cytaty z książki "Na krawędzi rozumu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Głupota kocha się w samej sobie, a jej egoizm jest nieograniczony. Głupota okryła się godnością, dygnitarstwem i rangami, głupota nosi złote łańcuchy lorda – majora, pobrzękuje ostrogami i kadzielnicami, głupota nosi cylinder na swojej uczonej głowie. Tę właśnie “cylindrową” głupotę przestudiowałem dokładnie, miałem bowiem przyjemność i honor przeżyć wśród cylindrowców całe swe ubogie, nic nie znaczące życie skromnego obywatela, tak skromnego, że rozpłynął się prawie do stanu niewidzialności.
Do swego pięćdziesiątego drugiego roku pędziłem najnudniejsze i najbardziej monotonne życie przeciętnego dorożkarskiego i cylindrowego obywatela: byłem zrównoważonym zerem wśród masy zrównoważonych szarych zer (…)
Do swego pięćdziesiątego drugiego roku pędziłem najnudniejsze i najbardziej monotonne życie przeciętnego dorożkarskiego i cylindrowego obywatela: byłem zrównoważonym zerem wśród masy zrównoważonych szarych zer, nudziłem się przy tak zwanym wykonywaniu swych błahych obowiązków, dokonałem w niedzielne popołudnia trzech i pół tysiąca spacerów do cegielni lub do altanki w parku na skraju miasta, żyłem w spokojnym i niewymownie monotonnym związku małżeńskim ze swoją ślubną żoną, miałem z nią trzy córeczki (trzy głupie gęsi), przyzwoite dochody płynące ze sprawowania funkcji radcy prawnego w pewnym zakładzie przemysłowym.
To, niestety, nie perfidne kłamstwo, a nawet nie paranoja, to zwyczajna, maleńka, prawie nieważna prawda!
Przewyższał mnie pod każdym względem; było to spojrzenie człowieka wybitnie inteligentnego na istotę, której potrzebny jest spokój kliniczny. Spojrzenie starej, mądrej sójki, która już dawno odskrzeczała swoje.
Z milczka i biernego obserwatora stałem się człowiekiem, który przestał grać i udawać po prostu dlatego, że odczuł fałsz swego postępowania.
Tego dnia panował nieprawdopodobny upał. (…) Aleja kasztanowców przypudrowana mąką stoi jak wyklęta, przysypana popiołem, tonąca w lawie, wymodelowana w betonie, szara jak umęczony worek, brudny, zakurzony i lepki. Wszystko kąpie się w świetle piekielnej kwarcówki, która pali z góry, z pastelowobłękitnej pustki, bezmyślnie, jak prawdziwy ogień piekielny.
Z milczka i biernego obserwatora stałem się człowiekiem, który przestał grać i udawać po prostu dlatego, że odczuł fałsz swego postępowania (…) Skoro przestałem myśleć zgodnie z ich logiką – wyciągnęli wniosek, że najprawdopodobniej oszalałem.
Nikomu nie mieściło się w głowie, że ten nijaki i bezosobowy typ, właściciel kamienicy z balkonem i pigularski zięć, może mieć własne zdanie, nie zgadzające się na dobitkę z ich osobistym zdaniem.
Sytuacja w świecie wydaje się obywatelowi lepsza, jeśli wzrasta ilość klozetów, kanałów, karabinów, armat i maszyn w ogóle.
Każdy człowiek ze swojego życia powinien stworzyć pieśń.
Wojna składa się właściwie z linii: pionowych strug deszczu i poziomych linii ognia.
Jeśli ktoś przejmuje się ludzką głupotą, znaczy to, że i sam prawdopodobnie nie jest obdarzony specjalną mądrością.
A gdy wyobraził już sobie oświeconych, błogosławionych, silnych i potężnych, zwycięzców nad zwycięzcami jako oświeconych, błogosławionych, silnych i potężnych i zwycięzców nad zwycięzcami, kłania się im i modli do silnych i potężnych, do błogosławionych i zwycięzców, myśli że silni i potężni, błogosławieni i zwycięzcy nad zwycięzcami są z tego powodu silni, potężni, błogosławieni i zwycięscy, a pojęcia nie ma o tym, co to znaczy być silnym, potężnym, błogosławionym i zwycięzcą nad zwycięzcami.
Pełnia księżyca oświetla mą celę, kreśląc na podłodze prostokąt okna, podzielony kratami na dwadzieścia małych kwadratów; pięć w linii poziomej i cztery w pionowej.
Od lat moi bliźni depcą mi po nagniotkach. Przychodzą z wizytą wówczas, gdy im to najbardziej odpowiada, siedzą, bzykają jak uprzykrzone muchy nad plackami krowiego łajna, nudzą, brzęczą, od lat zanudzają mnie sprawami, które nic a nic mnie ani ich nie obchodzą.
Ludzie nie są właściwie ani uprzejmi, ani nieuprzejmi, ani życzliwi, ani nieżyczliwi. Te niezbyt inteligentne zwierzęta, zajęte wyłącznie sobą, okazują uprzejmość wówczas, gdy spotykają się przy stole – oczywiście, jeśli maja w tym własny interes. Poza tym są niesłychanie wścibscy aż do chwili, gdy stwierdzają, że ich żony przyprawiają im rogi w tym samym stopniu, w jakim są zdradzane.
W ostatnich czasach dążę do jedynego celu – abyśmy się wszyscy jak najprędzej stali mrówkami w dobrze urządzonym mrowisku, przy czym każda mrówka przez 24 godziny na dobę powinna kalać moralizująco własne gniazdo.
Poznałem Strawińskiego. Przyjemny facet. Trochę zarozumiały, ale na ogół uprzejmy. Jedną ma tylko wadę: zanudza wszystkich fortepianem, a gra tak fałszywie, że niemiło słuchać.
Gdy na scenie gonią za kimś, gdy nagonka trwa, gdy schwytany zbieg upada – trudno osądzić, czy naganiacze nie są jednocześnie prześladowanym zwierzem.
Zamiast mnie z patosem przekonywać o swej wieczności - Rzym mówił mi na każdym kroku, że nic nie jest wieczne, że wszystko przemija, ginie i tonie w niebycie (…), że nie ma ołtarza, który by się w pył nie obrócił, a każda budowla przypomina nam o bezwzględnej konieczności zburzenia poprzedniej.
Wszyscy nosimy maskę i każdy z nas odczuwa potrzebę odłożenia jej choćby na chwilę, zdemaskowania się, wypowiedzenia tego, co w danej chwili odczuwa. Jednakże jedno jedyne słowo może unieść całe życie jak balon zerwany z uwięzi, jedno jedyne słowo może ulecieć wraz z pięćdziesięciodwuletnim sybarytą, wyrwać go z określonego aptekarskiego, profesjonalnego, mieszczańskiego otoczenia, aby zniknąć wraz z nim w mglistej dali.
Być może znajdzie się jakiś sposób, aby wydostać się z tarapatów, skoro nie wszystkie mozgi uschły a serca wystygły.
Najpierw różne udręki kretyńskiego, dręczącego dzieciństwa, potem romantyka, wojny, przygody, kobiety i pijatyki w okresie rozwydrzenia młodości – wszystko to przebiegało, że tak powiem, galopem: nie miałem czasu nawet się obejrzeć w tym szalonym pędzie wydarzeń i obrazów. Gdy wreszcie przystanąłem, aby się zastanowić, co się właściwie ze mną dzieje – okazało sie, że w lustrze przegląda się zwiędły staruszek o podpuchłych oczach i paradentozie, zabawnie nadęty miech z tłustym karkiem i podbródkiem obrosłym kapłonim sadłem, żałosna postać łysego, tłustego głupca i lenia.
Ludzi należy kochać, ponieważ są oni bardziej głupi niż źli.
Można to genialne, konstruktywne Dzieło krytykować jak każdy twór myśli ludzkiej; gdybyśmy je poddali badaniu przez szkło powiększające, moglibyśmy, być może, zarejestrować kilka niedostrzegalnych prawie skaz.