-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Cytaty z tagiem "anegdota" [15]
[ + Dodaj cytat]Stalin jest największym chemikiem na świecie. Umie zrobić gówno z każdego wybitnego działacza i wybitnego działacza z każdego gówna.
Redaktor wydawnictwa zgłosił zastrzeżenia co do pewnej scenki, przeniesionej przeze mnie wprost z życia. Staremu murarzowi Maladze przynoszą miejscowe pisemko nowohuckie "Budujemy socjalizm", w którym zamieszczono jego fotografię jako przodownika pracy. Malaga, nie chcąc okazać przed kolegami swego wrażenia, kryje się z gazetką w latrynie. - Widzicie kolego - powiedział redaktor wydawnictwa - sam epizod jest dobry, ale trzeba pamiętać, że nowy robotniczy czytelnik jest bardzo wrażliwy na wszelką wulgarność. Dlaczego ten wasz Malaga musi iść z gazetą akurat do latryny? Piszecie przecież o uruchomieniu w Nowej Hucie baru mlecznego, niech więc idzie do baru mlecznego. Tak będzie o wiele lepiej. - Zgadzam się na tę zmianę - odpowiedziałem bez namysłu - ale pod jednym warunkiem: jeżeli mi tu podpiszecie zobowiązanie, że ilekroć zechce wam się pójść do latryny - pójdziecie do baru mlecznego.
Panie - zawołał ubawiony - Panie! Opowiedz pan dokładnie, jak to było? Mówi pan, że płakała? Że panu się zwierzyła z tą wojną w Albanii? A cóż pan zrobił? Mówi pan, że płaczącą babkę odwiózł pan do domu? Panie, do cholery, z pana żaden ułan, żaden lotnik, żaden oficer sztabu generalnego, a nawet, panie, żaden przyzwoity gentelman! Bo cóż pan zrobił? Płaczącej babki pan nie uspokoił, jak przystoi gentelmanowi! Można zastać płaczącą babkę, ale pozostawić ją płaczącą to nie po gentelmeńsku. Śmiejącą się, śmiejącą sie pozostawia się. Pan nie wie, jak to się robi? To ja o siwych włosach mam pana uczyć?
Oto na posiedzenie naukowego gremium działającego przy Lidze Narodów sama Maria Skłodowska-Curie zadrwiła z naszej skłonności do mieszania " polskości" we wszystkie możliwe tematy. Opowiedziała mianowicie kawał o konkursie literackim dotyczącym słonia. Anglik napisał więc pracę pod tytułem "Moje doświadczenie w polowaniu na słonie w Afryce". Francuz stworzył esej "Seksualne życie słoni". A Polak? Przedstawił opowiadanie zatytułowane "Słoń a polska niezależność narodowa"!
Otóż pewien biedny Żyd w Rzeszowie starał się o stanowisko sługi bożniczego. Ponieważ okazało się, że nie posiada sztuki pisania - stanowiska nie otrzymał. Żyd, nie mogąc znaleźć w Rzeszowie żadnego zajęcia, sprzedał swe graty i wyjechał do Ameryki. Tu mu się poszczęściło. Najpierw prowadził drobny handelek, potem handel hurtowy, przeprowadził kilka udanych transakcji giełdowych, wreszcie doszedł do olbrzymiej fortuny. Zaabsorbowany robieniem pieniędzy, nie miał czasu nauczyć się pisać. Wszystkie listy, czeki, zobowiązania podpisywał zań szwagier. W międzyczasie ożenił się. Pewnego dnia jednak szwagier zachorował, a tu sekretarz przynosi mu czeki do podpisania. Po chwili wahania, poleca, by sekretarz podpisał je jego nazwiskiem. "Czy pana prezesa boli ręka?" - pyta sekretarz, a ten mu odpowiada: "nie, po prostu nie umiem pisać". Wówczas sekretarz, patrząc nań z uwielbieniem, woła: "boże, jakim pan byłby wielkim finansistą, gdyby pan umiał pisać". A na to milioner: "Nie, panie, gdybym umiał pisać, byłbym sługą bożniczym w Rzeszowie i zarabiałbym dziesięć dolarów miesięcznie".
Nie pytajcie, skąd wracałem, w jakim byłem stanie i jakim cudem się tam znalazłem. Nie pytajcie, sam wam opowiem.
Starłem się pamiętać, że anegdota prawie zawsze jest interpretacją i że wyobraźnia wyolbrzymia fakty, jeżeli wiedza nie trzyma jej w ryzach.
(...) naszemu elektrykowi miejscowi elektrycy teatralni nie pozwolili osobiście robić świateł. Mówili, że takie mają przepisy związkowe, a Kajtek Rybkowski nie znał ni w ząb francuskiego i zmuszony został do dyrygowania Belgami, przy czym światła mieliśmy zawsze skomplikowane i precyzyjne. Kajtek wzbogacił język francuski i jakiś lingwista będzie się może kiedyś zastanawiał, dlaczego słowo "ciemność" teatralni elektrycy w Belgii zastępują dziwnym, słowiańsko brzmiącym słowem. Wyjaśniam: Kajtek wznosił rękę i szeptał: "attention... attention...", a potem ryczał: "jebut!!!", i światło gasło.
Nie będę tutaj powtarzał historyjki o zegarku, co do którego nie było wiadomo, czy pan Iks go ukradł, czy pana Iksa okradziono… Taka rehabilitacja, niestety, zawsze zostawia pewien osad. A co przeżyje rodzina aż do momentu tejże rehabilitacji? Nawet po wyroku uniewinniającym bardzo często osoba oczyszczona z zarzutów traci pracę, musi wyprowadzić się z osiedla, bo stugębna plotka nie daje mu spokojnie żyć.
Wezwano kiedyś ojca do znajomego domu. Zachorowała młoda guwernantka. Gdy ojciec chciał ją zbadać, powiedziała: „Panie doktorze, przyznam się panu, mnie nic nie jest, ale oni mi nie płacą, więc na znak protestu położyłam się do łóżka”. „Wie pani co” – powiedział ojciec – „niech się pani posunie, ja się też położę, bo oni mi też nie płacą”.