cytaty z książek autora "Natalia de Barbaro"
Mamy tyle zgody na innych, ile zgody na siebie. Jeśli mam zgodę na siebie samą, na wszystkie swoje kawałki, na wszystkich „mieszkańców" swojego wewnętrznego domu, nie potrzebuję zaj- mować się tym, jak inni się ubrali czy co jedzą. Będę dalej miała swoje poglądy i swoje oceny moralne; będą sprawy, o które zechcę walczyć. Ale nie będę dopieprzać się do innych nieproszona o radę. Będę miała świadomość, że każdy się z czymś zmaga i coś niesie w plecaku, którego nie widzę. Nie będę innym wypominać, że „zdziwiają" tylko dlatego, ze ja mam inaczej. Ja bym tak nie powiedziała, ja bym tak nie poczuła, ja bym tak się nie ubrała – ale ja nie jestem wzorem z Sèvres.”..
Nie wybieramy tego, co dostajemy –
możemy natomiast choć trochę wybrać, jak postąpimy z tym,
co dostałyśmy.
Nie cykorz, siostro. Bój się i rób. Ćwicz się w wypowiadaniu swojego zdania. Ćwicz się w mówieniu o sobie dobrze. Za jakiś czas przekonasz się, że boisz się mniej.
Mamy tyle zgody na innych ile zgody na siebie.
Nie umiem i nie chcę rozstrzygać kwestii odpowiedzialności moralnej rodziców, którzy nie byli „wystarczająco dobrzy”. Nikt nie wie, co dźwigali, ile stoczyli bitew, na ile to, że ich córki i synowie wyrośli na ludzi poranionych, było ich wyborem, a na ile – wynikiem ich własnych skrzepów bólu i ich własnych ran".
Gdzie jest reżyser? Kto konkretnie od nas czegoś wymaga? Ta sąsiadka, ten kierownik, ten wujek? Kościół? Szkoła? Zarząd? Nie wiadomo. Wszyscy na raz i nikt pojedynczo. Ale dopóki mój palec w obwiniającym geście skierowany jest ku światu, nic się nie zmieni. [...] Presja zazwyczaj powstaje na zewnątrz, ale działa we mnie dopiero wtedy, kiedy otworzę jej drzwi: "wchodź, zapraszam, nie, nie musisz zdejmować butów!".
Traumą nie jest to, że twoi rodzice się kłócili i rozwiedli, że twój ojciec był w więzieniu, że patrzyłeś na nałogi najbliższych, że byłeś zaniedbywany. To nie jest trauma. To są wydarzenia, które wywołały traumę. Czym jest trauma? Nie jest tym, co się tobie przydarza; jest tym, co się w tobie wydarza w wyniku tego, co się stało. Trauma jest wydarzeniem wewnętrznym. Samo słowo pochodzi od greckiego słowa »ranienie«. Tak więc trauma jest raną".
Moim niezbywalnym prawem jest szaleć z radości na widok łubinów, które zakwitły niedaleko mojego domu, rzucać się z piskiem na szyję dawno niewidzianej przyjaciółce, z żarliwością dyskutować o kolorach bluzek, wąchać trawę
po deszczu, wpadać w stan absolutnego zachwytu na widok pięknej filiżanki. Jeśli czyimś zdaniem ujmuje mi to powagi czy, tfu-tfu, nienawidzę tego słowa, profesjonalizmu, spoko. Cudzy żar może złościć tego, komu jest w życiu zimno. Cudza swoboda może drażnić tego, komu jest w życiu ciasno. Ale to nie zmieni zadania, jakie sama przed sobą stawiam.
Wolność to znaczy robić to, czego się naprawdę chce – czyli to, co nam służy”. Nie chodzi o to, na co się ma ochotę – ale o to, czego w naszym wewnętrznym rozpoznaniu potrzebujemy. Kiedy popatrzymy lata później na ten wybór, przytakniemy mu, bo on był dobry dla nas w tamtym momencie życia.
Czasem myślę, że wszystkie nieszczęścia świata zaczynają się od poczucia: "nie wiem, czy można mnie pokochać"; od poczucia, że miłość, jeśli w ogóle jest możliwa, wydarzy się tylko pod pewnymi warunkami, a jej dostawy mogą zostać przerwane.
Łza chce powiedzieć-"jestem".
Wszystko otwiera się i zamyka w każdej chwili.
Nie chodzi o to , żeby się starać zasłużyć na swoją miłość i życzliwość, chodzi o to żeby umieć naprawdę się sobie pokłonić.
Nie wybieramy tego, co dostajemy - możemy natomiast choć trochę wybrać, jak postępujemy z tym, co dostałyśmy.
Poczucie, że rządzimy swoim życiem, generuje wielkie napięcie. [...] Nie rządzisz. Nie decydujesz. Wszystko jest tak, jak ma być. (str. 85).
A gdyby się udało?" - spytałam moją klientkę. "Gdyby któregoś dnia udało ci się sprostać wszystkim oczekiwaniom, być absolutnie poprawna, zgodna ze wszystkimi wymogami? Jakie by to było dla ciebie uczucie?" Ona, która często długo namyślała się nad swoimi odpowiedziami, tym razem rzuciła natychmiast, bez wahania: "Chciałabym się zabić".
Nałóg zaczyna się od bólu i kończy bólem.
»Dlaczego to przydarzyło się właśnie mnie? Dlaczego moje życie przybrało taki obrót?« Ta złość, ta wściekłość przejawia się na wiele sposobów. Chcemy, żeby nasze życie wytłumaczyło się przed nami, żeby Bóg się przed nami wytłumaczył. Chcemy, żeby wytłlumaczyli się przed nami ludzie z naszej przeszłości. Czasami czujemy się ofiarami naszego własnego cierpienia, które ciągle w nas trwa. Ale jest coś, co widzę jako uniwersalny czynnik decydujący o tym, czy uwolnimy się od tego cierpienia, czy nie. (...) Wszelkie nasze wysiłki, nasze drogi ku uzdrowieniu łączy to, że na ogół zaczynamy od jakiegoś rodzaju oporu. Większość negatywnych emocji: smutek, przygnębienie, wściekłość, niechęć, konflikt – to różne formy oporu i złości. Ktoś może chodzić ciągle wściekły- jego wewnętrzna złość jest projektowana na zewnątrz. Takiego człowieka wszystko wokół i wszyscy wokół będą złościć. Ktoś inny skieruje swoją złość do wewnątrz i po- grąży się w depresji. (.…..) Pod poczuciem, że jesteśmy nieszczęśliwi, pod naszą złością, pod wściekłością, pod wstydem, pod tymi silnymi, hałaśliwymi uczuciami leży jakiś smutek, jakiś żalľ".
Wybiera więź ponad wyrażanie swoich potrzeb, jeśli podejrzewa, że wyrażając potrzeby, narazi się opiekunowi. Jeśli twoja opiekunka czy opiekun odwraca się, kiedy zapłaczesz, uczysz się, żeby nie płakać. Jeśli wyrażasz swoją złość i widzisz gniew lub rozczarowanie swojego opiekuna, uczysz się chować złość. I jeszcze jedno – jeśli opiekun lub opiekunka zaczyna płakać, kiedy ty płaczesz, cały twój świat trzęsie się w posadach – więc łykasz łzy i udajesz, że wszystko w porządku".
(...) wszelkie wymogi, oczekiwania, przygany mają znaczenie tylko wtedy, kiedy wpuszczam je do siebie i, mówiąc językiem psychologii, internalizuję, czyli uwewnętrzniam. Presja zazwyczaj powstaje na zewnątrz, ale działa we mnie dopiero wtedy, kiedy otworzę jej drzwi (...). Im dłużej żyję, tym bardziej staje się dla mnie wyraźne, że odpowiedzialność za uleganie tej presji jest po mojej stronie.
O podobnej dewocji duchowej pisze Ireneusz Wacławski-Sromek [...]: "Możemy przyozdabiać się tatuażami ze świętą geometrią, machać wokół szałwią, wypełniać nasz dom kryształami i jeździć na psychodeliczne wycieczki ile tylko chcemy, ale jeśli nie wykonujemy brudnej, wewnętrznej roboty, wszystko to jest całkiem bezużyteczne. Uważaj, żeby nie używać narzędzi duchowych jako sztuczek, aby uniknąć prawdziwej wewnętrznej pracy".
Mamy tyle zgody na innych, ile zgody na siebie. Jeśli mam zgodę na siebie samą, na wszystkie swoje kawałki, na wszystkich „mieszkańców" swojego wewnętrznego domu, nie potrzebuję zaj- mować się tym, jak inni się ubrali czy co jedzą. Będę dalej miała swoje poglądy i swoje oceny moralne; będą sprawy, o które zechcę walczyć. Ale nie będę dopieprzać się do innych nieproszona o radę. Będę miała świadomość, że każdy się z czymś zmaga i coś niesie w plecaku, którego nie widzę. Nie będę innym wypominać, że „zdziwiają" tylko dlatego, ze ja mam inaczej. Ja bym tak nie powiedziała, ja bym tak nie poczuła, ja bym tak się nie ubrała – ale ja nie jestem wzorem z Sèvres.”..
Jeśli to "wiadomo" trwa niedługo - jeśli kobieta wraca do jazdy konnej, do sztalug, na żagle - pewnie uda się to doświadczenie jakoś wchłonąć. Ale jeśli trwale zrezygnuje z tego, co ją karmiło, stapiając się z rolą matki w jej najbardziej konserwatywnym, ciasnym jak gorsety naszych prababek wydanie, ani się obejrzy, a pozwoli Męczennicy zająć miejsce u szczytu stołu. I nikomu to nie posłuży.
Chciałabym wierzyć, że po wszystkich zawirowaniach, turbulencjach, lekturach, medytacjach, rozwodach, małżeństwach, drogach i zakrętach - nastąpi happy end. A tymczasem wychodzi na to, że wszyscy jesteśmy ludźmi. A to oznacza, że będziemy się sami o siebie ciągle potykać i nasza droga do happy endu nie ma mety. To też oznacza, że jesteśmy do siebie podobni - także w tym, że udajemy, że wszystko jest u nas wspaniale. Ktoś powiedział, żeby nie mylić cudzej sceny z własnymi kulisami - a jednak to robimy i ciągle przegrywamy, niepomni, że inni za kulisami są tacy sami jak my sami. Wobec tego, co postrzegamy jako swoją porażkę, same zaczynamy udawać, a wtedy sprawiamy, że inni czują się gorsi. I biznes się kręci. Dlaczego to sobie robimy?
zostało ze mnie tylko patrzenie i nie będzie mi żal.
Ktoś powiedział, żeby nie mylić cudzej sceny z własnymi kulisami...
Nie chcę, by moja rodzina mnie potrzebowała. Chcę, by moja rodzina mnie kochała.
Musisz wybaczyć sobie, że jesteś człowiekiem - Marion Woodman.
Miłość bez odwagi stałaby w miejscu, odwaga bez miłości byłaby niedostatecznie serdeczna.
Fajnie jest być czasem potrzebną, ale dużo ważniejsze jest dla mnie, żeby być po prostu kochaną.