cytaty z książki "Bogobójczyni"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jaki piekarz nosi miecz? Idiota. Jak mógł myśleć, że ktoś uwierzy w te bzdury? „Zaufajcie mi, jestem piekarzem, jestem przystojny i umiem piec chleb, a w dodatku wszystkim wokół rozkazuję. Powinniście mnie kochać".
Kiedy Middren przypadnie bogom, twoja rasa zginie pierwsza.
Żaden szanujący się przywódca miasta wielkości Ennertonu nie powinien pozwolić bóstwu żyć na tyle długo, żeby zyskało taką siłę.
Oddawanie czci bogom jest zakazane w obrębie granic Middrenu.
Narastający wiatr zagłuszał bijące na zewnątrz dzwony, a dobiegający gwar zdawał się składać z tysięcy głosów, chociaż wioska liczyła zaledwie setkę dusz. Na zewnątrz musieli być wszyscy ich sąsiedzi. Razem zaplanowali, że złapią ulubioną rodzinę morskiego boga.
Kissen sięgnęła w głąb swojego płaszcza z woskowełny, przebiegając palcami po kieszeniach z relikwiami i totemami, instrumentami i kadzidłami, narzędziami swojego zawodu.
Kissen nie wyczuwała tego, co bogowie: strachu, nadziei, rozpaczy - emocji, którymi lubili się bawić, ale o które nie dbali. Wiedziała jednak, co ich porusza, czego pragną.
Woda to wielka pleciuga. Informacje przekazywane są od kropli do wodospadu, od strumyczka do morza. Nic nie może powstrzymać plotek docierających do wodnego bóstwa.
Kissen przeszyła mieczem ciało bogini. Poniósł się fetor krwi oraz stęchłej wody, a świątynia za wodospadem rozpadła się.
- Mówiłaś, że ją zabiłaś.
- Bogowie to pasożyty. Powracają, jeśli jest strach, na którym mogą żerować.
Odrodzona Ennerast prędzej czy później udałaby się w to samo miejsce, nawet bez wspomnień o swojej świątyni. Wszyscy bogowie pragnęli tego samego: miłości, ofiar, krwi.
Inara nie powinna tego słuchać. Miała się chować, kiedy tylko do domu przychodził ktoś nowy, i tak zrobiła, ale teraz wiedziała, gdzie może się schować tak, aby wciąż wszystko słyszeć.
Bogobójczyni.
Bogobójców rzadko widywano w tych stronach, a nawet jeśli było inaczej, Inara nic o nich nie słyszała. To była jej szansa. Ich pierwsza szansa na wolność.
Jej matka wydawała się udręczona i zaniepokojona, ale inaczej niż u większości ludzi, jej kolory były ukryte. Mimo pełni jasnego dnia na jej biurku stała zapalona świeca.
Pomimo wychowania pod kloszem natychmiast zauważyła veigę. Kobieta siedziała przy stole ubrana w skórę, która wydawała się na tyle twarda, żeby służyć za zbroję, a zarazem odsłaniała tatuaż nad piersią, coś w rodzaju niedbale nakreślonej spirali.
Bogobójczyni pachniała starą skórą, mokrą wełną i potem, co Skediemu w ogóle się nie podobało.
Nie odbiegła daleko, zanim Skedi nie poczuł mocnego szarpnięcia za serce. Inara wydała stłumiony okrzyk i upadła, gdy niewidzialny łańcuch, który ich spajał, naprężył się.
Ktokolwiek zaatakował posiadłość, chciał, żeby wszyscy zginęli, i gdyby się dowiedział, że córka Lady Craier jeszcze żyje, zapewne zacząłby ją ścigać. Musieli pozostać niezauważeni.
Nie było powodu, żeby z prawdą obchodzić się jak z jajkiem. Nie mogła się rozbić. Prawda to prawda.
Oboje wiedzieli, kim są. Rycerz i veiga wędrują pielgrzymkowym szlakiem i staja się celem ataku potworów stworzonych przez bogów. Brzmiało to jak początek kawału, tyle, że nikt się nie śmiał.
Huk wodospadu narastał, przenikał ich aż do kości, kiedy gramolili się w górę rzeki i wspinali na zarośnięte granitowe zbocza skryte w cieniu drzew i schładzane powiewem znad wody.
Wierzchołek urwiska po zachodniej stronie miasta był pomalowany na miedziany kolor i poplamiony krwią z dymiących rzeźni, garbarni i magazynów stłoczonych na szczycie.
Nie takiego osłabienia ich więzi chciał Skedi. Nie poprzez utratę jej miłości. Zrobił to dla niej, dla nich obojga. Czy to miało ich rozdzielić? Zniknąłby, wiedział o tym, a Inara znów byłaby po prostu dziewczynką. Dziewczynką, która go już nie chciała. Dziewczynką, która ledwie kilka chwil wcześniej przełamała moc boga.
Nie zostało mu wiele czasu, jeśli klątwy nie uda się zdjąć, i walczyć mógł już tylko o Arrena. Ale przynajmniej, choćby znaczyło to bardzo niewiele, teraz miał towarzyszy w tej swojej walce, chociaż nigdy w życiu by nie przypuszczał, że będą nimi bóg, bogobojczyni i dziecko.
Mijał trzeci dzień wędrówki, gdy Inara zobaczyła go w oddali. Przycupnięty na nadbrzeżnych urwiskach pod górami, ponad wielką lazurową zatoką: Blenraden, miasto tysiąca świątyń.
- Pogrzeby są dla żyjących - powiedziała Kissen, gdy zauważyła, na co patrzy Inara. - Zmarłych nie obchodzi, co robi z nimi świat.
Rozległa komnata ze wzburzonym dachem i krokwiami osmalonymi i połamanymi, niczym żebra trupa, które sterczały z czegoś, co dawniej z pewnością było wielkimi ostrymi łukami wokół ołtarzy, umieszczonych w ścianach w regularnych odstępach, ze zniszczonymi symbolami i naczyniami wciąż zawierającymi resztki popiołu.
Kissen się przygotowała. Nie bała się śmierci, ale nie lubiła bólu. Znała go. Nie był przyjemny.
Mijali zagrody i ruiny, podczas gdy słońce wnosiło się na niebie coraz wyżej. Utrzymywali szybkie tempo, mimo że nic nie świadczyło o pościgu.