cytaty z książki "Pokora. Edycyjŏ ślōnskŏ"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jestem gęsto splecionym wieńcem rozpaczy, strachu, samotności i zagubienia. Nie ma nade mną Boga, nie ma Boga we mnie, nie ma obok mnie ludzi, nie ma człowieka we mnie. Nie mam nikogo.
Nie chcę walczyć, nie chcę już nigdy trzymać w ręku broni, bo broń jest bezużyteczna, broń przed niczym nie broni, przeciwnie, broń przyciąga niebezpieczeństwo.
Ja w nic nie wierzę, odpowiadam zupełnie serio. Wierzę tylko, że świat jest chaosem, że pełen jest bezsensownego wrzasku i gniewu, opowieścią jest idioty, która nie znaczy nic.
Wobec nieznanego bezbronny staje się nawet najdzielniejszy wojownik.
Nie boję się bólu, nie boję się, że ostrze półszabli może zanurzyć się w moim brzuchu albo w mojej piersi, boję się, że kiedy to się stanie, to zniknę, przestanę być.
O twojej twarzy myślę, gdy na czarnym niebie, jeszcze nisko nad horyzontem, rozbłyskuje pierwsza biała gwiazda.
Anton Pokora płodził dzieci, bo gniewał się na świat. Potomstwo jego było wyzwaniem rzuconym światu, obelgą i zemstą jednocześnie.
(...) moja klasa społeczna, moje pochodzenie, mój społeczny awans nie będą mnie więcej określać, to ja zacznę określać rzeczywistość dookoła mnie.
Przed wojną to by raczej nie uchodziło zaprosić tak nieznajomą dziewczynę do kawiarni w celu matrymonialnym, ale już było po wojnie i już nikt się takimi bzdurami nie przejmował.
Nie wierzę w Boga ani człowieka, ale z ust wyrywa mi się słabe "Dobry Boże...".
Czym jest spojrzenie? Nic przecież nie przecina powietrza, nic nie łączy dwóch par oczu, poza odbitymi od drugiej twarzy promieniami światła, które w oczach moich lub twoich układają się w twarz właśnie, w znaczenie twarzy.
Wiem, kim jestem, dlatego się boję, bo jestem nikim. Spuszczam wzrok natychmiast.
Był czystą władzą, wcielonym autorytetem, jego słowo było słowem Boga albo i czymś więcej, bo już wtedy Bóg wydawał mi się przede wszystkim milczeniem, ojciec zaś mówił.
(...) najpierw należałoby się zastanowić nad tym, czy Bóg Ojciec istnieje, czy raczej to strach przed wszystkimi ojcami i kajzerami tego świata każe nam wierzyć w kogoś większego od nich, kogo oni muszą albo przynajmniej powinni bać się tak, jak my boimy się ich.
Wszystko rozumiałem wtedy jakoś podskórnie i bardzo się bałem, ale wiedziałem też, że nie wolno mi okazać strachu. Wiedziałem to od mojego tatulka, od mamulki, od starszych braci. Nikt tego nie wypowiadał na głos, ale wszyscy tak żyli. Nie wolno okazywać strachu ani smutku, ani radości, bo uzewnętrznione emocje są oznaką słabości, a słabość się karze. Z dobrego serca się tę słabość karze, bo taki jest świat, zły i bezwzględny dla słabych. Dlatego rolą rodziców jest słabości oduczyć, aby słabe dziecię stało się mocnym człowiekiem.
Gniew mojego ojca był gniewem nędzarza pracującego dla bogacza. Gniewem szeregowca kładącego swe życie na szali losu na rozkaz generała. Gniewem nędzarza, syna i wnuka nędzarzy, którzy pracowali dla ojców i dziadków bogacza. Gniew mojego ojca był gniewem człowieka żyjącego w świecie, który jest trwały i w którym nie ma nadziei ani widoków na zmianę.
Świat nie ośmieli się drgnąć, więc gniew trzeba zamknąć w sobie, szczelnie zamknąć, skompresować, ale jednocześnie nie wierzyć nikomu, kto wymaga wyrzeczeń w imię ideałów.
To, co otrzymywałem potem z twoich świętych rąk, Agnes, nigdy nie zostawiało tego palącego smutku. Nie czyniłaś mnie bezradnym, czyniłaś mnie przynależnym do ciebie. Twoja zmienność, afekt przeplatany z obojętnością, twoje szyderstwa nawet i twój śmiech należały do zupełnie innego porządku niż tamte upokorzenia, bo zawsze sądziłem, Agnes, że twoja gra ze mną jest grą miłości. Umniejszając mnie na pozór, unosisz mnie, czynisz mnie takim, jakim chciałem być - kimś, kto mogąc znieść wszystko z twojej ręki, nie zniesie żadnego umniejszenia od nikogo innego.
Jest we mnie rezygnacja, chciałbym upaść na kolana, tak jak klęczałem pod twoimi drzwiami, ale jednak nie tak, chciałbym upaść na kolana i upadam, kolanami w rozmakający śnieg, i chciałbym już tu zostać i czekać...
Zawsze czyniłaś mnie kimś lepszym. Wynosiłaś wyżej. Stawiałaś wyzwania. Wymagałaś. Byłaś okrutna, tak, ale w tym okrucieństwie kryła się miłość, której nigdy mi nie wyznałaś, ale co do której nigdy nie miałem wątpliwości.
Coś się zmienia w świecie, Herr Pokora.. Świat się przemienia. Stary umarł, nowy się nie narodził, forma świata się przelewa, stała się miękka, jak roztopiona smoła, miękka i gęsta.
Nie mam w sobie żadnej nonszalancji, a bardzo chciałbym mieć.
W środku mam pustkę, pustkę po tobie, Agnes, potrzebuję ją czymś wypełnić, mam gniew i nienawiść...