-
ArtykułyStrefa mrokuchybarecenzent0
-
ArtykułyMiędzynarodowe Targi Książki w Warszawie już 23 maja. Włochy gościem honorowymLubimyCzytać2
-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant70
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
Cytaty z tagiem "poznan" [11]
[ + Dodaj cytat]Ileż razy usłyszeć ci się zdarzy z szlacheckiego rodu damę znającą język francuski używającą; "ej, pierdolisz moja kochana".
Przypomniały mi się słowa pewnego Francuza, który twierdził, że nasza pamięć to rodzaj apteki czy laboratorium chemicznego, gdzie wpada nam przypadkiem w rękę, to kojące lekarstwo, to grożna trucizna.
Jan co rusz trafiał na truciznę.
Poznań ponad Wartą
Wznosi swoje wieże,
Święty Wojciech biskup
Tego grodu strzeże.
W drugiej połowie dwudziestego wieku, w Polsce, a ściślej - w Poznaniu, na Jeżycach, o elegancji już nie było mowy, czasy bowiem mieliśmy ciężkie.
Gwara poznańska nie jest oczywiście tak piękna jak góralska, nie ma w niej tylu szlachetnych pierwiastków i reliktów staropolszczyzny. W tej poznańskiej widać w dodatku wiele naleciałości niemieckich i może dlatego tak naszą Mamę raziła. Ale jest ta gwara językiem bardzo żywym, bez niego Poznań nie byłby sobą. Szorstka, rubaszna i plastyczna, niekiedy komiczna, pełna mocnych zgrubień i pieszczotliwych zdrobnień zarazem, przejmuje cechy gwar ludowych - zresztą nie tylko.
Nawałnica zelektryzowała powietrze, przy okazji sprawdzając wytrzymałość okien. Od grzmotów szybciej biły serca poznaniaków i chociaż adrenalina krążyła im w żyłach, awarie w dostawie prądu zmusiły mieszkańców do szybszego wylądowania w łóżkach. O dziwo zasypiało się łatwo, a sny przybywały gdzieś zza najgęstszych mgieł, wyjątkowo lepkie i głębokie niczym dźwięk dzwonu.
Kto zna Jeżyce, wie, że jest to matecznik wieżyczek: kanciastych, walcowatych, spiczastych i przyklapniętych, z blaszanymi kogutami i bez.
Znaleźli się teraz w okolicach Teatralki - malowniczy ten skwer położony jest na zboczu wzgórza, którego szczytem przebiega ulica Fredry. Samo wzgórze ze swym ostrym spadem i długim odcinkiem łagodnej pochyłości nadaje się do wielu rzeczy: do biegów, do sadzenia begonii, do czynów społecznych, najlepiej jednak - do saneczkowania.
Przeszła przez oddany już do użytku nowy most Teatralny i jak zwykle z przyjemnością obejrzała sobie stylowe latarnie, ustawione po obu jego stronach. A potem zbiegła w dół, po kamiennych schodach z żelazną rurą zamiast balustrady, pod srebrzystą koroną wierzby, której sekaty pień rósł poziomo, nachylając się nad schodkami. Skwer, zwany Teatralką - zielony, trawiasty, otoczony olbrzymimi, starymi drzewami, pełen był jeszcze ludzi. Po słonecznym i nawet całkiem ciepłym dniu w piaskownicach roiło się od dzieci, a na kocykach wśród krzewów wylegiwało się sporo opalonych ciał.
Jak się tu czujesz?
Jest super! Naprawdę. Ja, szczerze mówiąc, mam tutaj więcej jedzenia niż w domu! Życie studenckie, naprawdę, z każdej strony mnie uderzyło. Atmosfera jest wspaniała. Jest genialnie. Mamy co chwilę wykłady, spotkania z ekspertami w różnych dziedzinach. Ludzie przychodzą do nas z wiedzą, która przekracza w ogóle wszystkie moje uniwersa, że tak powiem. Nie tylko tu walczymy o nasze prawa, ale również uczymy się i dowiadujemy się czegoś, czego nie mielibyśmy szans dowiedzieć się na uczelni. Przychodzą do nas i wykładowcy, i ludzie spoza tego otoczenia. Będziemy mieli przecież wykład z wykładowcami spoza Polski, rozmowy ze studentami z innych krajów. To jest takie mikro uniwersum. Tutaj się dzieje wszystko. Żyjemy w symbiozie. Nie mamy żadnych, naprawdę, zero kłótni. Wszyscy stosują się do zasad. Udowodniliśmy, że studenci są grupą, która nie konkuruje między sobą, ale w swej złej sytuacji walczą o coś dla siebie.