-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać4
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Cytaty z tagiem "konsumpcjonizm" [62]
[ + Dodaj cytat]W czasie mojej podróży spotkałem wiele osób, które uświadomiły mi, że życie mija zbyt szybko, by warto było tracić czas na pracę tylko po to, aby dotrzymać kroku innym, by nie mieć mniej. Pracować, aby kupić dom, samochód, superciuchy. Ubrania szybko przestają być modne, dom staje się za ciasny, samochód zbyt wolny i znów musimy pracować więcej, bo trzeba kupować. Po co koncentrować się na posiadaniu, jeżeli nie mamy czasu dla tych, których kochamy? Jeśli nie starcza dnia, aby dzielić się tym, co mamy? Po co nam szybki i mocny samochód, jeżeli nie możemy uciec nim od szarości miasta i rutyny gdzieś w góry czy nad morze razem z rodziną? Oczywiście, trzeba pracować. Ale może nie aż tyle? Tutaj przekonałem się, że Europa jest zimna, bo ludzie nie są blisko siebie. Nie wymieniamy uścisków, ani uśmiechów. A gdy ktoś spojrzy na nas w metrze, uciekamy wzrokiem. Pracujemy bez większej ochoty, bo zawsze znajdzie się jakiś szef czy kolega z pracy, który działa nam na nerwy tak bardzo, że jej nienawidzimy… Wracamy do domu wykończeni. To chwila by zjeść kolację i powiedzieć swojej połowie jak bardzo jesteśmy wkurzeni z powodu tego gościa z pracy, którego nienawidzimy, no i z powodu korków, w których tkwiliśmy przez ponad godzinę. Ale było warto, nadal mamy pracę, dzięki której kupimy nowy telewizor z płaskim ekranem, czterdzieści dwa cale, w którym idealnie widać, że książę Monako nadal jest kawalerem, a Ricky Martin powiedział, że jest gejem.
Nie sądzę, by którekolwiek z wcześniejszych pokoleń było oszukiwane na taką skalę jak nasze. Jesteśmy nieustannie bombardowani komunikatami utwierdzającymi nas w przekonaniu, że jeśli chcemy poczuć się szczęśliwi i docenieni, jeśli chcemy być ludźmi sukcesu, musimy najpierw zadbać o swój wygląd, zakupić odpowiedni samochód i prowadzić odpowiedni styl życia.
Rozpoznał w nim człowieka, który tak jak on sam nie cierpiał wulgarności współczesnych rozrywek, głupiego konsumpcjonizmu dzisiejszych ludzi, ubóstwa ich zainteresowań i gustów, pustoty ich myślenia, stadnych zachowań i nieuleczalnej wręcz miernoty.
Żyjesz normalnie, każdego dnia przesuwasz budzik o kolejny, upragniony kwadrans snu. Telefon to pierwsza rzecz, jaką bierzesz rano do ręki, w ciągu dnia sięgniesz po niego jeszcze kilkadziesiąt raz. O naładowanie baterii często dbasz bardziej niż o leżącą obok ciebie osobę. Ten mały diabeł prawie nie milknie. Wibrują sms-y, mms-y, przypomnienia, maile, o… znowu ktoś dzwoni, jesteś na prawdziwym onlinie, blisko spraw i ludzi. Nie czujesz się bardziej zagubiony, samotny i nieporadny, wręcz przerażony niż w chwili, gdy uświadomisz sobie, że go zgubiłeś, zapomniałeś albo że ci go ukradli. Nie wyobrażasz sobie początku dnia bez sprawdzenia kilku portali, odwiedzenia wirtualnych znajomych, napchania sobie głowy wiadomościami, które i tak nie mają dla ciebie żadnego znaczenia. Żadnego wpływu na twoje życie. Ale jak bez tego zaspokoisz przemożną chęć bycia częścią tego świata ? Ta wiedza daje złudne poczucie kontroli. Wmawiamy sobie, że to czyni nas kosmopolitami. Uczestniczenie w tym pseudoinformacyjnym krwiobiegu uspokaja. Dbamy przecież o losy świata, rozwiązujemy jego problemy, zabieramy głos w ważkich kwestiach, raz po raz stajemy po czyjejś stronie, czujemy się ważni, oceniamy. Zajmuje to nas i odciąga od naszych prawdziwych spraw, oddala od ludzi i zabiera czas, który powinniśmy z nimi spędzić.
(...) przecież nikt nie lubi być odmieńcem, prawda? Do tego trzeba odwagi. Ona pozwala na niebezpieczne, z pozoru, decyzje i życie. Jedynie ciągłe zmiany, zadawanie sobie pytań, trzeźwa ocena, gdzie się znajdujemy, rozwijanie się gwarantują prawdziwy sukces. Każda zmiana jest dobra, jest błogosławieństwem w przeciwieństwie do pozostawania w tym samym z pozoru bezpiecznym miejscu i otaczania się rzeczami, które tylko przez chwilę przynoszą nam radość. Stajemy się niewolnikami tego, co gromadzimy. Im więcej posiadamy, tym trudniej jest nam się od tego uwolnić.
Człowiek to jedna wielka plątanina potrzeb. Nijakich, wyrazistych, nieogarnionych, bezsensownych, przesadnych lub takich w sam raz.
Spektakl to etap całkowitego podporządkowania towarom całości życia społecznego. Nie dość, że utowarowienie stało się widoczne, to nie widać już nic poza nim: świat widzialny jest światem towaru. Dyktatorska władza nowoczesnej produkcji gospodarczej rozszerza się i umacnia. Nawet w najsłabiej uprzemysłowionych obszarach jej panowanie daje o sobie znać pod postacią kilku flagowych towarów oraz imperialistycznej dominacji regionów najbardziej rozwiniętych, gdzie całą przestrzeń społeczną wypełniają kolejne, nakładające się na siebie, geologiczne warstwy towarów. Na tym etapie „drugiej rewolucji przemysłowej” wyalienowana konsumpcja jest już, obok wyalienowanej produkcji, dodatkowym obowiązkiem mas. Całość sprzedanej pracy społeczeństwa staje się totalnym towarem, któremu trzeba zapewnić nieprzerwaną cyrkulację. Oznacza to, że totalny towar musi powrócić w formie cząstkowej do równie fragmentarycznej jednostki, absolutnie oderwanej od sił wytwórczych działających jako całość. Specjalistyczna nauka panowania rozpada się w związku z tym na węższe specjalizacje (socjologię, psychotechnikę, cybernetykę, semiologię itp.), które nadzorują samoregulację wszystkich etapów tego procesu.
W obrazie ukazującym spełnioną jedność społeczną osiągniętą dzięki konsumpcji rzeczywisty podział jest tylko czasowo zawieszony aż do następnego niespełnienia w sferze konsumpcji. Każdy kolejny produkt – przedstawiany z namaszczeniem jako rzecz szczególna, niepowtarzalna i ostateczna – ucieleśnia nadzieję na fantastyczny skrót, który wiódłby do ziemi obiecanej totalnej konsumpcji. Aby masy mogły dać wyraz swojej dewocji, wielbiąc przedmiot obdarzony tak niezwykłymi właściwościami, przedmiot ten musiał jednak zostać wyprodukowany w skali masowej. Byle jakie produkty cieszą się prestiżem tylko i wyłącznie dlatego, iż umieszczono je na chwilę w centrum życia społecznego, jako ujawnioną tajemnicę ostatecznego celu produkcji. Przedmiot opromieniony blaskiem spektaklu staje się szary i pospolity, gdy tylko wpadnie w ręce jakiegoś konsumenta, równocześnie bowiem wpada w ręce wszystkich konsumentów. Zbyt późno objawia swą fundamentalną nędzę, wynikającą z nędzy sposobu, w jaki został wyprodukowany. W tym momencie już inny przedmiot stał się heroldem systemu i domaga się posłuchu.
Życie nie polega na tym, by mieć - chodzi raczej o to, by bardziej być.
Warto może przypomnieć reakcję młodych "lewicujących" artystów paryskich w związku z wielką wystawą sztuki nowoczesnej w Musee des Arts Decoratifs, zorganizowaną w 1969 r przez firmę Renault. Wśród wystawiających znalazł się również Arman, jeden z głównych przedstawicieli francuskiego neodadaizmu. W "Bulletin de la Jeune Peinture" C.A. Vincennes tak scharakteryzował jego udział w wystawie: "Arman wystawia więc w muzeum-cmentarzu Sztuk Dekoracyjnych zwykłe serie przedmiotów: rygle, klamki, części karoserii, jakie można oglądać w którejkolwiek z hal wystawowych firmy Renault. Jego 'sztuka' polega na prezentowaniu widzowi towarów konsumpcyjnych podniesionych do rangi przedmiotu artystycznego [objet d`art]. Staje się agentem reklamowym, którego jedynym hasłem jest: Kupujcie! Konsumujcie! A wszystko to w otoczce frazesów głoszonych przez trzymających rękę na pulsie krytyków. Narodziły się nowa kapitalistyczna "moralność" i nowa kapitalistyczna "estetyka".