczyste i nie patrzy się na nie. Ręcznik używałyśmy do górnej części ciała, tę dolną, "nieczystą", wycierałaś szmatą. Jeśli miałaś okres, dostawałaś nie podpaski, ale ściereczki. I siedziałaś wtedy przy oddzielnym stole w refektarzu, znów jako "nieczysta".
Męczyło mnie, że wszystkie siostry są jak niewolnice. Przypominałem sobie siebie. Małego chłopca, który też nieraz czuł się w domu, jak w zamkniętej klatce...
(...) Klasztor Sióstr Profundystek wciąż wyraźnie odbijał się na powierzchni rzeki. I zakonnice wciąż żyły, modliły się i pracowały w nim podwójnie - nad wodą i w wodzie. Jakby poślubionemu przez nie Bogu było wszystko jedno, czy służą mu na ziemi czy w wodzie - do góry głowami czy też odwrotnie. Z czego z całą pewnością należy wysnuć wniosek, że jest On Bogiem dobrotliwym, a co najmniej niemałostkowym.
Kobiety, zakonnice mają zwykle poczucie winy większe niż mężczyźni, obarczają się odpowiedzialnością za wszystkie grzechy świata i chcą cierpieć w ukryciu.
W zakonie każdy (...) musi zbudować swoją relację z Bogiem. Boga nie widać. Bóg nam nie da pokuty. Trzeba się z Nim ułożyć, odnaleźć Go w swojej pracy, służbie. (...) Tylko siostry są rozliczane z tego, co zewnętrzne: ile godzin klęczą w kaplicy, jaką mają postawę, gdy się modlą, czy noszą habit. Ich dramatem jest, że przy tak ogromnej dbałości o spełnienie zewnętrznych wymagań nie mają już przestrzeni na życie duchowe. Nie starcza im sił i czasu na zaangażowanie w relację z Bogiem, relację mało uchwytną, której nie da się rozliczyć.
U nas (w Polsce) sióstr się nie docenia, pomiata się nimi i przestawia jak pionki na szachownicy. Nie można być sobą, podjąć żadnej decyzji. Przełożone rządzą twardą ręką, w dawnym stylu, nie licząc się ze zdaniem innych.