-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński23
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Cytaty z tagiem "alkoholizm" [176]
[ + Dodaj cytat]Ktoś powiedział, że odbieranie sobie życia to tchórzostwo. Możliwe, ale wymaga odwagi. A tę odwagę, której się nie ma, można kupić za trochę ponad dwie stówy w sklepie monopolowym. Harry odkręcił butelkę, wlał w siebie resztę burbona, zakręcił. Już. Odpowiedni dystans. Odwaga.
KUREK DAŁ MI DOWCIPNY NAPÓJ ZE SFERMENTOWANEGO SOKU JABŁKOWEGO, BO BYŁ UPAŁ, I TERAZ CZUJĘ SIĘ CHORY.
- Nic dziwnego. Sam go pędzi w lesie.
NIGDY JESZCZE NIE CZUŁEM SIĘ CHORY. ANI ZMĘCZONY.
- To element bycia żywym.
JAK LUDZIE MOGĄ TO ZNIEŚĆ?
- No cóż, czasem pomaga sfermentowany sok jabłkowy.
Jeśli twój ojciec się upija aż do utraty kontroli nad sobą, to krok po kroku tracisz do niego zaufanie.
Widziałam oczyma wyobraźni, jak tata po sześciu piwach się potyka i wszyscy chłopcy ryczą ze śmiechu. A jeśli zacznie sikać na ogrodzenie, tak jak na przystani? Wymyślałam najróżniejsze preteksty, żeby tam nie iść. Obstawał przy swoim.
Kiedy tata pił, świat nie nabierał pięknych barw, a ludzie nie zyskiwali na atrakcyjności. Przeciwnie. Świat stawał się brzydszy i zaludniali go idioci. Tata miał tylko jeden sposób na leczenie tej beznadziei. Pić jeszcze więcej.
Zawsze trzeba pić, jakby piło się ostatni, Jacky. Nie będę cię przecież uczyć, że umiera się, bo się nie pożyło, a jeśli się pożyło, to i tak się umiera.
To prawda, że miałem już dosyć chlania, ale również prawdą było, że pić ciągle chciałem, i akurat w tym momencie czułem to dobitnie, całym swoim ciałem. Józek natomiast zamiast pocieszyć, tylko mnie dobił, uprzedzając bez ogródek, że chęć picia gorzały - w mniejszym lub większym nasileniu - będzie się u mnie pojawiać do końca życia, ponieważ jest to choroba, którą można zaleczyć, ale nie wyleczyć.
Tacy nędzni klienci jak ja nie podobali się jej. Pewnie wolała konkretnych, zdecydowanych, niemarnujących czasu gości, których widziała w południowoamerykańskich serialach; takich, którzy nie pytają o cenę, kupują johnny walkery lub drogie wódki w litrowych butelkach i na pewno nie wypijają ich w bramie, ani nawet przed sklepem. Piją te wyszukane trunki w swoich luksusowych mieszkaniach lub willach z basenem, w towarzystwie podobnych im wygarniturowanych i wypomadowanych facetów, którym krawat nie kojarzy się z pętlą, ale z niezwykle eleganckim wyglądem, w towarzystwie równie eleganckich żon, które im starsze, tym mają głębszy dekolt, zużywają coraz więcej mocnych perfum zabijających zapach starości, a ich upodobanie do szelestu pieniędzy wzrasta wprost proporcjonalnie do stanu posiadania i wagi ciała.
Nie miałem pojęcia, skąd wie, ile ja piję, dopiero z czasem domyśliłem się, że doktor Pikawa, jak klasyczny pijak, intuicyjnie rozpoznał we mnie drugiego menelika o podobnym stopniu wtajemniczenia. Na szczęście nie próbował mnie zbawiać na siłę, co zdarza się niektórym świeżo nawróconym abstynentom.
Jedynie Mecenas zachował zimną krew, pierwszy rzucił się ratować to, co można było uratować, ale jego refleks nie na wiele się zdał. W szklanej skorupie, która przed chwilą była butelką, pozostała odrobina tego, na co z utęsknieniem czekaliśmy, reszta rozlała się po nierównej podłodze. Przyklękliśmy, Pierzasty, Mecenas i ja, i próbowaliśmy chłeptać wprost z ziemi, lecz zdołaliśmy zaledwie umoczyć języki - wszędzie było szkło.