cytaty z książek autora "Eva Völler"
-Jak masz na imię, dziewczyno?
-Nazywam się Hannah Montana.
-A gdzie mieszkasz?
-Przy kanale Disneya.
W przeciwnym razie musiałabym wcielić w życie plan B. Miał on jednak taką wadę że najpierw musiałabym go wymyślić.
- W obronie tej zachwycającej białogłowy oddałbym życie. - Casanova skłonił się przede mną. - Wcale nie uważam, by twoje spodnie były zbyt ciasne, pani - dodał półgłosem. - Wręcz przeciwnie. Niezwykle pochlebiają twym kształtom.
- Zaczynam mieć tego dosyć - burknął Sebastiano. Spojrzał na mnie z pretensją, a potem chwycił mnie i szybko, lecz namiętnie pocałował. - Żeby była jasność - powiedział do Casanovy. - A teraz w drogę!
- Mówiłem ci, że te spodnie są za wąskie - wtrącił zrzędliwie Sebastiano.
- Nie moja wina. Sam mi je dałeś.
- Przytyłaś?
- Uważasz, że jestem gruba? - spytałam oburzona.
Możliwości nie było zbyt wiele. Na ile mogłam to ocenić - najwyżej cztery. Raz: byłam martwa i znalazłam się w ogniu piekielnym. Dwa: ktoś mnie nafaszerował narkotykami. Trzy: to jakiś film. Cztery: zwariowałam.
Pokuta i żal to dwie różne rzeczy, jedno bez drugiego jest niewiele warte.
-Ty lekkomyślna,szalona,nieobliczalna... - W końcu przestał złorzeczyć, porwał mnie w ramiona i pocałował.
- [...] Mam już dość tego, że przynajmniej raz na rok ktoś do ciebie strzela albo rani cię nożem. Musimy z tym skończyć. Moje dzieci muszą dorastać z ojcem.
- Och - powiedział zamyślony. - O dzieciach jeszcze nie rozmawialiśmy.
- Oczywiście, że rozmawialiśmy - poprawiłam go. - Mówiliśmy, że kiedyś będziemy chcieli je mieć.
- To prawda. - Ożywił się nagle. - To właściwie dobry pomysł. Kiedy zaczynamy?
Podniósł głowę i rzucił publiczności krótkie, ale dumne spojrzenie. Jego wzrok napotkał mój i ponownie wstrzymałam oddech. Oczy miał tak niewiarygodnie błękitne, że gdyby człowiek się nie pilnował, utonąłby w nich na zawsze.
- (...) Chciałam tylko z tobą porozmawiać... być z tobą sam na sam.
Jego twarz złagodniała, spojrzał na mnie trochę drwiąco.
- Och, ktoś tu ma romansowe zamiary, co? Randka z oficerem gwardii? Tego ci się zachciało? - Ujął mój podbródek. - Jesteś bardzo ładna, Anno z Niemiec. Mógłbym się skusić. Ta słodka buzia naprawdę zaprasza do pocałunków.
Nagle schylił się do mnie i przycisnął swoje wargi do moich. Pocałunek był krótki, lecz intensywny i natychmiast zaczęły mi drżeć kolana. Ale już po chwili mnie puścił.
- Lepiej poszukaj sobie kogoś innego do swoich miłostek, mała Anno. I nie powinnaś się przy tym wspinać na drzewa, które są dla ciebie za wysokie.
Jose pochylił się do niego i zaczął szeptać mu coś do ucha. Sebastiano w dalszym ciągu stał bez ruchu. Sprawiał wrażenie, jakby stracił orientację, jak ktoś, kto akurat obudził się z długiego, głębokiego snu. Ale już po chwili na jego twarzy pojawił się wyraz żelaznej determinacji. Sebastiano podszedł i chwycił mnie w ramiona. Potem nastąpił długi namiętny pocałunek, od którego zrobiło mi się tak gorąco, że niemal zaczęły mnie palić podeszwy jedwabnych bucików.
-Za to, że byłem takim idiotą.
Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-Jeśli to miały być przeprosiny potraktuję to jako pierwszą ratę. Na temat dalszych rat możemy ponegocjować.
Miłość jest często silniejsza od rozsądku (...). Jest ślepa na wszelkie niebezpieczeństwa
Mocno przyciągnął mnie do siebie.
- Czy już ci dzisiaj mówiłem, że cię kocham?
- Tak, zaraz po przebudzeniu.
- Najwyższy czas, żeby to powtórzyć. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
[...]
- Anno - mruknął Sebastiano, a potem mnie pocałował.
Moje serce wyfrunęło mu na spotkanie. Pocałunek był delikatny, a zarazem tak intensywny, że mogłam się z miłości rozpłakać. I ze strachu, że stracę Sebastiana.
Chrząknął tuż obok mojego ucha.
- Jeśli wyjdziemy z całej tej akcji żywi, powinniśmy się pobrać.
Wstrzymałam oddech. Czy ja dobrze zrozumiałam?
Przytulił mnie mocniej do siebie.
- Wiem, że nie jest tu akurat zbyt romantycznie. Pchły, ten brud i smród - otoczenie nie jest odpowiednie. Właściwie raczej inaczej to sobie wyobrażałem. Przy blasku świec i szampanie. Z pierścionkiem.
- Tak - powiedziałam.
Odsunął mnie kawałek od siebie i spojrzał mi w twarz.
- Co: tak? - spytał niepewnie.
- Tak, wyjdę za ciebie. - Jednocześnie śmiałam się i płakałam. - Wyjdę za ciebie. Jak najszybciej. Nawet bez szampana i pierścionka zaręczynowego.
Przedtem Sebastiano przytulił mnie mocno.
- Uważaj na siebie!
- Nie martw się. - Wskazałam na swój kark. - Mam tu prywatny alarm przeciwpożarowy.
- Poczekaj. Dam ci coś jeszcze. Może to też odrobinę doda ci sił - Wyjął z górnej szuflady komody małe, obciągnięte aksamitem pudełeczko i mi je podał. - Proszę. Prawdopodobnie powinienem przy tym paść na kolana, ale to by mi zniszczyło przebranie, dlatego wyjątkowo niech będzie tak. Ale z miłością.
- Och. - Czując suchość w gardle, otworzyłam pudełko. Znajdował się w nim delikatny pierścionek z małym, lecz cudownie iskrzącym się kamieniem.
- To jest... - Zająknęłam się.
- Pierścionek - wtrącił Jose usłużnie. - Dokładnie rzecz biorąc, pierścionek zaręczynowy.
Miłość potrafi skłonić człowieka do tego, by zabił albo zrobił coś strasznego, bez względu na to, co się z nim potem stanie.
- Dlaczego nie wyśle tego gościa w kosmos, skoro ja tak strasznie obraża? - spytał Sebastiano.
- Ona nie czuje się obrażona, tylko myśli, że on po prostu mówi jej prawdę.
- Powiedział, że jest gruba!
- No cóż ona sama myśli, że jest gruba.
- Przytyła od czasu, kiedy widziałem ją po raz ostatni?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Jaki nosi rozmiar? Trzydzieści osiem?
- Tak.
- No więc nie jest grubsza od ciebie.
- A cóż to ma znaczyć? Ja noszę rozmiar trzydzieści sześć!
Zrobił przestraszoną minę.
- Nie, ja chciałem tylko powiedzieć, że...
Wyszczerzyłam do niego zęby.
- To był tylko żart.
-Skoro ja mam dostać garderobianą, czy ty nie powinieneś mieć kamerdynera?
-Ależ mam kamerdynera. Nazywa się Meeks i wygłosił przede mną długi wykład o tym, że prawdziwi dżentelmeni obecnie czeszą się à la Brutus.
-Brutus? Chodziło mu o tego gościa, który zabił Cezara?
-Chyba tak.
-Miał fryzurę jak z tunelu aerodynamicznego?
-Nie mam pojęcia, tak podejrzewam.
-To by przynajmniej tłumaczyło, dlaczego dziś jesteś taki rozczochrany. Już myślałam, że nie znalazłeś grzebienia.
Mogłam stąd wyciągnąć tylko jeden wniosek: zabujałam się w tym facecie.
,,Odbiło ci - odezwał się wystraszony głos z mojego wnętrza. - Nie możesz się zakochiwać w gościu, który skacze z epoki do epoki i bez przerwy wdaje się w bójki z nożownikami!''
Ale ja nie tylko mogłam, ja już to zrobiłam. Szaleńczo i bez odwrotu.
Większość dziewczyn i kobiet ma skrupuły, żeby uderzyć z całej siły. Nawet wtedy, gdy ich życie zależy od tego, czy unieszkodliwią napastnika. Za bardzo się boją, że sprawią mu ból. Poza tym zostały wychowane tak, by nigdy nie rozwiązywać konfliktów przemocą. I zanim się obejrzą, same są martwe. Lepiej więc pokonajcie swoje przyzwyczajenia i przywalcie naprawdę brutalnie!
Tymczasem groom wsiadł na kozioł.
Tym samym wyjaśniło się, jakie ma zadanie- ktoś musiał pełnić funkcję pilnowacza, bo przecież nie można było tak po porostu wyciągnąć z powozu kluczyka i położyć na koniu wydruku z parkometru.
- Jest tu wódka?
- Chcesz sobie chlapnąć na odwagę?
Typowe. Facet leży przede mną na wpół martwy
i jedyne, co mu przychodzi do głowy, to dowcip. I to nieszczególnie zabawny. A jednak nie zdołałam powstrzymać chichotu.
- Szkoda, że nie masz licencji na zabijanie.
(...)
- O tym też już kiedyś poważnie myślałem. Ale to byłoby w złym stylu. Gdzie wtedy byłaby różnica między dobrem a złem?
- Tam, gdzie podsłuchuje jeden, wkrótce może być ich wielu.
-Skoro ja mam dostać garderobianą, czy ty nie powinieneś mieć kamerdynera?
-Ależ mam kamerdynera. Nazywa się Meeks i wygłosił przede mną długi wykład o tym, że prawdziwi dżentelmeni obecnie czeszą się à la Brutus.
-Brutus? Chodziło mu o tego gościa, który zabił Cezara?
-Chyba tak.
-Miał fryzurę jak z tunelu aerodynamicznego?
-Nie mam pojęcia, tak podejrzewam.
-To by przynajmniej tłumaczyło, dlaczego dziś jesteś taki rozczochrany. Już myślałam, że nie znalazłeś grzebienia.".