-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant59
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński26
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Cytaty z tagiem "depresja" [754]
[ + Dodaj cytat](...) jakiś czas temu miałem depresję (...). To było nie do zniesienia. Nikt nie mógł mi pomóc. Nie mogłem się niczego uczepić. Kiedy mówię "nie do zniesienia", uważam, że to słowo jest bardzo dalekie od prawdy. To było śmiertelne, tak. To było tak, jak gdybym topił się w powietrzu. Nie mogłem otworzyć żadnego okna na ulicę, na świat, na kogokolwiek. Uduszenie. Jak powiedzieć jeszcze... Tygodnie i miesiące, w czasie których każdy ruch wymagał znacznego wysiłku i zadawał mi tyleż cierpienia co bezruch. Nie do wytrzymania, tak, to to. Absolutnie nie do wytrzymania. Potrawy straciły smak. Umarły, który by nie umarł. Żywy, który nie byłby już żywym. Sam na pustyni bez granic. Albo przeciwnie, w celi otoczonej murami bardzo wysokimi, z szarym światłem u samej góry, niezdolny przeczytać książki. I cóż mnie obchodzi to, co mówili ludzie? Ich słowa obojętne albo przyjazne, albo przykre, nie dochodziły do mnie lub odpychałem je, uciekałem od nich. Na sam ich widok, kiedy przechodzili ulicą, jeden za drugim, zrywały mnie mdłości (...). Ale też nie mogłem znieść samotności. Mijały dni i dni, i dni, a ja krążyłem od drzwi do okna od okna do drzwi, nie mogąc się zatrzymać. To nie był lęk, to była nuda, nuda materialna, nuda fizyczna, ani poruszać się, ani stać. Wszystko było cierpieniem, gangreną duszy. Oby tylko to nie wróciło. Każda sekunda dłużyła się bez końca. Azylem był sen. Nie mogłem spać cały dzień, niestety! A kiedy spałem, śniło mi się, że się nudzę.
Zwróciłem głowę w stronę ulicy, fasady domów nie wydawały się już fasadami. Przechodnie już mi nie wyglądali na przechodniów. Potem spojrzałem na swój stolik, swoją szklankę, swoją rękę. Poruszyłem palcami, zachciało mi się śmiać. A potem dławiący lęk. A potem osłupienie. Rozejrzałem się wokół siebie: co to jest to wszystko? Samo to pytanie wydało mi się absurdalne. Co to znaczy pytać siebie, co to jest?
Szare niebo to bardzo przykre, budzi we mnie mój dławiący lęk, a kiedy leje zbyt długo, jedną mam tylko ucieczkę: zalać się samemu.
(...) mam jeszcze czasem wrażenie, że jestem odgrodzony od reszty ludzi, wrażenie, że siedzę w czymś w rodzaju szklanej klatki.
Jak dwóch nieznajomych mija się na ulicy, tak ja minąłem kiedyś na swojej drodze wolę do życia. Obejrzałem się za nią jak za miłością od pierwszego wejrzenia, ale jej oczy nigdy za mną nie podążyły.
Wraz z jej śmiercią słońce zniknęło. A mrok? Nie, on został. Ukrył się na jakiś czas w szczelinie łóżka, a gdy wszyscy zasnęli, przemknął się i znalazł nowy dom – moją duszę.
Może po śmierci też jest inny świat i też człowiek nie chce stamtąd wracać? Przecież nikt nie wrócił. To chyba tam jest dobrze. Lepiej niż tutaj.
Wszyscy stoimy na skraju przepaści, a balansowanie wymaga opanowania i energii: patrzymy w dół w ziejącą ciemność i, przez żółtawe opary, nie możemy dojrzeć, co leży na dnie, w szlamie, żółtawym, broczącym wymiotami szlamie.
Nie wiem skąd ten ohydny smutek, ale ogarnęło mnie rozpaczliwe uczucie, że "nikt mnie nie kocha".