cytaty z książek autora "Olgierd Świerzewski"
..Życie jest po to, aby żyć, a nie oszczędzać je na później..
Byłoby lepiej – szepnęła – gdybyś nie odbierał mi wszystkich sił, a jednocześnie, od czasu do czasu, kiedy ci przyjdzie ochota, nie dawał w zamian swoich. Czuję się jak podczas ciągłej transfuzji. Zabierasz mi moją krew i duszę, by dawać w zamian siebie. Kiedy się spóźniasz, jestem bliska śmierci. Dajesz siebie jak narkotyk, wstrzykujesz do moich żył energię. Przez chwilę czuję euforię, czuję życie. Ale to tylko moment. Sama już sobie nie radzę. Chciałeś tego. Chciałeś, abym uzależniła się od ciebie, od twoich zastrzyków. Jestem nikim. Liczysz się tylko ty i twoja energia, dzięki której jeszcze oddycham.
Jedyna wolność to zwycięstwo nad samym sobą.
.....Jeżeli nie wiesz, do jakiego portu płyniesz, żaden wiatr nie będzie właściwy.. (Seneca).
....Zwycięzców nikt nie osądzi, bo to oni ustanawiają prawa i mianują sędziów....
Nie potrafiła dokładnie nazwać czego pragnęła a kiedy już próbowała to zdefiniować, dochodziła do wniosku, że pragnie sprzecznych ze sobą rzeczy- wolności i bliskości kogoś, kto dawałby jej bezpieczeństwo, odkrywania świata, a zarazem posiadania swojego małęgo schronienia, dokąd mogłaby wrócić, kiedy tylko będzie tego potrzebować. Marzyła o przestrzeni bez ograniczeń, a jednocześnie tęskniła za swoją ukrytą przed wiatrem przystanią.
Kocham zapach miasta po burzy. Wszystko jest wówczas takie świeże, oczyszczone, obmyte z grzechu. To daje nadzieję..
I byłoby to wszystko śmieszne, gdyby nie było takie smutne.
..miłość to nic więcej, tylko somatyczne objawy nerwicy spowodowanej tęsknotą za kimś bliskim...
Łzy też bywają męskie, jeśli płyną z miłości, woli walki i ambicji.
...najważniejsza, jakkolwiek by na to patrzeć, jest miłość. Bez miłości to jak u Czechowa: siedzą i narzekają na los.
...Czuję, jakbym rozrywała swoją duszę, ale nasze życie było jak te pękające na czarnym niebie petardy, które oglądaliśmy, przytuleni, w Nowy Rok....
Znów poczuł, że jest na szczycie swojego losu, w punkcie, w którym nie ma nic powyżej, że osiągnął granicę szczęścia. I zląkł się, że wokół jest już tylko przepaść ...
I znów, kiedy zapadł noc, ogarnęła ją tęsknota tak ogromna, że gryzła poduszkę, by nie krzyczeć. Tak bardzo chciała , by teraz był przy niej, był dla niej, dla wspólnych poranków, wspólnych wieczorów pełnych ciszy, porzucił wreszcie swój świat pełen męskich ambicji, egocentrycznej namiętności i samouwielbienia. Był jej wrogiem , wrogiem, którego kochała i który wypełniał tak mocno przestrzeń wokół niej, że teraz pustka zdawała się otchłanią bez uczuć, bez widnokręgu.
Wierz mi, że będąc w oddali, myślami jestem bardzo blisko Ciebie...”
Więc w tym miejscu czuł kiedyś szczęście. Teraz zapragnął odtworzyć w sobie te emocje, całym sobą, każdym nerwem swego ciała wołał o jej bliskość. Chciał wzbić się w przestworza i szybować do niej lub też jak biblijny Adam oddać swoje żebro, by móc ją stworzyć na nowo.
...Wasz męski romantyzm, Tony, wystarcza na kilka upojnych nocy. Potem opędzacie się od kobiet jak od much. Oglądacie futbol, palicie duszące cygara i upajacie się sami ze sobą. A my, kobiety, staramy się być w tym wszystkim również odrobinę pragmatyczne. Miłość oznacza dla nas to, że jesteśmy najważniejsze nie przez miesiąc, kiedy upajając się swoim romantyzmem, kupujecie kwiaty, ale gdy dbając o nas, dajecie nam stabilizację i bezpieczeństwo, gdy dokonując wyborów, liczycie się z naszym zdaniem, gdy budujecie dla nas zamki i pałace.
Wiedziałem, że nawaliłem, że próbowałem na skróty przekazać jej prawdę, której uczymy się przez wiele lat. Nie ma schematów, nie ma niewidocznych nitek, za które ktoś pociąga, nie ma nagród za dobroć czy pracowitość. Jest tylko mozolny marsz, podczas którego jesteś sam, zamknięty we własnym ciele z mózgiem, który wciąż produkuje w tobie na przemian stany depresji i euforii, nadziei i załamania, pustki i poczucia sensu życia.
Lubię Franza, bo nie udaje lepszego, niż jest, i potrafi działać z prawdziwym poświęceniem, nie tłumacząc się przy tym wyższymi względami. Po prostu obaj jesteśmy łajdakami, którzy potrafią się do tego przyznać.
Lubiła tańczyć. Ja, jak każdy facet około czterdziestki, pozwalałem sobie na udawanie młodzieńca i starałem się być w tańcu dobrym partnerem. W rewanżu ona starała się być dobrą kochanką. Lubiłem, gdy krzyczała.
Kocham zapach miasta po burzy. Wszystko jest wówczas takie świeże, oczyszczone, obmyte z grzechu. To daje nadzieję.... Wciągam ten zapach i chcę zaczynać wszystko od nowa. Wierzę wówczas, że dostaję nową szansę".
Chociaż nie był wykształcony, miał jasną duszę. Wiesz co to znaczy? Jasna dusza to brak bagna w środku, które każe ci szukać w filozofii i nauce wytłumaczenia dla twych złych postępków. Ludzie, którzy mają jasną duszę, mogą mówić prosto, jak dzieci, mają dzięki temu swoją mądrość, zasady, szacunek innych. Twój ojciec miał jasną duszę...".
Nie mówię, że życie jest fajne, ale nie trzeba od razu go naprawiać przez miłość. Zawsze coś tam można polukrować i jakoś da się bez niej przeżyć.
Dobrom jako kategoria moralna, zawsze wydawało mi się banalne, jak happy end w scenariuszu filmowym.
Znów poczuł, że jest na szczycie swojego losu, w punkcie, w którym nie ma nic powyżej, że osiągnął granicę szczęścia. I zląkł się, że w okół jest już tylko przepaść.
Poczułem bliskość z Holdenem Caulfieldem. Inność jest pewną cechą, która konstytuuje nasze życie. On nie umiał jej jeszcze wykorzystać, ja nauczyłem się robić z niej skuteczne narzędzie. Myślimy nieco inaczej, czujemy nieco inaczej, widzimy świat dookoła na swój specyficzny sposób. Trudno się do nas zbliżyć, a dla innych bywamy nieprzewidywalni. Przypomina mi to udomowionego lamparta. Któregoś dnia z nieznanych powodów może skoczyć i zagryżć właściciela.
- Kochanie to bardzo niebezpieczna rzecz. Nie mówię, że życie jest fajne, ale nie trzeba od razu go naprawiać przez miłość i jakoś da się bez niej przeżyć.
- To dla czego dziś pijesz na umór?
- No właśnie lukruję. Albo staram się zapomnieć, że zabrakło mi lukru.
- Całe życie miałam ochotę tak się przytulić do prawdziwego faceta. Silnego, opiekuńczego, cierpliwego ...
Wydaje mi się, że żaden racjonalnie myślący mężczyzna nie powinien wierzyć w taki tekst słyszany od kobiety. To przecież brzmi jak zaczepka sprzedawcy na ulicy: "Przepraszam, widzę, że pan wyróżnia się kulturą i inteligencją pośród idących tutaj..." albo "Widzę, że pan dba o swój ubiór, więc ...". Chwilę potem pada oferta zakupu czegoś tam.